0:000:00

0:00

Wiara w teorie spiskowe wpływa na życie coraz większej grupy Polaków, najczęściej w negatywny sposób. Jest tym gorzej, im głębiej osoby przekonane o spiskach „wpadną” w alternatywny świat, im silniej kontestują istniejącą rzeczywistość. A ponieważ popularność tego rodzaju teorii rośnie w czasach kryzysowych, gdy znika poczucie bezpieczeństwa, a dominuje lęk i niepewność, pandemia koronawirusa znacznie pogłębiła tę skłonność, także w polskim społeczeństwie.

Przeprowadziłam 26 wywiadów z bliskimi osób wierzących w teorie spiskowe. Te wywiady, badania naukowe i pierwsze sondaże opinii publicznej pokazują, że wiara w teorie spiskowe to coraz szerszy problem społeczny w Polsce.

Przeczytaj także:

Nadal jednak rzadko traktowany jest poważnie. A przecież dotyka coraz większej grupy ludzi: tych, którzy wpadają w alternatywną rzeczywistość, oraz tych, którzy stykają się z nimi na co dzień. Przy tym pozostawia tych drugich absolutnie bezsilnych wobec zmian w zachowaniu osób „alternatywnych”.

Dziś nie ma w Polsce żadnych wypracowanych metod wspierania takich rodzin, ani sposobów na wyjście z wymyślonej rzeczywistości. W Stanach Zjednoczonych powstają pierwsze, sieciowe grupy wsparcia. W Polsce nie znalazłam żadnej podobnej inicjatywy.

Z Jackiem Dębcem, lekarzem psychiatrą, neurobiologiem i filozofem, profesorem Departament of Psychiatry i Neuroscience Institute na University of Michigan, rozmawia Anna Mierzyńska

Czy obserwuje Pan obecnie wzrost zainteresowania teoriami spiskowymi?

Jacek Dębiec: Wiara w teorie spiskowe to powszechne zjawisko. Jak sugerują badania, połowa społeczeństwa wierzy w jakieś teorie spiskowe. To najczęściej jakieś prywatne albo lokalne teorie spiskowe, np. że wójt gminy prowadzi nieuczciwe interesy na boku. Może to być teoria o nieco większym zasięgu, na przykład nieuzasadnione przekonanie o wyjątkowej korupcji jakiejś grupy zawodowej.

Chodzi o taki rodzaj poglądów, których nie poddajemy krytycznemu osądowi, lecz sięgamy do nich mimowolnie, by wyjaśnić samym sobie niezrozumiałe dla nas sytuacje, których doświadczamy. I w takim korzystaniu z teorii spiskowych zazwyczaj nie ma nic zaskakującego.

Jednak ostatnio zasięg teorii spiskowych, które stały się powszechne, ich wpływ na nasze życie, także na przestrzeń społeczno-polityczną – to nowe zjawisko, które dzięki mediom społecznościowym urosło do niespotykanych rozmiarów.

Tego rodzaju teorie globalne pełnią inne funkcje niż te prywatne. Powstają wokół nich wspólnoty, wręcz ruchy społeczne. Ich członkowie potrafią dużą część swego życia poświęcać na śledzenie i wykrywanie „spisku”. Taka wspólnota określa też własne cele, w tym cele polityczne, a dookoła niej rozwija się cały marketing.

Dlaczego niektórzy dołączają do tych wspólnot?

- Teorie spiskowe dają tym, którzy w nie wierzą, poczucie pewności. Jesteśmy na co dzień zalewani informacjami z różnych dziedzin, trudno je wszystkie ogarnąć, poukładać, zrozumieć. Te spiskowe te narracje upraszczają. A funkcjonowanie we wspólnocie o tych samych poglądach jeszcze bardziej upraszcza życie – nie musimy co chwilę weryfikować opinii, bo nadeszły nowe dane. Nie musimy sprawdzać, czy nic się nie zmieniło, konfrontować nowych informacji z własnymi przekonaniami – co bywa mało komfortowe. Wspólnota zawsze daje poczucie bezpieczeństwa, pewności i przynależności.

Po drugie: te ruchy najczęściej są reakcją na to, co się dzieje. Ich członkowie odrzucają wiedzę oficjalną, ekspercką, kontestują rzeczywistość. Przyznajmy – większość ludzi ma dość współczesnego świata, a przynajmniej niektórych jego aspektów. Stworzyliśmy cywilizację, która w nikłym stopniu pasuje do tego, do czego jesteśmy przygotowani choćby biologicznie. Kontestacja, sprzeciw są więc naturalne. Jednak aby kontestacja była skuteczna, musi się wokół czegoś koncentrować. Teorie spiskowe świetnie się do tego nadają.

Postawię się trochę w roli adwokata diabła: może w takim razie dobrze, że są tego rodzaju wspólnoty, skoro pomagają niektórym przetrwać trudny czas?

- Takie wspólnoty są potencjalnie bardzo niebezpieczne. Po pierwsze: często powodują rozrywanie więzi społecznych na poziomie rodziny, znajomych, społeczności lokalnych czy nawet całych nacji.

Po drugie: mogą stanowić ryzyko dla zdrowia publicznego, chociażby przez kontestowanie samego faktu pandemii czy sprzeciw wobec szczepionek. Już teraz epidemiolodzy amerykańscy obawiają się, że wyprodukowanie szczepionek przeciwko koronawirusowi może być nieskuteczne w opanowaniu pandemii, gdyż wiele osób odmówi szczepień właśnie z powodów ideologicznych.

Oceniając zagrożenie trzeba spojrzeć na to, co się dzieje, gdy kwestionujemy rzeczywistość. Jeśli kwestionujemy nieistotne elementy, to skutki społeczne będą niewielkie. Jeśli jednak podważamy istnienie ważnych elementów świata, to skutki mogą być poważne.

Niebezpieczeństwo nie wiąże się wyłącznie z samymi poglądami, ale też z tym, że wiara tych ludzi jest często wykorzystywana, np. do celów komercyjnych, marketingowych – widzimy to w USA, obserwując ruch QAnon, wokół którego powstaje cały biznes. Albo do celów politycznych.

Jeżeli politykowi uda się nawiązać kontakt z osobami, które mają twarde przekonania, wyznawane bez względu na fakty, to ma idealną sytuację, bo dysponuje de facto grupą wyznawców. Obserwujemy przecież takie zjawiska – w Polsce, w Stanach Zjednoczonych, także w innych krajach.

Mówię tu o wyznawcach, ponieważ jedną z cech osób wierzących w teorie spiskowe jest sztywność myślenia, brak elastyczności w postrzeganiu świata. Te osoby mogą postrzegać innych jako zagrożenie dla ich poglądów, nawet podczas zwykłej dyskusji.

Przekonywanie wyznawcy, że nie ma racji, może wyzwalać w nim reakcje identyczne jak w sytuacji zagrożenia. Dzieje się tak zwłaszcza wtedy, gdy ktoś buduje z tych teorii własne życie, gdy stają się one częścią jego tożsamości. Wtedy stają się szkodliwe.

Myślę, że w Polsce np. teoria smoleńska to przykład budowania tożsamości wokół bardzo specyficznej interpretacji konkretnego wydarzenia. Grupy, spotkania, modlitwy, miesięcznice, komisje, czuwania pod krzyżem na Krakowskim Przedmieściu - to znacznie więcej niż schemat myślenia, który służyłby jedynie wyjaśnieniu katastrofy.

Czy sytuacje kryzysowe, budzące lęk i niepewność, takie jak np. katastrofa smoleńska, a obecnie pandemia koronawirusa, sprzyjają wchodzeniu w alternatywną rzeczywistość?

- Zdecydowanie. Sytuacja stresowa usztywnia nasze myślenie. Do pewnego stopnia stres działa na nas mobilizująco, choćby podczas przygotowywania się do egzaminu. Ale jeżeli stres jest bardzo intensywny lub przechodzi w stan chroniczny, wtedy zaczynamy się usztywniać, nasz odbiór rzeczywistości staje się bardziej czarno-biały - ponieważ nasz umysł ukierunkowuje się na przetrwanie, działa w obliczu niebezpieczeństwa.

Sytuacja pandemii, kryzysu politycznego czy ekonomicznego to źródła silnego stresu. Rośnie niepewność i silniej uwidacznia się nasza potrzeba pewności. Dla pozyskania tej pewności jesteśmy w stanie wiele poświęcić. A, jak już mówiłem, teorie spiskowe oferują tę pewność niemal natychmiast.

Od czego zależy, kto wejdzie w teorie spiskowe, a kto nie?

- Uczeni starali się dociec, co czyni nas podatnymi na teorie spiskowe. Okazuje się, że osoby, które uwierzyły w jedną teorię spiskową, są podatne na inne, czyli można by powiedzieć, że jest tu jakaś predyspozycja psychologiczna.

Druga sprawa to okoliczności zewnętrzne. Gdy jesteśmy częścią jakiejś grupy, to pewne rzeczy robimy właśnie dla niej. Niedawne badania Briana Schaffnera, amerykańskiego politologa z Tufts University, na temat ruchu QAnon, wykazały, że 7 proc. badanych wierzy w QAnon, ale z tych siedmiu procent jedynie 38 proc. (czyli 2,6 proc. badanych) wierzy w najbardziej absurdalne elementy tej teorii.

Narracje spiskowe mogą mieć więc bardzo zatwardziałych wyznawców, ale znaczna część ludzi uznaje za prawdziwe tylko niektóre elementy; albo deklaruje wiarę w spisek, ponieważ chce przynależeć do wspólnoty, która w ten sposób myśli.

Mnie podczas wywiadów zaskoczyło, jak wiele osób, o których mi opowiadano, uwierzyło w to, że w szczepionkach są chipy od Billa Gatesa…

- Tak, to wydaje się absurdalne. Ale może tylko na pierwszy rzut oka? Przecież każda teoria spiskowa jest jakoś zakotwiczona w rzeczywistości. Przekonanie o „chipach od Gatesa” wynika z postawy nieufności wobec technologii i poczucia, że jesteśmy stale kontrolowani, szpiegowani. Gdyby tę teorię trochę zmiękczyć, pewnie wiele osób zgodziłoby się z narracją, że bez naszej wiedzy zbierane są informacje o nas, właśnie za pomocą nowoczesnych technologii.

Czy tę sztywność myślenia można jakoś zminimalizować? To jeden z głównych problemów, o których mówią bliscy – nie sposób dotrzeć do osoby wierzącej w teorie spiskowe z jakimkolwiek argumentem.

- Skupiłbym się bardziej na samej relacji i na obszarach nieobjętych teoriami spiskowymi, a nie na przekonywaniu, że nie ma spisku. Kluczowe jest budowanie zaufania w relacji, ponieważ punktem wyjścia dla kontestowania rzeczywistości zawsze jest nieufność. Jeżeli istnieje jakieś elementarne zaufanie, o które dbają obie strony, to jest szansa na stworzenie płaszczyzny dialogu, która później może wpłynąć także na wiarę danej osoby w teorie spiskowe.

Nie sądzę natomiast, by jakakolwiek argumentacja przeciwko wyznawanym teoriom przyniosła skutek. Nasze myślenie podlega mechanizmom psychologicznym, które podtrzymują nasze przekonania. Znanym przykładem takiego mechanizmu jest tzw. efekt potwierdzenia, czyli preferowanie tych informacji, które potwierdzają nasze wcześniejsze poglądy.

Gdy będziemy osobę, która znajduje się pod wpływem szkodliwej propagandy, naciskać, by zmieniła swoje poglądy czy decyzje (np. o tym, że nie zaszczepi dziecka), często jeszcze głębiej wepchniemy ją w objęcia nowej wspólnoty. Nie ma sensu iść w tym kierunku. Lepiej się spotkać tam, gdzie to spotkanie jest jeszcze możliwe, bez konfrontacji; skupić na tym, co jeszcze łączy obie strony.

Jedną z cech odróżniających teorię spiskową niegroźną, prywatną, od teorii, która staje się częścią tożsamości, jest to, że w tym drugim przypadku teorie spiskowe zajmują czyjś umysł bardzo intensywnie, prowadzą wręcz do obsesyjnego myślenia. Jeśli chcemy nawiązać kontakt z taką osobą, to tylko na tematy, które nie dotyczą spisku, i tylko wtedy, gdy jej umysł nie jest zajęty spiskiem. Trzeba szukać tematów, okazji.

Są sytuacje, kiedy trzeba też po prostu zaakceptować wolność innej osoby, nawet gdy z naszej perspektywy to bardzo trudne. Przy czym ta akceptacja nie oznacza akceptacji poglądów czy jakiejś uległości wobec drugiej osoby: ktoś ma prawo zdecydować w określony sposób, ale warto mu uświadomić, że potem będzie ponosił konsekwencje swojej decyzji.

Czy jest jakaś droga wychodzenia ze wspólnot opartych na narracjach spiskowych?

- Cóż, może powinniśmy zaakceptować istnienie tych grup jako cechę naszego świata? I zacząć myśleć, jak wśród nich żyć. Nie ma powrotu do przeszłości.

To nie jest optymistyczna pointa…

- Nie jest. Współczesny świat może rodzić dużo niepokoju, a tego się nie da łatwo zmienić. Powszechne zastosowanie nowoczesnych technologii ułatwia życie, ale także potęguje wiele negatywnych zjawisk. Kiedyś kłamstwo trzeba było wielokrotnie powtórzyć w mediach czy na publicznych spotkaniach, by dotarło do dużej grupy ludzi. Dziś kłamliwy wpis może być retweetowany setki, tysiące razy w ciągu minuty.

Powinniśmy starać się zmieniać w swojej rzeczywistości to, na co mamy wpływ. Myśleć o przyszłości. Warto zwracać uwagę, jak wychowujemy nasze dzieci. Czy budujemy w nich zaufanie? Czy uczymy je, na czym zaufanie opierać? Czy uczymy je krytycznego myślenia? Jeśli tak, to może przyszłym pokoleniom będzie łatwiej niż nam dzisiaj?

Warto też szukać równowagi, balansu między własnym udziałem w trwającej non stop wymianie informacji a czasem prywatnym. Niektórzy mówią, że w dzisiejszym świecie największą wartością jest prywatność. Pielęgnowanie prywatności, właśnie wtedy, kiedy niemal wszystko staje się publiczne - może to jest jakiś klucz do odzyskiwania równowagi.

;

Udostępnij:

Anna Mierzyńska

Analizuje funkcjonowanie polityki w sieci. Specjalistka marketingu sektora publicznego, pracuje dla instytucji publicznych, uczelni wyższych i organizacji pozarządowych. Stała współpracowniczka OKO.press

Komentarze