0:00
0:00

0:00

Wilk jest gatunkiem wpisanym do 5. aneksu dyrektywy siedliskowej Unii Europejskiej. To znaczy, że jest chroniony, ale tylko do momentu, gdy uzyska „właściwy stan ochrony gatunku”. Wtedy Polska może rozpocząć aktywne zarządzanie jego populacją, co w praktyce oznacza polowania.

Na zlecenie Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska (GIOŚ), w ramach projektu ​„Pilotażowy monitoring wilka i rysia realizowany w ramach Państwowego Monitoringu Środowiska”, polskie wilki policzyła firma KRAMEKO. Te dane mają zostać wykorzystane w raporcie, który – zgodnie z wymogami dyrektywy siedliskowej – Polska co sześć lat składa w Unii Europejskiej (UE). Wtedy okaże się, czy zwolennikom odstrzału tego gatunku uda się przekonać UE, że wilki osiągnęły już „właściwy stan ochrony”.

„Tak naprawdę jedynym, co w tej chwili powstrzymuje odstrzał wilków, jest polskie prawo” – mówi OKO.press Tom Diserens z ​Instytutu Biologii Ssaków Polskiej Akademii Nauk.

Presja na odstrzał jest coraz silniejsza

I to również ze strony niektórych polityków. Na prośbę Zarządu Podkarpackiej Izby Rolniczej 22 lutego 2019 roku posłowie Maciej Masłowski, Jarosław Sachajko, Paweł Szramka oraz Paweł Skutecki wysłali do ministra środowiska Henryka Kowalczyka interpelację poselską pytając m.in. o to, czy możliwe jest wprowadzenie okresowej ochrony wilka „szczególnie na wyznaczonych obszarach, w których populacja tego gatunku zagraża życiu i zdrowiu człowieka oraz zwierzętom gospodarskim?”. Oznaczałoby to, że do wilka można by strzelać przez pewną część roku.

Rośnie też liczba wniosków o odstrzał tych drapieżników. Od początku 2019 roku do Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska (GDOŚ) wpłynęły wnioski na odstrzał 28 dziko żyjących wilków, czyli więcej niż w latach poprzednich.

Złe emocje wokół tego gatunku podsycają też media, publikując artykuły o sensacyjnych tytułach: „Mieszkańcy żyją w strachu. We wsi grasuje wilk” czy „​Ludzie po zmroku nie wychodzą z domów, rodzice odprowadzają dzieci na lekcje do szkoły, przydomowe psy zaczęły znikać”​.

Zwolenników odstrzału można było posłuchać podczas konferencji myśliwych i leśników pn. „Rola drapieżników w zachowaniu równowagi biologicznej w lasach”, która odbyła się w Rogowie w dniach 26-27 marca 2019. Pokazała ona jednak, że choć nacisk na zabijanie wilków jest coraz większy, to argumenty jego entuzjastów coraz bardziej oddalają się od rzeczywistości.

Przeczytaj także:

Wilki w lasach niepotrzebne?

„Drapieżniki często nie regulują populacji kopytnych i mamy na to dużo dowodów” – powiedział otwierając konferencję prof. Henryk Okarma z Instytutu Ochrony Przyrody PAN, autor „Strategii ochrony i gospodarowania populacją wilka w Polsce”, tegoroczny kandydat na stanowisko Łowczego Krajowego Polskiego Związku Łowieckiego. Dodał, że „tylko jeżeli liczebność ofiar jest bardzo niska, wilki mogą regulować populację”.

„Jest wiele dowodów na to, że wilki regulują populacje swoich ofiar. Choć oczywiście efekty są różne w różnych miejscach i zależą od wielu czynników” – komentuje słowa naukowca dla OKO.press Tom Diserens. „Największy wpływ na populacje kopytnych ma z oczywistych przyczyn klimat, który reguluje dostępność pokarmu. Jednak wilk jest również istotnym elementem regulującym ilość kopytnych w lasach” – dodaje. I powołuje się na badania prof. Włodzimierza Jędrzejewskiego i prof. Bogumiły Jędrzejewskiej, które mówią, że nawet przy niskich zagęszczeniach ssaków kopytnych wilki mogą nadal zmniejszać ich populację o 10-20 proc.

Wpływ wilków na ekosystem kwestionował prof. Jerzy Szwagrzyk z Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie. Krytykował przy tym naukowców, którzy są zdania, że wprowadzenie tego gatunku do parku Yellowstone doprowadziło do pozytywnych zmian w jego środowisku. „Chociaż prawdą jest, że toczy się wiele naukowych dyskusji na temat tego, jaki efekt miały wilki w Yellowstone, istnieje naukowy konsensus, że drapieżniki, poprzez wpływ na swoją zdobycz, działają na wiele elementów ekosystemu” – komentuje prof. Dries Kuijper z Instytutu Biologii Ssaków PAN.

„A co jeżeli zginie dziecko”?

Natomiast prof. Maciej Skorupski z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu podczas konferencji wilkiem otwarcie straszył. Mówił, że wilki nie boją się już ludzi, myśliwych i odgłosów strzałów w lesie.

„A co jeżeli zginie dziecko? Co wtedy? Bardzo liczna populacja wilka ma się świetnie – co dalej mamy robić z wilkiem?” – pytał.

Obecni na konferencji leśnicy przytakują – musimy określić, ile ma być w Polsce wilków! „Wszystkie cywilizowane kraje mają konkretną określoną liczbę drapieżników, tylko Polska nie ma. Ponad taką liczbę – należy strzelać” – apelował do zgromadzonych na sali leśników, myśliwych i pracowników parków narodowych.

Zdaniem Toma Diserensa, teza prof. Skorupskiego jest wprost fałszywa. „Wiele badań naukowych pokazuje, że ludzie są najważniejszym czynnikiem, który determinuje, gdzie bytują wilki – obecność człowieka wpływa wręcz bardzo negatywnie na jego występowanie” – mówi. „W Europie, w takich krajach jak Portugalia, Włochy, Niemcy, Francja i tak dalej, nie określa się maksymalnej liczby dla populacji wilka. Z naukowego punktu widzenia – jak dowodzi na przykład nowy plan ochrony wilka we Włoszech – po prostu nie ma takiej potrzeby” – dodaje.

Wilków jest za dużo? To twierdzenie bez podstaw

Wszystkie głosy za tym, żeby ochronę wilka ograniczyć, lub po prostu wpisać go na listę gatunków łownych, podają podobną argumentację – populacja jest zbyt duża, nie mieści się w lesie. I dlatego wilki podchodzą do siedlisk ludzkich i stanowią zagrożenie.

A jak wyglądają fakty? Według danych GUS, w 2017 roku w Polsce było 2390 wilków. Jednak, jak mówiła podczas konferencji dr Sabina Nowak ze Stowarzyszenia dla Natury Wilk, nie można na tych danych polegać. Jednym z ich źródeł są Regionalne Dyrekcje Lasów Państwowych, które jednego wilka potrafią policzyć... nawet siedem razy. Pewne jest to, że populacja wilka dzięki skutecznej ochronie faktycznie rośnie. Ale twierdzenie, że wilków jest „za dużo” nie ma żadnych podstaw.

Nie taki wilk straszny

Od zakończenia II wojny światowej nie odnotowano w Polsce śmierci człowieka spowodowanej przez wilka. Badania telemetryczne trzech watach żyjących w Puszczy Białowieskiej udowadniają, że wilki wolą trzymać cywilizację na dystans.

To prawda, że co jakiś czas nieliczne, migrujące osobniki pojawiają się w pobliżu osiedli ludzkich. Ale wystarczy wilkom dać możliwość przemieszczania się po kraju za pomocą dobrze zintegrowanej sieci korytarzy ekologicznych – pasm terenu, po których dzikie zwierzęta mogą przemieszczać się unikając dróg, wsi, miast i wszelkiego rodzaju infrastruktury. Równie ważna jest edukacja społeczności lokalnej, która dzieli teren z wilkami, bo to nieumiejętne zachowanie się człowieka w większości przypadków jest przyczyną niebezpiecznych sytuacji.

Jak zauważa prof. Kuijper, odstrzał wydaje się prostym rozwiązaniem, ale w rzeczywistości będzie nieskuteczny, a wręcz niebezpieczny. Według badań prowadzonych w USA odstrzał na danym terenie prowadzi do przyciągnięcia wilków z innych obszarów oraz większej liczby ataków na inwentarz. „Jeśli zdecydujemy się na redukcje populacji wilków, zmienimy również ich wpływ na ekosystem. Ponieważ wilki są gatunkami społecznymi, wpływ odstrzału jest często większy niż oczekiwany. Grupa rodzinna wilków ma pozytywny wpływ na ekosystem, jednak kilka osobników niepołączonych w watahę nie ma takiego wpływu. Tak więc nawet najmniejszy odstrzał redukcyjny będzie miał bardzo duże konsekwencje” – stwierdza profesor Kuijper.

„Ustalanie docelowej wielkości populacji wilka nie ma sensu, ponieważ całkowicie ignoruje ekologię gatunku” – podkreśla Diserens. „Jeśli wilk ma być skutecznie chroniony, należy zachować integralność wilczych rodzin – nie można po prostu chodzić po kraju, zabijając pojedyncze wilki z przypadkowych rodzin, w celu osiągnięcia konkretnej liczby drapieżników” - dodaje.

„Wilki trzeba chronić! Powstrzymajmy tych, którzy chcieliby do nich strzelać” – piszą inicjatorzy petycji z apelem o zachowanie ścisłej ochrony wilka. Petycję można podpisać pod tym adresem.

;

Komentarze