0:000:00

0:00

Na tydzień przed rozpoczęciem roku szkolnego 1 września, zarządzanie szkołami (i innymi placówkami edukacyjnymi) w czasie pandemii regulują dwa rozporządzenia ministra edukacji ogłoszone 12 sierpnia. W pierwszym "W sprawie bezpieczeństwa i higieny w szkołach..." kluczowy jest zapis, że "dyrektor, za zgodą organu prowadzącego i po uzyskaniu pozytywnej opinii państwowego powiatowego inspektora sanitarnego (PPIS), może zawiesić zajęcia na czas oznaczony, jeżeli ze względu na sytuację epidemiologiczną może być zagrożone zdrowie uczniów (...)

Zawieszenie zajęć może dotyczyć grupy, grupy wychowawczej, oddziału, klasy, etapu edukacyjnego lub całej szkoły, w zakresie wszystkich lub poszczególnych zajęć.”

Innymi słowy, na dyrekcję spada odpowiedzialność oceny zagrożenia i przejście na nauczanie hybrydowe (mieszane) lub zdalne dla całej szkoły, wybranych klas, niektórych zajęć itp.

W drugim rozporządzeniu "W sprawie szczególnych rozwiązań..." pojawia się podobny zapis: "W związku z zapobieganiem i zwalczaniem COVID-19

dyrektor odpowiada za organizację realizacji zadań jednostki, w tym zajęć z wykorzystaniem metod i technik kształcenia na odległość".

W tzw. ocenie skutków regulacji obu rozporządzeń figuruje cała masa zer - rozporządzenie zostało przedstawione jako bezkosztowe dla budżetu państwa i budżetu samorządów, które bezpośrednio finansują szkoły publiczne.

Jednocześnie MEN ogłasza na swojej stronie, że "obowiązkiem pracodawcy jest zapewnienie środków ochrony indywidualnej", a także w razie potrzeby zdalnego nauczania, zwiększenie obsady np. w świetlicach, czy dodatkowej pracę dla nauczycieli, gdyby szkoła przechodziła na dwie zmiany itp. Jak szacują urzędnicy miasta Wrocław, nauka w roku 2020/2021 z powodu epidemii będzie kosztować 20 mln zł więcej niż zwykle.

W obu rozporządzeniach znalazł się też zaskakujący zapis: "Nie zakłada się ewaluacji efektów rozporządzenia".

Innymi słowy, na dyrekcję spada pełna odpowiedzialność za to, czy i jak placówka bedzie działać bezpiecznie i skutecznie zarazem. A MEN nie będzie nawet sprawdzał skutków swego rozporządzenia.

W tym przeglądowym artykule:

  • przypomnimy cztery główne sposoby na ograniczanie zagrożenia epidemią COVID-19;
  • podamy szczegóły rozporządzeń MEN;
  • przedstawimy kilka głównych kontrowersji;
  • omówimy wytyczne dla szkół opracowane przez Biuro Edukacji m. st. Warszawy.

Ale zaczniemy od przykładu wiejskiej szkoły.

Wiejska szkoła tworzy procedury. Mamy zapasy na 2 tygodnie

Jak mówi OKO.press nauczycielka nauczania początkowego z podstawówki na Mazowszu, we wtorek odbyła się pierwsza Rada Pedagogiczna. Kierowniczka świetlicy opowiedziała o spotkaniu w Sanepidzie, w którym brała udział, ale nie przyniosła konkretów.

"Generalnie nikt nic nie wie. Mamy te ogólnikowe wytyczne, ale wszystko jest w gestii szkoły - opowiada nauczycielka. - Ustaliłyśmy, że same będziemy pisać procedury. Nasz zespół szkolno-przedszkolny, w którym opiekujemy się 300 dzieci, ma na szczęście dobrą sytuację lokalową, bo zostało miejsce po zlikwidowanym gimnazjum.

Mamy trzy budynki. W jednym jest piękne przedszkole. W drugim - cały parter dla trzech klas 1-3, każda będzie miała swoją część korytarza, tak żeby dzieci nie kontaktowały się między klasami. Na piętrze - świetlica i klasa IV.

W trzecim budynku są klasy V-VIII. Każda część ma odrębną szatnię, w czwartek uzgodnimy, czy rodzice będą mogli wejść do szatni, czy tylko do części wspólnej i czy muszą nosić maseczki".

Niestety obok szkoły nie ma terenów zielonych, gdzie można by bezpiecznie prowadzić część zajęć lub wypuszczać dzieci na przerwę. "Będziemy chyba spacerowali gęsiego wokół szkoły" - śmieje się pedagożka.

"Z moich obserwacji wynika, że najsłabszym ogniwem będzie świetlica. Niemal wszystkie dzieci z klas młodszych z niej korzystają. Tam dzieci będą się mieszać, nie wiemy, czy wystarczy nauczycieli do opieki, żeby rozrzedzić grupy".

Maseczki? Dyrektorka powiedziała, że nie musimy, ale możemy korzystać z maseczek lub przyłbic. Dyrekcja zgromadziła ich zapas. Gmina nie dała dodatkowych pieniędzy, dyrekcja zakupiła je z funduszy szkoły, do tego płyny dezynfekujące.

Ale jesteśmy zabezpieczeni tylko na dwa tygodnie.

"Ja sama nie podjęłam decyzji. Na pewno nie będę używać maseczki, bo małe dziecko musi widzieć mimikę nauczyciela, np. że się do niego uśmiecham. Jeżeli już - to przyłbicę. Mam w klasie I o dwoje więcej dzieci niż zwykle, dominują chłopcy, to jest dodatkowe wyzwanie".

Czy szkoła da sobie radę?

"Będzie jak zwykle, staniemy na uszach. Tak jak w czasie zdalnego nauczania wiosną. Byłam pod wrażeniem, jak zaangażowali się rodzice, jak dzieci sobie poradziły. Ja sama - starsza pani - opanowałam nowe umiejętności. Teraz dowiedzieliśmy się jednak, że w razie zdalnego nauczania nie będziemy już używać program Zoom tylko Microsoft Teams. No to nauczę się Timsa.

Staramy się podchodzić spokojnie. Ale z ręką na sercu nie jestem pewna, czy 1 września zaczniemy lekcje. Niby paniki nie ma, ale koleżanki się boją. Podczas wakacji sama byłam z mężem na kwarantannie, łatwe to nie jest. Ale jestem nauczycielką - stawię się w pracy".

Epidemiczna trójca i testy

"Mówimy o trójcy: dystans społeczny, maseczki, i mycie rąk. To najbardziej skuteczne sposoby. Utrzymywanie odległości 1,5 - 2,0 metrów od innych ludzi, stosowanie maseczek, częste mycie rąk, kasłanie do chusteczki czy w łokieć. Czwartym elementem jest testowanie – apelujemy do wszystkich krajów, żeby przeprowadzać jak najwięcej testów" - mówi DGP dr Sergio Brusin, szef zespołu ds. koronawirusa w Europejskim Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób (ECDC).

Według Brusina otwarcie szkół nie będzie motorem epidemii. Ale pod warunkiem przestrzegania zaleceń:

  • uczniowie nie mogą siedzieć obok siebie – odległość musi wynosić co najmniej metr, najlepiej dwa;
  • muszą często myć ręce;
  • dzieci starsze (od 12-14 lat) powinny nosić maseczki;
  • wszyscy nauczyciele powinni nosić maseczki i trzymać się z dala od uczniów, bo dzieci też przenoszą wirusa, choć słabiej niż dorośli.

Wszystko to bardzo dalekie od ogólnikowych zaleceń MEN.

Czy szkoły mogą być zagrożeniem? Niemcy uspokajają, polscy eksperci ostrzegają

Rozporządzenia MEN dotyczy aż 50 760 szkół, przedszkoli i innych placówek, w tym 33 327 oświaty publicznej i 17 433 niepublicznej, gdzie uczy się ok. 6 mln uczniów, a pracuje dobre 750 tys. nauczycielek i nauczycieli.

Od 1 września oznacza to pojawienie się ogromnej liczby kontaktów społecznych, obejmujących też rodziców i dziadków uczniów. Ostrożny optymizm Brusina znajduje poparcie w raportach niemieckiego Instytutu Kocha. Jak pisze Business Insider, z badań Instytutu wynika, że w kręgu rodzinnym osoba zakażona przekazuje wirus średnio 3,2 kolejnym osobom. W domach opieki wskaźnik tzw. współczynnika reprodukcji rósł do 19 osób. Tymczasem od wybuchu epidemii do 11 sierpnia 2020 w niemieckich szkołach odnotowano jedynie 31 przypadków zakażenia, łącznie 150 osób.

Inni eksperci zwracają jednak uwagę, że szkoły były w większości zamknięte. Prawdziwy test nadejdzie teraz. Według zespołu dr Franciszka Rakowskiego z Interdyscyplinarnego Centrum Modelowania Matematycznego i Komputerowego Uniwersytetu Warszawskiego, na który powołuje się „Dziennik Gazeta Prawna”, jeśli wszystkie dzieci 1 września wrócą jednocześnie do szkół, współczynnik reprodukcji R skoczy z obecnych 1,2 aż do 2,0 co oznaczałoby, że osoba zarażona przekazuje wirusa dwóm kolejnym.

Prowadziłoby to do znacznego wzrostu nowych przypadków, nawet do kilku tysięcy dziennie.

Wcześniej w wywiadzie dla TVN24 dr Rakowski zaznaczył jednak, że nie wiemy, w jakim stopniu dzieci transmitują wirusa. Zespół w swoich wyliczeniach wziął więc pod uwagę kilka wariantów – ten przedstawiony przez „GDP” jest najgorszy.

Może opóźnić lub rozłożyć na raty start szkoły? MEN mówi nie

Specjaliści rekomendowali opóźnienie powrotu do szkół o co najmniej dwa tygodnie – bo dzieci mogą wirusa przywieźć z wakacji.

Także ZNP i Ogólnopolskie Stowarzyszenie Kadry Kierowniczej Oświaty postulowali, by rozłożyć początek roku na 2-3 tygodni, dyrektor mógłby tu podjąć własną decyzję. Zmniejszyłoby to intensywność kontaktów i pozwoliło wypróbować zasady w mniejszej skali.

Te rozsądne pomysły można już włożyć między bajki - min. Dariusz Piontkowski uznał, że wszyscy mają zacząć 1 września, "bo na takie rozwiązanie zdecydowała się większość krajów UE".

Maseczki? MEN mówi, że nie trzeba. Ale oczywiście dyrektor może...

W stanowisku z 19 sierpnia zespół doradczy ds. COVID-19 przy prezesie PAN uznał, że

"powinien być wprowadzony obowiązek noszenia maseczek w szkołach dla personelu i przynajmniej starszych dzieci"

i to nawet przy założeniu dobrego scenariusza rozwoju epidemii, kiedy współczynnik reprodukcji R nie przekracza 1,1 lub umiarkowanego (R między 1,1 a 1,7), a już na pewno przy scenariuszu złym (R większe od 1,7).

Zdaniem specjalistów PAN, w przypadku wykrycia w szkole przypadku COVID-19, należy wdrożyć testowanie środowiskowe.

Ponadto władze oświatowe powinny opracowywać zalecenia, które powszechnie obowiązywałyby w szkołach w sytuacji każdego z tych trzech scenariuszy, a wytyczne powinny mieć charakter algorytmu postępowania.

MEN nie zdecydował się na opracowanie takich zaleceń. "Sytuacja epidemiologiczna nie została uszczegółowiona ze względu na konieczność uwzględnienia zarówno pojedynczych zakażeń, jak i nagłego przyrostu zakażeń na danym obszarze (w gminie, regionie)" - stwierdza ministerstwo, tak jakby nie można było opracować ramowych czy wariantowych wytycznych.

MEN nie wydał żadnej decyzji o obowiązku noszenia maseczek w szkołach, choć uczniowie dowożeni do szkół muszą je zakładać w autobusie. Piontkowski zrzuca tę decyzję na dyrektorkę czy dyrektora: to ona/on może zdecydować o noszeniu maseczek w przestrzeni wspólnej, poza klasami.

MEN obronił datę 1 września oraz ustalił, że egzamin ósmoklasisty zostanie przeprowadzony dopiero w maju 2021. Resztę zostawił dyrektorom.

Dyrektor ma przygotować:

  • regulamin funkcjonowania szkoły. "Dokument powinien zawierać zalecenia Głównego Inspektora Sanitarnego, Ministra Zdrowia i Ministra Edukacji Narodowej". Zadanie karkołomne - wytyczne są chaotyczne, niespójne, nigdzie nie zostały uporządkowane;
  • zasady korzystania z szatni, które umożliwią zachowanie zasad bezpieczeństwa, np. wejście rotacyjne,
  • zasady działalności świetlicy, a także
  • stołówki. "Rekomenduje się zmianowe wydawanie posiłków lub – w miarę możliwości – spożywanie ich przy stolikach z rówieśnikami z danej klasy",
  • "dyrektor szkoły, bez względu na to, czy placówka znajduje się w strefie czerwonej, żółtej czy zielonej, może wprowadzić dodatkowe obostrzenia lub środki bezpieczeństwa, takie jak np. obowiązek zakrywania nosa i ust w częściach wspólnych szkoły czy podczas przerw".

Jednym słowem dyrektor może i musi decydować o wszystkim, ale zgodę musi wydać powiatowy inspektor, który będzie miał pod sobą często ponad 100 placówek.

Dyrektor czy inspektor?

Jeżeli dyrektorka czy dyrektor zajrzy na stronę MEN do "odpowiedzi na najczęściej zadawane pytania", czeka go zaskoczenie - są one inne niż rozporządzenia. Kładą większy nacisk na opinię inspektorów Sanepidu.

"Decyzja przejścia na kształcenie w formie mieszanej (hybrydowej) będzie przedmiotem indywidualnej opinii powiatowego inspektora sanitarnego, na podstawie przedstawionych przez dyrektora szkoły konkretnych rozwiązań".

Okazuje się także, że "gdy przyczyną zawieszenia zajęć będzie sytuacja epidemiologiczna w powiecie (a nie w szkole) decyzję o nauczaniu na odległość może podjąć nie dyrektor, lecz zespół zarządzania kryzysowego".

Przy tak dużych uprawnieniach inspektora kluczowa jest dobra komunikacja, tymczasem... wiadomo, jak trudno dodzwonić się do Sanepidu.

MEN mógłby zadbać choćby o stworzenie kanałów komunikacji. Ale na stronie ministerstwa czytamy jedynie, że

"Nic nie stoi na przeszkodzie, aby w przypadku obciążenia telefonów alarmowych powiatowych stacji sanitarno-epidemiologicznych możliwe było udostępnienie dyrektorom szkół, placówek dodatkowych numerów, adresów email".

"Nic nie stoi na przeszkodzie" to trochę mało, jak na rozwiązanie kluczowego problemu komunikacji.

Zdumiewający fragment o testach. Nie masz samochodu? Wymazu nie będzie

Jeśli w szkole wystąpi zakażenie ucznia czy nauczyciela, należałoby szybko przetestować, kto jeszcze został zakażony. Testy przesiewowe powinny objąć wszystkich zagrożonych, całą społeczność szkolną. To uporczywie powtarzane zalecenie WHO: testujcie, testujcie, testujcie.

Podobnie mówi Brusin (patrz wyżej). ZNP domaga się powszechnych badań przesiewowych i darmowych szczepień przeciwko grypie.

MEN widzi to inaczej. Stosuje ogólne standardy Sanepidu nie przewidując żadnej szczególnej procedury dla społeczności szkolnej, w której pojawiło się zakażenie:

"W przypadku zakażenia u uczniów lub pracowników szkoły inspektor (PPIS) przeprowadza dochodzenie epidemiologiczne. Osoby, które spełniają kryteria bliskiego kontaktu (tzw. styczności) z osobą chorą lub zakażoną, są obejmowane kwarantanną. Otrzymują one poprzez aplikację telefoniczną zaproszenie na pobranie w 10 lub 11 dniu kwarantanny wymazu z nosogardła w mobilnym punkcie pobrań (drive thru)".

I teraz najdziwniejsza, oburzająca zasada:

"W przypadku osób, które ze względu na brak samochodu lub z innych powodów nie mogą skorzystać z tego rozwiązania, kwarantanna automatycznie zakończy się maksymalnie po 14 dniach bez wykonywania badań".

A badania przesiewowe (mass testing)? "Nie są postępowaniem standardowym i są realizowane przede wszystkim w sytuacji wystąpienia ognisk o dużej liczbie zachorowań, W szczególności w zakładach pracy (np. kopalnie), w których nie jest możliwe wstrzymanie pracy stacjonarnej". Czyli w szkołach - nie.

MEN wysuwa dodatkowy argument: "Masowe wykonywanie badań przesiewowych u osób, które nie wykazują objawów chorobowych, zwiększa prawdopodobieństwo uzyskiwania wyników fałszywie dodatnich".

To wyraz jakiejś absurdalnej logiki systemu i dbałości o statystyki państwowe, ale podejście szkodliwe z punktu widzenia społeczności szkolnych, w interesie których jest jak najszybsze wykrycie osób zakażonych.

Opinia PPIS dotycząca zawieszenia zajęć stacjonarnych (i kontynuowanie zajęć wyłącznie w formie nauczania zdalnego) będzie uwzględniała:

wystąpienie przypadku lub przypadków zakażenia SARS-CoV-2/ zachorowań na COVID-19 wśród uczniów lub pracowników szkoły, placówki,

lokalną sytuację epidemiologiczną na danym obszarze (liczbę osób zakażonych/zapadalność/dynamikę wzrostu) z uwzględnieniem przypadków związanych z transmisją poziomą oraz ogniskami instytucjonalnymi i ich charakterem.

W przypadku, gdy przyczyną zawieszenia zajęć będzie sytuacja epidemiologiczna w powiecie (nie zaś zdarzenia związane z funkcjonowaniem szkoły), decyzję o nauczaniu na odległość może podjąć nie dyrektor, lecz zespół zarządzania kryzysowego odpowiedniego szczebla.

Zespół ten stale monitoruje sytuację epidemiologiczną na danym terenie, koordynuje działania zapobiegawcze i przeciwepidemiczne, w szczególności w powiatach uznanych za obszary żółte i czerwone.

W sytuacji, gdy jeden z uczniów zachoruje na COVID-19, kwarantannie będą musieli poddać się pozostali uczniowie z tej klasy. Wówczas prowadzenie dla nich zajęć w formie zdalnej będzie jedyną możliwością kontynuowania nauki. Nauka stacjonarna dla innych klas w danej szkole będzie zależała od tego, w jakim stopniu byli oni narażeni na zakażenie.

Decyzja przejścia na kształcenie w formie mieszanej (hybrydowej) będzie przedmiotem indywidualnej opinii państwowego powiatowego inspektora sanitarnego, na podstawie przedstawionych przez dyrektora szkoły, konkretnych rozwiązań dotyczących organizacji zajęć szkolnych.

Pytanie: Czy zostanie ustalona ścieżka komunikacji dyrektora i PPIS?

Decyzje w tym zakresie będą podejmowane lokalnie przez poszczególne stacje sanitarno-epidemiologiczne, stosownie do potrzeb. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby w przypadku obciążenia telefonów alarmowych powiatowych stacji sanitarno-epidemiologicznych możliwe jest udostępnienie dyrektorom szkół, placówek dodatkowych numerów, adresów email

Obowiązkiem pracodawcy jest zapewnienie środków ochrony indywidualnej.

Osoby wykazujące objawy choroby zakaźnej, w tym w szczególności kaszel w połączeniu z podwyższoną temperaturą, powinny założyć maseczkę i niezwłocznie odizolować się od innych osób. Nie mogą one prowadzić zajęć lub uczestniczyć w lekcjach.

Pytanie: W przypadku zakażenia w szkole testy dla wszystkich?

W przypadku stwierdzenia zakażenia u uczniów lub pracowników szkoły państwowy powiatowy inspektor sanitarny przeprowadza dochodzenie epidemiologiczne, którego celem jest ustalenie kręgu osób narażonych. Wyniki dochodzenia epidemiologicznego decydują o zakresie dalszych działań.

Osoby, które spełniają kryteria bliskiego kontaktu (tzw. styczności) z osobą chorą lub zakażoną są obejmowane kwarantanną. Natomiast osoby, które miały kontakt o charakterze innym niż styczność są obejmowane nadzorem epidemiologicznym.

Osoby skierowane na kwarantannę ze względu na bliski kontakt z osobą zakażoną otrzymują poprzez aplikację telefoniczną zaproszenie na pobranie w 10 lub 11 dniu kwarantanny wymazu z nosogardła w mobilnym punkcie pobrań (drive thru). W przypadku osób, które ze względu na brak samochodu lub z innych powodów nie mogą skorzystać z tego rozwiązania, kwarantanna automatycznie zakończy się maksymalnie po 14 dniach bez wykonywania badań.

Natomiast w stosunku do osób, które nie były bezpośrednio narażone na kontakt ze źródłem zakażenia (nie były z osobą zakażoną w bliskim kontakcie), możliwe jest wykonanie badań przesiewowych. Należy jednak podkreślić, że badania przesiewowe (mass testing) nie są postępowaniem standardowym i są realizowane przede wszystkim w sytuacji wystąpienia ognisk o dużej liczbie zachorowań, w których istnieje wysokie ryzyko podtrzymywania transmisji poprzez występowania niezidentyfikowanych zakażeń bezobjawowych, w szczególności w zakładach pracy (np. kopalnie), w których nie jest możliwe wygaszenie ogniska poprzez wstrzymanie pracy stacjonarnej i przejście na telepracę. Masowe wykonywanie badań przesiewowych u osób, które nie wykazują objawów chorobowych i nie pozostających w styczności ze źródłem zakażenia zwiększa prawdopodobieństwo uzyskiwania wyników fałszywie dodatnich u osób faktycznie niezakażonych

Maseczki?

W miarę możliwości zaleca się taką organizację pracy szkoły i jej koordynację, która umożliwi zachowanie dystansu między osobami przebywającymi na terenie szkoły i ograniczy gromadzenie się uczniów (np. różne godziny przychodzenia uczniów z poszczególnych klas do szkoły, różne godziny przerw lub zajęć na boisku) oraz unikanie częstej zmiany pomieszczeń, w których odbywają się zajęcia.

Ponadto obowiązują ogólne zasady higieny: częste mycie rąk, ochrona podczas kichania i kaszlu oraz unikanie dotykania oczu, nosa i ust.

Maseczki powinny być stosowane w przypadku niemożności zachowania dystansu np. w czasie przerw w miejscach wspólnie użytkowanych, o ile nie jest zachowane zróżnicowanie czasowe w prowadzeniu zajęć.

Bursa?

Wychowankowie powinni starać się zachować dystans podczas pobytu w bursie/internacie, dbać o czystość w użytkowanych pomieszczeniach, często myć ręce ciepłą wodą z mydłem oraz wietrzyć pomieszczenia mieszkalne.

Należy ograniczyć przebywanie osób z zewnątrz w bursie/internacie do niezbędnego minimum, z zachowaniem wszelkich środków ostrożności (m.in. osłona ust i nosa, rękawiczki jednorazowe lub dezynfekcja rąk, tylko osoby zdrowe) i w wyznaczonych obszarach

Za gorączkę uznaje się temperaturę ciała 38°C oraz wyższą. Dlatego też dziecko, które ma taką temperaturę ciała nie może uczestniczyć w zajęciach i tym samym przebywać wśród uczniów.

Organizowanie wycieczek jest dopuszczalne. Organizując je, należy zachować obowiązujące przepisy prawa i zasady bezpieczeństwa w regulaminie funkcjonowania szkoły, który przygotowuje dyrektor. Dokument ten powinien zawierać zalecenia wskazane w wytycznych sanitarnych Głównego Inspektora Sanitarnego, Ministra Zdrowia i Ministra Edukacji Narodowej.

Co w regulaminie?

Dyrektor szkoły określi zasady korzystania z szatni, które umożliwią zachowanie zasad bezpieczeństwa, np. wejście rotacyjne. Należy uczulić dziecko, by przed wejściem zdezynfekowało ręce

Dyrektor określi zasady działalności świetlicy w regulaminie funkcjonowania szkoły podczas pandemii

Zasady korzystania ze stołówki ustali dyrektor. Rekomenduje się zmianowe wydawanie posiłków lub – w miarę możliwości – spożywanie ich przy stolikach z rówieśnikami z danej klasy.

Dyrektor szkoły, bez względu na to, czy placówka znajduje się w strefie czerwonej, żółtej czy zielonej, może wprowadzić dodatkowe obostrzenia lub środki bezpieczeństwa, takie jak np. obowiązek zakrywania nosa i ust w częściach wspólnych szkoły czy podczas przerw.

Warszawskie wytyczne: jak najmniej kontaktów

Na ratunek zostawionym samym sobie szkołom idą samorządy. Biuro Edukacji m. st. Warszawy 20 sierpnia opublikowało "Warszawskie wytyczne edukacyjne".

Dokument wytyka władzom, że "decyzje o formach realizacji kształcenia w nowym roku szkolnym powinny być podejmowane na szczeblu rządowym. Tymczasem regulacje prawne przenoszą odpowiedzialność za organizację pracy szkoły na dyrektorów placówek i organy prowadzące".

Zespół rekomenduje przestrzeganie kilku zasad:

  • jeden oddział w jednej sali (to nauczyciele, a nie uczniowie krążą po szkole; nie dotyczy to jednak pracowni przedmiotowych);
  • uczeń nie zmienia ławki;
  • młodsi uczniowie jedzą w klasie;
  • zróżnicowane są godziny przerw, by ograniczyć tłok na korytarzach, rekomendowane jest wychodzenie na zewnątrz budynku;
  • pojemniki z płynami dezynfekującymi w każdej sali;
  • lekcje W-F bez sportów kontaktowych;
  • regularne wietrzenie sal;
  • noszenie maseczek w ogólnodostępnych przestrzeniach zamkniętych;
  • wydzielenie pomieszczenia, które w krytycznym momencie będzie mogło pełnić rolę izolatki;
  • wykorzystywanie terenów wokół szkoły, parków;
  • uruchomienie wszystkich wejść do budynków, w celu maksymalnego rozgęszczenia wewnątrzszkolnej komunikacji.

Gdyby w szkole trzeba było wprowadzić formy hybrydowe, to:

  • uczniowie najmłodszych klas szkół podstawowych powinni jak najdłużej pozostawać w szkole. Inaczej powstanie problem opieki w domu (bo rodzice są w pracy), poza tym małe dzieci mają większe trudności w samodzielnym uczeniu się i większą potrzebę kontaktu z nauczycielem i rówieśnikami;
  • uczniowie klasy IV mogliby uczyć się w trybie mieszanym – część oddziałów zdalnie, część w szkole;
  • uczniowie starszych klas i szkół ponadpodstawowych - mogą mieć więcej zajęć w trybie zdalnym lub mieszanym;
  • nauczyciele, którzy mają kłopoty techniczne ze sprzętem powinni prowadzić lekcje online na terenie szkoły lub wypożyczać sprzęt szkolny.

Grupą, o którą trzeba będzie szczególnie zadbać będą pierwszoklasiści i ich rodzice. W szkołach ponadpodstawowych pierwszy tydzień września może być wypełniony zajęciami zapoznawczym zastępującymi wyjazdy integracyjne. W tym tygodniu – albo przynajmniej dniu - nie odbywałyby się konwencjonalne lekcje, w zamian za to uczniowie mogą realizować takie projekty, by uczniowie integrowali się podczas wspólnych zadań. Uczniowie mogą ten czas spędzić na boisku szkolnym, zachowując bezpieczną odległość od siebie, rozmawiając, grając w gry integracyjne niewymagające kontaktu fizycznego oraz zapoznając się ze swoim wychowawcami i innymi nauczycielami. To bardzo ważne dla stworzenia poczucia wspólnoty i zapewnienia wymiany informacji pomiędzy uczniami, tak by mogli utrzymać ze sobą kontakt w sytuacji konieczności wprowadzenia wariantu B lub C.

Rozważ z zespołem nauczycieli, czy uczniowie mogą zapoznać się z wymaganiami przedmiotowymi dopiero po integracji, tj. w drugim tygodniu szkoły, kiedy już będą się czuli bardziej oswojeni ze szkołą i nowymi koleżankami i kolegami.

Podobne podejście zastosuj w klasach pierwszych szkół podstawowych i w oddziałach przedszkolnych. Pamiętaj, że małe dzieci od dawna czekają na pójście do szkoły. W pierwszych dniach ważne jest wspólne przetrenowanie zasad bezpieczeństwa, nowych zasad poruszania się w obiekcie, zasad kontaktu z rówieśnikami. W formie zabawy wprowadzaj dzieci w nowe reguły życia w placówce. W przedszkolu zdecyduj, czy masz warunki do zorganizowania bezpiecznych dni adaptacyjnych dla trzylatków i ich rodziców (możesz je skrócić do jednego dnia). Warto zapoznać rodziców najmłodszych dzieci z trybem przygotowywania przedszkola do przebywania dzieci w nowej sytuacji sanitarnej.

Podważona podstawa programowa, czyli nieoczekiwane korzyści z epidemii

Jak każdy kryzys, trudności szkoły wywołane epidemią, mogą posłużyć rozwojowi edukacji. Nauczanie zdalne wiosną 2020 r. uświadomiło rodzicom, a także samym nauczycielkom i nauczycielom, jak absurdalna jest przeładowana szczegółami podstawa programowa. Warszawskie Biuro Edukacji podsuwa dyrektorom, by nie ulegali obsesji przerobienia całego materiału:

"Porozmawiaj z nauczycielami o tym, że podstawa programowa to jeden z instrumentów wspierania rozwoju dzieci i młodzieży, a nie główny cel edukacji, to baza do tworzenia szkolnych programów. Zastanówcie się wspólnie nad możliwościami elastycznego podejścia".

Podobnie z ocenianiem. Nauczanie zdalne pokazało absurd "stopni", które rządzą polską szkołą. W wielu miejscach pojawiły się oceny opisowe, które mają prowadzić do rozwoju umiejętności, a nie karania i nagradzania uczniów.

;

Udostępnij:

Piotr Pacewicz

Naczelny OKO.press. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".

Komentarze