Punkt recepcyjny w hali Torwar odzwierciedla przygotowanie władz do przyjęcia kilku milionów uchodźców z Ukrainy. Jest słabe. Państwo powinno koordynować, a teraz tylko włącza się w pomoc, którą ogromnym wysiłkiem organizują wolontariusze
Aktualizacja - dzień po naszym artykule, 11 marca, wojewoda Konstanty Radziwiłł wystąpił w radiu Tok Fm. W rezultacie nie odpowiedział jasno na zarzuty ze strony wolontariuszy. "Stoi przede mną zadanie, by udowodnić, że nie jestem wielbłądem". Mówił, że punkt na Torwarze jest zorganizowany wzorcowo, ale nie powiedział przez kogo. Zapewnił, że na miejscu jest zawsze główny koordynator - urzędnik Mazowieckiego Urzędu Wojewódzkiego, który pracuje w trybie 24-godzinnym. Zapewnił także, że ok. 250 ochotników, urzędników MUW, zaangażowało się do tej "nietypowej" pracy na Torwarze.
Wbrew temu, co pisały w ostatnim czasie media o punkcie recepcyjnym w warszawskiej hali Torwar, wygląda on na całkiem dobrze zorganizowany. Problem jest inny - kto tym zarządza? Zarządzają wolontariusze z organizacji pozarządowych lub osoby indywidualne, które samoczynnie wzięły na siebie ten obowiązek. Jeden z nich, Marek, mówi mi: "Nie miałem wiedzy, jak zarządzać czymś takim. Po prostu była taka potrzeba, to robię. Z dnia na dzień zostałem osobą odpowiedzialną. Kieruję pracą ludzi, sortuję rzeczy, podejmują decyzje".
Problem jest także taki, że koordynatorzy pomocy zmieniają się często - ktoś choruje, ktoś po prostu nie ma już siły, ktoś musi kiedyś zobaczyć rodzinę. A pracy na Torwarze jest ogrom. Jest stres i niepewność.
"A to przecież potrwa kilka tygodni, albo więcej. Ktoś musi tu wytrzymać. Musimy się przygotować na maraton", mówi OKO.press jedna z wolontariuszek, Zuzanna, która 10 marca oprowadza mnie po Torwarze, w którym przebywa jednocześnie ok. 500 osób z Ukrainy. Jest też ok. 200-300 wolontariuszy.
Gdy oglądam Torwar, wpada mężczyzna w garniturze i mówi: "Zaraz prawdopodobnie będzie tu Kamala Harris, wiceprezydent USA. Bardzo proszę, żeby te rzeczy były maksymalnie ułożone, żeby było posprzątane".
Ostatecznie wiceprezydentka Harris nie przyjechała na Torwar.
Na Torwarze działają m.in. wolontariusze (osoby prywatne), harcerze, studenci z uczelni Koźmińskiego. Przychodzą uczniowie ze szkół. Na hali są też oczywiście osoby z Mazowieckiego Urzędu Województwa (w którego gestii leży zarządzanie obiektem). Co robią?
Pytam o to Joannę Niewczas, koordynatorkę wolontariuszy: "Są to osoby wydelegowane z urzędu, które doglądają, sprawdzają, patrzą co się dzieje. Na początku były dwie osoby, potem jedna, potem wszyscy sobie poszli. Teraz są trzy osoby. One oczywiście bardzo chcą pomóc, ale nie mogą - nie są to osoby decyzyjne, nie mają żadnego budżetu, wiedzą tyle, ile my".
A co trzeba wiedzieć, jakie decyzje podjąć? Niewczas: "Na przykład przyjeżdża TIR z rzeczami, czasem potrzebnymi, czasem nie. Przyjąć go, czy nie? Potrzebujemy ich, czy nie? Jakiś inny ośrodek potrzebuje, czy nie? Ktoś musi mieć pełną wiedzę, czego potrzeba oraz doświadczenie w logistyce. My uprawiamy partyzantkę".
Kolejna sprawa - catering. Jak to działa teraz? Rzeczy od osób prywatnych już wolontariusze nie przyjmują. Żeby zachować minimum pewności co do higieny i standardów przygotowania. Niewczas: "Koleżanka obdzwania restauracje, które zna i prosi o jedzenie na następny dzień. Może będzie jedzenie, może nie.
Apelujemy o przydzielenie jakiejś firmie, komukolwiek, wojsku nawet, organizację jedzenia, żebyśmy wiedzieli, że ono będzie. Któregoś dnia może się okazać, że jedzenia nie ma".
Nigdy też nie wiadomo, co to będzie za jedzenie, która restauracja akurat coś przywiezie. Jeden z wolontariuszy: "Wczoraj przyjechali z hinduskiej restauracji, cała hala przez 4 godziny pachniała curry".
Czego zatem potrzeba?
[Aktualizacja: dostaliśmy informację, że taki catering zorganizowany przez wojewodę pojawi się w piątek]
Jak wygląda punkt recepcyjny Torwar? Na wejściu jest punkt przyjmowania darów, które dojeżdżają właściwie bez przerwy - przywożą je firmy oraz osoby prywatne. Na wejściu wisi kartka, czego potrzeba, a czego już zdecydowanie nie. I o to również - jak wszędzie indziej - apelują wolontariusze: czytajcie nasze komunikaty i nie przywoźcie niepotrzebnych rzeczy!
Sprawdź, co jest potrzebne na grupie na Facebooku.
Przy wejściu można się też zarejestrować, pobrać kartki z wszystkimi potrzebnymi informacjami, nawet takimi jak lista cerkwi prawosławnych w Warszawie. Potem są kolejne stoiska - tłumacze, mieszkania, karty sim, psycholog, transport. Po drugiej stronie pierwszej sali - jedzenie. Wolontariusze - głównie harcerze, wydają posiłki, kanapki, ale na stołach leży też całe mnóstwo pakowanego "suchego" jedzenia - batony energetyczne, słodycze, kasze i zupy do zalania wrzątkiem.
Do głównej hali wejścia strzegą żołnierze i WOT. To sala noclegowa - na 500 miejsc. Jest osobny pokój dla matek z dziećmi, bawialnia, gdzie wolontariusze opiekują się dziećmi. Jest punkt medyczny. W podziemiach są magazyny oraz składowisko ubrań. Są go całe góry.
Na ścianach kartki z oznaczeniami punktów (w dwóch lub trzech językach) oraz prowizorycznie wymalowany plan całego obiektu:
Na nasze pytania dotyczące konkretnej pomocy, jakiej Urząd Wojewody Mazowieckiego udziela COS Torwar, nie uzyskaliśmy odpowiedzi. Odesłano nas do komunikatu na stronie MUW:
"Z magazynów MUW przekazano m.in.: koce, łóżka, prześcieradła, poszewki, ręczniki, poduszki medyczne, maseczki oraz płyny dezynfekujące. Przygotowana została również sala zabaw i odpoczynku dla dzieci. Na miejscu pomoc uchodźcom zapewniają m.in.: służby Wojewody i wojsko, którzy oferują pomoc, w zakresie dalszego transportu i zakwaterowania. Jest również zapewniona całodobowo opieka medyczna. Należy podkreślić, że od początku funkcjonowania obiektu do hali zgłaszają się osoby chętne do pracy, które w sposób wyjątkowy angażują się w pomoc uchodźcom.
Punkt recepcyjny w znaczącym stopniu funkcjonuje sprawnie dzięki tym wolontariuszom. Ponadto, w porozumieniu z Mazowieckim Urzędem Wojewódzkim, w hali COS Torwar pomaga ponad 200 wolontariuszy, którzy od początku utworzenia miejsca tymczasowego zakwaterowania odpowiadają m.in. za udzielanie pomocy i informacji w języku ukraińskim, rosyjskim i angielskim. Oddelegowani są również pracownicy MUW oraz koordynator obiektu".
I na konferencję prasową 9 marca, podczas której wojewoda Radziwiłł mówił:
"Od kilku dni, kiedy udało się zorganizować we współpracy z Centralnym Ośrodkiem Sportu ten punkt recepcyjny, przeznaczony do krótkotrwałego odpoczynku - zakładamy, że tutaj osoby nie powinny być dłużej niż trzy doby - oraz w momencie, kiedy zapewniliśmy tu 500 łóżek z pełnym wyposażeniem, czyli z materacami, kocami, pościelą oraz bazowe wyposażenie całego obiektu, zaczęły się zgłaszać rzesze wolontariuszy i organizacji pozarządowych z chęcią, żeby pomagać.
Cały czas zaangażowanych jest tutaj ok. 200 wolontariuszy, to wielka sprawa. Ale ci, którzy przyszli tu na samym początku, kiedy zaczęliśmy organizować ten punkt, od razu powiedzieli, że chcą tu przyjść z czymś, nie tylko z własnymi rękami do pracy. I natychmiast kilka czy kilkanaście firm i organizacji zadeklarowało, że będą dostarczać także pożywienie.
W ten sposób utworzył się dodatkowy strumień pomocy w postaci żywności, która napływa tutaj z warszawskich restauracji i od różnych firm. I ta rzesza wolontariuszy, którzy obsługują to wszystko, spowodowała, że w momencie, kiedy organizowaliśmy ten punkt, nie potrzeba było zamawiać tego pożywienia z zewnątrz.
Oczywiście jesteśmy gotowi, żeby to zrobić, ale bardzo mocno podkreślam, że ta akcja dostarczania żywności nie była odpowiedzią na brak chęci żywienia osób zakwaterowanych tutaj nawet przez ten krótki czas, tylko po prostu zamówienie tego żywienia uprzedziły te organizacje pozarządowe. Jestem wdzięczny za to, bo trzeba powiedzieć, że takiego żywienia to nie ma chyba w wielu nawet takich skromniejszych hotelach czy hotelikach, bo urozmaicenie, a także serce, które przy tym jest oferowane tym wszystkim, którzy są żywieni, jest wspaniałe" (cytat za Onet.pl).
Naczelna OKO.press, redaktorka, dziennikarka. W OKO.press od początku, pisze o prawach człowieka (osoby LGBTQIA, osoby uchodźcze), prawach kobiet, Kościele katolickim i polityce. Wcześniej pracowała w organizacjach poarządowych (Humanity in Action Polska, Centrum Edukacji Obywatelskiej, Amnesty International) przy projektach społecznych i badawczych, prowadziła warsztaty dla młodzieży i edukatorów/edukatorek, realizowała badania terenowe. Publikowała w Res Publice Nowej. Skończyła Instytut Stosowanych Nauk Społecznych na UW ze specjalizacją Antropologia Społeczna.
Naczelna OKO.press, redaktorka, dziennikarka. W OKO.press od początku, pisze o prawach człowieka (osoby LGBTQIA, osoby uchodźcze), prawach kobiet, Kościele katolickim i polityce. Wcześniej pracowała w organizacjach poarządowych (Humanity in Action Polska, Centrum Edukacji Obywatelskiej, Amnesty International) przy projektach społecznych i badawczych, prowadziła warsztaty dla młodzieży i edukatorów/edukatorek, realizowała badania terenowe. Publikowała w Res Publice Nowej. Skończyła Instytut Stosowanych Nauk Społecznych na UW ze specjalizacją Antropologia Społeczna.
Komentarze