0:000:00

0:00

W setną rocznicę odzyskania niepodległości prezydent Andrzej Duda udzielił wywiadu kanałowi M5 węgierskiej telewizji publicznej. Najwięcej miejsca poświęcił wychwalaniu doniosłej roli Kościoła katolickiego w historii i teraźniejszości Polski - "Zawsze byliśmy wspierani przez Kościół Katolicki, który stał na straży tej wolności - o której wspominam - i który był przy Polakach i zawsze był polski". Ale wspomina też o zbrojnej walce o niepodległość w okresie 123 lat zaborów.

Polski nie było na mapach Europy, na mapach świata, przez ten czas były trzy powstania, z których żadne nie skończyło się wielkim zwycięstwem
Fałsz. Prezydent powinien lepiej znać historię.
Wywiad dla M5, węgierskiej telewizji publicznej,11 listopada 2018

Taka znajomość historii Polski to dla głowy państwa trochę wstyd – w tych 123 latach bez trudu da się naliczyć aż sześć powstań, których celem było odzyskanie niepodległości, a jeśli uwzględnić rewolucję 1905 roku - to siedem.

Tylko w bardzo uproszczonej historii Polski mówi się o trzech zrywach zbrojnych w upadłym państwie – zwykle mając na myśli te największe, czyli

  • Insurekcję kościuszkowską w 1794 roku,
  • Powstanie listopadowe w latach 1830-31,
  • Powstanie styczniowe z lat 1863-64.

Nawet jeśli prezydent w stulecie odzyskania niepodległości posługuje się taką uproszczoną wersją historii swojego kraju, to i tak błądzi. Powstanie, którego naczelnikiem był Tadeusz Kościuszko wybuchło jako reakcja na drugi rozbiór Polski. Dlatego nie spełnia kryterium Andrzeja Dudy – wydarzenia miały miejsce w czasie, kiedy skrawek państwa polskiego jeszcze był na mapie.

Tak zostają dwa powstania – listopadowe z 1830 i styczniowe z 1863 roku. Tymczasem, pomiędzy 25 listopada 1795 roku, gdy w Grodnie abdykował Stanisław August Poniatowski, a 11 listopada 1918 roku, który uznaje się za datę odzyskania suwerenności przez Polskę, prób odzyskania niepodległości drogą zbrojną było więcej.

Denisko i Dąbrowski

Już w marcu 1797 roku grupa polskich oficerów, korzystając z tureckiej ochrony powołała do istnienia Związek Wojskowy, na którego czele stanął Joachim Denisko. Ogłoszono akt powstania, zakładający zniesienie podziału ludności na stany i zniesienie pańszczyzny.

26 maja 1797 roku kilkuset żołnierzy pod dowództwem Deniski przekroczyło granicę z Austrią. Tzw. insurekcja Deniski zakończyła się szybko – powstańcy zostali rozbici przez wojska austriackie 30 czerwca pod Dobronowicami.

W 1805 wybuchła wojna między Francją a czwartą już koalicją antynapoleońską. Częścią planu walki Napoleona z Królestwem Prus było zorganizowanie dywersji na tyłach tego państwa – czyli na terenach dawnego Królestwa Polskiego.

W tym celu Napoleon wysłał do Poznania gen. Jana Henryka Dąbrowskiego, weterana powstania 1794 roku. Dąbrowski w odezwie do mieszkańców Poznania stwierdził, że Napoleon pomoże we „wskrzeszeniu państwa, jeśli tylko wykażą Napoleonowi, że są tego warci”.

Wjazd Dąbrowskiego i Józefa Wybickiego do Poznania stał się demonstracją polskich patriotów.

Tak 6 listopada 1806 roku rozpoczęło się pierwsze powstanie wielkopolskie, które, wbrew temu, co opowiada Andrzej Duda, jest jednym ze zwycięskich powstań ludności polskiej, bo osiągnięte w nim zostały wszystkie cele polityczne.

Sposobem docenienia przez Napoleona udziału Polaków w kampanii 1805-1807 było powstanie Księstwa Warszawskiego. Przestało ono istnieć wraz z jego cesarstwem – w miejsce księstwa Kongres Wiedeński 1815 roku powołał połączone z Rosją unią personalną Królestwo Polskie.

Miało ono pewną autonomię, również wojskową, a wcielanie Polaków do armii umożliwiło wybuch kolejnego powstania – Powstania Listopadowego 1830-1831.

Listopadowe dla PiS niewygodne

Gdyby Andrzej Duda dobrze znał historię, to mógłby chcieć je wyprzeć z pamięci, bo jego przyczyny mogą być dla PiS dziwnie znajome.

Rosjanie wprowadzali ograniczenia wolności prasy i zgromadzeń, stosowali cenzurę, znieśli jawność obrad Sejmu i zwalczali polskie organizacje przy pomocy policji politycznej.

Zbuntowali się wówczas oficerowie niskiego szczebla – na rdzeniu niespełna 30 tys. żołnierzy wojsk polskich udało się zbudować blisko 150-tysięczną armię, która stoczyła z Rosją regularną wojnę.

Później zaborcy nie popełniali już takich błędów, a geopolityka nie sprzyjała odzyskaniu przez Polskę niepodległości. Co nie znaczy, że nie próbowano.

Galicja i Wielkopolska

Krótko, bo niespełna dwa tygodnie, trwało powstanie krakowskie w 1846 roku. Była to najbardziej udana część planowanego w latach 40. XIX w. powstania ogólnonarodowego, które zakończyło się klęską jeszcze przed wybuchem, bo spiskowców aresztowano zanim zdążyli ukończyć przygotowania.

W Krakowie powstanie jednak wybuchło. 21 lutego 1846 roku buntownikom udało się wyzwolić Kraków i jego okolice, ale zabrakło broni i planu politycznego, bo zupełnie nie udało się zrealizować planu wciągnięcia do powstania ludności chłopskiej.

W Galicji wiosną 1846 roku wystąpienie ludności wiejskiej przekształciło się w antypaństwową i antyszlachecką rzeź galicyjską. Już 3 marca wojska austriackie znów wkroczyły do Krakowa.

Jeszcze szybciej powstanie 1846 roku upadło w Wielkopolsce (walczono w Poznaniu i wsi Górczyn), na Pomorzu i w Królestwie Polskim. Wątkiem powstania była tzw. Insurekcja pod Tatrami, czyli atak około 30 górali na wojska zaborcze.

Zupełnie pominięta przez Andrzeja Dudę została Wiosna Ludów 1848 roku, w czasie której w Polsce doszło do kolejnych zrywów patriotycznych.

Najważniejszym jest powstanie poznańskie, które wybuchło 20 marca 1848, gdy w Poznaniu powstał Komitet Narodowy, na czele którego stanął jeden z organizatorów nieudanego powstania z 1846 roku, Ludwik Mierosławski. Komitet proklamował niepodległość Polski.

Odzew pozostałych części kraju okazał się znikomy. Wobec przygniatających sił armii pruskiej powstanie zaczęło upadać na raty. 11 kwietnia Komitet Narodowy podpisał ugodę w Jarosławcu, w której zgodził się odstąpić od walki zbrojnej w zamian za obietnice autonomii, ale, ponieważ Prusy nie wywiązały się z umowy, walki trwały jeszcze przez miesiąc – ostatni powstańcy złożyli broń 17 maja.

Powstanie styczniowe, które upadło w październiku 1864 roku, było nie tylko militarną i polityczną klęską, ale również końcem polskiego romantyzmu. W myśleniu politycznym na jakiś czas udało się odejść od przekonania, że sposobem na osiąganie celów politycznych jest walka zbrojna.

W Polsce położyło to kres krwawym zrywom na kilkadziesiąt lat.

Rewolucja 1905 roku

Dopiero przegrana przez Rosję wojna z Japonią w 1904 roku spowodowała odnowienie myślenia o odzyskaniu niepodległości drogą zbrojną. O sojuszu PPS z Japonią marzył Józef Piłsudski, który udał się do Tokio, by zabiegać o powołanie legionu polskiego przy armii japońskiej w zamian za szerzenie przez Polaków dywersji na – z punktu widzenia Japończyków – tyłach państwa Mikołaja II.

To w Japonii jeden jedyny raz w życiu Piłsudski spotkał się i dłużej rozmawiał z liderem Narodowej Demokracji, Romanem Dmowskim, który w Japonii przebywał w celu storpedowania planów wplecenia polskiego powstania w rosyjsko-japońską wojnę.

Skończyło się na tym, że PPS otrzymała od Japonii dużą sumę pieniędzy, ale sojuszu nie zawarto.

Przegrana wojna pogłębiła kryzys gospodarczy w Rosji, czego skutkiem był wybuch rewolucji lutowej 1905. W Królestwie Polskim sprawa poszerzenia autonomii (tego chciała endecja Dmowskiego) lub dążenia do niepodległości (za tym opowiadała się PPS Piłsudskiego) przeplatała się z kluczowymi dla wydarzeń 1905 roku kwestiami socjalnymi, obywatelskimi i narodowościowymi.

Elementy niepodległościowe (przede wszystkim związane z prawem do używania języka polskiego w szkolnictwie, urzędach, oznaczeniach) miały strajki robotnicze, chłopskie i szkolne, w których udział wzięło kilka milionów ludzi.

Endecja zablokowała powstanie

Natomiast mimo usilnych prób PPS („Precz z wojną i caratem! Niech żyje wolny polski lud!”) nie powiódł się plan Józefa Piłsudskiego, by na fali wystąpień robotniczych wywołać w zaborze rosyjskim duże powstanie niepodległościowe.

Przyczyniła się do tego wydatnie endecja Romana Dmowskiego, która ideę równości ludzi, w przeciwieństwie do monarchii absolutnej, uważała za niebezpieczną, więc zwalczała socjalistów.

Kolejne wystąpienia miały miejsce dopiero po 11 listopada 1918 roku. Ludność polska zaczęła się znów buntować - tam, gdzie stawką była możliwość przyłączenia terenów ich zamieszkania do państwa polskiego (Wielkopolska 1918-1919, Sejny 1919, Śląsk 1919-21).

Przeczytaj także:

Udostępnij:

Stanisław Skarżyński

Socjolog, publicysta. Publikuje na łamach Gazety Wyborczej. Doktorant w ISNS UW.

Przeczytaj także:

Komentarze