0:00
0:00

0:00

Na peronie nr 5 stoją nie tylko mężczyźni. "Ja tu od siedmiu lat, po dzieci jadę i wrócimy do Polski razem", mówi jedna kobieta, przytakuje jej koleżanka.

Są też młode dziewczyny. Jedna przygrywa na gitarze z kilkunastoletnim chłopcem, sama ma na oko dwadzieścia lat. "To brat?" – zagadujemy. "Nie, ja tu jestem tylko z mamą, wracamy we dwie". Dziewczyna mówi płynnie po angielsku, nosi elegancki płaszcz i czarną torebkę z naszytymi płomieniami.

"Nasz dom jest pod Kijowem. Przynajmniej był, nie wiemy, czy nadal stoi. Wracamy, bo w kraju został mój ojciec i brat. I nie wyobrażamy sobie zostać tu, gdzie jest bezpiecznie, gdy nasza rodzina może w każdej chwili zginąć. Prędzej same umrzemy, niż damy umrzeć Ukrainie" – mówi. Zaśmieje się jeszcze raz, gdy zapytamy, czy nie myślała, by wstąpić do armii. "Mama prędzej by mnie zabiła!" – odpowiada i dodaje:

"Zajebiście bym chciała, ale jest teraz dużo wolontariuszy, więc raczej mnie nie wezmą. Mogę się przydać do czegoś innego – robić jedzenie albo koktajle mołotowa".

Na odchodne rzuca: "Jesteśmy silni, musimy być. Ze wszystkich stron chcą nam dojebać, od zawsze tak było. Więc musimy walczyć, po prostu".

Zobacz relację OKO.press z dworca PKP w Przemyślu:

Tesco, czyli centrum pomocy

Między centrum Przemyśla a punktem granicznym w Medyce znajduje się Tesco. Odkąd kilka kilometrów dalej trwa wojna, to bardzo ważne miejsce na mapie miasta.

W Tesco spotykamy panią Alenę. Jest tu z wnukami oraz prawnuczką, którą kołysze w ramionach. Wnuki siedzą na materacu i bawią się zabawkami. Wokół materacy jest więcej i będzie coraz więcej, bo Tesco w Przemyślu zamienia się dziś w centrum pomocy dla uchodźców i uchodźczyń z Ukrainy.

Punkt pomocy w hali Tesco, Przemyśl, fot. Anna Mikulska
Punkt pomocy w hali Tesco, Przemyśl, fot. Anna Mikulska

Jeszcze niedawno hala po supermarkecie była zamknięta, ale od zeszłego tygodnia znów jest czynna. Uchodźcy, którzy przyjeżdżają tu specjalnymi autokarami z granicy w Medyce, mogą się ogrzać, podładować telefon, ale też zaopatrzyć w pieluchy dla dzieci, zmienić ubrania na ciepłe i najeść do syta.

Jeszcze dwa dni temu uchodźcy i uchodźczynie mieli do dyspozycji jedynie podłogę, którą wolontariusze wyścielali materacami i kocami. Dziś udostępniono także powierzchnie handlowe, czyli nieczynne sklepy, w których stoją łóżka polowe, leżą materace i przybywa ludzi. Plan otwarcia centrum ogłoszono 1 marca na briefingiu prasowym z udziałem prezydenta Przemyśla Wojciecha Bakuna oraz Szefa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Michała Dworczyka. Dworczyk na briefingu prasowym podziękował samorządowcom, firmom i wszystkim Polakom za pomoc osobom z Ukrainy. Zapewnił, że polskie państwo nie zostawi nikogo bez pomocy. Podkreślił też, że nie udałoby się to bez działania każdego, kto angażuje się w tę pomoc.

W Tesco każdy sklep ma swój numer - wymalowany farbą w sprayu nad wejściem. Na przeszklonych witrynach wiszą kartki z podstawowymi informacjami oraz nazwami miast, pisanymi cyrylicą oraz alfabetem łacińskim – Warszawa, Wrocław, Kraków i inne, ale też Praga czy po prostu: Słowacja, Niemcy.

Kartki tworzą podstawowy system relokacji. Dzięki nim wolontariusze i organizacje pomocowe wiedzą, gdzie szukać osób, które chcą jechać np. do Warszawy, gdy podjeżdża autokar w tym kierunku, lub gdy pojawia się ktoś, kto oferuje podwózkę. A chętnych do niesienia takiej pomocy nie brakuje: – krążą miedzy sklepami z kartonowymi tabliczkami z wypisanym kierunkiem, takimi tabliczkami witają też uchodźców wysiadających z autokarów na parkingu.

Na parkingu rozstawione są także stoiska z jedzeniem, dalej podgrzewane duże namioty wojskowe, oraz namioty i stoły pełne darów: głównie ubrań. Do niedawna to sam parking był centrum pomocowym. Dziś centrum utworzone w hali Tesco nie działa jeszcze pełną parą, ale za dwa-, trzy dni zostanie otwarte oficjalnie. Dziś obserwujemy jak tworzą się zasady jego funkcjonowania.

Pani Alena nie jedzie ani do Krakowa, ani do Warszawy – jedzie do Francji. Pytamy, czy będzie nocować w centrum w oczekiwaniu na transport.

"Nie, nie! Rodzina już po nas jedzie. Powinni być autem za dwie, trzy godziny" – mówi z uśmiechem.

Punkt pomocy w hali Tesco, Przemyśl, fot. Anna Mikulska

Uchodźcy i uchodźczynie wyjadą także do Niemiec, Włoch, czy Hiszpanii. Dzięki własnej sieci kontaktów – rodziny, czy znajomych, którzy emigrowali za pracą nie tylko do Polski, nie będą skazani na życie w obozach czy ośrodkach. Jak dowiadujemy się od wolontariuszy i wolontariuszek, większość niemal od razu jedzie dalej lub czeka na bliskich, którzy są już w drodze, by ich odebrać. Zdecydowana mniejszość nie ma się gdzie podziać, ale i oni mogą poczuć się zaopiekowani – ofert od osób, które są gotowe przyjąć uchodźczynie z dziećmi pod dach, jest momentami więcej niż chętnych. Działania państwa polskiego nie przyniosłyby więc oczekiwanych skutków gdyby nie pomoc polskich obywateli, ale także inicjatywa samych Ukraińców.

Punkt pomocy w hali Tesco, Przemyśl, fot. Anna Mikulska
Punkt pomocy w hali Tesco, Przemyśl, fot. Anna Mikulska

Szkoła, czyli punkt recepcyjny

Punkt pomocowy w Tesco, choć największy, nie jest jedynym w okolicy, do którego uchodźcy i uchodźczynie mogą udać się, by odpocząć. Kilka minut od przejścia granicznego w Medyce znajduje się szkoła, do której prowadzi czerwona strzałka z napisem "Punkt recepcyjny. Punkt medyczny". Dziś znajduje się tu 85 osób, ale od samego początku przez salę gimnastyczną, którą dziś pokrywa 240 leżanek, przewinęło się ponad 2 tys. osób.

Uchodźcy mogą tu przebywać maksymalnie 24 godziny.

przemyśl
Punkt recepcyjny w szkole, Medyka, fot. Anna Mikulska

"To taki punkt na odpoczynek, na chwilę, ale wiadomo, że jak po kobietę przyjedzie ktoś z rodziny za półtorej dnia to nie wyrzucimy na ulicę, niech zostanie chwilę dłużej, miejsc nie brakuje" – słyszymy w punkcie. Na potrzeby ośrodka recepcyjnego zaadaptowano salę gimnastyczną razem z bocznymi pomieszczeniami, przez co szkoła, gdy skończą się lekcje zdalne, będzie mogła funkcjonować normalnie, poza zajęciami WF. Także inne szkoły otwierają się na przyjęcie Ukraińców i Ukrainek. Być może na zapas – nikt nie wie, jak wiele miejsc będzie jeszcze potrzebnych, jak długo do Polski będą docierać tysiące osób.

Punkt recepcyjny w szkole, Medyka, fot. Anna Mikulska
Punkt recepcyjny w szkole, Medyka, fot. Anna Mikulska

Aż przejdą wszyscy

Przejście w Medyce. Szlabany po polskiej stronie mija starsza pani ciągnąca ciężką walizkę na kółkach.

"Ja tylko na chwilę, odprowadziłam córkę z dziećmi i wracam po resztę rodziny" – rzuca w biegu. Córka z dziećmi już czeka na samochód, pomogą rodzina i przyjaciele. Starsza kobieta już wraca na przejście.

Po ludziach widać zmęczenie, ulgę. I smutek – w końcu w Ukrainie została rodzina. W stronę Ukrainy idą tędy głównie mężczyźni - jadą, by bronić kraju. Ale są też kobiety – tak jak Swietlana przeprowadzająca przez granicę swoją córkę. Kobiety takie jak ona będą kursować tak do skutku. Aż wyprowadzą wszystkich, którym grozi niebezpieczeństwo.

;
Na zdjęciu Anna Mikulska
Anna Mikulska

Dziennikarka i badaczka. Zajmuje się tematami wokół praw człowieka, głównie migracjami i uchodźstwem. Publikowała reportaże m.in. z Lampedusy, irackiego Kurdystanu czy Hiszpanii. Przez rok monitorowała sytuację uchodźców z Ukrainy w Polsce w ramach projektu badawczego w Amnesty International. Laureatka w konkursie Festiwalu Wrażliwego. Współtworzy projekt reporterski „Historie o Człowieku".

Komentarze