0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Slawomir Kaminski/Agencja GazetaSlawomir Kaminski/Ag...

Hasło do ataku PiS na ogłoszoną 2 listopada 2017 kandydaturę Rafała Trzaskowskiego dał na twitterze Paweł Szefernaker, minister w kancelarii premiera i - jak wieść gminna niesie - jeden z czołowych specjalistów partii rządzącej od propagandy.

View post on Twitter

PiS ewidentnie był przygotowany na ogłoszenie kandydatury Trzaskowskiego, ponieważ zareagował błyskawicznie. Media społecznościowe wypełniły memy („Wprost” zebrał ich całą galerię). Oto podstawowe zarzuty wobec kandydata PO:

  • Nie jest prawdziwym warszawiakiem. W 2015 roku został posłem z Krakowa, a nie z Warszawy; na billboardach (których zdjęcia natychmiast pojawiły się na Twitterze) miał hasło „dla Krakowa”, a na spocie Michał Rusinek (dawny sekretarz noblistki Wisławy Szymborskiej) uczył Trzaskowskiego „mówić po krakowsku”;
  • Czwarta kadencja HGW. To niegdysiejszy współpracownik Hanny Gronkiewicz-Waltz, której kampanię wyborczą prowadził w 2010 roku, i z którą kiedyś chętnie się fotografował - i te zdjęcia przypominają o związkach ze skompromitowaną skandalem reprywatyzacyjnym prezydent Warszawy;
  • Jako wiceminister spraw zagranicznych w rządzie PO-PSL był zwolennikiem przyjęcia kilku tysięcy uchodźców do Polski - czego obawiała się, jak dowodzą sondaże, duża część Polaków; Trzaskowski wypowiadał się na ten temat w telewizji.
  • Jest człowiekiem elit, oderwanym od problemów zwykłych warszawiaków. Przypomniano mu huczne obchody otwarcia biura poselskiego w Warszawie, na których - według „Super Expressu” - „lała się droga whisky” i na które przyszła Hanna Gronkiewicz-Waltz. W maju 2017 roku „Fakt” opisał, że Trzaskowski dał ubogiej kobiecie 20 groszy, chociaż chwilę wcześniej kupił w bardzo drogiej cukierni na Mokotowskiej w Warszawie cztery ciastka za 44 złote. „Nie miałem innych monet, żadnych drobnych – tłumaczył „Faktowi” wtedy Trzaskowski. W 2014 roku „Fakt” wyciągnął mu także zatrudnianie na czarno dwóch Ukrainek do opieki nad mamą.
  • Był stypendystą George’a Sorosa w 1995 roku, za którego pieniądze studiował w Oksfordzie. Przypominanie tego faktu oczywiście działa na zdeklarowanych wyborców prawicy (i części lewicy), którzy i tak na Trzaskowskiego nie zagłosują, ale mobilizuje ten elektorat.

Z tych wszystkich zarzutów najbardziej nośne wydają się próby podłączenia Trzaskowskiego do Hanny Gronkiewicz-Waltz. Robi to wprost PiS, robi to także kontrkandydat z Nowoczesnej Paweł Rabiej.

View post on Twitter

Strategia PO: jesteśmy najsilniejsi, wygramy

Strategia PO wynika z lektury sondaży.

View post on Twitter

Według sondażu IBRiS dla Radia Zet Trzaskowski wygrywa z kandydatem PiS — niezależnie od tego, czy będzie nim wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki, czy marszałek Senatu Stanisław Karczewski.

PO liczy także, że będzie mogło zaproponować warszawiakom „nowe otwarcie” oraz że sentyment antypisowski w stolicy jest tak silny, że nawet związki z Hanną Gronkiewicz-Waltz nie zaszkodzą Trzaskowskiemu. „Warszawy nie można oddać PiS” - przekonywał Schetyna. PO sądzi, że nie zagrozi Trzaskowskiemu także wyraźnie niżej notowany w sondażach Paweł Rabiej.

"Mamy wspólnego przeciwnika, jest nim Prawo i Sprawiedliwość. Przypisywanie Rafałowi Trzaskowskiemu jakichkolwiek relacji dotyczących reprywatyzacji jest niegodne i nieprawdziwe" - mówił 3 listopada o Nowoczesnej w Polskim Radiu poseł PO Marcin Kierwiński. - "Przypisywanie Rafałowi Trzaskowskiemu kwestii reprywatyzacji tylko dlatego, że w 2010 roku prowadził kampanię Hanny Gronkiewicz-Waltz jest czymś nieprzyzwoitym".

Sam Trzaskowski unikał krytykowania poprzedniczki, ale wyraźnie mówił, że „Warszawa potrzebuje świeżości”.

"Warszawa potrzebuje świeżości, zmiany. Ale nie tzw. dobrej zmiany, grodzenia placów, pomników, cenzury. Trzeba odbudować zaufanie do ratusza. Po fazie budowy infrastruktury trzeba postawić na jakość życia. Obywatele muszą mieć jak najwięcej do powiedzenia. Konieczna jest zmiana, ale mądra. Startuję, bo inni już startują".

Strategia Nowoczesnej: Trzaskowski to „kandydat na kandydata”

Jeszcze w poniedziałek 30 października kandydat Nowoczesnej na prezydenta Warszawy Paweł Rabiej mówił podczas publicznej debaty, że wystawienie przez PO własnego kandydata nie jest przesądzone. Petru przyznał potem, że nikt z PO go nie uprzedził.

Liderzy Nowoczesnej liczyli, że uda im się przekonać PO, aby to Rabiej był wspólnym kandydatem liberalnej opozycji (a może także i części lewicy) w Warszawie. Deklaracja Schetyny postawiła ich w trudnej sytuacji: szanse na to, aby kandydat Nowoczesnej przeszedł w takiej sytuacji do drugiej tury są znikome.

Nowoczesna zacisnęła zęby.

"Nie powinniśmy pozwolić na to, żeby ktokolwiek kogokolwiek dopychał do ściany, nie powinno nami kierować takie przeświadczenie, że nasze jest ważniejsze niż czyjeś, dlatego dziwi mnie ta deklaracja" - mówiła w TVN24 Katarzyna Lubnauer.

"To nie jest formalnie zatwierdzony kandydat" - upierał się Ryszard Petru, podtrzymując propozycję wspólnego wystawienia kandydatów w 18 najważniejszych miastach.

Konflikt w powietrzu

Nowoczesna nie ukrywa, że jej zdaniem wystawienie Trzaskowskiego zamieni wybory prezydenckie w Warszawie w referendum dotyczące oceny reprywatyzacji. "Ta decyzja sprawia, że spór o samorządy zmieni się w konflikt o dziką reprywatyzację" – mówił w Rozmowie PR24 Mirosław Suchoń z Nowoczesnej.

Błyskawicznie replikował sam Trzaskowski.

"Próbowaliśmy dogadać się z Nowoczesną, ale Ryszard Petru zaczyna mówić językiem PiS, że PO nie może wystawić swojego kandydata, bo będzie on obciążeniem. Zawsze będę szukał porozumienia z Nowoczesną, ale trudno stać w kącie. Trzeba się bić! Rozgrywka o samorząd w Warszawie będzie fundamentalna" - mówił w Radiu Zet 3 listopada.

Nowoczesna będzie więc krytykować PO za reprywatyzację - jej kandydat, Paweł Rabiej, zasiada w komisji reprywatyzacyjnej posła Jakiego - podczas gdy PO będzie odpowiadać, że w ten sposób partia Petru wspiera PiS. „Nikt w Platformie Obywatelskiej nie walczy z Nowoczesną, a na pewno nie ja” - dodawał Trzaskowski, ale brzmiało to pusto.

Spór wewnątrz opozycji otwiera furtkę dla PiS. Strategie wszystkich partii opozycyjnych opierają się na przekonaniu, że PiS nie może wygrać w Warszawie - otwartej, liberalnej, z dużym (jak na Polskę) odsetkiem wyborców wykształconych i należących do klasy średniej, którzy na PiS głosują rzadko.

Co jednak, jeśli ta kalkulacja nie jest trafna? Do wyborów został rok. Komisja Jakiego może się przez ten czas skompromitować i wypalić - zwłaszcza jeśli decyzje o zwrocie zreprywatyzowanych nieruchomości ugrzęzną w sądach. Może też jednak cały czas budować popularność pisowskiego kandydata. Jeśli będzie nim Patryk Jaki, dodatkową zmienną staje się jego ludowy wizerunek — nawet jeśli jest on nieprawdziwy, to z pewnością przekona część wyborców. Może odrzucać klasę średnią, ale to nie sama klasa średnia zamieszkuje stolicę. Opozycja podejmuje więc ryzykowną grę, której stawką może być utrata stolicy.
;

Udostępnij:

Adam Leszczyński

Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.

Komentarze