0:000:00

0:00

Zobaczyłam na Instagtamie, że zaczęła się wojna. To była tam pierwsza wiadomość - chociaż rosyjska agresja na Ukrainę trwa 8 lat. I cały dzień siedzę na Instagramie i Facebooku. Czytam relacje znajomych i bliskich. Dzwonię do nich.

“Obudziliśmy się o piątej rano od wybuchów znajdujących się w pobliżu. Kilka minut później zdaliśmy sobie sprawę - zaczęło się. Rosjanie atakowali Ukrainę. Głupio ładowali czołgi i bombardowali inne miasta w pobliżu Charkowa i Czuhujowa. Lotniska, magazyny, drogi. Ostrzelali Kijów, strzelali do mnie rakietami, kiedy spałem. Ogólnie - nowa rzeczywistość. Urodziłem się i mieszkam w wojującym kraju. Zrobimy wszystko, co możliwe, aby temu przeciwdziałać. Mieszkam w kraju, któremu Rosja wypowiedziała wojnę. Charków”.

To post Serhija z Charkowa. Serhij jest menedżerem, założycielem platformy medialnej Gwara Media, która pokazuje potencjał ukraińskiej współczesności, m.in. w nowej gospodarce, urbanistyce, edukacji alternatywnej i sztuce.

"Na razie palą lotniska i mosty - u nas cicho"

Dzwonię. Moja kuzynka Alina, 31 lat. Matka dwójki dzieci: Sofijki, lat 6, i Matwija, lat 3. Jej mąż Marko, póki co, jest w pracy. Do niej przyszła teściowa i zarządziła sprzątanie piwnicy. Żeby było gdzie się schować.

“U nas póki co cicho, oni palą po lotniskach, po składach wojskowych i po mostach” - uspokaja mnie.

“I mięso mielone, i filety nakupiłyście, mamo!” - przerywa się na teściową.

“Wszystko zabrałam, co było, zostały jedynie szyjki” - odpowiada dodając, że trzeba robić zapasy.

Jak uciekać z trzylatkiem?

Ira, 25 lat, mieszka w Stryju, obwód Lwowski. Też jest moją kuzynką. Mówi, że od czasu do czasu włączają syreny.

"Rzeczy spakowane?" - pytam.

"Nie wiem, co pakować. Najbardziej martwię się, żeby dziecku zabrać wszystko" - mówi.

"Nie myśleliście o przyjeździe tutaj? Do Polski?"

"Nic nie mamy, żadnych dokumentów" - łyka łzy. - "Nikt nie myślał, że takie coś może się naprawdę wydarzyć. Wszyscy nie uciekniemy, sama wiesz".

Mąż Iry, Wołodia, jest w pracy, bo w szpitalu położniczym, gdzie pracuje jako inżynier bezpieczeństwa, jest schron i on go teraz przygotowuje. Zawozi wodę, wyżywienie. Dzieci, które chcą pojawić się na świat, nie pytają o wojnę.

Tam, gdzie jest tato, strzelają cały czas. Babcia słyszała

"Jak rodzice?", "A co rodzice? Co oni zrobią?! Mama kupiła leki. Dokąd wyjedziesz, jak zostawisz rodziców, którzy są w poważnym wieku i nigdy nie widzieli zagranicy".

W aptekach, na stacjach benzynowych, w sklepach są kolejki. Półki pustoszeją. Do bankomatów kolejki ciągną się kilometrami (a w Polsce... właśnie ustawiają się kolejki po paczki. Nie przełknę żadnego).

Ira jest farmaceutką. Próbowała wejść do apteki jako pracownik. “Myślałam, że mnie zjedzą” - mówi. Zrobiła jakieś zapasy jedzenia. "Ale dokąd te kasze zaciągniesz”.

"Ile ma Maks? Trzy latka?" - pytam.

"Tak, w czerwcu skończy trzy. Najgorsze jest z nim gdzieś uciekać".

Rano dziewczyna rozmawiała ze swoją babcią. Do taty nie dzwoni.

"A tata gdzie?" - jej tato jest moim chrzestnym.

"Gdzieś koło Lwowa, obok Kałynowa. Tam też były ostrzały. Nie tylko były, one trwają. Babcia mówi, że on widzi to własne oczy".

Przelałem na obronę kraju wszystko, co miałem odłożone na wakacje

Dzwonię do przyjaciela ze Lwowa. Co parę minut dodaje stories na Instagrama. Nigdy wcześniej tak nie robił. Ale nie jest we Lwowie, tylko w pracy na projekcie w Chorwacji. Rostysław ma 25 lat i pracuje w IT.

"Przewodniczący Sił Zbrojnych Ukrainy wydał rozkaz, aby ich chujaryty (zestrzeliwać wroga - red). Nasi coraz częściej zestrzeliwują samoloty. Dosłownie przed chwilą 3 jebnęli". Nie jest teraz w kraju. Przed miesiącem wyjechał do Chorwacji w sprawie jednego z projektów w pracy. Pisze to, co podają media, śledzi wiadomości. "Nie spałem całą noc. Dziś miałem lecieć do Lwowa, ale samolot został odwołany. Szukam połączenia na jutro z Zagrzebia do Krakowa, a potem jakoś do domu. Mamy teraz pełną mobilizację. Ułatwiono dostarczanie broni. We Lwowie dużo ludzi ją kupuje. Dobrze robią. Ludzie są spokojni, wspierają naszych".

Rostysław mówi, że w Splicie Ukraińcy planują protesty.

"Biuro każe mi zostać tu, płaci pieniądze. Mówię im: Idźcie się pieprzyć. Jadę do domu".

Najwięcej chłopak mówi o ukraińskiej armii, żeby ją wspierać. Stworzono fundusze, w Polsce też Ukraińcy z Polakami wspierają finansowo Siły Zbrojne Ukrainy.

Rostyk przelał to, co odłożył na wakacje.

Rusłan jedzie na komisariat i się zaciąga

Rusłan jest oficerem kadrowym, poświęcił 9 lat SZU. Zostawił służbę 3 lata temu, zajął się przedsiębiorstwem. Teraz postuje stories, żeby zebrać towarzyszy. Pisze, jak się komunikować w przypadku odcięcia prądu czy internetu.

Żeby szybciej zebrać informacje, jedzie na posterunek wojskowy, bo na gorącej linii nikt nie odpowiada. W nagraniu mówi, żeby nie bać się, że mężczyzn zabiorą od razu na front. “Kto, jak nie my? Kto oprócz nas?” - zachęca innych mężczyzn.

Następne stories postuje już z komisariatu. W relacji widać, jak pani z różowymi paznokciami pyta o wiek, grupę krwi, kiedy skończył służbę wojskową. Rusłan zapisuje się do obrony terytorialnej Kijowa.

“Klimat maksymalnie męski, maksymalnie zajebisty” - mówi.

W grupach Ukraińców w Polsce mężczyźni pytają, kto jedzie w Ukrainę. Tam też proponują pomoc bezpłatną z dostarczaniem pomocy humanitarnej, tworzą listy rzeczy, które trzeba przekazać.

W ciągu dnia moi znajomi z Polski piszą i dzwonią, pytają, czym mogą pomóc.

Granica z RP. 18:36

Zdjęcia z przejścia granicznego “Jahotyn-Dorohusk”: obok drogi stoją matki z dziećmi, proszą o miejsce w samochodach, które zamierzają przekroczyć granicę. Za niedługo dziewczyna, która wysyła te zdjęcia, powinna pojawić się w moim mieszkaniu. Anhelina, 24 lata.

Udostępnij:

Krystyna Garbicz

Jest dziennikarką, reporterką, „ambasadorką” Ukrainy w Polsce. Ukończyła studia dziennikarskie na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pisała na portalu dla Ukraińców w Krakowie — UAinKraków.pl oraz do charkowskiego Gwara Media.

Komentarze