0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Fot . Tomasz Stanczak / Agencja GazetaFot . Tomasz Stancza...

“W Niemczech, zgodnie z otrzymanym stanowiskiem władz miejscowych, placówki mogą organizować wybory wyłącznie w trybie korespondencyjnym” - poinformowało na swojej stronie polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych w komunikacie opublikowanym 10 lipca, dwa dni przed II turą wyborów prezydenckich.

Dlaczego jednak Polacy mogli głosować tylko korespondencyjnie, skoro w niedawnych wyborach Chorwaci i Serbowie mogli osobiście oddawać głosy w placówkach dyplomatycznych na terenie Niemiec? MSZ w tym samym komunikacie uprzedził te wątpliwości, wyjaśniając, że w Niemczech zagłosuje ponad 80 tys. Polaków, podczas gdy Chorwaci oddali zaledwie 2657 głosów.

To wyjaśnienie nie jest jednak zgodne ze stanowiskiem niemieckiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Jan Świerzawski z berlińskiego okręgu partii Razem 2 lipca zapytał resort o podstawy decyzji o pozwoleniu Polonii w Niemczech na głosowanie jedynie w formie korespondencyjnej. 10 lipca otrzymał odpowiedź, zgodnie z którą niemiecki MSZ nie zgodził się na głosowanie osobiste, ale wydał tę decyzję 8 kwietnia.

„MSZ Niemiec z odpowiednim wyprzedzeniem, 8 kwietnia, poinformowało Ambasadę RP, że w związku z obowiązującymi wówczas zasadami bezpieczeństwa (dotyczącymi zachowania odległości, maksymalnego obłożenia pomieszczeń, zakazu gromadzenia się) oraz trudny do przewidzenia rozwój sytuacji pandemicznej nie można wydać zgody na przeprowadzenie wyborów w placówkach dyplomatycznych. Jednocześnie poinformowano, że nic nie przemawia przeciw przeprowadzeniu wyborów korespondencyjnych – tak jak odbywają w odniesieniu do niemieckich wyborów poza granicami Niemiec. Jesteśmy w stałym kontakcie z Ambasadą RP w Berlinie” - czytamy w mailu Biura Obywatelskiego MSZ Niemiec.

8 kwietnia polskie i niemieckie MSZ było jeszcze przekonane, że wybory odbędą się 10 maja. Wiele wskazuje na to, że po zmianie terminu wyborów stanowisko Niemiec nie zostało zaktualizowane.

Nie było zakazu wystawiania skrzynek

Podobne pytania 12 lipca zadał niemieckiemu MSZ dr Piotr Rykaczewski, mieszkający we Frankfurcie inżynier i doradca strategiczny. Dodatkowo zapytał, dlaczego Polonia nie ma możliwości wrzucania pakietów wyborczych do skrzynek pocztowych w placówkach dyplomatycznych. Takie rozwiązanie zastosowała np. ambasada w Holandii. Poprosił też o wyjaśnienie, dlaczego Chorwaci dostali zgodę na osobiste głosowanie w placówkach dyplomatycznych w wyborach, które odbyły się 5 lipca, a nie dostali go Polacy głosujący tydzień w II turze wyborów prezydenckich.

Niemieckie MSZ w odpowiedzi na pierwsze pytanie odpisało mu, że polska ambasada “nie musiała dostać żadnego pozwolenia na wystawienie skrzynek dla kart wyborczych”.

Oznacza to, że wbrew komunikatom polskiej ambasady i konsulatów mogły one przyjmować pakiety wyborcze dostarczane osobiście. Umożliwiłoby to oddanie głosu osobom, którym pakiet dostarczono zbyt późno, by mogli odesłać go na czas. Niektórym pozwoliłoby także na zaoszczędzenie na przesyłce kurierskiej, której koszt sięga nawet 30 euro. Do placówek dyplomatycznych w Berlinie, Hamburgu, Monachium i Kolonii nie wpłynęło 14 249 kart wyborczych spośród 84 215 wydanych wyborcom. Trudno jednak oszacować, ile z nich by dotarło, gdyby można było przekazywać pakiety osobiście.

“Zunifikowane kryteria”

Odpowiedź niemieckiego MSZ na pytanie dr. Rykaczewskiego o różnicę w stanowisku niemieckich władz wobec wyborów chorwackich i polskich była mniej precyzyjna. “Tak samo postępowaliśmy w stosunku do innych wyborów planowanych w tamtym czasie [w kwietniu 2020 roku]: niezależnie od jednostkowego podejścia stosujemy zunifikowane kryteria, udzielając zgód na wybory” - odpisało Biura Obywatelskiego MSZ Niemiec. Niestety nie wyjaśniło, jakie to kryteria zaważyły o jednostkowym podejściu do polskich wyborów. Z tej odpowiedzi nie wynika wprost, czy to niemieckie MSZ zdecydowało o zakazie osobistego głosowania 28 czerwca i 12 lipca. Nie wiadomo też, czy polska strona wnioskowała o uchylenie zakazu po przesunięciu terminu wyborów planowanych początkowo na 10 maja.

Jan Świerzawski z berlińskiego Razem zapytał o to niemiecki MSZ 16 lipca. OKO.press dzień później wysłało to samo pytanie do polskiego resortu. Oba nie udzieliły jeszcze odpowiedzi.

Tymczasem w czerwcu w Niemczech została zniesiona większość obostrzeń związanych z epidemią koronawirusa. W trakcie polskich wyborów prezydenckich, podobnie jak u nas, obowiązywał tam nakaz zasłaniania ust i nosa w pomieszczeniach. Obecnie w pomieszczeniach dozwolone są zgromadzenia do 150 osób, a na świeżym powietrzu - do tysiąca.

W Irlandii to samo

Podobne problemy z oddaniem głosu miała Polonia w Irlandii. Tam również Chorwaci mogli głosować osobiście w wyborach 5 lipca, ale Polacy już nie. Polscy dyplomaci także nie udostępniali tam nawet skrzynek, w których można byłoby zostawić pakiety wyborcze. W konsulacie tłumaczono, że taką decyzję podjęły irlandzkie władze - pisała “Wyborcza”. I w tym przypadku okazało się to fałszem. Karolina Ó Beacháin, mieszkająca w Dublinie Polka, dowiedziała się od irlandzkiego MSZ, że “nie wyrażało stanowiska w sprawie, jak głosy korespondencyjne mają zostać doręczone do polskiej ambasady”.

Z wysłanych przez irlandzki konsulat pakietów wyborczych przed II turą nie dotarło 1,6 tys. z 21,7 tys. pakietów wyborczych.

;

Udostępnij:

Daniel Flis

Dziennikarz OKO.press. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Wcześniej pisał dla "Gazety Wyborczej". Był nominowany do nagród dziennikarskich.

Komentarze