Setki tysięcy osób z niepełnosprawnością stracą możliwość niezależnego głosowania. To efekt uboczny podejrzliwości polityków PiS, którzy wszędzie widzą możliwość fałszerstwa. Obywatele będą musieli za to zaufać ministrowi Mariuszowi Błaszczakowi, bo to on zyska decydujący wpływ na przebieg wyborów. OKO.press podsumowuje zmiany w kodeksie wyborczym
Sejm przyjął zmiany w ordynacji wyborczej. Zrobił to w nocy 14 listopada 2017, głosując blokiem poprawki, które ujawniono zaledwie kilkanaście godzin wcześniej. Taki tryb pracy nad ordynacją wyborczą nie mieści się w demokratycznych standardach stanowienia prawa. Jednak to nic nowego w praktyce PiS: im ważniejszy dla ustroju państwa dokument, z tym większą nonszalancją jest traktowany przez rządzącą partię.
Teraz ustawą zajmie się Senat, a my sprawdzamy, co wynika z poprawionego projektu ordynacji. Zmiany w ordynacji można podzielić na trzy kategorie:
Sejm wprowadził kilka zmian, które wpłyną na kształt lokalnej polityki. O ich sens można się spierać, ale przynajmniej stoją za nimi racjonalne argumenty. Chodzi przede wszystkim zmiany w długości kadencji władz samorządowych.
Ponadto pozostawiono jednomandatowe okręgi wyborcze w gminach do 20 tys. mieszkańców. Obecnie funkcjonują w gminach do 40 tys. mieszkańców.
Wbrew wcześniejszym planom nie zmienia się wielkość okręgów w wyborach do sejmików wojewódzkich. Taka zmiana przeorałaby polską scenę polityczną - zyskałby większe partie, a mniejsze praktycznie by znikły jako samodzielne byty.
Chcąc uniemożliwić fałszerstwa wyborcze, PiS przy okazji uniemożliwił niezależne głosowanie osobom z niepełnosprawnościami. Posłowie zlikwidowali bowiem możliwość głosowania korespondencyjnego.
"W 2015 roku z głosowania korespondencyjnego skorzystało ok 50 tys osób." - mówi OKO.press dr Krzysztof Kurowski ze stowarzyszenia Kolomotywa działającego na rzecz osób niepełnosprawnych i zagrożonych wykluczeniem społecznym. "Nie wiadomo, ile z nich to osoby z niepełnosprawnością. Jak na rozwijającą się formę głosowania to wysoki wynik".
Politycy PiS twierdza jednak, że głosowanie korespondencyjne - którego rozszerzenie rekomendowała OBWE - rodzi ryzyko fałszerstw. Dlatego osoby z niepełnosprawnością powinny głosować przez pełnomocnika albo osobiście, bo lokale wyborcze będą dostosowane do osób z niepełnosprawnością. Z jednym i drugim jest jednak poważny problem.
"Znaczna cześć osób z niepełnosprawnością zdecydowanie preferuje głosowania korespondencyjne, bo w przeciwieństwie do pełnomocnika umożliwia to samodzielne oddanie głosu. Trzeba dać możliwość głosowania bez osoby trzeciej" - mówi Kurowski.
Gwarancja niezależnego głosowania jest zresztą zapisana w podpisanej przez Polskę Konwencji ONZ o prawach osób z niepełnosprawnościami.
"Konwencja określa obowiązek Państwa zapewnienia ochrony praw osób niepełnosprawnych do tajnego głosowania w wyborach i referendach publicznych bez zastraszania" - twierdzi Kurowski. "Posłowie mogliby zamiast głosowania korespondencyjnego zaproponować »wędrującą« urnę czy głosowanie przez internet (pomijając techniczną wykonalność i inne trudności). Jednak tego nie robią".
"Zostawienie jedynie pełnomocnika nie zagwarantuje stanu w pełni zgodnego z Konwencją o prawach osób niepełnosprawnych".
Poseł Łukasz Schreiber z PiS, który reprezentuje autorów nowelizacji kodeksu wyborczego, twierdzi, że lokale będą dostępne dla osób z niepełnosprawnością. To założenie jest jednak nadmiernie optymistyczne, choć w kodeksie wyborczym przyjętym w 2014 roku zapisano zwiększający się odsetek takich lokali (od 2017 roku połowa lokali miała być dostępna).
"Wszystko zależy od miasta i gminy. Lokalnej historii i związanej z tym zabudowy" - mówi Kurowski. "Sprawdzając przez wyborami lokale widziałem też takie dostosowane tylko teoretycznie. Np. osoba na zwykłym wózku by tam wjechała, ale na elektrycznym już nie".
Zmiany przyjęte przez Sejm ekspert ocenia jako krok w tył we wdrażaniu Konwencji, bo wybory to obszar, gdzie byliśmy nawet jednym z liderów.
"Regres spowoduje, że na forum międzynarodowym w zakresie wdrażania Konwencji już niczym nie będziemy mogli się pochwalić" - podsumowuje dr Kurowski.
"Zmiany w kodeksie wyborczym świadczą o lekceważeniu Państwowej Komisji Wyborczej" - skomentował zmiany w ordynacji wyborczej szef PKW sędzia Wojciech Hermeliński. "Wkraczamy w system rządowy".
Nowe przepisy dają bowiem dużą władzę Ministrowi Spraw Wewnętrznych i Administracji. Będzie on wskazywał kandydatów na komisarzy wyborczych i szefa Krajowego Biura Wyborczego.
W pierwotnym projekcie komisarzy miało być 396 i mieli oni również wyznaczać granice okręgów wyborczych. PiS przestraszył się jednak chaosu, do jakiego mogło to doprowadzić przy najbliższych wyborach samorządowych. Uprawnienia do wyznaczania granic okręgów pozostaną w samorządach.
Choć komisarze będą mieli mniejszą władzę, zaproponowany właśnie tryb ich powoływania budzi poważne zastrzeżenia właściwie wszystkich z wyjątkiem posłów PiS.
Jeżeli PKW w ciągu dwóch miesięcy nie wybierze komisarzy, powoła ich minister. Jeżeli PKW uzna, że któryś z kandydatów jest nieodpowiedni, to szef resortu i tak będzie mógł go powołać. "Trudno zaakceptować sytuację, że pełnomocnicy, z którymi mamy pracować, i za których bierzemy odpowiedzialność, będą nam narzucani" - mówił Hermeliński.
"Minister spraw wewnętrznych tworzy sobie z PKW parawan, który ma legitymizować wybory czynione przez ministerstwo" - podsumował.
Sejm zdecydował też o wygaszeniu kadencji Państwowej Komisji Wyborczej po wyborach parlamentarnych 2019 roku oraz zmianie sposobu wyboru PKW. Siedmiu na dziewięciu jej członków ma być powoływanych przez Sejm. Do tej pory byli to sędziowie delegowani przez TK, NSA i SN.
Redaktor OKO.press. Współkieruje działem społeczno-ekonomicznym. Czasem pisze: o pracy, podatkach i polityce społecznej.
Redaktor OKO.press. Współkieruje działem społeczno-ekonomicznym. Czasem pisze: o pracy, podatkach i polityce społecznej.
Komentarze