W noworocznym orędziu Duda wolał nie mówić o klęskach: PiS w Unii Europejskiej i swojej własnej w rozgrywce z Macierewiczem, który ośmiesza go jako zwierzchnika sił zbrojnych. Trzecią prerogatywę - czuwanie nad Konstytucją - zamienił w populistyczne wezwanie, by ją poprawić i uwłaczającą wypowiedź, że PiS zwiększył kontrolę demokratyczną
Najciekawsze w orędziu na Nowy Rok prezydenta Dudy było to, czego w nim zabrakło, zwłaszcza, że braki te dotyczyły trzech najważniejszych prerogatyw prezydenta: polityki zagranicznej i obronnej, a także "czuwania nad przestrzeganiem Konstytucji". To znaczy o konstytucji nawet mówił, ale nie o tej, na którą przysięgał.
Brak choćby wzmianki o obronności jest tym bardziej znamienny, że o polityce obronnej Duda mówił w obu poprzednich noworocznych orędziach.
31 grudnia 2015 roku przypominał o swoich obowiązkach i składał deklarację:
"Życzę wszystkim obywatelom, aby we współczesnym, niespokojnym świecie nasz kraj pozostawał obszarem pokoju i bezpieczeństwa. Jako głowa państwa i najwyższy Zwierzchnik Sił Zbrojnych zapewniam, że będę dążył do zwiększenia naszego potencjału obronnego".
W 2016 roku zapewniał o modernizacji armii (która nie następowała i nie nastąpiła), a także delikatnie łajał ministra obrony:
"Musimy jednak także wzmacniać się sami. Rok 2017 będzie okresem głębokiej modernizacji polskiego wojska. Nasi żołnierze, piloci i marynarze muszą mieć pewność, że korzystają z najlepszego sprzętu i najbardziej nowoczesnego uzbrojenia".
W tym roku o swej konstytucyjnej roli zwierzchnika sił zbrojnych wolał nie wspominać. Może ma w pamięci zaprzysiężenie Macierewicza w rządzie Morawieckiego 11 grudnia 2017 i gratulacje, które musiał mu złożyć.
W noworocznym orędziu w 2016 roku Duda poświęcił Unii Europejskiej najdłuższy fragment orędzia. Wyraził najwyższy euroentuzjazm możliwy dla polityka polskiej prawicy:
"Nasze bezpieczeństwo opiera się nie tylko na sojuszach militarnych, lecz także politycznych. Polska jest jednym z największych i najważniejszych krajów w Unii Europejskiej. Poparcie polskiego społeczeństwa dla wspólnego, europejskiego projektu należy do najwyższych na Starym Kontynencie. I to przede wszystkim nam powinno zależeć na tym, by Unia Europejska poradziła sobie ze wszystkimi kryzysami, z którymi zmaga się obecnie i z którymi, niestety, zapewne zmagać się będzie także w 2017 roku.
Niezależnie od różnic poglądów co do przyszłości Unii Europejskiej, funkcjonowania instytucji czy obsady najważniejszych unijnych stanowisk, jedno nie ulega wątpliwości: w interesie Polski leży stabilna, zjednoczona i solidarna Europa".
Tym razem Duda wolał o Europie milczeć. W czym jest zresztą konsekwentny. Milczał o niej także 20 grudnia 2017, gdy - w kilka godzin po decyzji Komisji Europejskiej o wszczęciu procedury wobec Polski z art. 7 Traktatu o UE - uzasadniał swój podpis pod ustawami o SN i KRS.
I wtedy, i teraz, pominięcie kontekstu europejskiego jest uderzającym naruszeniem prezydenckiego job description.
W kwestiach zagranicznych prezydent postanowił skupić się na pozbawionym większego znaczenia fakcie, że Polska - jako kraj z koszyka "postkomunistycznej Europy" - zostanie w 2018/19 roku jednym z 10 niestałych członków Rady Bezpieczeństwa. Prezydent powiązał to symbolicznie ze stuleciem niepodległości, co jest co najmniej naciągane. Nie dodał też, że starania o członkostwo zaczął w 2012 roku rząd Donalda Tuska i prezydent Bronisław Komorowski.
Od wielkiej biedy można uznać, że o obu pominiętych kwestiach traktowało jedno ogólnikowe i raczej fałszywe zdanie.
Polska obecność w NATO nie jest wprawdzie zagrożona, a wynegocjowana za czasów poprzedniej koalicji stała, rotacyjna obecność wojsk amerykańskich na naszej wschodniej granicy zwiększa polskie bezpieczeństwo. Modernizacja armii się jednak nie udała, a najgorsze jest załamanie pozycji międzynarodowej i reputacji Polski w Unii Europejskiej, a także w NATO.
Ten sam prezydent Duda mówił przecież w orędziu noworocznym 2016 roku, że "nasze bezpieczeństwo opiera się nie tylko na sojuszach militarnych, lecz także politycznych".
Wśród wszystkich bałamutnych twierdzeń ginie prawdziwa teza o tym, co politykom PiS się udało, czyli - jak to ujęła już w exposé premier Beata Szydło - "żeby jak największa liczba Polaków mogła korzystać z owoców rozwoju". To jest osiągnięcie i zapewne główne źródło sukcesu politycznego PiS. I jak słusznie mówi Duda, nie idzie tu tylko o kwestie materialne, ale o symboliczne dowartościowanie uboższych grup i poczucie większej równości. Na tym PiS opiera do dziś swoją pozycję niezależnie od tego, że nie spełnił wielu innych obietnic, jeszcze inne złamał, a rządzi w stylu zupełnie innym niż zapowiadany: "Pokora, praca, umiar, roztropność w działaniu i odpowiedzialność. A przede wszystkim słuchanie obywateli. To są zasady, którymi będziemy się kierować. Koniec z arogancją władzy i koniec z pychą".
Obszerną część noworocznych życzeń poświęcił prezydent forsowanemu przez siebie pomysłowi debaty o nowej "Konstytucji dla obywateli, nie dla elit?”. Jak zwracał uwagę w OKO.press prof. Marcin Matczak, jak na razie jest ona "prowadzona przez samych profesorów, na dodatek przez samych mężczyzn. Kim są, jeśli nie elitą?".
Prezydent "gorąco zapraszał do udziału w debacie nad kształtem naszej wspólnoty obywatelskiej. Razem zdecydujmy o tym, jaka ma być nowa konstytucja na nowe, nadchodzące czasy". Dał do zrozumienia, że na obecnej Konstytucji, na wierność której przysięgał, "kładzie krzyżyk".
Potwierdza to zresztą opinia o tym, że dzięki "dobrej zmianie" następuje wzrost "kontroli demokratycznej". Razem z całym PiS Duda utożsamia tu z demokracją wpływ polityków na wszystkie inne sfery życia, bo mają oni pochodzący z wyboru mandat demokratyczny.
Naruszenie opisanego w Konstytucji trójpodziału władzy, ograniczenie autonomii społeczeństwa obywatelskiego czy wolności kultury i sztuki, staje się wyrazem "demokracji bezprzymiotnikowej", którą zachwalał choćby minister Waszczykowski w BBC jako lepszą niż "demokracja liberalna".
Mógłby sobie prezydent Duda darować takie deklaracje. Zwłaszcza, że od początku kadencji współtworzy politykę historyczną PiS, zwłaszcza mitologizując "żołnierzy wyklętych" i budując fałszywy obraz ukrywania prawdy historycznej przez poprzedników.
29 sierpnia 2016
Duda aktywnie tworzy też mit prezydenta Lecha Kaczyńskiego, nieskazitelnego herosa polskiej historii, próbując budować na tym swoją pozycję polityczną.
Naczelny OKO.press. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Naczelny OKO.press. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".