Napisanie na murze Sejmu: “Czas na sąd ostateczny. Wypierdalać” to ostentacyjne złamanie prawa. Sądy być może uznają je za akt obywatelskiego nieposłuszeństwa, ale propisowska propaganda bez trudu wykorzysta to w swoich celach. Gest Klementyny Suchanow trafi tylko do najbardziej przekonanych
“Czas na sąd” - nasprejowała na ścianie Sejmu Klementyna Suchanow 18 lipca 2018 podczas manifestacji przeciwko ustawie przyspieszającej uzależnienie sądownictwa od polityków PiS. Przerwali jej policjanci. Skutą kajdankami założonymi z tyłu, przeciągnęli do policyjnego wozu, wypuścili kilka ulic dalej.
Następnego dnia dopisała “ostateczny. Wypierdalać!” wspólnie z grupą innych protestujących pod Sejmem.
OKO.press szeroko informowało o tej akcji Klementyny Suchanow, podobnie jak o jej poprzednich protestach, jakby było oczywiste, że to najwłaściwsza metoda protestu. Tymczasem mają co do tego wątpliwości nawet niektórzy uczestnicy ulicznych ruchów opozycyjnych. Mam wątpliwości i ja, choć wcale nie dlatego, że mazanie po ścianach jest niezgodne z prawem.
To, że sprejowanie po ścianie jest niezgodne z prawem, nie ulega dyskusji. Może być zakwalifikowane jako wykroczenie (art. 63a lub art. 124 par. 1 kodeksu wykroczeń), albo - jeśli koszt jego zamalowania przekroczy 250 zł - jako przestępstwo (art. 288 kodeksu karnego). Za złamanie tych przepisów grozi grzywna i nawet pięć lat więzienia.
Patrząc pod kątem formalnym, przesłanki wykroczenia są spełnione: Kancelaria Sejmu na napis zgody nie wyraziła, biel elewacji została naruszona, a jej przywrócenie wiąże się z kosztami.
Czy jednak pomazanie ściany Sejmu w trakcie manifestacji jest tym samym, co napis oddający cześć lokalnej drużynie piłkarskiej? Czy jest to po prostu wandalizm, jak stwierdziła TVP, lub “lewacka chuliganeria”, jak wyraził się minister spraw wewnętrznych Joachim Brudziński?
Od zwykłych wandali Suchanowi i jej sprzymierzeńców odróżnia ich cel. Złamali przepisy nie dlatego, że lekceważą porządek prawny, ale by go bronić. Ich gest zdaje się więc spełniać kryteria aktu nieposłuszeństwa obywatelskiego:
Profesor Ewa Łętowska zdefiniowała nieposłuszeństwo obywatelskie jako “odpowiedź obywatela na nieposłuszeństwo władzy wykonawczej wobec prawa, żywiące się nadzieją, że władza sądowa będzie prawu posłuszna, czwarta władza o tym opowie, a opowieść ta poruszy sumienie trzech władz i Suwerena”.
Patrząc z tej perspektywy, nieposłuszeństwo obywatelskie jest rodzajem spektaklu, który ma przyciągnąć uwagę widzów i przekonać, że racja jest po stronie osób łamiących prawo w imię wartości.
Taki efekt udało się osiągnąć ostatnio na przykład obrońcom Puszczy Białowieskiej, którzy opóźniali jej wycinkę, blokując harvestery własnymi ciałami. Strażnicy leśni brutalnie ich stamtąd usuwali i zabraniali wstępu na teren wycinek podobnie, jak strażnicy marszałkowscy na teren Sejmu. Sądy uniewinniały jednak działaczy, uzasadniając, że działali w stanie wyższej konieczności: gdyby nie ich protest, drzewa zostałyby nieodwołalnie ścięte.
Forma protestu była ściśle związana z jej celem, dzięki czemu nikt nie miał wątpliwości, dlaczego wybrali właśnie ją.
Te akcje Klementyny Suchanow są innego rodzaju. Do obrony niezależności sądownictwa nie jest konieczne napisanie “wypierdalać!” na ścianie Sejmu albo rzucanie jajami w rządowe limuzyny. Oblanie siedziby PiS farbą nie jest jedynym sposobem na zablokowanie ustawy antyaborcyjnej. Można mieć więc wątpliwości: po co łamać prawo, gdy można protestować w legalny sposób?
Suchanow też stosuje bierny opór stając na drodze marszów ONR. Ale w omawianych tu akcjach jej metodą staje się kontratak. Z tego powodu łatwo można wziąć ją za stronę agresywną i zaczepną, a jej przeciwnika za ofiarę. Kiedy policja wynosiła z kontrmiesięcznic starsze osoby siedzące na ulicy z różami w ręce, od prorządowych mediów wymagało wysiłku przekonanie widzów, że to groźni bojówkarze, wariaci, ludzie opętani nienawiścią, dążący do obalenia rządu przemocą i wprowadzenia anarchii. Gesty Suchanow dużo łatwiej wpisać w tę narrację. Sobotni materiał “Wiadomości” TVP o protestach pod Sejmem, w tym o jej napisie, rozpoczyna się hasłem: “Agresja. Najpierw słowna, później rękoczyny”.
Z tych powodów akty obywatelskiego nieposłuszeństwa w wykonaniu Suchanow nie dla wszystkich są zrozumiałe. I raczej nie wzruszą ani nie przekonają nikogo, kto nie byłby już przekonany. Wręcz przeciwnie, wykorzystane przez propagandę prorządową mogą ośmieszyć nie tylko ją, ale i sprawę, w imieniu której walczy.
Z autokomentarzy Suchanow wynika, że wcale nie chodzi jej o przekonywanie kogokolwiek. “Czasu rozmów nigdy nie było, czas protestów spacerowych jest dawno za nami, czas na ostateczne kroki” - tłumaczyła w rozmowie z OKO.press.
Jeśli więc jej akty nieposłuszeństwa obywatelskiego nieposłuszeństwa są spektaklem, to adresowanym tylko do najwierniejszych widzów.
A raczej nie do widzów, lecz towarzyszy broni, bo sama Suchanow woli sięgać po metafory wojenne. “Musimy przestać myśleć, że uda nam się nie ubrudzić rąk na tej wojnie. Bo to jest wojna, zrozummy to wreszcie!” - mówiła “Wysokim Obcasom”.
Jeśli spojrzeć na protesty antyrządowe jak na wojnę, to wdarcie się na teren Sejmu i sprejowanie po jego murze jest jak wejście na teren obozu wroga i skradzenie jego sztandaru. Bitwy się w ten sposób nie wygra, ale można dodać nieco otuchy swoim wojownikom.
Nie jest to bez znaczenia szczególnie wtedy, gdy ostała się ich ledwie garstka - pod Sejmem w czwartek i piątek było nie więcej niż 300 osób - a przeciwnik drwi sobie z ich wysiłków. Akcje Suchanow mogą zadziałać więc mobilizująco: podtrzymać na duchu wątpiących, dać im odrobinę satysfakcji po paśmie dotkliwych porażek. Co nie znaczy, że wszyscy, którzy zebrali się w tych dniach pod Sejmem takiej satysfakcji się domagali. Część z nich przyszła pomimo świadomości, że ich protest niczego nie zmieni. Po prostu po to, by swoją obecnością dać świadectwo sprzeciwu.
Jej zależy jednak na czymś więcej. Chce “wybijać ludzi z (nie)myślenia” i budzić z letargu tych, którzy jeszcze się nie zorientowali, jak poważna jest sytuacja w kraju. Jeśli “Wypierdalać” na Sejmie nie zadziałało, trzeba spróbować czegoś innego, zaaplikować osowiałym obywatelom silniejsze wstrząsy. “Marzy mi się prawdziwy radykalizm” - zapowiedziała tajemniczo. Czy radykalniejsze gesty będą bardziej skuteczne? Trudno mi w to uwierzyć.
Po ostateczny środek sięgnął już Piotr Szczęsny, który spalił się przed Pałacem Kultury i Nauki, niestety nie doprowadzając jednak do powszechnego przebudzenia.
Od 2023 r. reporter Frontstory. Wcześniej w OKO.press, jeszcze wcześniej w Gazecie Wyborczej. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Był nominowany do nagród dziennikarskich.
Od 2023 r. reporter Frontstory. Wcześniej w OKO.press, jeszcze wcześniej w Gazecie Wyborczej. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Był nominowany do nagród dziennikarskich.
Komentarze