"Wyprawka" to 1,5 mld rocznie. Można by zrealizować marzenie o edukacji 150 tys. ubogich uczniów, zapewnić darmowe podręczniki i dowożenie młodzieży do szkół ponadpodstawowych albo dać średnio po 50 tys. szkole na edukację XXI w. Ale PiS woli dawać do ręki, bo ta ręka będzie głosować. Strasznie szkoda takiej kasy
"Chcemy, żeby każde dziecko do ukończenia 18. roku życia, które uczęszcza do szkoły podstawowej i ponadpodstawowej, otrzymywało 300 zł jako wyprawkę przed każdym rokiem szkolnym"- powiedział premier Mateusz Morawiecki na konwencji PiS w Warszawie 14 kwietnia 2018.
"To rodzice będą decydować, na co wydawać te pieniądze. My ufamy polskim rodzinom i wiemy, że to one najlepiej znają swoje potrzeby" - głosi rządowy twitt.
#Dobry start to pierwszy z punktów "piątki Morawieckiego", kolejny dowód bezbrzeżnej troski państwa o los zwykłych Polaków.
Jest to jedyna z pięciu propozycji, w której trudno doszukać się jakiegokolwiek uzasadnienia, pomysłu, czy choćby śladów myślenia o rozwiązywaniu problemów społecznych. Co nie znaczy, że pieniądze się rodzicom nie przydadzą, na co by ich nie wydali.
Na tej samej zasadzie PiS mógłby uruchomić program:
#Dobry finał - i dawać co roku 90-latkom, których żyje ćwierć miliona, po 6 tys. (ile wzruszających materiałów mogłyby zrobić Wiadomości TVP...) lub
#Premierzy pod choinkę - każde polskie dziecko w wieku 0-17 lat, a jest ich prawie 7 mln, dostawałoby prezent wart 214 zł na głowę (dziewczynki - lalki, garnki i sukienki od premier Szydło, chłopcy samochody, piłki i książki od premiera Morawieckiego).
Autorowi tego tekstu nie jest jednak do śmiechu, bo...
Jak informuje GUS w roku szkolnym 2016/2017 uczniów i uczennic było w Polsce ok. 5 milionów, ale bardziej szczegółowe dane wskazują raczej na 4,7-4,8 mln:
Oznaczałoby to, że roczny koszt programu wyniesie 1,4-1,5 mld (w tym koszty obsługi). Ogromna suma:
Kwota 1,5 mld mogłaby w znaczącym stopniu wpisać się w jakiś projekt:
Nic z tych rzeczy. Dostaną wszyscy: zamożni i biedni, uczniowie szkół prywatnych i podstawówek w bieda dzielnicach, miast jak na Zachodzie Europy i wsi, jak za wschodnią granicą. Wszyscy tyle samo.
Poza PiS zyskają jeszcze producenci pomocy szkolnych, bo rzucone na rynek 1,5 miliarda wywoła wzrost cen.
Szczególnie sprawiedliwe byłoby wyrównanie sytuacji uczniów i ich rodziców w podstawówkach i szkołach ponadpodstawowych. Te pierwsze objęte są daleko idąca pomocą państwą, te drugie jej pozbawione.
Darmowe podręczniki. Poprzedni rząd PO-PSL wprowadził darmowe podręczniki, czyli komplety książek kupowanych przez szkoły, z przeznaczeniem do trzyletniego użytku, ale tylko dla podstawówek i gimnazjów.
Rząd PiS skrócił edukację ogólną, ale tej zasady nie zmienił. Zgodnie z ustawą o finansowaniu zadań oświatowych z 2017 roku na podręczniki w podstawówkach państwo przeznaczy:
Suma tych dotacji z lat 2018-2021 to 1,522 mld, czyli mniej więcej tyle, ile PiS będzie rozdawał ROCZNIE rodzicom! Zamiast dawać prezenty można by zafundować podręczniki do szkół ponadpodstawowych, nawet jeśli jest ich więcej i są droższe. I starczyłoby jeszcze na dowożenie młodzieży.
Dojazdy do szkół. Zgodnie z ustawą oświatową gmina musi zapewnić bezpłatny transport i opiekę dzieciom, jeśli odległość do przedszkola przekracza 3 km, do podstawówki - 4 km i do gimnazjum - 5 km.
Skala tej pomocy jest ogromna:
Prezent od PiS można by przeznaczyć na pokrycie kosztów dojazdów młodzieży do szkół ponadpodstawowych. To wielki problem społeczny. Dojazd do liceum czy technikum jest często barierą w kontynuacji nauki.
A gdyby tak wprost wesprzeć edukację dzieci z terenów wiejskich, uboższych kulturowo? Dla nich likwidacja gimnazjów, czyli skrócenie edukacji ogólnej z dziewięciu lat (6 + 3) do ośmiu, oznacza mniej szans na wyrównywanie szans edukacyjnych i potem życiowych.
Fundacje wyrównujące szanse uboższej młodzieży (np. program EFC "Marzenie o nauce") przeznaczają ok. 10 tys. rocznie na osobę: za te pieniądze może ona zamieszkać w mieście (bursa, pokój wynajęty), uczyć się w liceum, a potem iść na studia. Zostaje jeszcze na skromne wydatki.
Za 1,5 mld można by wesprzeć 150 tys. dzieci realizujących swoje marzenie o nauce. O takim wydarzeniu mówiłby cały edukacyjny świat.
Rząd PiS wprowadził rozporządzeniem z lipca 2017 program o nazwie... wyprawka szkolna przeznaczony dla 21,5 tys. uczniów z niepełnosprawnościami. Zostanie on - i bardzo dobrze - sfinansowany z rezerwy celowej i innych środków budżetowych.
To przykład sensownego zadbania o uczniów o szczególnych potrzebach edukacyjnych. Można by rozwinąć takie działania, w koordynacji z innym programem zapowiadanym przez rząd "Dostępność plus".
A dlaczego nie szkole? Na pomoce szkolne czy laptopy?
Gdyby sumę półtora miliarda podzielić na liczbę szkół (28,7 tys.), wypadłoby
średnio na szkołę - po 52 tys. zł. Masa pieniędzy.
Można by ją przeznaczyć na kupno pomocy szkolnych, hurtem, w rozsądnych cenach i odpowiednim wyborze, a dzieci miałyby lżejsze tornistry. Ale szkoły mogłyby też zaszaleć z nowoczesną edukacją (choć w epoce min. Zalewskiej nie byłoby to pewnie łatwe).
Autor tego artykułu brał kiedyś udział w ostatecznie niezrealizowanym programie "Laptop dla każdego ucznia", nabierając zresztą stopniowo wątpliwości, na ile sam sprzęt rozdawany dzieciom poprawiłby edukację.
Lepsze wyniki daje wprowadzenie do klas - zgodnie z pomysłem legendarnego Sugaty Mitry - "przestrzeni edukacyjnej", w której kilkuosobowe zespoły uczniowskie rozwiązują problemy i uczą się korzystając z jednego komputera.
Półtora miliarda starczyłoby na stworzenie po jednej takiej pracowni XXI wieku i przeszkolenie powiedzmy dwojga nauczycieli we wszystkich polskich szkołach.
Strasznie szkoda, że władza wyda z budżetu ogromne pieniądze niczego nie doskonaląc, niczego nie modernizując, nie rozwiązując problemów, nie naprawiając żadnych krzywd.
Poza jedną krzywdą, jakiej w wyborach 2018 i 2019 mogło doznać PiS i jego prezes.
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Komentarze