Politycy PiS powtarzają, że Trybunał Konstytucyjny musi działać w ramach ustawy uchwalanej przez Sejm, choćby była ona bez sensu. To nieprawda. Trybunał Konstytucyjny bardzo starannie wyjaśnił, dlaczego i na jakiej podstawie ogłosił wiążący rząd wyrok
Awantura między PiS a ustrojem Rzeczypospolitej zaczęła się po uchwaleniu przez Sejm Ustawy o Trybunale Konstytucyjnym z 22 grudnia 2015 r. Ta tzw. „ustawa naprawcza” zawierała szereg przepisów, które de facto uniemożliwiałyby Trybunałowi jej osądzenie.
Nie zmienia to jednak faktu, że ustawa została uchwalona, więc była obowiązującym prawem. Dlatego, że nie miała żadnego vacatio legis, czyli czasu między publikacją nowego prawa a jego wejściem w życie - w ustawie zapisano po prostu, że wchodzi w życie z dniem ogłoszenia. Ustawa w Dzienniku Ustaw pojawiła się 28 grudnia - i od tego momentu weszła w życie.
Po drugie, obowiązywała dlatego, że każde nowe prawo cieszy się domniemaniem konstytucyjności - dopóki Trybunał Konstytucyjny nie orzeknie, że przepisy są niezgodne z konstytucją, traktuje się je jako zgodne z ustawą zasadniczą - czyli konstytucją.
W efekcie nowa ustawa o Trybunale Konstytucyjnym była obowiązująca, domyślnie konstytucyjna i nakładała na Trybunał szereg obowiązków, które uniemożliwiały mu osądzenie tej ustawy.
Zgodnie z ustawą:
W ciągu kilku dni po publikacji ustawa została zaskarżona przez pierwszą prezes Sądu Najwyższego, Rzecznika Praw Obywatelskich, Krajową Radę Sądownictwa oraz dwie grupy posłów: Platformy Obywatelskiej i Nowoczesnej. Prezes Trybunału w szeregu postanowień połączył te sprawy w jedną.
14 stycznia Trybunał Konstytucyjny wydał postanowienie o tym, że zajmie się ustawą jako pierwszą, a w czasie jej sądzenia nie będzie się stosował do tych przepisów z ustawy, które zostały zaskarżone jako niekonstytucyjne.
PiS wtedy się oburzyło, że sędziowie Trybunału arbitralnie decydują, które prawo ich obowiązuje, a które nie. Poniekąd mieli rację - tyle, że konstytucja daje sędziom takie prawo.
"Żadne dotyczące TK regulacje nie mogą prowadzić do sytuacji, w której utraciłby zdolność funkcjonowania. (...) orzekanie w niniejszej sprawie ma wyjątkowe znaczenie, ponieważ wyrok przesądza, czy podstawy organizacji i trybu pracy sądu konstytucyjnego nie tworzą zagrożenia dla orzekania w innych sprawach" - tłumaczyli sędziowie TK w postanowieniu z 14 stycznia.
Szerzej ta problematyka omówiona jest w uzasadnieniu wyroku z 9 marca, kiedy TK uznał ustawę o TK za niezgodną z konstytucją: “Trybunał Konstytucyjny jest zmuszony sięgnąć po możliwość znajdującą podstawę w art. 195 ust. 1 Konstytucji. Zgodnie z tym przepisem, sędziowie Trybunału mogą odmówić w pewnych okolicznościach zastosowania obowiązującej ustawy, gdyż „w sprawowaniu swojego urzędu są niezawiśli i podlegają tylko Konstytucji” – pisali sędziowie TK.
Zdecydowali o „wyłączeniu stosowania określonych przepisów ustawy TK po nowelizacji, które uniemożliwiałyby wydanie orzeczenia bez zwłoki” oraz które prowadziłyby do sprzeczności w systemie prawa, na co Trybunał Konstytucyjny nie mógł pozwolić:
Trybunał przy każdym przepisie dokładnie wyjaśnił, dlaczego nie zastosuje się do zaskarżonych przepisów ustawy oraz jakie przepisy stosuje zamiast nich, gdy jest to niezbędne:
Na tej podstawie 9 marca Trybunał Konstytucyjny wydał wyrok - w imieniu Rzeczypospolitej. Ważne jest to, że oboje sędziowie powołani do TK przez PiS, których prawidłowość wyboru potwierdził wyrok Trybunału z 9 grudnia, dzięki czemu zostali dopuszczeni do orzekania - Julia Przyłębska i Piotr Pszczółkowski - podpisali się zarówno pod postanowieniem TK z 14 stycznia, jak i wyrokiem z 9 marca. Złożyli - do czego mają prawo - zdania odrębne, w których przedstawili alternatywną interpretację prawa.
Z podpisów wynika jednak, że uznali oni wyrok Trybunału Konstytucyjnego za wyrok - podobnie jak politycy Prawa i Sprawiedliwości, którzy po 9 marca pisali do TK tak, jakby "ustawa naprawcza" nie obowiązywała.
W tym miejscu kończy się historia sporu prawnego, a zaczyna siłowy paraliż Trybunału, prowadzony przez rząd, większość parlamentarną i prezydenta metodami pozaprawnymi - wśród nich jest uchylanie się przez Andrzeja Dudę od obowiązku zaprzysiężenia trzech sędziów TK wybranych przez Sejm poprzedniej kadencji oraz zablokowanie przez Kancelarię Premiera publikacji wyroków Trybunału - tego z 9 marca i wszystkich kolejnych.
Obecnie na publikację oczekują 24 wyroki Trybunału Konstytucyjnego.
Socjolog, publicysta. Publikuje na łamach Gazety Wyborczej. Doktorant w ISNS UW.
Socjolog, publicysta. Publikuje na łamach Gazety Wyborczej. Doktorant w ISNS UW.
Komentarze