„Rosyjski okręcie wojenny, pierdol się" - odpowiedziało 13 Ukrainców stacjonujących na maleńkiej wysepce u wybrzeży Morza Czarnego. Rosyjski okręt wojenny otworzył ogień, zabijając ich wszystkich. Dał początek legendzie, która jest potężną bronią w walce z najeźdźcą
Jak powstają legendy? Właśnie tak - oto garstka bohaterskich żołnierzy, którzy, zanim zginą za ojczyznę, okazują bezprzykładne męstwo w obliczu przeważającej siły wroga. Od 24 lutego do tego panteonu weszło 13 funkcjonariuszy ukraińskiej Straży Granicznej, stacjonujących na Wyspie Węży. To liczący sobie zaledwie 0,205 kilometra skrawek lądu w pobliżu delty Dunaju. Był grecki, był turecki, był rosyjski - do czwartku był ukraiński.
W czwartek 24 lutego wieczorem media społecznościowe obiegło nagranie komunikacji pomiędzy niezidentyfikowaną rosyjską jednostką a załogą z Wyspy Węży.
„Tu rosyjski okręt wojenny. Proponuję, abyście złożyli broń i poddali się, aby uniknąć rozlewu krwi i niepotrzebnych ofiar. W przeciwnym razie zostaniecie zbombardowani”. Rosjanie powtarzają tę wiadomość kilka razy.
Następuje chwila ciszy, potem słychać: „Rosyjski okręcie wojenny, pierdol się”.
Według prezydenta Wołodymyra Zełenskiego wszyscy Ukraińcy zginęli w bombardowaniu. Pośmiertnie przyznano im tytuły Bohaterów Ukrainy.
[video width="1080" height="1080" mp4="https://oko.press/images/2022/02/20220225_wyspa-idi_WJ.mp4"][/video]
Te nagrania mają już miliony odsłon w mediach społecznościowych.
Dlatego mówi się o „ukraińskich Termopilach" - w sierpniu 480 roku p.n.e podczas II wojny perskiej spartański król Leonidas pozostał z 300 żołnierzami na przesmyku termopilskim, odsyłając wojska innych miast greckich w kierunku Aten. Leonidas wiedział, że Termopil nie obroni, chciał jednak opóźnić marsz Persów.
Wraz ze Spartanami na wojska Kserksesa czekało 700 hoplitów z Tespiów, 400 Tebańczyków i wieszczek Megistias. Walczyli do ostatniego. Jak pisze Herodot, dwóch z 300 Spartan nie mogło wziąć udziału w bitwie z powodu choroby oczu. Ich poczucie winy było potem tak wielkie, że jeden po powrocie do domu się powiesił, a drugi zginął w bitwie pod Platejami, gdzie wykazał się wielkim bohaterstwem.
Se non è vero, è ben trovato - nawet jeśli to nieprawda (albo jeśli wątpliwa jest conajmniej część podkoloryzowujących opowieść szczegółów), to dobrze to wymyślono. Po prawie 2,5 tys. lat wciąż 300 Spartan jest symbolem bohaterskiego zachowania w obliczu wroga. Nawiasem mówiąc - nikt nie pamięta o Tespianach i Tebańczykach. Tak właśnie działają legendy - muszą mieć prostą strukturę i nie za dużo bohaterów.
Persowie zdobyli i spalili Ateny, ale przekazywana z ust do ust, recytowana czy wyśpiewywana przez następców Homera opowieść podniosła morale greckich wojsk - które potem pokonały Persów pod Salaminą.
Bywa, że tacy bohaterowie nawet nie umierają na polu bitwy, ale giną w kolektywnej wyobraźni, ugruntowanej zanurzeniem zachodniej kultury w epoce klasycznej, czerpiącym z niego toposie rycerskim i powszechnej znajomości mitu Termopil (o ufundowanym na męczeństwie Chrystusa chrześcijaństwie nie mówiąc). Ordon z „Reduty Ordona" w wierszu Mickiewicza nie wysadził się w powietrze podczas obrony Warszawy w powstaniu listopadowym. W rzeczywistości żył jeszcze długo, a redutę wysadził, zabijając wielu Rosjan, inny powstaniec.
Bohaterscy obrońcy Westerplatte też „nie szli czwórkami do nieba", jak chciałby Konstanty Ildefons Gałczyński. Stan załogi według różnych źródeł wynosił od 185 do 225 osób. Zginęło około 20 - a kilku mogło zostać rozstrzelanych za niesubordynację. A przecież siedem dni obrony Westerplatte nie tylko natychmiast stało się polskim mitem, ale i wzbudziło szacunek atakujących Niemców. I nie zmienią tego relacje o załamaniu nerwowym majora Sucharskiego i spór historyków o rzeczywisty przebieg obrony.
Termopile miały swojego Herodota, Reduta Ordona swojego Mickiewicza, a Westerplatte - Gałczyńskiego. Czy w erze mediów społecznościowych taki bard nie będzie już potrzebny? Zdanie „rosyjski okręcie wojenny, pierdol się" już jest przecież memem.
I to w najlepszej tradycji generała Cambronne'a, dowódcy cesarskiej gwardii spod Waterloo, który miał na wezwanie do poddania się powiedzieć: „Gówno!" - w „Nędznikach" Victora Hugo. W rzeczywistości bowiem generał, ciężko ranny pod Waterloo, nie pamiętał nawet, czy powiedział przypisywane mu przez prasę zaraz po bitwie: „Gwardia umiera, ale się nie poddaje".
P.S. Rosyjska agencja TASS twierdzi, że załoga Wyspy Węży wcale nie zginęła, tylko została wzięta do niewoli. Historia pokazuje, że mogło być i tak, a czas pokaże, która z walczących stron mówi prawdę. A opowieść o bohaterach z Wyspy Węży i tak będzie żyła swoim życiem.
Miłada Jędrysik – dziennikarka, publicystka. Przez prawie 20 lat związana z „Gazetą Wyborczą". Była korespondentką podczas konfliktu na Bałkanach (Bośnia, Serbia i Kosowo) i w Iraku. Publikowała też m.in. w „Tygodniku Powszechnym", kwartalniku „Książki. Magazyn do Czytania". Była szefową bazy wiedzy w serwisie Culture.pl. Od listopada 2018 roku do marca 2020 roku pełniła funkcję redaktorki naczelnej kwartalnika „Przekrój".
Miłada Jędrysik – dziennikarka, publicystka. Przez prawie 20 lat związana z „Gazetą Wyborczą". Była korespondentką podczas konfliktu na Bałkanach (Bośnia, Serbia i Kosowo) i w Iraku. Publikowała też m.in. w „Tygodniku Powszechnym", kwartalniku „Książki. Magazyn do Czytania". Była szefową bazy wiedzy w serwisie Culture.pl. Od listopada 2018 roku do marca 2020 roku pełniła funkcję redaktorki naczelnej kwartalnika „Przekrój".
Komentarze