W polskim prawie Kościół katolicki ma zagwarantowane przywileje, dzięki którym procedura wystąpienia z Kościoła jest całkowicie w jego gestii. Nieważne, że łamie to Konstytucję i prawa człowieka. Kolejne interpelacje poselskie w tej sprawie to jak bicie głową w mur.
Teza 1269 Katechizmu Kościoła Katolickiego mówi: „Stając się członkiem Kościoła, ochrzczony »nie należy już do samego siebie« (1 Kor 6,19), ale do Tego, który za nas umarł i zmartwychwstał. Od tej chwili jest powołany, by poddał się innym i służył im we wspólnocie Kościoła, by był »posłuszny i uległy« (Hbr 13,17) przełożonym w Kościele, by ich uznawał z szacunkiem i miłością.«
W 2019 r. Sylwia Chutnik, 40-letnia uznana pisarka trzykrotnie nominowana do nagrody Nike, wydawana w dziewięciu krajach, matka 16-letniego syna i ateistka od 30 lat, postanowiła nie być posłuszna i uległa „przełożonym” kościelnym, narazić się na ekskomunikę, wieczny ogień piekielny i wypisać się z Kościoła.
Procedura wymaga, aby najpierw wydobyć akt chrztu z kancelarii parafii, w której było się ochrzczonym, co powinno być tylko formalnością.
„… Miałam już wyjść, kiedy donośny głos zza drzwi zawołał mnie do siebie. – Słyszałem, że chce pani dokonać apostazji? Mogę prosić? – ton miał belferski. Od razu weszłam w rolę wystraszonej uczennicy, która paliła fajki w toalecie. Zaczęła się połajanka: że to poważna sprawa, że to na zawsze, że pierwsi chrześcijanie oddawali życie za wiarę. (…) Ponieważ zaczął od gróźb i wywołania wyrzutów sumienia, musiał skończyć na jawnej kpinie z osób niewierzących: – Przyjęła pani chrzest, on jest na zawsze. Nie może się pani »wypisać«. Triumfował, jakby złapał mnie w pułapkę. (…) Wszystko to było przykrym spotkaniem i gdybym nie miała w sobie pewności siebie i swoich poglądów, prawdopodobnie czułabym się po wszystkim stłamszona i poniżona (nie przesadzam)."
Jeszcze bardziej przykro ubiegłoroczną rozmowę z proboszczem wspomina Kacper Parol, 21-letni działacz Wiosny z Gniezna:
„W pierwszej chwili, po przekazaniu teczki z dokumentami, duchowny zwyczajnie mi ją oddał, mówiąc, że nie przyjmie tego, że robię sobie żarty oraz, że mam »przemyśleć«.
Nie zgodziłem się na to, ponieważ wiedziałem doskonale, po co przyszedłem. Proboszcz, po moich zapewnieniach, że to nie są żarty i jest to decyzja przemyślana, zaproponował, żebym wrócił do niego za rok (!). Czytałem wcześniej, że często duchowni próbują maksymalnie opóźnić ten proces, nie sądziłem, że aż tak. Dzięki mojej silnej woli, udało mi się skrócić ten okres początkowo do trzech miesięcy, a później do miesiąca.
Wróciłem do duchownego na rozmowę w grudniu. Była to jedna z najgorszych rozmów, którą odbyłem w swoim życiu."
Ale bywa też gorzej. We wrześniu 2016 r. do rodzeństwa z Wrocławia, które próbowało wręczyć swoje oświadczenia woli o wystąpieniu z Kościoła proboszczowi parafii św. Michała Archanioła przy ul. Bolesława Prusa, ksiądz po odmowie przyjęcia dokumentów po prostu wezwał policję.
Sprawa zakończyła się tym, że w asyście policji ksiądz podpisał oświadczenia woli i potwierdził ich przyjęcie, a policjanci pouczyli go, że jeśli jeszcze raz bezpodstawnie wezwie radiowóz, otrzyma mandat.
Nieprzyjemne zachowania ze strony duchownych w trakcie wypisywania się z Kościoła spotykają szczególnie osoby bardzo młode, które dopiero co ukończyły 18 lat. Często ma to miejsce już przy próbie uzyskania świadectwa chrztu – a to zaledwie pierwszy krok, gdyż właściwa „rozmowa nawracająca” czeka dopiero przy składaniu oświadczenia woli.
Nagminne są odmowy wysłania świadectwa chrztu pocztą za zaliczeniem pocztowym, Nie pomagają skargi w kurii. Odmawia się nawet osobom z zagranicy.
Proboszczowie nierzadko odmawiają też osobom młodym przyjęcia oświadczenia woli, umawiają się z nimi na jakiś odległy termin (nawet wielomiesięczny), „wsiadają z góry” na kandydata na odstępcę, mówią mu na ty, okazują lekceważenie, atakują słownie, oskarżają o różne absurdy – satanizm, bycie w sekcie, złe towarzystwo, opętanie, chorobę psychiczną, problemy ze znalezieniem partnera, grożą zawiadomieniem rodziców czy dziadków.
Bywa, że dopytują się o życie seksualne i preferencje płciowe, obrażając przy tym społeczność LGBT, poniżają, czasem krzyczą. Za przywitanie się słowami „dzień dobry” zamiast „niech będzie pochwalony” lub zwrócenie się „proszę pana” a nie „proszę księdza” potrafią wyrzucić za drzwi.
Zachowanie proboszczów – czego można dowiedzieć się z relacji w internecie – należałoby określić jako psychiczne znęcanie się , wykorzystywanie stosunku zależności, przemoc słowną, zastraszanie i ogólnie zachowania niedopuszczalne. Wiele osób określa to dobitnym słowem – „poniżenie”.
Poczucie to wzmaga świadomość, że dla Kościoła katolickiego odstępca nie tylko popełnia ciężki grzech, ale jest też według prawa kanonicznego przestępcą okładanym ekskomuniką z mocy samego prawa.
Nie jest to więc rozstanie „w przyjaźni”. Jak się jednak okazuje, ekskomunika nie oznacza wydalenia z Kościoła, lecz jedynie ograniczenie w prawach, o czym mówi kanon 1331 Kodeksu Prawa Kanonicznego.
W świeckim, demokratycznym państwie nieskrępowane niczym prawo do wystąpienia z kościoła lub związku wyznaniowego jest czymś naturalnym. Równie oczywista wydaje się być wystarczająca forma takiego wystąpienia – formalne zawiadomienie władz kościoła lub związku wyznaniowego, że się z niego występuje.
W Polsce teoretycznie gwarantuje to art. 53 Konstytucji mówiący o wolności sumienia i wyznania oraz stanowiąca jego rozwinięcie „Ustawa o gwarancjach wolności sumienia i wyznania”.
Art. 2 ustawy mówi:
„Korzystając z wolności sumienia i wyznania obywatele mogą w szczególności: 2a) należeć lub nie należeć do kościołów i innych związków wyznaniowych; 5) zachowywać milczenie w sprawach swojej religii lub przekonań";
Kościół katolicki posiada autonomię zagwarantowaną przez konkordat, ale ma ona pewne granice.
Art. 27 ust. 1 ustawy stanowi: „Działalność kościołów i innych związków wyznaniowych nie może naruszać przepisów ogólnie obowiązujących ustaw chroniących bezpieczeństwo publiczne, porządek, zdrowie lub moralność publiczną, władzę rodzicielską albo podstawowe prawa i wolności innych osób".
Jest to powtórzenie art. 9 ust. 2 Europejskiej Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności.
Zatem zgodnie z polskim prawem wystarczyłoby – podając odpowiednie dane – napisać oświadczenie woli, że występuje się z Kościoła katolickiego i dostarczyć je do swojej parafii. Tak sto lat temu, po wyzwoleniu spod zaborów i wywalczeniu tego prawa, w wieku 82 lat zrobił wybitny polski językoznawca Jan Baudouin de Courtenay. Zwrotne poświadczenie odbioru listu wystarczyło, aby komisariat rządu wpisał mu w dowodzie osobistym „pozawyznaniowiec”. Pod władzą caratu było to niemożliwe.
Po stu latach dalszego umacniania i obwarowywania ustawami praw człowieka i obywatela w dzisiejszej Polsce jest to również niemożliwe. Aby organ państwowy uznał, że nie należymy do Kościoła katolickiego, musimy najpierw władzom kościelnym zarówno na piśmie, jak i w bezpośredniej rozmowie z proboszczem wytłumaczyć się z naszej decyzji wystąpienia. Potem zaś zdać się na rozstrzygnięcie przez proboszcza i biskupa, czy nasze oświadczenie woli uznają za wystarczające i przyjęte.
„Obowiązek” taki nakłada „Dekret ogólny Konferencji Episkopatu Polski w sprawie wystąpień z Kościoła oraz powrotu do wspólnoty Kościoła” z 2016 r.
Nie możemy też z Kościoła wypisać własnego dziecka, choć art. 48 Konstytucji gwarantuje nam „prawo do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami”.
Dziecko może zrobić to tylko osobiście dopiero po ukończeniu 18 roku życia. Nie można również poświadczonego notarialnie oświadczenia woli złożyć za pośrednictwem poczty ani przez upoważnionego pełnomocnika.
To tylko wewnętrzne przepisy Kościoła - jawnie niezgodne z Konstytucją, „Ustawą o gwarancjach wolności sumienia i wyznania” i Kodeksem Cywilnym.
Mimo to wyrokiem Naczelnego Sądu Administracyjnego z 9 lutego 2016 r. zostały nie tylko niejako zalegalizowane, ale uznane za ważniejsze niż zasady prawa świeckiego i ustawa zasadnicza.
Co więcej – wyrok ten odnosił się w do stanu wcześniejszego, kiedy jeszcze istniał wymóg obecności dwóch świadków podczas składania oświadczenia o wystąpieniu z Kościoła. NSA nie dopatrzył się, że „Zasady postępowania w sprawie formalnego aktu wystąpienia z Kościoła", do których się wyrok odwoływał, były tylko propozycją do dobrowolnego zatwierdzenia przez poszczególnych biskupów, czego większość nie uczyniła uznając, że to „instrukcja popełniania grzechu.”
Wyrok zapadł w sprawie skargi kasacyjnej Głównego Inspektora Ochrony Danych Osobowych dotyczącej przegranej sprawy ze skargi pewnego proboszcza przeciw GIODO, ale miał znaczenie o wiele szersze.
NSA oddalił skargę kasacyjną uznając, że GIODO nie ma uprawnienia (tzw. kognicji) do rozstrzygania, kto jest, a kto nie jest członkiem Kościoła katolickiego.
Orzeczenie NSA stanowiło ostateczną – negatywną - odpowiedź na skargi kilkuset osób, które próbowały wystąpić z Kościoła na podstawie prawa świeckiego, czyli po prostu pisząc i wysyłając na adres parafii stosowne oświadczenie woli.
Proboszczowie nie chcieli dokonywać na tej podstawie adnotacji w księdze chrztów o formalnym wystąpieniu z Kościoła, a Główny Inspektor Ochrony Danych Osobowych odmawiał wszczęcia przeciw nim postępowań z tytułu nieaktualizowania danych.
Gdy w końcu zmuszony kolejnymi wyrokami Wojewódzkich Sądów Administracyjnych zaczął to robić, proboszczowie złożyli skargę w NSA.
Sąd rozstrzygnął, że dla organu państwowego świadectwem wystąpienia z Kościoła katolickiego nie może być – tak jak np. w Niemczech - oświadczenie woli obywatela, tylko dokument wystawiony przez Kościół.
W uzasadnieniu wyroku uznał, że skoro w ogóle istnieje zagwarantowana przez Kościół możliwość wystąpienia z niego, to znaczy, że wolność należenia lub nienależenia do Kościoła lub związku wyznaniowego jest przestrzegana.
„W tej sytuacji nie można mówić o naruszeniu konstytucyjnej zasady wolności sumienia i wyznania (art. 53 Konstytucji RP) skoro istnieje wskazana przez Proboszcza Parafii możliwość zrealizowania konstytucyjnego prawa do zmiany wyznania.”
Do faktu, że łamie to ustawowe prawo do „zachowywania milczenia w sprawach swojej religii lub przekonań”, sąd się nie odniósł. Podobnie do niemożności wypisania własnych dzieci czy złożenia aktu woli przez pośrednika lub korespondencyjnie.
NSA poszedł jeszcze dalej. W niezwykle obszernym uzasadnieniu wyroku wypowiedział się generalnie na temat możliwości stanowienia przez państwo zasad występowania z kościołów i związków wyznaniowych:
„Kwestia przynależenia lub nieprzynależenia do Kościoła nie należy do sfery pozytywnego zainteresowania władzy publicznej, która nie ustanawia żadnych reguł ani zasad dotyczących przystępowania, należenia lub występowania z Kościoła. [...]
Stanowienie takich reguł przez państwo należałoby uznać za konstytucyjnie wykluczone, zważywszy na gwarantowaną Konstytucją RP autonomię Kościoła, chronioną także postanowieniami wiążącej RP umowy międzynarodowej, jaką jest konkordat, skonkretyzowanej przepisami ustawą partykularną oraz na konstytucyjną wolność religii i wyznania.”
Padły tu ważne słowa, zwykle pomijane w interpretacjach tego wyroku - „do sfery pozytywnego zainteresowania”. Oznacza to , że władza publiczna nie może zdaniem NSA narzucać, jakie mają być reguły występowania z Kościoła.
W domyśle jednak – może określać, jakie te reguły nie mogą być, aby nie kolidowały z obwiązującym prawem. Tak tę kwestię widzą też eksperci od prawa wyznaniowego.
Uzasadnienie wzbudziło dość powszechną konsternację. Tym bardziej, że było całkowicie sprzeczne z kilkoma orzeczeniami NSA w podobnych sprawach z roku 2013.
Wówczas na kolejnych rozprawach uznał, że to, czy ktoś skutecznie wystąpił z kościoła lub związku wyznaniowego, musi być rozpatrywane wyłącznie na gruncie prawa świeckiego, bo dotyczy wolności sumienia i wyznania, czyli podstawowych praw zagwarantowanych w Konstytucji.
Stwierdził też jednoznacznie, że w tym przypadku prawo wewnętrzne Kościoła katolickiego ogranicza zagwarantowaną konstytucyjnie i ustawowo swobodę jednostki. Powoływał się przy tym na Europejską Konwencję o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności z 1950 r.:
„O ile zagadnienie ingerencji w wewnętrzne sprawy kościołów jest na gruncie przepisu art. 9 Konwencji dopuszczalne jedynie wyjątkowo, o tyle to, że władzom publicznym przysługują uprawnienia do oceny działań grup wyznaniowych, które to działania wykraczają poza sprawy wewnętrzne, zdaje się nie budzić żadnych wątpliwości. Przepis art. 9 Konwencji definiuje przecież wolność zmiany wyznania i przekonań jako jeden z przejawów wolności wyznania. Zmiana wyznania lub przekonań nie jest więc jedynie wewnętrzną sprawą grupy wyznaniowej, do której zmieniający wyznanie lub przekonania należał.
Nawet zatem uwzględniając autonomię kościoła, państwo ma prawo do oceny, czy zachowana jest konstytucyjna norma (...) art. 53 ust. 1 Konstytucji RP."
Wobec wydania przez NSA orzeczenia sprzecznego z poprzednimi Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar w październiku 2017 r. zwrócił się do Prezesa NSA o podjęcie tzw. uchwały rozstrzygającej.
NSA podejmuje takie uchwały w powiększonym, siedmioosobowym składzie, gdy przepisy powodują rozbieżne wyroki sądowe.
W postanowieniu wydanym podczas rozprawy jawnej w maju 2018 r. NSA odmówił jednak podjęcia uchwały rozstrzygającej. Zdaniem sądu nie zaistniały bowiem rozbieżności w orzecznictwie sądów administracyjnych, które uzasadniałyby przyjęcie takiej uchwały, lecz jedynie „nastąpiła zmiana orzecznictwa”.
NSA wskazał w uzasadnieniu, że wszelkie dotychczasowe wątpliwości w kwestii interpretacji tych przepisów zostały jednolicie wyjaśnione w serii wyroków z lutego 2016 r.
Sędzia Małgorzata Jaśkowska, rzeczniczka NSA, tak to skomentowała: „W prawie powszechnym powinno być wskazane, jak oceniać, kiedy ktoś przestał należeć do Kościoła. Póki to nie będzie wyraźnie uregulowane, mamy problem.”
Wysyłając zwykłe oświadczenie woli wraz z kserokopią lub zdjęciem dowodu osobistego można od 20 lat wystąpić z Kościoła katolickiego we Włoszech. Składając zwykłe oświadczenie woli przed urzędnikiem można zrobić to samo w krajach, gdzie funkcjonuje podatek kościelny pobierany przez państwo, czyli np. w Niemczech czy Szwajcarii. W czym więc tkwi polski problem?
Przepisy polskiego prawa kościelnego wynikają wprost ze Stanowiska Papieskiej Rady ds. Tekstów Prawnych ws. apostazji z 2006 r. Mówi ono, że „akt formalny odstąpienia nie ma wyłącznie charakteru prawno-administracyjnego (wypisanie się z Kościoła w sensie metrykalnym, z idącymi za tym konsekwencjami cywilnoprawnymi), lecz staje się prawdziwym oddzieleniem od konstytutywnych elementów życia Kościoła: zakłada więc akt apostazji, herezji lub schizmy.”
Oznacza to, że aby zgodnie z prawem kanonicznym faktycznie wystąpić z Kościoła nie wystarczy tylko o tym powiadomić, ale trzeba również formalnie dokonać jednego z trzech aktów czysto religijnych:
To doprecyzowanie pojawiło się wobec nagminnego pozornego występowania z Kościoła przez katolickich gastarbeiterów w Niemczech, chcących w ten sposób zaoszczędzić przez niepłacenie podatku kościelnego.
W Niemczech uregulowano to w ten sposób, że po „administracyjnym” wystąpieniu z Kościoła, powiadomiony o tym przez państwo proboszcz wysyła odstępcy list pastoralny z zaproszeniem na rozmowę. Jeśli odstępca na zaproszenie nie odpowiada, Kościół uznaje, że procedura formalnego wystąpienia została zakończona. Ewentualna rozmowa z proboszczem to ze strony odstępcy akt całkowicie dobrowolny.
Należy mieć świadomość zasadniczej różnicy między świeckim aktem wystąpienia z Kościoła a religijnym aktem apostazji, czyli całkowitego wyrzeczenia się wiary.
Apostazja – podobnie jak wystąpienie z Kościoła - nie musi być formalna. W rzeczywistości apostatami – „cichymi” lub „publicznymi” - są wszyscy ochrzczeni ateiści. W prawie kanonicznym pojęcie ateista nie występuje. Są odstępcy. Nieformalnie nie są oni uważani za członków Kościoła.
To bardzo ważny, pominięty przez NSA szczegół. Jak mówił w wywiadzie w radiu „TOK FM” ks. dr Józef Kloch, rzecznik Konferencji Episkopatu Polski:
„Jeśli Pan chce wystąpić, to Pana akt woli jest pierwszym krokiem. I wtedy jak Pan mówi sobie »Nie chcę być w Kościele katolickim, on mnie nie obchodzi«, to już Pan nie jest. Wystąpił Pan”.
Zgodnie z tą wypowiedzią rzecznika KEP osoba ochrzczona, ale niewierząca należy do owych „innych osób”, których podstawowych praw i wolności wewnętrzne przepisy kościelne nie mogą naruszać.
Z Kościoła mogą też występować osoby nie odrzucające wiary w Boga, tylko inaczej go pojmujące lub odrzucające władzę duchowieństwa nad sobą. Mogą to być konwertyci, którzy faktycznie należą już do innych wyznań. Np. zielonoświątkowcy lub osoby, które przyjęły islam.
Różnica między wystąpieniem na zasadach świeckich i kościelnych ma więc także wymiar duchowy, a nie tylko formalny i prawny.
Dla wielu osób wymóg rozmowy z proboszczem, podczas której mają przekonać księdza o teologicznym wymiarze swojej decyzji, jest istotnym utrudnieniem lub nawet przeszkodą w wystąpieniu z Kościoła. Szczególnie dla ludzi bardzo młodych, odstępców wierzących, dokonujących konwersji na inne wyznanie, czy np. ofiar kościelnej pedofilii lub innej przemocy w Kościele katolickim bywa to niezwykle traumatyczne przeżycie. Dla wielu innych chętnych do wystąpienia z Kościoła katolickiego jest to z kolei poniżające i nie do przyjęcia z samej zasady.
To utrudnienie – podobnie jak do niedawna wymóg przyprowadzenia dwóch świadków – nie wynika ze wspomnianego wyżej Stanowiska Papieskiej Rady ds. Tekstów Prawnych. To inwencja polskich biskupów.
W latach 2008-2016 zalecane było dodatkowe jeszcze utrudnienie – proboszcz miał nie przyjmować oświadczenia woli podczas pierwszej rozmowy. Powinien z występującym umówić się na kolejny termin, aby dać byłemu wiernemu czas do namysłu (niektórzy stosują ten zabieg do dzisiaj). Wywoływało to wiele nieporozumień, a czasami wręcz awantur.
W dodatku nie wiadomo, czy według procedury kościelnej dokonuje się rzeczywistego i pełnego wystąpienia z Kościoła katolickiego. W sensie teologicznym na pewno nie, gdyż obwiązuje zasada „semel catholicus semper catholicus” – kto raz stał się katolikiem, ten będzie nim na zawsze - którą zresztą proboszcz ma obowiązek przypomnieć występującemu podczas obowiązkowej rozmowy. Wyraża ona teologiczną zasadę nieusuwalności sakramentu chrztu.
Ale także w sensie formalnym wystąpienie z Kościoła katolickiego jest niejednoznaczne. Benedykt XVI swoim motu proprio „Omnium in mentem” z 2009 r. usunął z trzech kanonów Kodeksu Prawa Kanonicznego dotyczących małżeństw sformułowanie „actus formalis defectionis ab Ecclesia catholica” - formalny akt odstąpienia od Kościoła. Były to jedyne miejsca w Kodeksie, gdzie ono występowało. W związku z tym całkowicie zniknęło z najważniejszego dokumentu prawnego Kościoła i ważnego źródła prawa kościelnego. Dlatego „Dekret ogólny Konferencji Episkopatu Polski w sprawie wystąpień z Kościoła oraz powrotu do wspólnoty Kościoła” z 2016 r. zastąpił dotychczasową adnotację w księdze chrztów - „formalnym aktem wystąpił z Kościoła” - niejednoznaczną adnotacją „złożył formalne oświadczenie woli o wystąpieniu z Kościoła”. Trudno uznać to za niebudzące żadnych wątpliwości stwierdzenie.
Tych wątpliwości nie rozwiewają – a wręcz je pogłębiają – wypowiedzi niektórych uznanych autorytetów prawa kanonicznego. Ks. prof. Remigiusz Sobański z UKSW w swojej „Eklezjologii nowego Kodeksu na przykładzie pierwszej księgi” (1984) pisał: „W systemie prawa kościelnego nie ma miejsca na prawo do wyjścia z Kościoła czy do pozostawania poza nim. Prawo do pozostawania poza wspólnotą Kościoła jest wprawdzie prawem ludzkim, ale nie jest prawem we wspólnocie”.
Równie dobitnie wyraził to inny kanonista ks. prof. Piotr Majer z UPJPII : „Jeśli ktoś raz został usynowiony przez Boga, to nie można tego cofnąć. (…) Kościół może jedynie z bólem i smutkiem przyjąć do wiadomości czyjąś wolę formalnego opuszczenia jego struktur.”
Można się tej myśli dopatrzyć również w kanonie 11 Kodeksu Prawa Kanonicznego: „Ustawom czysto kościelnym podlegają ochrzczeni w Kościele katolickim”. Nie wyłącza spod działania prawa kanonicznego ochrzczonych odstępców, tak jakby nadal byli członkami Kościoła. Zresztą nakładanie na nich ekskomuniki potwierdza niejako dalsze członkostwo.
Kościół w tej sprawie nie mówi jednym głosem i padają wypowiedzi sprzeczne ze sobą. Jednak do statystyk GUS podaje liczbę ochrzczonych, podczas gdy odstępcom zależy właśnie na tym, aby nie byli liczeni jako członkowie Kościoła.
Dlaczego zatem ta uciążliwa, łamiąca Konstytucję i niepewna co do skutków formalnych procedura zastępuje proste i jednoznaczne prawo państwowe?
Konstrukcja „Ustawy o gwarancjach wolności sumienia i wyznania” jest taka, że ustawa ma część ogólną, odnoszącą się do wszystkich kościołów i związków wyznaniowych oraz część odnoszącą się tylko do kościołów i związków wyznaniowych, których sytuacja prawna nie jest uregulowana oddzielnymi ustawami i aktami. Wspomniane wcześniej artykuły ustawy dotyczące obowiązku przedstawiania statutu oraz nienaruszania „praw i wolności innych osób” znajdują się w części drugiej.
Art. 9 ust.2 pkt 3. Ustawy mówi, że gwarancjami wolności sumienia i wyznania w stosunkach państwa z kościołami i innymi związkami wyznaniowymi jest m. in. „równouprawnienie wszystkich kościołów i innych związków wyznaniowych, bez względu na formę uregulowania ich sytuacji prawnej." Powyższy punkt to po prostu rozwinięcie art. 25 Konstytucji, który mówi: kościoły i inne związki wyznaniowe są równouprawnione.
W praktyce jednak ustawa wprowadza nierówne traktowanie różnych kościołów i związków wyznaniowych – jedne muszą posiadać zgodny z prawem statut zawierający „sposób nabywania i utraty członkostwa”, inne nie muszą. Do tych, które zgodnie z ustawą nie muszą, należy Kościół katolicki – bo jego sytuacja prawna jest uregulowana przez konkordat i „Ustawę o stosunku państwa do Kościoła katolickiego”.
Ale cały problem w tym, że „sposób nabywania i utraty członkostwa” w Kościele katolickim nie został uregulowany w tych dwóch aktach prawnych. „Ustawa o stosunku państwa do Kościoła Katolickiego” mówi jedynie:
Owych ogólnych zasad prawa w odniesieniu do statutu i praw członków można by szukać w ustawie „Prawo o stowarzyszeniach”. Ustawa ta mówi:
Myśl ustawodawcy jest jasna. Jednakże już w następnym art. 7. 1 zastrzega: „Przepisom ustawy nie podlegają (…) kościoły i inne związki wyznaniowe”.
Mamy zatem prawnicze błędne koło – „Ustawa o gwarancjach wolności sumienia i wyznania” odsyła do „Ustawy o stosunku państwa do Kościoła Katolickiego” a ta z kolei z powrotem jedynie do „Ustawy o gwarancjach wolności sumienia i wyznania”.
Nie istnieje zatem żaden przepis w prawie cywilnym, który by pozwalał, żeby „sposób utraty członkostwa” w Kościele katolickim był przez organ państwowy badany pod kątem ewentualnej sprzeczności z prawem. Na dodatek Kodeks Prawa Kanonicznego, który można by uznać za odpowiednik statutu w Kościele katolickim nie zawiera obecnie żadnej wzmianki o występowaniu z Kościoła.
Do przestrzegania zasad Europejskiej Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności z 1950 r. zobowiązuje Kościół preambuła konkordatu – aktu wyższego rzędu niż ustawa. Natomiast ani w preambule, ani w żadnym punkcie konkordat mówiąc o autonomii Kościoła katolickiego nie zobowiązuje go jednocześnie do przestrzegania Konstytucji i „przepisów ogólnie obowiązujących ustaw”, do czego inne związki wyznaniowe zobowiązuje art. 27 „Ustawy o gwarancjach wolności sumienia i wyznania”.
Preambuła konkordatu mówi, że strony podpisują go:
• „kierując się (…) powszechnymi zasadami prawa międzynarodowego łącznie z normami dotyczącymi poszanowania praw człowieka i podstawowych swobód • uznając, że fundamentem rozwoju wolnego i demokratycznego społeczeństwa jest poszanowanie godności osoby ludzkiej i jej praw."
Procedura wystąpienia z Kościoła narzucona w „Zasadach postępowania w sprawie formalnego aktu wystąpienia z Kościoła" z 2008 r. i w „Dekrecie ogólnym Konferencji Episkopatu Polski w sprawie wystąpień z Kościoła oraz powrotu do wspólnoty Kościoła” z 2016 r. ma z tymi deklaracjami niewiele wspólnego.
Dyskusja o zasadach wystąpienia z Kościoła katolickiego została w debacie publicznej połączona z dyskusją o zasadach ochrony danych osobowych. W debacie pojawił się nawet termin „i 3” – analogiczny do „lub czasopisma” z afery Rywina. Nawiązuje on do uzupełnienia w ostatniej chwili gotowej już „Ustawy o ochronie danych osobowych” o te właśnie dwa słowa w art. 43 ust.2, które wyłączyły Kościół spod nadzoru GIODO.
Te tematy się ze sobą wiążą, ale podczas gdy prawo do nieskrępowanego niczym występowania ze związku wyznaniowego jest oczywiste, to kwestie ochrony danych osobowych w Kościele są niezwykle skomplikowane i trudne do rozstrzygnięcia. Przykładem problem usuwania zapisów o chrzcie osób, które wystąpiły z Kościoła.
Tak prowadzona dyskusja o występowaniu z Kościoła katolickiego kończy się nieodmiennie rozmyciem tematu i wylaniem dziecka z kąpielą, czego przykładem był wyrok NSA z 2016 r. dotyczący uprawnień GIODO. Usamodzielnienie problemu wystąpienia z Kościoła wobec kwestii ochrony danych osobowych uczyniłoby debatę bardziej klarowną. Rozwiązanie tego problemu to pierwszy krok do uporządkowania zagadnienia ochrony danych osobowych odstępców.
22 listopada 2012 r. grupa posłów Ruchu Palikota złożyła w sejmie VII kadencji projekt Ustawy o zmianie ustawy o gwarancjach wolności sumienia i wyznania oraz zmianie innych ustaw (symbol EK-020-461/12) w ramach pakietu ustaw Świeckie Państwo. Projekt zawierał m.in. propozycję uzupełnienia art. 3 „Ustawy o gwarancjach wolności sumienia i wyznania” o następujące punkty:
Projekt został skierowany do Biura Analiz Sejmowych, Biura Legislacyjnego i do zaopiniowania przez kościoły i związki wyznaniowe. Dalsze dzieje projektu są nieznane, podobnie jak opinie o nim.
Temat wystąpienia z Kościoła katolickiego podjęła też partia Razem. W 2015 r. jej Rada Krajowa ogłosiła „Stanowisko dotyczące prawa do wystąpienia ze związku wyznaniowego” uzupełnione później o krytykę wyroku NSA z lutego 2016 r.
Czytamy tam, że „pełna realizacja zasady wolności religijnej wymaga tego, by wszyscy mogli tak zmieniać swą przynależność do związków wyznaniowych, jak tego wymaga ich światopogląd lub sumienie. Aby było to możliwe, niezbędna jest postulowana przez nas zmiana prawa, która powinna być wprowadzona niezwłocznie."
Razem zaproponowało konkretne, ustawowe rozwiązanie problemu – dla wypisania się ze związku wyznaniowego wystarczające byłoby doręczenie temu związkowi listem poleconym oświadczenia w formie aktu notarialnego o woli wystąpienia. „Procedura ta byłaby dostępna obok procedury wewnętrznej, więc osoba występująca ze związku miałaby wybór co do tego, którą z nich chce się posłużyć.”
Cztery lata później partia Razem weszła po raz pierwszy do Sejmu. W ciągu minionego roku parlamentarnego nie podjęła żadnej inicjatywy ustawodawczej, aby swoje stanowisko z 2015 r. wcielić w życie.
Pod koniec lipca 2020 r. wpłynęły cztery interpelacje poselskie skierowane do Premiera dotyczące tego problemu. Złożyli je posłowie PO (głównie nowi) i Wiosny. SLD reprezentowały Joanna Senyszyn i Katarzyna Kretkowska. Partia Razem nie podjęła tematu.
Posłowie zapytali premiera między innymi o to:
• czy jest zgodny z konstytucyjną zasadą wolności wyznania wymóg, aby oświadczenie woli zawierało dodatkowo „motywację woli zerwania wspólnoty z Kościołem”, skoro art. 53 Konstytucji gwarantuje, że obywatel RP nie musi nikomu się tłumaczyć ze swoich przekonań religijnych, ani ich ujawniać? • czy jest zgodny z konstytucyjną zasadą wolności wyznania wymóg, aby oświadczenie woli było składane osobiście, a nie przez pełnomocnika, co byłoby zgodne z obowiązującym w Polsce prawem? • czy rząd RP zamierza podjąć rozmowy z Episkopatem na temat dostosowania zasad występowania z Kościoła katolickiego do obowiązującego w Polsce prawa (…)?
Dawno w Sejmie nie było tak „ostrych” pytań o Kościół.
Rząd natomiast udzielił ogólnikowej odpowiedzi powtarzającej tezy wyroku NSA z 2016 r., że procedura wystąpienia z Kościoła nie narusza zasady wolności sumienia i wyznania, skoro w ogóle umożliwia wystąpienie. Jest też wewnętrzną sprawą Kościoła i państwo nie może w nią ingerować. Czekamy, jaka będzie reakcja posłów.
Stanowisko rządu jest kompletnie sprzeczne z odczuciami grupy obywateli, w imieniu których posłowie wnieśli interpelacje. Rząd udaje, że nie dostrzega konfliktu prawa kanonicznego ze świeckim i ograniczenia wolności obywatelskich.
Powstaje pytanie, czy wyrok NSA z 2016 r. uniemożliwia nowelizację „Ustawy o gwarancjach wolności sumienia i wyznania”?
Powinni to rozstrzygnąć konstytucjonaliści i specjaliści od prawa wyznaniowego. Państwo nie może wprawdzie ustalać za Kościół katolicki jego wewnętrznej procedury występowania z niego członków. Może chyba jednak, a nawet powinno wyraźnie zastrzec powszechnie obwiązujący wymóg niesprzeczności tej procedury z Konstytucją, konwencjami międzynarodowymi oraz ustawami chroniącymi wolności obywatelskie i prawa człowieka, a także powinno nadzorować jego spełnianie.
Taki jest duch „Ustawy o gwarancjach wolności sumienia i wyznania”. Jednak jej konkretne zapisy nie egzekwują tego od Kościoła katolickiego. Być może państwo mogłoby też jednoznacznie usankcjonować cywilno-prawny sposób występowania z kościołów i związków wyznaniowych, który przecież teoretycznie w naszym prawie istnieje na mocy art. 60 Kodeksu Cywilnego o oświadczeniu woli.
W pełni satysfakcjonujące uregulowanie tej kwestii poprzez nowelizację ustawy może nie być łatwe ze względu na autonomię Kościoła i możliwość zaskarżenia ustawy do Trybunału Konstytucyjnego, którego orzeczenia jak dotąd – nawet w poprzednim składzie – z reguły były dla Kościoła bardzo przychylne. O wiele prościej byłoby tę sprawę rozwiązać na zasadzie okazania dobrej woli przez Kościół, jak to poniekąd miało miejsce we Włoszech, gdzie Kościół w pewnym momencie zrezygnował z dalszej konfrontacji sądowej i uznał zwykłe oświadczenia woli za wystarczające.
Na koniec warto przypomnieć jeden z najważniejszych artykułów Konstytucji będący źródłem innych praw:
„Art. 30. Przyrodzona i niezbywalna godność człowieka stanowi źródło wolności i praw człowieka i obywatela. Jest ona nienaruszalna, a jej poszanowanie i ochrona jest obowiązkiem władz publicznych."
Posłowie składając interpelacje upomnieli się właśnie o ochronę przez państwo godności osób występujących z Kościoła katolickiego. Rząd tę godność zlekceważył.
Informacje, jak wystąpić z Kościoła katolickiego według procedury KEP dostępne są na portalu apostazja.info.
Autor zrezygnował z honorarium, przeznaczając je na rozwój OKO.press.
Komentarze