Teza 1269 Katechizmu Kościoła Katolickiego mówi: „Stając się członkiem Kościoła, ochrzczony »nie należy już do samego siebie« (1 Kor 6,19), ale do Tego, który za nas umarł i zmartwychwstał. Od tej chwili jest powołany, by poddał się innym i służył im we wspólnocie Kościoła, by był »posłuszny i uległy« (Hbr 13,17) przełożonym w Kościele, by ich uznawał z szacunkiem i miłością.«
W 2019 r. Sylwia Chutnik, 40-letnia uznana pisarka trzykrotnie nominowana do nagrody Nike, wydawana w dziewięciu krajach, matka 16-letniego syna i ateistka od 30 lat, postanowiła nie być posłuszna i uległa „przełożonym” kościelnym, narazić się na ekskomunikę, wieczny ogień piekielny i wypisać się z Kościoła.
Procedura wymaga, aby najpierw wydobyć akt chrztu z kancelarii parafii, w której było się ochrzczonym, co powinno być tylko formalnością.
„… Miałam już wyjść, kiedy donośny głos zza drzwi zawołał mnie do siebie. – Słyszałem, że chce pani dokonać apostazji? Mogę prosić? – ton miał belferski. Od razu weszłam w rolę wystraszonej uczennicy, która paliła fajki w toalecie. Zaczęła się połajanka: że to poważna sprawa, że to na zawsze, że pierwsi chrześcijanie oddawali życie za wiarę. (…) Ponieważ zaczął od gróźb i wywołania wyrzutów sumienia, musiał skończyć na jawnej kpinie z osób niewierzących: – Przyjęła pani chrzest, on jest na zawsze. Nie może się pani »wypisać«. Triumfował, jakby złapał mnie w pułapkę. (…) Wszystko to było przykrym spotkaniem i gdybym nie miała w sobie pewności siebie i swoich poglądów, prawdopodobnie czułabym się po wszystkim stłamszona i poniżona (nie przesadzam).”
Jeszcze bardziej przykro ubiegłoroczną rozmowę z proboszczem wspomina Kacper Parol, 21-letni działacz Wiosny z Gniezna:
„W pierwszej chwili, po przekazaniu teczki z dokumentami, duchowny zwyczajnie mi ją oddał, mówiąc, że nie przyjmie tego, że robię sobie żarty oraz, że mam »przemyśleć«.
Nie zgodziłem się na to, ponieważ wiedziałem doskonale, po co przyszedłem. Proboszcz, po moich zapewnieniach, że to nie są żarty i jest to decyzja przemyślana, zaproponował, żebym wrócił do niego za rok (!). Czytałem wcześniej, że często duchowni próbują maksymalnie opóźnić ten proces, nie sądziłem, że aż tak. Dzięki mojej silnej woli, udało mi się skrócić ten okres początkowo do trzech miesięcy, a później do miesiąca.
Wróciłem do duchownego na rozmowę w grudniu. Była to jedna z najgorszych rozmów, którą odbyłem w swoim życiu.”
Apostazja czy gehenna?
Ale bywa też gorzej. We wrześniu 2016 r. do rodzeństwa z Wrocławia, które próbowało wręczyć swoje oświadczenia woli o wystąpieniu z Kościoła proboszczowi parafii św. Michała Archanioła przy ul. Bolesława Prusa, ksiądz po odmowie przyjęcia dokumentów po prostu wezwał policję.
Sprawa zakończyła się tym, że w asyście policji ksiądz podpisał oświadczenia woli i potwierdził ich przyjęcie, a policjanci pouczyli go, że jeśli jeszcze raz bezpodstawnie wezwie radiowóz, otrzyma mandat.
Nieprzyjemne zachowania ze strony duchownych w trakcie wypisywania się z Kościoła spotykają szczególnie osoby bardzo młode, które dopiero co ukończyły 18 lat. Często ma to miejsce już przy próbie uzyskania świadectwa chrztu – a to zaledwie pierwszy krok, gdyż właściwa „rozmowa nawracająca” czeka dopiero przy składaniu oświadczenia woli.
Nagminne są odmowy wysłania świadectwa chrztu pocztą za zaliczeniem pocztowym, Nie pomagają skargi w kurii. Odmawia się nawet osobom z zagranicy.
Proboszczowie nierzadko odmawiają też osobom młodym przyjęcia oświadczenia woli, umawiają się z nimi na jakiś odległy termin (nawet wielomiesięczny), „wsiadają z góry” na kandydata na odstępcę, mówią mu na ty, okazują lekceważenie, atakują słownie, oskarżają o różne absurdy – satanizm, bycie w sekcie, złe towarzystwo, opętanie, chorobę psychiczną, problemy ze znalezieniem partnera, grożą zawiadomieniem rodziców czy dziadków.
Bywa, że dopytują się o życie seksualne i preferencje płciowe, obrażając przy tym społeczność LGBT, poniżają, czasem krzyczą. Za przywitanie się słowami „dzień dobry” zamiast „niech będzie pochwalony” lub zwrócenie się „proszę pana” a nie „proszę księdza” potrafią wyrzucić za drzwi.
Zachowanie proboszczów – czego można dowiedzieć się z relacji w internecie – należałoby określić jako psychiczne znęcanie się , wykorzystywanie stosunku zależności, przemoc słowną, zastraszanie i ogólnie zachowania niedopuszczalne. Wiele osób określa to dobitnym słowem – „poniżenie”.
Poczucie to wzmaga świadomość, że dla Kościoła katolickiego odstępca nie tylko popełnia ciężki grzech, ale jest też według prawa kanonicznego przestępcą okładanym ekskomuniką z mocy samego prawa.
Nie jest to więc rozstanie „w przyjaźni”. Jak się jednak okazuje, ekskomunika nie oznacza wydalenia z Kościoła, lecz jedynie ograniczenie w prawach, o czym mówi kanon 1331 Kodeksu Prawa Kanonicznego.
W teorii wystarczy akt woli. W praktyce – nie
W świeckim, demokratycznym państwie nieskrępowane niczym prawo do wystąpienia z kościoła lub związku wyznaniowego jest czymś naturalnym. Równie oczywista wydaje się być wystarczająca forma takiego wystąpienia – formalne zawiadomienie władz kościoła lub związku wyznaniowego, że się z niego występuje.
W Polsce teoretycznie gwarantuje to art. 53 Konstytucji mówiący o wolności sumienia i wyznania oraz stanowiąca jego rozwinięcie „Ustawa o gwarancjach wolności sumienia i wyznania”.
Art. 2 ustawy mówi:
„Korzystając z wolności sumienia i wyznania obywatele mogą w szczególności:
2a) należeć lub nie należeć do kościołów i innych związków wyznaniowych;
5) zachowywać milczenie w sprawach swojej religii lub przekonań”;
Kościół katolicki posiada autonomię zagwarantowaną przez konkordat, ale ma ona pewne granice.
Art. 27 ust. 1 ustawy stanowi: „Działalność kościołów i innych związków wyznaniowych nie może naruszać przepisów ogólnie obowiązujących ustaw chroniących bezpieczeństwo publiczne, porządek, zdrowie lub moralność publiczną, władzę rodzicielską albo podstawowe prawa i wolności innych osób”.
Jest to powtórzenie art. 9 ust. 2 Europejskiej Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności.
Zatem zgodnie z polskim prawem wystarczyłoby – podając odpowiednie dane – napisać oświadczenie woli, że występuje się z Kościoła katolickiego i dostarczyć je do swojej parafii. Tak sto lat temu, po wyzwoleniu spod zaborów i wywalczeniu tego prawa, w wieku 82 lat zrobił wybitny polski językoznawca Jan Baudouin de Courtenay. Zwrotne poświadczenie odbioru listu wystarczyło, aby komisariat rządu wpisał mu w dowodzie osobistym „pozawyznaniowiec”. Pod władzą caratu było to niemożliwe.
Po stu latach dalszego umacniania i obwarowywania ustawami praw człowieka i obywatela w dzisiejszej Polsce jest to również niemożliwe. Aby organ państwowy uznał, że nie należymy do Kościoła katolickiego, musimy najpierw władzom kościelnym zarówno na piśmie, jak i w bezpośredniej rozmowie z proboszczem wytłumaczyć się z naszej decyzji wystąpienia. Potem zaś zdać się na rozstrzygnięcie przez proboszcza i biskupa, czy nasze oświadczenie woli uznają za wystarczające i przyjęte.
„Obowiązek” taki nakłada „Dekret ogólny Konferencji Episkopatu Polski w sprawie wystąpień z Kościoła oraz powrotu do wspólnoty Kościoła” z 2016 r.
Nie możemy też z Kościoła wypisać własnego dziecka, choć art. 48 Konstytucji gwarantuje nam „prawo do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami”.
Dziecko może zrobić to tylko osobiście dopiero po ukończeniu 18 roku życia. Nie można również poświadczonego notarialnie oświadczenia woli złożyć za pośrednictwem poczty ani przez upoważnionego pełnomocnika.
Przełomowy wyrok NSA w sprawie apostazji
To tylko wewnętrzne przepisy Kościoła – jawnie niezgodne z Konstytucją, „Ustawą o gwarancjach wolności sumienia i wyznania” i Kodeksem Cywilnym.
Mimo to wyrokiem Naczelnego Sądu Administracyjnego z 9 lutego 2016 r. zostały nie tylko niejako zalegalizowane, ale uznane za ważniejsze niż zasady prawa świeckiego i ustawa zasadnicza.
Co więcej – wyrok ten odnosił się w do stanu wcześniejszego, kiedy jeszcze istniał wymóg obecności dwóch świadków podczas składania oświadczenia o wystąpieniu z Kościoła. NSA nie dopatrzył się, że „Zasady postępowania w sprawie formalnego aktu wystąpienia z Kościoła”, do których się wyrok odwoływał, były tylko propozycją do dobrowolnego zatwierdzenia przez poszczególnych biskupów, czego większość nie uczyniła uznając, że to „instrukcja popełniania grzechu.”
Wyrok zapadł w sprawie skargi kasacyjnej Głównego Inspektora Ochrony Danych Osobowych dotyczącej przegranej sprawy ze skargi pewnego proboszcza przeciw GIODO, ale miał znaczenie o wiele szersze.
NSA oddalił skargę kasacyjną uznając, że GIODO nie ma uprawnienia (tzw. kognicji) do rozstrzygania, kto jest, a kto nie jest członkiem Kościoła katolickiego.
Orzeczenie NSA stanowiło ostateczną – negatywną – odpowiedź na skargi kilkuset osób, które próbowały wystąpić z Kościoła na podstawie prawa świeckiego, czyli po prostu pisząc i wysyłając na adres parafii stosowne oświadczenie woli.
Proboszczowie nie chcieli dokonywać na tej podstawie adnotacji w księdze chrztów o formalnym wystąpieniu z Kościoła, a Główny Inspektor Ochrony Danych Osobowych odmawiał wszczęcia przeciw nim postępowań z tytułu nieaktualizowania danych.
Gdy w końcu zmuszony kolejnymi wyrokami Wojewódzkich Sądów Administracyjnych zaczął to robić, proboszczowie złożyli skargę w NSA.
Sąd rozstrzygnął, że dla organu państwowego świadectwem wystąpienia z Kościoła katolickiego nie może być – tak jak np. w Niemczech – oświadczenie woli obywatela, tylko dokument wystawiony przez Kościół.
W uzasadnieniu wyroku uznał, że skoro w ogóle istnieje zagwarantowana przez Kościół możliwość wystąpienia z niego, to znaczy, że wolność należenia lub nienależenia do Kościoła lub związku wyznaniowego jest przestrzegana.
„W tej sytuacji nie można mówić o naruszeniu konstytucyjnej zasady wolności sumienia i wyznania (art. 53 Konstytucji RP) skoro istnieje wskazana przez Proboszcza Parafii możliwość zrealizowania konstytucyjnego prawa do zmiany wyznania.”
Do faktu, że łamie to ustawowe prawo do „zachowywania milczenia w sprawach swojej religii lub przekonań”, sąd się nie odniósł. Podobnie do niemożności wypisania własnych dzieci czy złożenia aktu woli przez pośrednika lub korespondencyjnie.
NSA podkreśla autonomię Kościoła, wbrew wcześniejszym wyrokom
NSA poszedł jeszcze dalej. W niezwykle obszernym uzasadnieniu wyroku wypowiedział się generalnie na temat możliwości stanowienia przez państwo zasad występowania z kościołów i związków wyznaniowych:
„Kwestia przynależenia lub nieprzynależenia do Kościoła nie należy do sfery pozytywnego zainteresowania władzy publicznej, która nie ustanawia żadnych reguł ani zasad dotyczących przystępowania, należenia lub występowania z Kościoła. […]
Stanowienie takich reguł przez państwo należałoby uznać za konstytucyjnie wykluczone, zważywszy na gwarantowaną Konstytucją RP autonomię Kościoła, chronioną także postanowieniami wiążącej RP umowy międzynarodowej, jaką jest konkordat, skonkretyzowanej przepisami ustawą partykularną oraz na konstytucyjną wolność religii i wyznania.”
Padły tu ważne słowa, zwykle pomijane w interpretacjach tego wyroku – „do sfery pozytywnego zainteresowania”. Oznacza to , że władza publiczna nie może zdaniem NSA narzucać, jakie mają być reguły występowania z Kościoła.
W domyśle jednak – może określać, jakie te reguły nie mogą być, aby nie kolidowały z obwiązującym prawem. Tak tę kwestię widzą też eksperci od prawa wyznaniowego.
Uzasadnienie wzbudziło dość powszechną konsternację. Tym bardziej, że było całkowicie sprzeczne z kilkoma orzeczeniami NSA w podobnych sprawach z roku 2013.
Wówczas na kolejnych rozprawach uznał, że to, czy ktoś skutecznie wystąpił z kościoła lub związku wyznaniowego, musi być rozpatrywane wyłącznie na gruncie prawa świeckiego, bo dotyczy wolności sumienia i wyznania, czyli podstawowych praw zagwarantowanych w Konstytucji.
Stwierdził też jednoznacznie, że w tym przypadku prawo wewnętrzne Kościoła katolickiego ogranicza zagwarantowaną konstytucyjnie i ustawowo swobodę jednostki. Powoływał się przy tym na Europejską Konwencję o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności z 1950 r.:
„O ile zagadnienie ingerencji w wewnętrzne sprawy kościołów jest na gruncie przepisu art. 9 Konwencji dopuszczalne jedynie wyjątkowo, o tyle to, że władzom publicznym przysługują uprawnienia do oceny działań grup wyznaniowych, które to działania wykraczają poza sprawy wewnętrzne, zdaje się nie budzić żadnych wątpliwości. Przepis art. 9 Konwencji definiuje przecież wolność zmiany wyznania i przekonań jako jeden z przejawów wolności wyznania. Zmiana wyznania lub przekonań nie jest więc jedynie wewnętrzną sprawą grupy wyznaniowej, do której zmieniający wyznanie lub przekonania należał.
Nawet zatem uwzględniając autonomię kościoła, państwo ma prawo do oceny, czy zachowana jest konstytucyjna norma (…) art. 53 ust. 1 Konstytucji RP.”
Wobec wydania przez NSA orzeczenia sprzecznego z poprzednimi Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar w październiku 2017 r. zwrócił się do Prezesa NSA o podjęcie tzw. uchwały rozstrzygającej.
NSA podejmuje takie uchwały w powiększonym, siedmioosobowym składzie, gdy przepisy powodują rozbieżne wyroki sądowe.
W postanowieniu wydanym podczas rozprawy jawnej w maju 2018 r. NSA odmówił jednak podjęcia uchwały rozstrzygającej. Zdaniem sądu nie zaistniały bowiem rozbieżności w orzecznictwie sądów administracyjnych, które uzasadniałyby przyjęcie takiej uchwały, lecz jedynie „nastąpiła zmiana orzecznictwa”.
NSA wskazał w uzasadnieniu, że wszelkie dotychczasowe wątpliwości w kwestii interpretacji tych przepisów zostały jednolicie wyjaśnione w serii wyroków z lutego 2016 r.
Sędzia Małgorzata Jaśkowska, rzeczniczka NSA, tak to skomentowała: „W prawie powszechnym powinno być wskazane, jak oceniać, kiedy ktoś przestał należeć do Kościoła. Póki to nie będzie wyraźnie uregulowane, mamy problem.”
Apostazja, herezja, schizma, czyli jak wystąpienie z Kościoła widzi Kościół
Wysyłając zwykłe oświadczenie woli wraz z kserokopią lub zdjęciem dowodu osobistego można od 20 lat wystąpić z Kościoła katolickiego we Włoszech. Składając zwykłe oświadczenie woli przed urzędnikiem można zrobić to samo w krajach, gdzie funkcjonuje podatek kościelny pobierany przez państwo, czyli np. w Niemczech czy Szwajcarii. W czym więc tkwi polski problem?
Przepisy polskiego prawa kościelnego wynikają wprost ze Stanowiska Papieskiej Rady ds. Tekstów Prawnych ws. apostazji z 2006 r. Mówi ono, że „akt formalny odstąpienia nie ma wyłącznie charakteru prawno-administracyjnego (wypisanie się z Kościoła w sensie metrykalnym, z idącymi za tym konsekwencjami cywilnoprawnymi), lecz staje się prawdziwym oddzieleniem od konstytutywnych elementów życia Kościoła: zakłada więc akt apostazji, herezji lub schizmy.”
Oznacza to, że aby zgodnie z prawem kanonicznym faktycznie wystąpić z Kościoła nie wystarczy tylko o tym powiadomić, ale trzeba również formalnie dokonać jednego z trzech aktów czysto religijnych:
- aktu apostazji – czyli całkowitego wyrzeczenia się wiary chrześcijańskiej;
- aktu herezji – czyli odrzucenia dogmatów katolickich;
- aktu schizmy – czyli odrzucenia zwierzchności papieża.
To doprecyzowanie pojawiło się wobec nagminnego pozornego występowania z Kościoła przez katolickich gastarbeiterów w Niemczech, chcących w ten sposób zaoszczędzić przez niepłacenie podatku kościelnego.
W Niemczech uregulowano to w ten sposób, że po „administracyjnym” wystąpieniu z Kościoła, powiadomiony o tym przez państwo proboszcz wysyła odstępcy list pastoralny z zaproszeniem na rozmowę. Jeśli odstępca na zaproszenie nie odpowiada, Kościół uznaje, że procedura formalnego wystąpienia została zakończona. Ewentualna rozmowa z proboszczem to ze strony odstępcy akt całkowicie dobrowolny.
Należy mieć świadomość zasadniczej różnicy między świeckim aktem wystąpienia z Kościoła a religijnym aktem apostazji, czyli całkowitego wyrzeczenia się wiary.
Apostazja – podobnie jak wystąpienie z Kościoła – nie musi być formalna. W rzeczywistości apostatami – „cichymi” lub „publicznymi” – są wszyscy ochrzczeni ateiści. W prawie kanonicznym pojęcie ateista nie występuje. Są odstępcy. Nieformalnie nie są oni uważani za członków Kościoła.
To bardzo ważny, pominięty przez NSA szczegół. Jak mówił w wywiadzie w radiu „TOK FM” ks. dr Józef Kloch, rzecznik Konferencji Episkopatu Polski:
„Jeśli Pan chce wystąpić, to Pana akt woli jest pierwszym krokiem. I wtedy jak Pan mówi sobie »Nie chcę być w Kościele katolickim, on mnie nie obchodzi«, to już Pan nie jest. Wystąpił Pan”.
Zgodnie z tą wypowiedzią rzecznika KEP osoba ochrzczona, ale niewierząca należy do owych „innych osób”, których podstawowych praw i wolności wewnętrzne przepisy kościelne nie mogą naruszać.
Z Kościoła mogą też występować osoby nie odrzucające wiary w Boga, tylko inaczej go pojmujące lub odrzucające władzę duchowieństwa nad sobą. Mogą to być konwertyci, którzy faktycznie należą już do innych wyznań. Np. zielonoświątkowcy lub osoby, które przyjęły islam.
Różnica między wystąpieniem na zasadach świeckich i kościelnych ma więc także wymiar duchowy, a nie tylko formalny i prawny.
Czy zdaniem Kościoła można wystąpić z Kościoła?
Dla wielu osób wymóg rozmowy z proboszczem, podczas której mają przekonać księdza o teologicznym wymiarze swojej decyzji, jest istotnym utrudnieniem lub nawet przeszkodą w wystąpieniu z Kościoła. Szczególnie dla ludzi bardzo młodych, odstępców wierzących, dokonujących konwersji na inne wyznanie, czy np. ofiar kościelnej pedofilii lub innej przemocy w Kościele katolickim bywa to niezwykle traumatyczne przeżycie. Dla wielu innych chętnych do wystąpienia z Kościoła katolickiego jest to z kolei poniżające i nie do przyjęcia z samej zasady.
To utrudnienie – podobnie jak do niedawna wymóg przyprowadzenia dwóch świadków – nie wynika ze wspomnianego wyżej Stanowiska Papieskiej Rady ds. Tekstów Prawnych. To inwencja polskich biskupów.
W latach 2008-2016 zalecane było dodatkowe jeszcze utrudnienie – proboszcz miał nie przyjmować oświadczenia woli podczas pierwszej rozmowy. Powinien z występującym umówić się na kolejny termin, aby dać byłemu wiernemu czas do namysłu (niektórzy stosują ten zabieg do dzisiaj). Wywoływało to wiele nieporozumień, a czasami wręcz awantur.
W dodatku nie wiadomo, czy według procedury kościelnej dokonuje się rzeczywistego i pełnego wystąpienia z Kościoła katolickiego. W sensie teologicznym na pewno nie, gdyż obwiązuje zasada „semel catholicus semper catholicus” – kto raz stał się katolikiem, ten będzie nim na zawsze – którą zresztą proboszcz ma obowiązek przypomnieć występującemu podczas obowiązkowej rozmowy. Wyraża ona teologiczną zasadę nieusuwalności sakramentu chrztu.
Ale także w sensie formalnym wystąpienie z Kościoła katolickiego jest niejednoznaczne. Benedykt XVI swoim motu proprio „Omnium in mentem” z 2009 r. usunął z trzech kanonów Kodeksu Prawa Kanonicznego dotyczących małżeństw sformułowanie „actus formalis defectionis ab Ecclesia catholica” – formalny akt odstąpienia od Kościoła. Były to jedyne miejsca w Kodeksie, gdzie ono występowało. W związku z tym całkowicie zniknęło z najważniejszego dokumentu prawnego Kościoła i ważnego źródła prawa kościelnego. Dlatego „Dekret ogólny Konferencji Episkopatu Polski w sprawie wystąpień z Kościoła oraz powrotu do wspólnoty Kościoła” z 2016 r. zastąpił dotychczasową adnotację w księdze chrztów – „formalnym aktem wystąpił z Kościoła” – niejednoznaczną adnotacją „złożył formalne oświadczenie woli o wystąpieniu z Kościoła”. Trudno uznać to za niebudzące żadnych wątpliwości stwierdzenie.
Tych wątpliwości nie rozwiewają – a wręcz je pogłębiają – wypowiedzi niektórych uznanych autorytetów prawa kanonicznego. Ks. prof. Remigiusz Sobański z UKSW w swojej „Eklezjologii nowego Kodeksu na przykładzie pierwszej księgi” (1984) pisał:
„W systemie prawa kościelnego nie ma miejsca na prawo do wyjścia z Kościoła czy do pozostawania poza nim. Prawo do pozostawania poza wspólnotą Kościoła jest wprawdzie prawem ludzkim, ale nie jest prawem we wspólnocie”.
Równie dobitnie wyraził to inny kanonista ks. prof. Piotr Majer z UPJPII :
„Jeśli ktoś raz został usynowiony przez Boga, to nie można tego cofnąć. (…) Kościół może jedynie z bólem i smutkiem przyjąć do wiadomości czyjąś wolę formalnego opuszczenia jego struktur.”
Można się tej myśli dopatrzyć również w kanonie 11 Kodeksu Prawa Kanonicznego: „Ustawom czysto kościelnym podlegają ochrzczeni w Kościele katolickim”. Nie wyłącza spod działania prawa kanonicznego ochrzczonych odstępców, tak jakby nadal byli członkami Kościoła. Zresztą nakładanie na nich ekskomuniki potwierdza niejako dalsze członkostwo.
Kościół w tej sprawie nie mówi jednym głosem i padają wypowiedzi sprzeczne ze sobą. Jednak do statystyk GUS podaje liczbę ochrzczonych, podczas gdy odstępcom zależy właśnie na tym, aby nie byli liczeni jako członkowie Kościoła.
Prawnicze błędne koło – państwo samo zrezygnowało z obrony praw obywateli
Dlaczego zatem ta uciążliwa, łamiąca Konstytucję i niepewna co do skutków formalnych procedura zastępuje proste i jednoznaczne prawo państwowe?
Konstrukcja „Ustawy o gwarancjach wolności sumienia i wyznania” jest taka, że ustawa ma część ogólną, odnoszącą się do wszystkich kościołów i związków wyznaniowych oraz część odnoszącą się tylko do kościołów i związków wyznaniowych, których sytuacja prawna nie jest uregulowana oddzielnymi ustawami i aktami. Wspomniane wcześniej artykuły ustawy dotyczące obowiązku przedstawiania statutu oraz nienaruszania „praw i wolności innych osób” znajdują się w części drugiej.
Art. 9 ust.2 pkt 3. Ustawy mówi, że gwarancjami wolności sumienia i wyznania w stosunkach państwa z kościołami i innymi związkami wyznaniowymi jest m. in. „równouprawnienie wszystkich kościołów i innych związków wyznaniowych, bez względu na formę uregulowania ich sytuacji prawnej.” Powyższy punkt to po prostu rozwinięcie art. 25 Konstytucji, który mówi: kościoły i inne związki wyznaniowe są równouprawnione.
W praktyce jednak ustawa wprowadza nierówne traktowanie różnych kościołów i związków wyznaniowych – jedne muszą posiadać zgodny z prawem statut zawierający „sposób nabywania i utraty członkostwa”, inne nie muszą. Do tych, które zgodnie z ustawą nie muszą, należy Kościół katolicki – bo jego sytuacja prawna jest uregulowana przez konkordat i „Ustawę o stosunku państwa do Kościoła katolickiego”.
Ale cały problem w tym, że „sposób nabywania i utraty członkostwa” w Kościele katolickim nie został uregulowany w tych dwóch aktach prawnych. „Ustawa o stosunku państwa do Kościoła Katolickiego” mówi jedynie:
- „art. 2. Kościół rządzi się w swych sprawach własnym prawem, swobodnie wykonuje władzę duchowną i jurysdykcyjną oraz zarządza swoimi sprawami.”
- „art. 3. 2. W sprawach odnoszących się do Kościoła, nieuregulowanych niniejszą ustawą, stosuje się powszechnie obowiązujące przepisy prawa, o ile nie są sprzeczne z wynikającymi z niej zasadami.”
Owych ogólnych zasad prawa w odniesieniu do statutu i praw członków można by szukać w ustawie „Prawo o stowarzyszeniach”. Ustawa ta mówi:
- „Art. 6. 2. Nikogo nie wolno zmuszać do udziału w stowarzyszeniu lub ograniczać jego prawa do wystąpienia ze stowarzyszenia.”
Myśl ustawodawcy jest jasna. Jednakże już w następnym art. 7. 1 zastrzega: „Przepisom ustawy nie podlegają (…) kościoły i inne związki wyznaniowe”.
Mamy zatem prawnicze błędne koło – „Ustawa o gwarancjach wolności sumienia i wyznania” odsyła do „Ustawy o stosunku państwa do Kościoła Katolickiego” a ta z kolei z powrotem jedynie do „Ustawy o gwarancjach wolności sumienia i wyznania”.
Nie istnieje zatem żaden przepis w prawie cywilnym, który by pozwalał, żeby „sposób utraty członkostwa” w Kościele katolickim był przez organ państwowy badany pod kątem ewentualnej sprzeczności z prawem. Na dodatek Kodeks Prawa Kanonicznego, który można by uznać za odpowiednik statutu w Kościele katolickim nie zawiera obecnie żadnej wzmianki o występowaniu z Kościoła.
Apostazja, prawa człowieka i dane osobowe
Do przestrzegania zasad Europejskiej Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności z 1950 r. zobowiązuje Kościół preambuła konkordatu – aktu wyższego rzędu niż ustawa. Natomiast ani w preambule, ani w żadnym punkcie konkordat mówiąc o autonomii Kościoła katolickiego nie zobowiązuje go jednocześnie do przestrzegania Konstytucji i „przepisów ogólnie obowiązujących ustaw”, do czego inne związki wyznaniowe zobowiązuje art. 27 „Ustawy o gwarancjach wolności sumienia i wyznania”.
Preambuła konkordatu mówi, że strony podpisują go:
• „kierując się (…) powszechnymi zasadami prawa międzynarodowego łącznie z normami dotyczącymi poszanowania praw człowieka i podstawowych swobód
• uznając, że fundamentem rozwoju wolnego i demokratycznego społeczeństwa jest poszanowanie godności osoby ludzkiej i jej praw.”
Procedura wystąpienia z Kościoła narzucona w „Zasadach postępowania w sprawie formalnego aktu wystąpienia z Kościoła” z 2008 r. i w „Dekrecie ogólnym Konferencji Episkopatu Polski w sprawie wystąpień z Kościoła oraz powrotu do wspólnoty Kościoła” z 2016 r. ma z tymi deklaracjami niewiele wspólnego.
Dyskusja o zasadach wystąpienia z Kościoła katolickiego została w debacie publicznej połączona z dyskusją o zasadach ochrony danych osobowych. W debacie pojawił się nawet termin „i 3” – analogiczny do „lub czasopisma” z afery Rywina. Nawiązuje on do uzupełnienia w ostatniej chwili gotowej już „Ustawy o ochronie danych osobowych” o te właśnie dwa słowa w art. 43 ust.2, które wyłączyły Kościół spod nadzoru GIODO.
Te tematy się ze sobą wiążą, ale podczas gdy prawo do nieskrępowanego niczym występowania ze związku wyznaniowego jest oczywiste, to kwestie ochrony danych osobowych w Kościele są niezwykle skomplikowane i trudne do rozstrzygnięcia. Przykładem problem usuwania zapisów o chrzcie osób, które wystąpiły z Kościoła.
Tak prowadzona dyskusja o występowaniu z Kościoła katolickiego kończy się nieodmiennie rozmyciem tematu i wylaniem dziecka z kąpielą, czego przykładem był wyrok NSA z 2016 r. dotyczący uprawnień GIODO. Usamodzielnienie problemu wystąpienia z Kościoła wobec kwestii ochrony danych osobowych uczyniłoby debatę bardziej klarowną. Rozwiązanie tego problemu to pierwszy krok do uporządkowania zagadnienia ochrony danych osobowych odstępców.
Razem zapomina o wystąpieniu z Kościoła, PO, Wiosna i SLD domagają się reakcji rządu
22 listopada 2012 r. grupa posłów Ruchu Palikota złożyła w sejmie VII kadencji projekt Ustawy o zmianie ustawy o gwarancjach wolności sumienia i wyznania oraz zmianie innych ustaw (symbol EK-020-461/12) w ramach pakietu ustaw Świeckie Państwo.
Projekt zawierał m.in. propozycję uzupełnienia art. 3 „Ustawy o gwarancjach wolności sumienia i wyznania” o następujące punkty:
- 3. Nikt nie może być ograniczony w korzystaniu z wolności sumienia i wyznania w zakresie swobody składania deklaracji o wstąpieniu lub wystąpieniu z kościoła lub związku wyznaniowego.
- 4. Oświadczenie, o którym mowa w punkcie 4 rodzi skutki publiczno-prawne z chwilą jego doręczenia odpowiedniej kościelnej osobie prawnej.
Projekt został skierowany do Biura Analiz Sejmowych, Biura Legislacyjnego i do zaopiniowania przez kościoły i związki wyznaniowe. Dalsze dzieje projektu są nieznane, podobnie jak opinie o nim.
Temat wystąpienia z Kościoła katolickiego podjęła też partia Razem. W 2015 r. jej Rada Krajowa ogłosiła „Stanowisko dotyczące prawa do wystąpienia ze związku wyznaniowego” uzupełnione później o krytykę wyroku NSA z lutego 2016 r.
Czytamy tam, że „pełna realizacja zasady wolności religijnej wymaga tego, by wszyscy mogli tak zmieniać swą przynależność do związków wyznaniowych, jak tego wymaga ich światopogląd lub sumienie. Aby było to możliwe, niezbędna jest postulowana przez nas zmiana prawa, która powinna być wprowadzona niezwłocznie.”
Razem zaproponowało konkretne, ustawowe rozwiązanie problemu – dla wypisania się ze związku wyznaniowego wystarczające byłoby doręczenie temu związkowi listem poleconym oświadczenia w formie aktu notarialnego o woli wystąpienia. „Procedura ta byłaby dostępna obok procedury wewnętrznej, więc osoba występująca ze związku miałaby wybór co do tego, którą z nich chce się posłużyć.”
Cztery lata później partia Razem weszła po raz pierwszy do Sejmu. W ciągu minionego roku parlamentarnego nie podjęła żadnej inicjatywy ustawodawczej, aby swoje stanowisko z 2015 r. wcielić w życie.
Pod koniec lipca 2020 r. wpłynęły cztery interpelacje poselskie skierowane do Premiera dotyczące tego problemu. Złożyli je posłowie PO (głównie nowi) i Wiosny. SLD reprezentowały Joanna Senyszyn i Katarzyna Kretkowska. Partia Razem nie podjęła tematu.
Posłowie zapytali premiera między innymi o to:
• czy jest zgodny z konstytucyjną zasadą wolności wyznania wymóg, aby oświadczenie woli zawierało dodatkowo „motywację woli zerwania wspólnoty z Kościołem”, skoro art. 53 Konstytucji gwarantuje, że obywatel RP nie musi nikomu się tłumaczyć ze swoich przekonań religijnych, ani ich ujawniać?
• czy jest zgodny z konstytucyjną zasadą wolności wyznania wymóg, aby oświadczenie woli było składane osobiście, a nie przez pełnomocnika, co byłoby zgodne z obowiązującym w Polsce prawem?
• czy rząd RP zamierza podjąć rozmowy z Episkopatem na temat dostosowania zasad występowania z Kościoła katolickiego do obowiązującego w Polsce prawa (…)?
Dawno w Sejmie nie było tak „ostrych” pytań o Kościół.
Rząd natomiast udzielił ogólnikowej odpowiedzi powtarzającej tezy wyroku NSA z 2016 r., że procedura wystąpienia z Kościoła nie narusza zasady wolności sumienia i wyznania, skoro w ogóle umożliwia wystąpienie. Jest też wewnętrzną sprawą Kościoła i państwo nie może w nią ingerować. Czekamy, jaka będzie reakcja posłów.
Co mogłoby zrobić państwo w sprawie apostazji, ale nie robi
Stanowisko rządu jest kompletnie sprzeczne z odczuciami grupy obywateli, w imieniu których posłowie wnieśli interpelacje. Rząd udaje, że nie dostrzega konfliktu prawa kanonicznego ze świeckim i ograniczenia wolności obywatelskich.
Powstaje pytanie, czy wyrok NSA z 2016 r. uniemożliwia nowelizację „Ustawy o gwarancjach wolności sumienia i wyznania”?
Powinni to rozstrzygnąć konstytucjonaliści i specjaliści od prawa wyznaniowego. Państwo nie może wprawdzie ustalać za Kościół katolicki jego wewnętrznej procedury występowania z niego członków. Może chyba jednak, a nawet powinno wyraźnie zastrzec powszechnie obwiązujący wymóg niesprzeczności tej procedury z Konstytucją, konwencjami międzynarodowymi oraz ustawami chroniącymi wolności obywatelskie i prawa człowieka, a także powinno nadzorować jego spełnianie.
Taki jest duch „Ustawy o gwarancjach wolności sumienia i wyznania”. Jednak jej konkretne zapisy nie egzekwują tego od Kościoła katolickiego. Być może państwo mogłoby też jednoznacznie usankcjonować cywilno-prawny sposób występowania z kościołów i związków wyznaniowych, który przecież teoretycznie w naszym prawie istnieje na mocy art. 60 Kodeksu Cywilnego o oświadczeniu woli.
W pełni satysfakcjonujące uregulowanie tej kwestii poprzez nowelizację ustawy może nie być łatwe ze względu na autonomię Kościoła i możliwość zaskarżenia ustawy do Trybunału Konstytucyjnego, którego orzeczenia jak dotąd – nawet w poprzednim składzie – z reguły były dla Kościoła bardzo przychylne. O wiele prościej byłoby tę sprawę rozwiązać na zasadzie okazania dobrej woli przez Kościół, jak to poniekąd miało miejsce we Włoszech, gdzie Kościół w pewnym momencie zrezygnował z dalszej konfrontacji sądowej i uznał zwykłe oświadczenia woli za wystarczające.
Na koniec warto przypomnieć jeden z najważniejszych artykułów Konstytucji będący źródłem innych praw:
„Art. 30. Przyrodzona i niezbywalna godność człowieka stanowi źródło wolności i praw człowieka i obywatela. Jest ona nienaruszalna, a jej poszanowanie i ochrona jest obowiązkiem władz publicznych.”
Posłowie składając interpelacje upomnieli się właśnie o ochronę przez państwo godności osób występujących z Kościoła katolickiego. Rząd tę godność zlekceważył.
Informacje, jak wystąpić z Kościoła katolickiego według procedury KEP dostępne są na portalu apostazja.info.
Autor zrezygnował z honorarium, przeznaczając je na rozwój OKO.press.
Jestem niewierzący, nie chcę obrażać wierzących chodzeniem do kościoła,
nie zależy mi też na pozbawianiu nikogo jego nadziei (póki nie jest natrętny).
Sam fakt bycia ochrzczonym jest mi najzupełniej obojętny.
Może mi ktoś wyjaśni jakie może mieć znaczenie taka formalizacja?
Statystyka.
żeby skończyć z tą narracją że 95% Polaków to katolicy – usprawiedliwiającą różne idiotyczne zmiany w prawie np. całkowity zakaz aborcji
Ale żeby obniżyć mityczne 95% do realnych 35-40%, ruch apostazji musiałby być masowy, zorganizowany i solidnie nagłośniony. Pojedyncze przypadki zostają odnotowane w księgach parafialnych, do których nikt nie zagląda – i na tym sprawa się kończy.
KK obraca moimi danymi bez mojej zgody. Tobie to nie przeszkadza? Świetnie. Mi bardzo. Państwo w państwie. A apostazja nie rozwiązuje problemu niestety. Problem nie jest w apostazji. Problemem jest kapitulacja państwa wobec korporacji z Watykanu.
Ale, jak zrozumiałem, poddanie się kleszej apostazji nie wpływa ani na statystyki, ani na obracanie danymi osobowymi. Jedno i drugie zostaje. Zatem w obecnej sytuacji nie ma większego sensu cały ten proces – ja w każdym razie nie znajduje uzasadnienia dla przeprowadzania całej tej kościelnej szopki. Nie zmieni się to do czasu, w którym prawo świeckie nie zmusi to trwałego usunięcia danych z kościelnej bazy.
To ja zapiszę Ciebie, bez Twojej wiedzy i zgody, do Towarzystwa Przyjaciół Faszyzmu. A potem powiem, "Ale o co chodzi? Przecież nie musisz chodzić na spotkania".
Tak ogólnie to występowanie z kościoła nie ma żadnego sensu. Bo co w polskim prawie oznacza przynależność do jakiegoś kościoła? Nic. Nie daje żadnych praw, nie nakłada żadnych obowiązków. Ksiądz nie może prawnie zmusić nikogo do niczego.
Śliską sprawą jest przetwarzanie danych. Kościół jest na uprzywilejowanej pozycji, bo nie podlega praktycznie żadnej kontroli pod tym względem.
Ale chcielibyśmy się domagać zamalowywania wpisów w księgach parafialnych? One przecież są jakimś tam świadectwem historii. Owszem, można domagać się, żeby w kościelnych, komputerowych bazach danych nie było wzmianki o naszym istnieniu. Żeby ksiądz nie mógł sobie zrobić wykazu mieszkańców parafii, którzy nie przyjmują księdza po kolędzie.
Ale tak naprawdę czy niewierzącemu w czymkolwiek przeszkadza fakt, że jest gdzieś tam, w jakichś pożółkłych księgach zapisany?
Ja po prostu ignoruję kościół. Ja się nie mieszam do jego spraw, on się nie miesza do moich. Przez kilkadziesiąt lat żaden funkcjonariusz kościoła nie miał do mnie żadnego interesu, w żaden sposób mnie nie niepokoił.
Naprawdę¿ nigdy¿ rozumiem, ze żaden nie robił tego osobiście. Kosciol od lat konsekwentnie wpływa na wiele rzeczy jakie dzieją się w naszym kraju, robiąc to w taki sposób jakby głos osób myślących inaczej nie istniał. Innymi słowy ja uważam ze oni mogą sobie całować obrazy, odprawiać rytuały. Nie mam nic przeciwko temu. Jednocześnie kościół uważa, ze może mnie nakazywać jakie mam mieć prawa w kwestii aborcji, moralności, czy eutanazji i rękami swoich politycznych reprezentantów narzuca swoją wole innym. Tylko tyle i aż tyle 🤪
Kościół nic nie uważa, nikomu nie nakazuje. Jedynie zabiera głos na temat kwestii moralnych i światopoglądowych i jako organizacja działa tu podobnie jak lobby LGBT. Nie chcesz słuchać to nie musisz, ale jeśli wierzysz w okreslone wartości to łatwo choćby w Biblii dostrzec,że wiele rzeczy o których mówią hierarchowie jest jasno zdefiniowanych w Biblii i jesli jesteś katolikiem powinieneś to brać pod uwagę. Nic więcej, nie jest to nic obligującego wierzących do popierania w pełni Kościoła.
Nic nie nakazuje??? 😂😂😂😂
Czyli homoseksualistów jednak trzeba ukamienować bo tak jest napisane w Biblii¿ 🤪
Kościół Katolicki w kwestii moralności powinien MILCZEĆ po tym, jak jego duchowni wiele tysięcy dzieci zgwałcili. Wielu przestępców było SYSTEMOWO przenoszonych do innych parafii nawet na innych kontynentach.
Jak ten system przenoszenia działał? Pokazuje film "Zmowa milczenia" dostępny na YT (dwie spacje usunąć) https:// www. youtube.com/watch?v=KzqLWStTn8k
…co to jest "lobby LGBT"?
Prywatny kościół bolszewickiego sabotażysty oszusta T.Rydzyka, który produkuje "gu.Misie" dla elyty (np. świńtego Antoniego Maciorewicza)
Tak, tak….katolicy ponoć nie mogą uprawiać seksu przed ślubem. Idź na pierwszą lepszą dyskotekę i zajrzyj do kibla, a przekonasz się, jak bardzo się tym zakazem przejmują 😀 To samo dotyczy zasady: "nie zabijaj", "nie kradnij". Dlaczego więc prawica tak bardzo kocha broń i wojsko? Dlaczego państwa rządzone przez katolików nie są neutralne militarnie jak choćby Szwajcaria? Ale oczywiście gdy już chodzi o inne rzeczy to bardzo chętnie katolicy się czepiają, że czegoś tam nie wolno, bo jest napisane w jakiejś starożytnej książce. Po prostu szczyt hipokryzji, daruj więc sobie…
Rzymianie po ukrzyżowaniu Jezusa i wymordowaniu chrześcijan nie stali się nagle świętymi chrześcijanami (Morderca zabijając Sędziego nie staje się Sędzią), a heretycka biblia rzymska jest zwykłą podróbą do terroryzowania ludzi a nie słowem bożym.
Ja mówię o osobistych kontaktach.
Prawodawstwo uchwalane pod wpływem kościoła obowiązuje mnie czy tylko dotyka w takim samym stopniu jak osoby gorliwie wierzące i praktykujące. Niehandlowe niedziele utrudniają mi życie tak samo jak mojej siostrze, gorliwej fance ojca Rydzyka. I to czy formalnie wystąpiłem z kościoła czy nie, nie ma dla uchwalanego prawa żadnego znaczenia.
Ważniejsze jest podejście ludzi do spraw kościoła w codziennym życiu. Większość polskich katolików tak naprawdę nie wierzy w Boga, kościół omija z daleka, ale dzieci na religię zapisuje, ślub kościelny bierze, bo co ludzie powiedzą itd itp. Zamiast się ostentacyjnie wypisywać z kościoła lepiej nie posyłać dziecka na religię, zrobić krewnemu pogrzeb cywilny i prowadzić akcję uświadamiającą w swoim otoczeniu.
No i jeszcze są politycy. Co drugi wątpliwie się pod względem moralnym prowadzący, ale gromkim głosem wołający "Tak mi dopomóż Bóg!" i wsłuchujący się co ksiądz proboszcz czy Jego Eminencja/Ekscelencja powie na jakiś temat. Też ich postawa nie zależy od tego czy jestem wypisany czy nie.
Jarosław Malawski: "Niehandlowe niedziele utrudniają mi życie tak samo jak mojej siostrze, gorliwej fance ojca Rydzyka."
Ja popieram niehandlowe niedziele, może bardziej jako socjalista (kasjerki to nie moje niewolnice) niż jako wierzący. Chociaż i religia i socjalizm się w tym zgadzają, człowiek powinien mieć zagwarantowany czas wolny od pracy i wyzysku, aby móc doświadczyć swego człowieczeństwa w atmosferze wolności. Religijni Żydzi to dobrze rozumieją od czasu jak Mojżesz wyprowadził ich z Egiptu.
Jarosław Malawski: "Ale tak naprawdę czy niewierzącemu w czymkolwiek przeszkadza fakt, że jest gdzieś tam, w jakichś pożółkłych księgach zapisany? Ja po prostu ignoruję kościół. Ja się nie mieszam do jego spraw, on się nie miesza do moich."
Oczywiście ma Pan rację. Ale autor artykułu ma problemy z autorytetem Kościoła jak zbuntowany nastolatek, i chce aby świeckie państwo rozwiązywało jego religijne problemy.
Państwo i Kościół to są niekompatybylne i rozłączne systemy, nawet w średniowiecznym Państwie Kościelnym tak było.
Jedyny powód, dla którego ktoś kto się nawrócił na ateizm albo inną religię powinien się chcieć wypisać, to uprzejmość, aby duchowieństwo nie miało bałaganu w swoich papierach. Reszta to odreagowywanie kompleksów.
"Ale autor artykułu ma problemy z autorytetem Kościoła jak zbuntowany nastolatek, i chce aby świeckie państwo rozwiązywało jego religijne problemy."
"Reszta to odreagowywanie kompleksów."
Skąd ten karkołomny wniosek? Pierwsze słyszę, żeby niechęć do nabijania statystyk i obdarowywania swoimi danymi tak paskudnej organizacji była przejawem "kompleksów" czy bycia "zbuntowanym nastolatkiem".
Co to właściwie znaczy "ma problemy z autorytetem Kościoła jak zbuntowany nastolatek"? Kościół to nie rodzina, a apostat(k)a to nie dziecko. Skąd to dziwne upupianie?
Poza tym na przykładzie państwa polskiego widać, że, jeśli ktoś się uprze, państwo i kościół to układ całkiem nieźle się sprawdzający, o ile pasożytnictwo można nazwać niezłym układem.
Słuszna uwaga. Idiotyczny paradoks sytuacji polega na tym, że osoba, która nie identyfikuje się z Krk, z jakiegoś powodu chce postępować wg wewnętrznych zasad Krk, których ta osoba… nie uznaje.
"Przynależność" do Kościoła ma znaczenie wyłącznie kanoniczne i co za tym idzie, jeżeli ktoś się z Kościołem nie identyfikuje, to w zupełności wystarczy. Podejmowanie jakichkolwiek czynności w celu wystąpienia z Kościoła ma również znaczenie wyłącznie kanoniczne.
Cały ten problem apostazji jest zupełnie wydumany.
Gdy byłem niemowlakiem, rodzice ochrzcili mnje w Kościele rzym.-kat.
Od co najmniej 30 lat nie mam żadnych związków z tym Kościołem.
Mam kompletnie wy…ne na to, że Kościół rzym.-kat. ma gdzieś zapisane moje imię i nazwisko. Nie on jeden. Mormoni chrzczą ludzi zaocznie, więc może i mnie też ochrzcili tylko o tym nie wiem. A może zielone ośmiornice z Betelguzy ochrzciły wszystkie żywe istoty w tej części Galaktyki już 2 miliony lat temu?
Nigdy nie zapisywałem się do żadnego kościoła, nie mam więc potrzeby się z żadnego wypisywać.
No i dzięki. Zaoszczędziłeś mi roboty, bo to samo miałem napisać 😉 Samo chodzenie do księdza i upokarzanie się przed nim żeby wystąpić z KK świadczy o uznaniu jakiejkolwiek władzy tej instytucji nad proszącym. A plebanek sobie może wierzyć że jego pokropienie głowy niemowlaka i wymamrotanie kilku zaklęć jest "niezmywalne" i że jestem przez to na zawsze katolikiem. Opinia kogoś kto wierzy w faceta chodzącego po wodzie czy niepokalane poczęcie niespecjalnie mnie interesuje 😉
Zapominasz jeszcze o pogrzebie. Gdy mowa o apostacie, żaden czarodziej nie ma prawa odprawiać czarów nad trumną. To też ważne, choćby z chęci pokazania ludziom, że jest inna droga pochówku, niż nabijanie kabzy chciwym przedstawicielom tej, czy innej religii. Dodatkowo można jeszcze przekazać swoje ciało do jakiegoś Uniwersytetu Medycznego, żeby sobie studenci poćwiczyli i dzięki temu przysłużyć się nauce, zamiast pozwalać, by ciało bez sensu rozkładało się w ziemi. Swoją drogą, nie wiem skąd ten kult zwłok? Później mamy takie absurdy, że ludzie na przeszczep czekają miesiącami, a nawet latami, bo nie ma chętnych na oddanie narządów. Po prostu paranoja.
Czarna mafja i PiSmafja. I bedzie zawsze 90% katolikow w Polsce nawet jakby 100% odeszlo.
Moim zdaniem apostazja jest bez sensu. W ten sposób tylko przyznaje sie prawa instytucji kościoła. Dla niewierzących lepszym rozwiązaniem jest zwyczajnie zapomnieć i tym samym odebrać podmiotowość tej instytucji.
Zabrakło mi w tym tekście informacji, jakie znaczenie dla państwa może mieć czyjś status członka kościoła? Jeżeli nie ma absolutnie żadnego, a tak mi się wydaje, to czemu państwo miałoby w to ingerować.
Nie popierasz kościoła, nie dawaj na tacę.
Status członka kościoła…
Możesz rozwinąć? Jakie znaczenie ma taki status? W których przepisach jest uwzględniany?
Jarosław Malawski "Jakie znaczenie ma taki status?"
Ma znaczenie w Niemczech, bo tam państwo ściąga podatek kościelny 🙂
Mówimy o Polsce.
W Niemczech oświadczenie o przynależności do jakiegoś kościoła składa się władzom świeckim i nikt nie musi się w tym celu płaszczyć przed proboszczem. I jest to oświadczenie, a nie jakaś prośba o wypisanie.
Za każdym razem, gdy parlament płaszczy się przed KK padają argumenty, że KK reprezentuje 90% Polaków. Celem apostatów jest korekta tej statystyki. Dopóki GUS nie zacznie odróżniać katolików od ochrzczonych nic to nie da, ale wzrost liczby apostatów wywiera presję na statystyków by dokumentować rzeczywistość.
Najprostsze rozwiazanie dla tych, ktorym moze sie wydawac, ze sa czlonkami tej organizacji (mimo, iz do niej nie wstepowali – wszystkie te czary-mary odprawiano przeciez wobec i nad niepelnoletnimi pacholetami) – wyslac polecony do Wloch i juz. Przeciez to chyba ta sama korporacja z centrala w Watykanie, wiec bedac obywatelem panstwa czlonkowskiego UE w ramach jednolitego rynku mozna sie wypisac tamta droga… Ale w sumie po co sie wypisywac, jesli sie nie wstepowalo? To tak jakby kosciol latajacego potwora spaghetti uznal za czlonkow wszystkich ludzi, ktorzy na przyklad kiedykolwiek w zyciu zjedli makaron… I musieliby sie wypisywac.
Niech pan bedzie powazny. Do makaronu naleza klopsiki co znaczy ze kazdy kto spozywal swiete cialo potwora w ksztalcie klopsika automatycznie, przymusowo i na zawsze do nas nalezy. Ps: Sa smaczniejsze niz to co KK na mszy podaje.
Z calym szacunkiem – nie chcialem urazic uczuc religijnych, nie znam dokladnie zasad i liturgii tego kosciola. Ale widze duze pole do schizmy wegetarian nie uznajacych klopsikow – chyba, ze akceptowane sa tez na przyklad sojowe, czego nie wiem…
To kolejny dowód na poddaństwo polskich władz (wszystkich) wobec najstarszego polskiego okupanta. Im bardziej kler pluje im (i społeczeństwu) w twarz, z tym szerszym uśmiechem mówią, że deszcz pada i jeszcze niżej gną się w ukłonie. I jeszcze więcej naszych pieniędzy wrzucają do nienasyconej paszczy KK.
Po co występować? Odpowiem na swoim przykładzie. Choćby po to, żeby nie wycierano sobie gęby mną (i wieloma innymi osobami) za pomocą argumentu o mitycznych „90% katolików wśród Polaków". Im więcej % ludzi wystąpi, tym bardziej ukaże to kłamstwo funkcjonariuszy watykańskiego okupanta.
Także dlatego, aby nie być oficjalnie członkiem organizacji, którą gardzę i która budzi we mnie obrzydzenie. Ponieważ nie wierzę w te zabobony i nie mam zamiaru uczestniczyć w ich gusłach.
Te argumenty pozwoliły mi uzyskać apostazję przy pierwszym podejściu. Ale zdaję sobie sprawę, że w dużym mieście mogło (teraz nie wiadomo – funkcjonariusze KK poczuli wiatr w żaglach) być dużo łatwiej.
Sądzę, że należy występować z tej jakże obrzydliwej organizacji, gdyż mówienie, że to „nic nie da", utrwala stan aktualny. To jak z wyborami i stwierdzeniem, że „mój głos nie ma znaczenia".
Należy występować z tej (jakże obrzydliwej, pazernej i kłamliwej) organizacji, w którą wtłacza się nieświadome dzieci – widocznie boją się, tchórze, aktu świadomego. Gdyby mentalni niewolnicy (rodzice) nie czynili kolejnych pokoleń swych dzieci niewolnikami KK, ich dominacja zakończyłaby się szybko. Kto – świadomie, jako dorosły obywatel, bez indoktrynacji w szkole, bez zastraszania – zapisałby się dobrowolnie?
Ładne podsumowanie, mam nadzieję, że osoby, które napisały dosyć olewcze komentarze, rzuciły chociaż okiem na Twój post.
Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że ja będąc bezwolnym i nawet nieświadomym tego, że jestem w tej rzeczywistości zdecydowałem, że przystępuję do jakiejś organizacji i teraz wmawia się mnie, że nie mogę z niej wypisać się. Kompletny brak logiki. Ale to wszystko przez to, jak napisał jeden starożytny Aleksander Fredro: Co wieki ustaliły, to wieki nie wzruszą: Żądza dominacyji – duchowieństwa duszą. Jak widać nasz (nie)rząd ostro wchodzi w tę relację i uznaje taką samą zasadę: bez rzędu dusz nie ma kim rządzić.
Wyleczony z cukrzycy i przerostu prostaty Jestem wdzięczny doktorowi Nelsonowi za użycie jego ziołolecznictwa do całkowitego wyleczenia mnie z cukrzycy i przerostu prostaty, na które cierpię od 6 lat. e-mail lekarza i oficjalny numer WhatsApp, jest bardzo zapracowanym lekarzem i powiedział mi, że zajmuje się tylko poważnymi pacjentami. Skontaktowałem się z doktorem Nelsonem i po długich dyskusjach wysłał mi zioło i po 21 dniach jego leczenia zostałem całkowicie wyleczony z prostaty i cukrzycy. Wszystkim chorym polecam jego numer WhatsApp +212612145772
lub wyślij wiadomość e-mail na adres [email protected].
Ma ziołolecznictwo na nadciśnienie, raka, zaburzenia erekcji,
HSV, niepłodność, słaba erekcja.
Nonsens na nonsensie. Szczególnie wzruszył mnie fragment o tym, jak księża oburzają się, gdy mówi się do nich "proszę Pana". A niedawno uczono nas, że do ludzi należy się zwracać tak, jak sobie tego życzą, a zwracanie się do nich inaczej jest przejawem agresji i nienawiści. No to co się dziwić, że wywalają za drzwi, jak się ich tak traktuje?
W zasadzie to czysta formalność, przynależność do wspólnoty i w niej działanie nie może być przymusowe. Dlatego do tego nie przywiązuję większego znaczenia. Nie chcę to nie udzielam się w kółkach różańcowych, nie płacę żadnych danin i kropka. Jednak sprawa jest u nas poważniejsza z racji tej, iż instytucjonalny KK w kontekście naszego specyficznego typu katolicyzmu, w tradycji, w której się wyrasta, zdrowaśkach, odpuszczaniu win, spowiedzi i korupcjogennym dawaniu na tacę za popełniane grzechy, połączonym z przekonaniem, że to załatwia sprawę, jest poważną siła polityczną. Jest i ma silny, coraz silniejszy wpływ na stanowienie prawa. Obecnie diecezje czy episkopat to centra kierowania różnymi organizacjami kościelnymi prowadzącymi działania skierowane na wprowadzaniu rozwiązań prawnych służących celom KK, jakim jest wpływ na kształtowanie, jak i decyzje władz świeckich. Przerwanie tego uzależnienia jest warunkiem koniecznym do faktycznego budowania wspólnoty gwarantującej rozwój państwa. Mamy do wyboru pogrążanie się w państwie wyznaniowym lub dołączenie do państw nowoczesnych w których taka teza z katechizmu cyt. „Teza 1269 Katechizmu Kościoła Katolickiego mówi: „Stając się członkiem Kościoła, ochrzczony» nie należy już do samego siebie «(1 Kor 6,19), ale do Tego, który za nas umarł i zmartwychwstał. Od tej chwili jest powołany, by poddał się innym i służył im we wspólnocie Kościoła, by był» posłuszny i uległy «(Hbr 13,17) przełożonym w Kościele, by ich uznawał z szacunkiem i miłością” nie jest możliwa do zaakceptowania.
W grudniu 2019 roku składałem oświadczenie woli wystąpienia z kościoła. Proboszcz parafii św Wojciecha w Białymstoku, ks. Jan Wierzbicki nie chciał przyjąć mojego oświadczenia. Był arogancki i odmawiał rozmowy ze mną. Zagroził, że wezwie policję. Zamiast na policję zadzwonił jednak do kanclerza kurii. Kanclerz polecił mu przyjąć dokumenty i przekazać do kurii. Proboszcz zgrzytał zębami, ale dokumenty podpisał i przekazał zgodnie z poleceniem kanclerza. Nie otrzymałem od proboszcza żadnych przeprosin. Usłyszałem od niego, że dobrze się stało, że nie będę już w kościele. Z tym akurat się zgodziłem, bo nie chcę być członkiem organizacji, która się tak skompromitowała.
Nadal jesteś jej członkiem i pozostaniesz na wieki. Nie wykreślą Cię z ksiąg a jedynie wpiszą do księgi ekskomunikowanych. Twoje imię, nazwisko, PESEL, data chrztu, małżeństwa, Pierwszej Komunii Ściętej oraz Bierzmowania wciąż będą przetwarzane nawet po twojej śmierci.
Był moim katechetą w pierwszej klasie gimnazjum. Strasznie zadufany typ. Współczuje Panu kontaktu z człowiekiem.
Skutki apostazji: nadal należysz do kościoła katolickiego, tylko udzielana jest ci ekskomunika na żądanie. Jeżeli ktoś za ciebie zamówi mszę i tak zostanie odprawiona, a twoje dane zapisane i g***o możesz zrobić, UODO nie pomoże, bo UODO nie ma wstępu do kościołów – wyłączyła go kochana j****a Unia Europejska.
Jak więc to zrobić z tym samym skutkiem bez pi****a się z aktami chrztu, laską, że przyjmie te dokumenty pleban? [Usunięte po uwagach niżej] .Opcjonalnie klęknij i podawaną hostię [usunięte] włóż do kieszeni powiedz, że odchodzisz. Nauczą się, że ludzkie decyzje należy szanować! List zabraniający dalszego przetwarzania danych osobowych wyślij do swojej parafii drogą pocztą, z potwierdzeniem odbioru, zatytułuj na ZPO: "Nakaz usunięcia danych osobowych i zaprzestania ich przetwarzania". Więcej sposobów na odejście z kościoła czyli ekskomunikę latae sententiae opisałam poniżej.
Aby Ci nie było wstyd – zmień miejsce zamieszkania (po apostazji katolicy i tak nie daliby ci spokoju) oraz imię i nazwisko. Jeżeli jesteś osobą trans w czasie korekty – nic nie musisz robić, po prostu nie dawaj im nowego numeru PESEL, ani też tego numeru nie dawaj rodzinie. Mając inne zameldowanie, PESEL, imię i nazwisko, kościół przetwarza dane o innej osobie skoro i tak nie chce szanować transseksualistów.
Mam nadzieję, że pomoże to Wam szybciej to zrobić, a kolejne pokazówki (jedna już miała miejsce) pomoże zrozumieć księżom, że ludzie nie są niewolnikami czarnej stonki.
Postąp tak, a będziesz odpowiadał karnie nie za apostazję, ale za "obrażanie uczuć religijnych".
No to jest jeszcze kilka sposobów – podejście do spowiedzi i po spowiedzi wyciągnięcie dyhtafonu i wyraźne powiedzenie "jestem świadoma kanonu 1388 i dlatego nagrywam tą spowiedź ponieważ nie chcę należeć do kościoła.". Za nagranie własnej rozmowy nie grozi nic, a prawo polskie nie przewiduje aby "duch święty", "jezus chrystus" były osobami wg prawa – tajemnica korespondencji wg polskiego prawa nie została więc złamana. Nie wiem jednak, czy tutaj jest ekskomunika latae sententiae, czy zwykła.
Można też popełnić herezję formalną lub schizmę lub po prostu wspomniany opłatek zabrać i schować do kieszeni mówiąc wyraźnie "nie wierzę, odchodzę" (mówi o tym kanon 1367). Zabranie poświęconego opłatka oznacza ekskomunikę latae sententiae – czyli przez samo dokonanie czynu i raczej trudno będzie uznać to za "obrazę uczuć religijnych", bo inaczej już samo nieprzychodzenie do kościoła wbrew nauce kościoła lub apostazję można byłoby tak uznać. Herezja formalna lub schizma też rozciąga ekskomunikę latae sententiae (Kanon 1364 §1 – tam też mowa jest o apostazji).
Sorry, ale czytając ten artykuł (wieżę, że prawdziwy) widząc jak potrafi postąpić klecha (odmowy, wzywanie policji itp.) to mam ochotę mu ten kielich wyrwać i wsadzić mu do gardła wszystkie te hostie XD (ale jak pisze Jerzy – nie róbcie tego, bo jeszcze posądzi Was o molestowanie lub pobicie funkcjonariusza XD).
Schowanie opłatka do kieszeni będzie podpadalo pod 196 kk. Jak nic. To może lepiej wykupić ogłoszenie, że papież jest głupkiem? Oczywiście JPII bo taka opinia o Franciszku mogłaby spotkać się z aplauzem naszego episkopatu.
KK zawsze dobrze sie miał z każda władzą autorytarną. I tak jest dziś. Sojusz tronu z ołtarzem służył zawsze dwóm stronom, o ile nie dochodziło do prób wchodzenia sobie na odciski. Kaczyński potrafi się żegnać, ale dla niego kościół to tylko pomocnik w utrwalaniu jego władztwa, więc nie ma co dziś marzyć o zmianie prawa na szanujące prawa i wolności człowieka (czyli zmianie ustaw w zgodzie z Konstytucją). Kościół polski, niezależnie od liczby "duszyczek" i tak będzie finansowany przez Państwo. A stan taki jak jak dziś prowadzić będzie do powolnej ateizacji. W końcu zgodnie z prawem nie państwowym czy kanonicznym, ale fizycznym, ilość przejdzie w jakość.
Kaczyński i wielu innych polityków z prawej strony to, jak ich celnie określił Lech Wałęsa, praktykujący niewierzący.
95% katolików w Polsce to jest wielki mit, którym posługuje się KK wymuszając dla siebie różne przywileje. Tyle być może jest ludzi ochrzczonych, którzy nie wystąpili formalnie z KK (nie dokonali apostazji). Ale skoro obowiązkiem każdego katolika pod karą grzechu śmiertelnego jest coniedzielne uczestniczenie we mszy św., a w niej uczestniczy tylko ok. 38%, to bliższe prawdy jest stwierdzenie, że procent katolików wynosi 95%*38% = 36%.
Prawda.
Jakby za popełnienie grzechu śmiertelnego skreślali z KK to nawet połowa papieży by się nie ostała 😉
Czy gdyby ktoś zaocznie zapisał mnie do kościoła scjentologicznego, państwo polskie również rozłożyłoby bezradnie ręce jak w przypadku sekty katolskiej? Raz scjentolog, zawsze scjentolog?
Abstrahując od czarów, zaklęć i całej sfery baśniowej, sedno problemu w tym, by procedura (jakkolwiek przebiegająca) skutkowała rzeczywistym usunięciem danych osobowych zainteresowanego z bazy danych tej instytucji. bo dziś chyba łatwiej wygrać z telesprzedawcami.
Coz, chyba najlepiej jest zaczac od naszych dzieci – nie zapisywac i za 20-30 lat statystki zaczna sie poprawiac…
Zamiast linkować do apostazja.info, linkujcie do http://wystap.pl, portalu który od 10 lat łączy chętnych na wystąpienie po włosku(listem poleconym) z prawnikami gotowymi ich reprezentować gdy KK jak zwykle odwraca kota ogonem i twierdzi że nie musi się stosować.
Ja wystąpiłem z KrK bez problemów w jednych z państw z UE.
To była tylko formalność, która trwała 10 minut.
Na podstawie dokumentów podatkowych, popartych prawnie przez urząd państwowy, nie jestem ujęty statystyką KrK jako katolik.
W przeciwnym razie, te ich kłamstwo, na świecie, ma krótkie nóżki.
Choćby nie wiem jak się z niego spowiadali.
Dziś, kiedy kościoły pustoszeją, ichnia "statystyka" jest tylko unaocznieniem ich kłamstwa.
Dokładnie tak, jak stutysięczne demonstracje przeciwko Łukaszence, tylko podkreślają jego kłamstwo o wygranej w wyborach.
Trochę nie rozumiem, po co komu awanturowanie się? Składam papier, że na mocy Konstytucji art. 53 pkt. 1 i 2 występuję z Kościoła Rzymskokatolickiego i do widzenia. Bez podania przyczyny. A co tam z tym zrobią, to już mnie nie obchodzi. Chcą mieć bałagan w papierach? Proszę bardzo. Ich papiery.
Szczerze powiedziawszy, to jest wyłącznie problem samego kościoła. Mamy wokół siebie egnostyków, ateistów, którzy kładą lachę na to co jest w plebanii o nich napisane. Jest ogólna świadomość tego, że wpis na plebani o niczym nie świadczy, bo chrzest był zanim świadomie mogliśmy o czymkolwiek zadecydować, a to chrzest ten wpis utworzył.
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
https://apostazja.eu/ – prosty sposób na dokonanie apostazji
Jest tylko jeden problem; państwo może sięgnąć do tych pożółkłych ksiąg – jak to ktoś napisał – i zapytać dlaczego jako ochrzczony nie chodzę do kościoła. Abstrakcja? No nie wiem, nie takie rzeczy chodzą po głowach rządzących, a wystarczy by klechy zaczęły o czymś takim przebąkiwać, a znajdą się nadgorliwi, napędzani przez jakieś ordo iuris i abstrakcja stanie się rzeczywistością.
Powyższy artykuł pokazuje dobitnie, że państwo zrobi dokładnie to, o co "poproszą" nasi przebierańcy.
Jest jeden sposób wypisania się. Ani grosza bo dwóm panom służyć nie można. Albo Bogu albo mamonie. I po problemie
Tylko wprowadzenie podaku kościelnego, jako jedynego ródła finansowania kościołów może zlikwidować tę paranoję. Nie płacisz na kościół podatku, przestajesz być członkiem wspólnoty. Tak jest w Niemczech i wielu innych krajach. Ale wtey okazałobyy sie jak bardzo "katolickim" ktajem jest Polska. Bo w latach 80-tych na kontraktach PHZ w RFN było ponad 2000 pracowników. Wypełniając wnioski wizowe z pozwoleniem na pracę wszyscy episywali rom-catholic. Gdy potrącono podatek, to do przynależności do kościoła przyznały się tylko 4 (cztery) osoby ,czyli 0,2 % Pewnie w Polsce byłoby więcej, może 10, może 15% i okazałoby się, że straszenie potęgą KRK to są strachu na Lachy/
Całe szczęście nie trafiłem na upartego osła w sutannie, który starałby mi się utrudnić chęć wystąpienia z KK. Było trochę listownych przepychanek (czarodziej musiał mi przesłać akt chrztu na adres mojego zamieszkania). W dodatku okazało się, że w papierach mieli błąd, bo była źle wpisana data urodzenia, więc zażyczył sobie jeszcze odpisu aktu urodzenia. Myślał, że mnie to zniechęci, ale pobrałem akt urodzenia elektronicznie, wydrukowałem i wysłałem. Później, gdy już poszedłem do czarodziejskiego przybytku (tzw. parafii), który najpierw musiałem wyszukać, bo pojęcia nie miałem do jakiego z nich należę i na wejściu powiedziałem do głównego czarodzieja per "dzień dobry", doskonale już wiedział z czym przychodzę. Bez słowa przyjął akt apostazji, a jakiś czas później otrzymałem pocztą świadectwo chrztu z adnotacją o wystąpieniu z KK. Najśmieszniejsze jest to, że ci czarodzieje używają argumentu, że ktoś został ochrzczony, więc żaden akt apostazji tego nie zmieni. Szkoda, że przemilczają fakt, że człowiek jest zapisywany do tej zbrodniczej sekty bez swojej wiedzy, bo jako niemowlę. Może zaczęli by zapisywać do swojej sekty w wieku chrztu swojego domniemanego zbawcy, czyli gdy ma się 33 lata? No tak…tylko kto rozsądny wtedy by do nich przyszedł… To prawdziwie żałosna instytucja, która nie ma nic wspólnego z żadną etyką, czy miłością – chodzi w niej tylko o utrzymanie władzy i wpływów.
W chwili smierci ujrzysz jak strasznie sie myliles..
Jeśli ktoś "wypisując się" z kościoła liczy na to, że jego dane nie będą przetwarzane, to obawiam się, że jest w błędzie. Właśnie z tego tytułu pewnie trafi do specjalnej szuflady dla "wyklętych". A jeśli się po prostu przestanie interesować sprawami kościelnymi, to oni też pewnie się taką osobą nie zainteresują. Czyli po prostu: nie zapisywałem się, to się też i nie wypisuję.
Wszelkie dyskusje z nimi utwierdzają ich tylko w przekonaniu, jacy to oni ważni.