0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Agnieszka Sadowska / Agencja GazetaAgnieszka Sadowska /...

Od 27 lipca 2017 roku Ministerstwo Środowiska (MŚ) i Lasy Państwowe (LP) przekonują, że celem wycinki w Puszczy Białowieskiej jest jedynie zapewnienie bezpieczeństwa publicznego. Z przekazu medialnego MŚ niemal "wyparował" kornik drukarz - a dotąd to on miał być główną przyczyną cięć.

Powód zmiany retoryki jest oczywisty. Jest nim decyzja Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE) z 27 lipca, który nakazał tzw. środki tymczasowe. Czyli zakazał wycinki aż do momentu, gdy nie rozstrzygnie sporu między Komisją Europejską (KE) a Polską o to, czy wycinka jest legalna w świetle prawa środowiskowego UE.

TSUE podał tylko jeden wyjątek, kiedy wolno usuwać drzewa: zapewnienie "bezpieczeństwa publicznego". Chodzi o wycięcie i powalenie suchych świerków w bezpośredniej bliskości dróg, szlaków turystycznych czy na tzw. pasach przeciwpożarowych. Lasy i resort momentalnie się tego chwyciły.

Ale aktywiści ekologiczni z Greenpeace, Fundacji Dzika Polska i Obozu dla Puszczy powiedzieli: "sprawdzam". I przeprowadzili własne dochodzenie, które ujawniło, że urzędnicy jedno mówią, a drugie robią.

Okazało się, że w większości skontrolowanych fragmentów Puszczy wycinka daleko wykraczała poza minimum, które mieści się w określeniu "bezpieczeństwo publiczne".

Na podstawie tych wizji lokalnych przygotowano raport, który Greenpeace udostępnił OKO.press. Poniżej prezentujemy jego wyniki.

Przeczytaj także:

Co skontrolowano?

Przypomnijmy, co dokładnie nakazał TSUE:

  1. zaprzestanie prowadzenia gospodarki leśnej w następujących siedliskach: 91D0 – bory i lasy bagienne, 91E0 – łęgi wierzbowe, topolowe, olszowe i jesionowe oraz w drzewostanach ponadstuletnich na siedlisku grądu subkontynentalnego 9170, a także na siedliskach konkretnych gatunków wskazanych w treści postanowienia Trybunału;
  2. zaprzestanie usuwania ponadstuletnich, martwych świerków, a także wycinki drzew w ramach trzykrotnie zwiększonego w marcu 2016 roku limitu cięć.

Od 12 do 21 sierpnia 2017 obywatelskie patrole aktywistów ekologicznych przeprowadziły kilkadziesiąt wizji lokalnych. W tych częściach Puszczy, w których prowadzona była wycinka po 27 lipca, czyli już po wydaniu przez TSUE wymienionych wyżej nakazów.

Łącznie skontrolowano 30 wydzieleń leśnych, czyli - w uproszczeniu - fragmentów lasu opatrzonych numerem indeksującym. I to we wszystkich trzech puszczańskich nadleśnictwach:

  1. Nadleśnictwo Białowieża - 18 wydzieleń;
  2. Nadleśnictwo Hajnówka - 7 wydzieleń;
  3. Nadleśnictwo Browsk - 6 wydzieleń.

"Współrzędne wycinek naniesiono na mapę siedlisk przyrodniczych oraz przeanalizowano względem warstw informacyjnych obrazujących lokalizację pasów przeciwpożarowych, martwych drzew oraz drzewostanów ponadstuletnich"- czytamy w raporcie. Po to, by ustalić, czy cięcia da się usprawiedliwić potrzebą zapewnienia bezpieczeństwa publicznego.

Co ustalono we wszystkich nadleśnictwach?

Po pierwsze, okazało się, że na 30 wydzieleń, które kontrolowano, ponad połowa - 16 - to drzewostany ponadstuletnie na siedlisku grądu subkontynentalnego 9170. Czyli dokładnie te miejsca, w których ciąć - w świetle nakazu TSUE - nie wolno.

Po drugie, część wycinek, owszem, była prowadzona wzdłuż dróg i szlaków leśnych, ale usuwano również uschnięte drzewa ulokowane w znacznym oddaleniu od traktów komunikacyjnych. Ich przewrócenie się nie stwarzałoby żadnego zagrożenia dla pieszych czy kierowców pojazdów. Leśnicy postępowali niezgodnie z metodyką naukową, która podaje precyzyjne kryteria selekcji tego rodzaju drzew.

Po trzecie, wycinano i wywożono z lasu nie tylko martwe świerki (tzw. posusz jałowy) i świerki trocinkowe (z larwami kornika), ale także graby i pojedyncze dęby.

Po czwarte - jak piszą autorzy raportu - "żadna ze skontrolowanych wycinek nie była prowadzona w strefach wyznaczonych pasów przeciwpożarowych".

"Nasz raport, wbrew temu co słyszymy od Lasów Państwowych i z Ministerstwa Środowiska, pozwala na wyciągnięcie wniosku, że w gruncie rzeczy względy bezpieczeństwa są pretekstem dla gospodarczego pozyskania drewna" - mówi OKO.press Robert Cyglicki, dyrektor Greenpeace Polska.

Podkreśla, że podczas wizji lokalnych aktywiści wielokrotnie widzieli drzewa, które należałoby powalić, bo stwarzały rzeczywiste zagrożenie dla bezpieczeństwa np. turystów. "Ale je pozostawiano, a zamiast nich wycinano i wywożono drzewa atrakcyjne surowcowo" - dodaje.

Propozycja ekologów bez odzewu

Warto przypomnieć, że Greenpeace zwrócił się do LP z propozycją powołania komisji składającej się z przedstawicieli leśników, naukowców i organizacji pozarządowych. Jej celem miałoby być właśnie zapewnienie prawidłowej realizacji zapisu TSUE o bezpieczeństwie publicznym.

Propozycja pozostała bez odpowiedzi.

Udostępnij:

Robert Jurszo

Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.

Przeczytaj także:

Komentarze