0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Slawomir Kaminski / Agencja GazetaSlawomir Kaminski / ...

"Prezydent Trump dotrzymał słowa i wycofał Stany Zjednoczone z katastrofalnego porozumienia nuklearnego z Iranem. Niestety, niektórzy z naszych najważniejszych europejskich partnerów nie współpracują z nami w tym zakresie. Wręcz przeciwnie, powołali do życia mechanizmy, które służyć mają łamaniu naszych sankcji" - mówił wiceprezydent USA Mike Pence podczas drugiego dnia konferencji bliskowschodniej w Warszawie 13 i 14 lutego 2019.

Unia Europejska - jak dotąd także Polska - rzeczywiście od miesięcy stara się ratować porozumienie nuklearne, z którego Donald Trump jednostronnie wycofał się maju 2018 roku. UE chce powstrzymać Iran od wznowienia programu jądrowego dla celów wojskowych. A także działać niezależnie, zachowując zdrowy dystans do dyplomacji made in USA. Warszawska konferencja jest tej dyplomacji ucieleśnieniem.

Choć minister Jacek Czaputowicz podkreślał, że szczyt nie jest wymierzony w Iran, słowa amerykańskich i izraelskich polityków mówią same za siebie. Interesy Polski zostały zepchnięte na dalszy plan.

Spotkanie w Warszawie może mieć poważne konsekwencje. W środę 13 lutego w Iranie na granicy z Pakistanem doszło bowiem do zamachu terrorystycznego, w którym zginęło 27 członków Korpusu Strażników Rewolucji. Władze w Teheranie powiązały go właśnie z warszawską konferencją.

Początkowo Bruksela, choć niechętna całej inicjatywie, starała się ją ignorować, by nie zaogniać sporu z Waszyngtonem. Jeśli jednak konferencja zaowocuje pogłębieniem kryzysu na Bliskim Wschodzie - na co obecnie się zanosi - minister Czaputowicz będzie miał z czego się tłumaczyć.

Przeczytaj także:

Europa "ma inne zobowiązania"

Francja i Niemcy wysłały na warszawską konferencję dyplomatów niższego szczebla. Minister Spraw Zagranicznych Wielkiej Brytanii Jeremy Hunt do Polski przyjechał, ale na krótko i, jak zaznaczył, "tylko po to, by rozmawiać o wojnie w Jemenie".

Udziału w konferencji odmówiła też szefowa unijnej dyplomacji Federica Mogherini. Wysoka przedstawicielka Unii do spraw zagranicznych i polityki bezpieczeństwa miała w tym czasie inne zobowiązania. Wzięła udział w szczycie Unii Afrykańskiej w Addis Abebie (odbyła się w dniach 11-12 lutego), ma też zaplanowane wizyty w Rogu Afryki.

Nad nieobecnością przedstawiciela UE wysokiego szczebla ubolewał m.in. Jan Parys, były minister obrony i szef gabinetu politycznego w MSZ Witolda Waszczykowskiego.

"Nieobecność Mogherini świadczy o tym, że ona tego nie rozumie i wyraża swoją negatywną postawę wobec prób budowania pokoju. To jest niepoważne" – ocenił w TVP Info.

Federica Mogherini z całą pewnością inaczej wyobraża sobie "budowanie pokoju" na Bliskim Wschodzie. Czołowa unijna dyplomatka była jedną z architektek porozumienia nuklearnego z Iranem, z którego w ubiegłym roku decyzją Donalda Trumpa wycofały się Stany Zjednoczone.

Trump dotrzymuje obietnic

"Nadszedł czas, by nasi europejscy partnerzy stanęli po naszej stronie. A także po stronie ludności irańskiej. Nadszedł czas, by Europa wycofała się z porozumienia nuklearnego z Iranem" - mówił Mike Pence podczas warszawskiej konferencji.

Porozumienie znosiło część sankcji gospodarczych wobec Iranu m.in. w przemyśle naftowym, lotniczym i metali szlachetnych. W zamian rząd w Teheranie zobowiązał się do znacznego ograniczenia programu jądrowego i poddanie go międzynarodowej kontroli. Trwające półtora roku trudne negocjacje zakończyły się podpisaniem paktu 14 lipca 2015 roku.

O tym, że z porozumienia trzeba natychmiast się wycofać, Donald Trump mówił jeszcze w kampanii wyborczej. Jednostronna decyzja zapadła 8 maja 2018 roku. Postawiła sojuszników USA, w tym Unię Europejską, w trudnym położeniu. Bo Iran, co przyznali sami Amerykanie, wypełnił ciążące na nim zobowiązania.

"To nie jest kwestia wypełniania lub nie. Problemem jest samo porozumienie" - stwierdził Mike Pence.

"Unia zrobi wszystko, by porozumienie zostało utrzymane" - komentowała Federica Mogherini tuż po ogłoszeniu decyzji Trumpa. Podobnie zareagowały rządy Francji, Niemiec i Wielkiej Brytanii, które również negocjowały umowę z Teheranem.

Powrót do wojowniczej retoryki wobec Iranu zniweczył miesiące dyplomatycznych wysiłków. Większość europejskich dyplomatów uważa, że utrzymanie porozumienia, nawet bez udziału Amerykanów, jest kluczowe stabilizacji sytuacji na Bliskim Wschodzie.

Utrzymać porozumienie

Przywrócenie sankcji doprowadziło do zapaści irańską gospodarkę. Kryzys jest tym głębszy, że część europejskich firm musiała wycofać się z robienia interesów z Iranem. W innym wypadku im także groziłyby amerykańskie kary finansowe.

Nie pomógł "status blokujący", który jeszcze w maju 2018 roku poparła większość ministrów spraw zagranicznych z państw członkowskich UE. Miał powstrzymać europejskie firmy przed ucieczką z Iranu. Choć finalnie Polska także wsparła tę inicjatywę, minister Czaputowicz zgłaszał zastrzeżenia.

"Problemem z polskiej perspektywy są próby podjęcia działań, które byłyby nastawione przeciwko Stanom Zjednoczonym i będą skutkować przeciwko sankcjom amerykańskim" - mówił polski MSZ.

Obejść amerykańskie sankcje

W obliczu narastającego napięcia, także nacisków Teheranu, rządy Wielkiej Brytanii, Francji i Niemiec 31 stycznia 2019 roku powołały do życia mechanizm finansowy "INSTEX". Ma on pomóc podtrzymać wiszące na włosku porozumienie, a europejskim biznesom pozwolić operować w Iranie poza systemem dolara, czyli z ominięciem amerykańskich sankcji.

"Zaledwie dwa tygodnie temu Francja, Wielka Brytania i Niemcy utworzyły mechanizm finansowy, pozwalający na wymianę handlową między UE a Iranem. Dla nas jest to mechanizm do łamania amerykańskich sankcji. Sankcji wymierzonych w okrutny, rewolucyjny reżim irański. To zły krok ze strony UE, który tylko wzmocni Iran i osłabi Europę. A także zwiększy dystans między Unią Europejską a USA" - grzmiał Mike Pence podczas wystąpienia 14 lutego.

Jak na razie przez INSTEX rozliczane będą jednak przede wszystkim na towary o znaczeniu humanitarnym, tj. żywność i leki, których amerykańskie sankcje nie obejmują. Trudno powiedzieć, czy i kiedy z systemu INSTEX zaczną korzystać także inne branże.

UE najwyraźniej chce uniknąć otwartej konfrontacji z USA. Amerykanie zapowiedzieli bowiem, że będą bacznie przyglądać się wszelkim próbom obejścia sankcji. Potwierdzają to wypowiedzi wiceprezydenta Pence'a.

Z kim trzyma Polska?

Bruksela ma problem z Waszyngtonem. Irytuje ją nieprzewidywalność Trumpa i próby narzucenia Europie dyplomatycznej narracji zza Atlantyku. Z drugiej strony boi się represji gospodarczych. Warszawa natomiast ma problem z tym, że Bruksela ma problem.

W OKO.press pisaliśmy, że wraz z objęciem rządów PiS dokonało korekty kursu w polskiej polityce zagranicznej. W optyce partii Jarosława Kaczyńskiego kluczowymi partnerami Polski mają być Stany Zjednoczone i Wielka Brytania, a nie Niemcy, jak za rządów PO-PSL. Problem w tym, że w 2016 roku władzę w USA przejął nieobliczalny Trump, a Wielka Brytania postanowiła opuścić Unię Europejską.

Podtrzymywanie dobrych relacji w kluczowymi sojusznikami coraz częściej zmusza więc Polskę do, choćby symbolicznego, wyłamywania się z europejskiej jedności.

Unia Europejska rozumie, że Polska ma strategiczny interes we współpracy ze Stanami Zjednoczonymi - bez względu na to, kto urzęduje w Białym Domu. Jednak w wyniku konfrontacyjnego kursu rządu PiS wobec Brukseli, polskie interesy są dziś w Unii słabiej brane pod uwagę.

Gwarancje bezpieczeństwa ze strony USA są istotne dla polskiej racji stanu ze względu na coraz bardziej agresywną politykę Rosji. Pytanie tylko, czy obietnice Donalda Trumpa, który być może doszedł do władzy przy wsparciu Kremla, rzeczywiście coś Polsce gwarantują.

;

Udostępnij:

Maria Pankowska

Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio.

Komentarze