0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Tomasz Waszczuk / Agencja GazetaTomasz Waszczuk / Ag...

Regionalna Dyrekcja Lasów Państwowych w Białymstoku i Nadleśnictwo w Borkach podają sprzeczne informacje o powodach odstrzelenia 10 żubrów ze stada 110 wolno żyjących zwierząt w Puszczy Boreckiej. Powodem jest poruszenie w mediach i w opinii publicznej, które wywołał tekst OKO.press "Zabić żubra" z 26 grudnia 2016.

Przeczytaj także:

Bo stare, bo młode, a liche

Przed publikacją "OKO.press" nadleśniczy z Borek Kazimierz Sarżyński tłumaczył: „Chcemy odstrzelić kilka starych byków i młodzież, która nie jest w pełni gotowa do życia w lesie z powodu lichego zdrowia”.

Wiadomo jednak, że w tym nadleśnictwie, a od niedawna także w sąsiedniej Puszczy Knyszyńskiej, odstrzały żubrów są sprzedawane myśliwym z całego świata.

Sarżyński sam zresztą przyznał, że w tym roku zainteresowani zabiciem żubra są m.in. Austriacy, Bułgarzy, Niemcy, Węgrzy, Czesi, czy Amerykanie. I skarżył się na konkurencję ze strony Puszczy Knyszyńskiej.

W grę wchodzą spore sumy. Cena waha się od 12 tys. (za postrzelenie zwierzęcia) do 36 tys. zł (za zabicie "złotomedalowej" sztuki i „spreparowane urożenie oraz surową skórę”).

Po naszym tekście pojawiły się w sieci głosy oburzenia z powodu komercyjnego odstrzału gatunku chronionego prawem polskim i europejskim, zwłaszcza, że nie ma podstaw prawnych do organizowania takich polowań. O zaprzestanie polowań apelowali liczni internauci, ekolodzy i celebryci (np. Marcin Dorociński).

Regionalna Dyrekcja Lasów Państwowych zrobiła zwrot o 180 stopni. I strzeliła sobie w kolano.

To może być gruźlica

28 grudnia Jarosław Krawczyk, rzecznik Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Białymstoku, której podlega Puszcza Borecka, ogłosił w PAP, że

odstrzał jest konieczny, by stwierdzić, czy niektóre osobniki nie są chore na gruźlicę.

Dodał, że na odstrzał 10 sztuk wydał już zgodę dyrektor Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska Krzysztof Lissowski.

"Wiosną stwierdzono jeden przypadek gruźlicy u żubra z Nadleśnictwa Borki. Jest to choroba, której niestety nie można leczyć u zwierząt w stanie dzikim. Jest niebezpieczna dla innych żubrów, pozostałych dzikich zwierząt, bydła domowego, a także ludzi" - napisał Krawczyk.

Wyjaśnił, że komisja, zajmująca się żubrami w Puszczy Boreckiej, "w skład której wchodzą naukowcy, lekarze weterynarii, specjaliści z Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska i Białowieskiego Parku Narodowego, na podstawie obserwacji stada stwierdziła, że część osobników jest w bardzo złej kondycji zdrowotnej. Przyczyną może być gruźlica".

"Nie ma możliwości pobrania próbek od zwierząt żyjących na wolności. Musimy przeprowadzić odstrzał redukcyjny" - stwierdził rzecznik Krawczyk.

Nic się nie zgadza

OKO.press skonsultowało ten przypadek z ekspertami. Przedstawiamy pięć powodów, by uznać informację rzecznika Krawczyka za niewiarygodną i domagać się wyjaśnień od białostockiej Dyrekcji Lasów.

Po pierwsze, jeśli na wiosnę stwierdzono przypadek gruźlicy, to należało natychmiast wdrożyć z urzędu postępowanie mające na celu zlikwidowanie ogniska choroby.

Powinny być przebadane wszystkie zwierzęta, które mogły się stykać z zarażonym. Nic nie wiadomo o takim postępowaniu w Borkach. Jeśli przez ponad pół roku nic nie zrobiono po padnięciu chorego żubra, to stworzono zagrożenie dla wszystkich żubrów w tej Puszczy, zwłaszcza, że są one dokarmiane we wspólnych karmnikach.

Po drugie, nie trzeba żubra zabijać, by go zbadać. Można go uśpić, oznakować, pobrać krew, zrobić próbę tuberkulinową.

Zamiast zabijać tak cenne zwierzę, lepiej wydać kilka tysięcy złotych na jego przebadanie.

Po trzecie, jeśli powodem wystąpienia o odstrzał 10 żubrów było podejrzenie gruźlicy, to odpowiedni zapis powinien się znaleźć we wniosku do Generalnego Dyrektora Ochrony Środowiska. Czy jest?

Po czwarte, we wniosku o odstrzał powinien być także protokół z liczenia żubrów i oceny stanu stada. Czy jest?

Po piąte, jeśli jest podejrzenie gruźlicy, to nie powinno się na takie żubry organizować polowań komercyjnych.

W Borkach był jeden przypadek gruźlicy na przełomie 2013 i 2014 r., ale chory był nie żubr na wolności, tylko z zagrody hodowlanej w Smardzewicach w Kampinoskim Parku Narodowym. Prawdopodobnie został przywieziony właśnie na komercyjny odstrzał. Tego robić nie należy.

Nadleśniczy Sarżyński powinien przedstawić opinii publicznej treść wniosku o odstrzał , a Generalny Dyrektor - treść swojej zgody. Jeśli tego nie uczynią, OKO. press wystąpi na drogę administracyjną i sądową o ujawnienie tych dokumentów.

OKO.press czeka na rzetelną i wyczerpującą odpowiedź na te wszystkie wątpliwości.

;

Udostępnij:

Edward Krzemień

Redaktor w OKO.press. Inżynier elektronik, który lubi redagować. Kiedyś konstruował układy scalone (cztery patenty), w 1989 roku zajął się pisaniem i redagowaniem tekstów w „Gazecie Wyborczej”. W latach 80. pomagał w produkcji i dystrybucji „Tygodnika Mazowsze” i w prowadzeniu podziemnej Wszechnicy „Solidarności”. Biegle zna pięć języków, trzy – biernie. Kolekcjonuje wiedzę na każdy temat. Jego tekst „Zabić żubra” rozpoczął jeden z najgłośniejszych cykli w OKO.press.

Komentarze