W sezonie łowieckim 2018/19 myśliwi zabili 275 tys. dzików, przekraczając plan minimum, który wynosił 185 tys. Depopulacja gatunku odbywa się w Polsce w imię walki z afrykańskim pomorem świń (ASF). Ale choć w 2019 roku odkryto tylko jedno ognisko w hodowli świń, to wśród dzików przez polowania choroba nadal się rozprzestrzenia - mamy 1 tys. nowych przypadków
"Zgodnie z informacjami przekazanymi przez PZŁ, na koniec marca 2019 r. pozyskano 275 337 dzików. Minimalny plan pozyskania dzików w łowieckim roku gospodarczym 2018/2019 wynosił 185 271 dzików" - przekazał Wydział Komunikacji Medialnej, Departament Edukacji i Komunikacji Ministerstwa Środowiska portalowi rolniczemu TopAgrar.
"Dodatkowo informujemy, że w odniesieniu do dzików obecnie planuje się jedynie minimalną liczbę zwierząt do pozyskania, górną granicę pozostawiając otwartą, co wynika z konieczności zwalczania afrykańskiego pomoru świń (ASF)" - dodał resortowy pion medialny.
To na razie jedyna oficjalna informacja o liczbie zastrzelonych dzików w sezonie łowieckim 2018/19. Danych o odstrzale nie znajdziemy na stronie internetowej Stacji Badawczej PZŁ (Polskiego Związku Łowieckiego) w Czempiniu. Nie ma ich też na oficjalnej witrynie PZŁ. OKO.press kilka dni temu zwracało się do Związku z prośbą o przesłanie informacji o wysokości odstrzału, ale nie dostaliśmy odpowiedzi.
275 tys. zastrzelonych dzików oznacza, że plan łowiecki został wykonany w ponad 100 proc. Nie wiadomo, czy ta liczba zawiera również odstrzały sanitarne, czy tylko odstrzał w ramach planu łowieckiego. W roku ubiegłym "pozyskano" (to myśliwski eufemizm na zabijanie) 340 tys. osobników, wykonując w ten sposób plan łowiecki w 92 proc. Oficjalnie deklarowanym celem cały czas jest osiągnięcie zagęszczenia gatunku na poziomie 0,1 osobnika na km2.
O ile w tym roku odkryto tylko jedno ognisko ASF w hodowli trzody chlewnej, to choroba nadal rozwija się w populacji dzików - od początku 2019 roku odkryto blisko 1 tys. nowych przypadków (to więcej niż w analogicznym okresie w 2018). Pytanie o sens strzelania nadal pozostaje w mocy.
Liczba nowych przypadków ASF wśród dzików od początku 2019 roku wynosi obecnie 989 (przy czym jeden przypadek może oznaczać więcej niż jednego dzika). Dane zbiera i agreguje Główny Inspektorat Weterynarii. Poniżej mapa przypadków.
Pochód ASF przez Polskę miał zatrzymać intensywny odstrzał dzików. W szczególności - polowania wielkoobszarowe, które przeprowadzono w trzy weekendy stycznia 2019 roku: myśliwi z różnych kół polowali synchronicznie w swoich obwodach łowieckich, by w ten sposób zwiększyć szanse zabicia jak największej liczby zwierząt. Pierwotnie - jak pokazały ujawnione przez TVN24 taśmy z narady ministra środowiska Henryka Kowalczyka z łowczymi okręgowymi - odstrzał wielkoobszarowy miał objąć cały kraj.
Ale skala sprzeciwu społecznego była tak duża, że w końcu odbyły się województwach: pomorskim, warmińsko-mazurskim, podlaskim, mazowieckim, lubelskim, łódzkim, świętokrzyskim i podkarpackim.
Jednak liczba przypadków ASF wśród dzików rośnie. Tylko w kwietniu 2019 roku przybyło kolejnych 70. Wygląda więc na to, że odstrzał nie zatrzymał choroby. Dlaczego? "Ostatnie intensywne polowania zbiorowe, w tym wielkoobszarowe, odbywały się w tzw. strefie »cichych polowań«, czyli w najbardziej wrażliwych obszarach objętych epidemią i na ich pograniczu, gdzie powinny zostać zabronione - zgodnie rekomendacjami EFSA, Strategią walki z ASF w Polsce i zaleceniem Głównego Lekarza Weterynarii, które jednak w dużej mierze zostały zignorowane" - mówi OKO.press Tomasz Zdrojewski w koalicji Niech Żyją!
"Wskutek tego chore dziki były przepłaszane na nowe obszary i znacznie częściej dochodziło do kontaktu pomiędzy watahami, co rozprzestrzeniło epidemię na zachód" - dodaje.
Zaznacza też, że polowania zbiorowe wyraźnie podnoszą też odsetek ranionych zwierząt - nawet do 30 proc. "Ranne dziki konają później zaszyte gdzieś w leśno-polnym środowisku, a ich ciała stają się na wiele miesięcy aktywnym rezerwuarem wirusa" - mówi Zdrojewski.
"Rządowa presja wystrzelania dzików jest silniejsza od głosu naukowców i rekomendacji ekspertów Europejskiego Biura ds. Bezpieczeństwa Żywności, którzy mówią: radykalnie zwiększony i nie właściwie zorganizowany odstrzał dzików może prowadzić do ekspansji epidemii" - dodaje.
Zdrojewski wskazuje też na to, że kompletnie zaniedbano w Polsce program wynajdywania martwych dzików w terenie. Biorą w nim udział tylko myśliwi i służby mundurowe. "Tymczasem inne państwa rozszerzyły go na wszystkich obywateli, a Dania uruchomiła nawet specjalną aplikację do zgłaszania przypadków padłych dzików" -mówi Zdrojewski.
Jak dotąd, w 2019 roku mamy doniesienie o tylko jednym ognisku ASF w hodowli świń. To przypadek z końca stycznia spod Gołdapi (woj. warmińsko-mazurskie). Hodowca nie dochował zasad bioasekuracji, bo świnie były trzymane bez zabezpieczenia z zewnątrz, w tzw. systemie otwartym.
"Jeżeli faktycznie ten przypadek jest jedyny w 2019 roku, a ASF z pomocą myśliwych nadal dziesiątkuje dziki, to znaczyłoby, że wystarczy zachowanie elementarnej higieny, żeby zabezpieczyć hodowle świń przed ASF, który ciągle jest w środowisku Polski wschodniej i Mazowsza, i długo jeszcze tam będzie",
mówi OKO.press prof. Andrzej Elżanowski, zoolog z Uniwersytetu Warszawskiego.
Naukowiec przypomina, że to właśnie higiena - a nie strzelanie - jest podstawowym środkiem zwalczania ASF, co było wiadome od początku rozwoju tej choroby w Polsce. "Tym bardziej obciąża to ministrów rolnictwa tolerujących horrendalne niechlujstwo w latach 2014-2018. To właśnie ono odpowiedzialne jest za rozwleczenie ASF na całą Eurazję i pełną cierpienia śmierć milionów dzików" - dodaje.
Według danych GUS zawartych w Roczniku Statystycznym Leśnictwa w 2018 roku w Polsce żyło tylko 88 tys. dzików. Nawet jeżeli założymy przyrost populacji w skali roku w wysokości 100 proc., to i tak pojawia się teraz pytanie - ile tych dzików zostało po sezonie łowieckim 2018/2019?
"Gdyby wierzyć danym podawanym przez PZŁ i Lasy Państwowe, składającym się na statystykę GUS, wychodzi na to, że dziki zostały w Polsce wybite do cna. Tak się jednak nie stało. Dziki są, ale mogło zostać ich już niewiele. Eksterminacja gatunku w znacznej mierze została dokonana" - odpowiada Zdrojewski.
OKO.press zwróciło się do PZŁ z prośbą o podanie liczebności gatunku. Nie dostaliśmy jeszcze odpowiedzi.
Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.
Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.
Komentarze