Inspektorzy organizacji prozwierzęcych znaleźli w państwowym instytucie badawczym zagłodzone cielaki. Jeden z nich został uśpiony na miejscu, bo wdało się zakażenie i odpadła mu racica. Na miejscu odkryto też martwe cielę. Jest podejrzenie, że na terenie ośrodka nielegalnie zakopywano martwe zwierzęta. Instytucja jest pod nadzorem Ministerstwa Rolnictwa
Sześć cielaków - tyle zwierząt 30 kwietnia 2019 roku odebrali z Zakładu Doświadczalnego Instytutu Technologiczno-Przyrodniczego w Falentach Nowych pod Warszawą inspektorzy OTOZ Animals, Animal Rescue Polska, OTOZ Animals Inspektorat w Warszawie oraz Fundacji Przyjaciół Braci Mniejszych. "Po przyjechaniu na miejsce zgłoszenia, zetknęliśmy się z ogromnym zaniedbaniem i gruntownym naruszeniem praw zwierząt" - czytamy w komunikacie Animal Rescue Polska.
"Zwierzęta chore, niektóre bez dostępu do wody, cielęta nie leczone, przewlekłe zapalenie płuc i oskrzeli. [...] Martwe cielę leżące gdzieś z boku, przykryte plandeką oraz cielę bez racicy [...]".
Instytut Technologiczno-Przyrodniczy jest jednostką badawczo-rozwojową, nad którą nadzór sprawuje Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Jak czytamy na stronie instytucji, "prowadzi badania naukowe i prace rozwojowe w dziedzinie nauk przyrodniczych i technicznych", m.in. w obszarze zootechniki.
W jednym z budynków Zakładu Doświadczalnego Instytutu Technologiczno-Przyrodniczego w Falentach Nowych inspektorzy organizacji prozwierzęcych znaleźli osiem cielaków. "Według dokumentacji weterynaryjnej, którą przejrzeliśmy na miejscu, cielaki były owocem badań nad inseminacją krów" - mówi OKO.press Dawid Fabjański z Animal Rescue Polska.
Jedno ze zwierząt było już martwe - leżało przykryte plandeką. Pozostałych siedem cielaków było w bardzo złym stanie: zagłodzone, wychudzone, odwodnione, z biegunką, pobrudzone własnymi odchodami.
Jeden z cielaków nie miał racicy. "Zwierzę urodziło się z podwiniętą stopą" - wyjaśnia Fabjański. Można by to wyleczyć, gdyby weterynarz regularnie naciągał i opatrywał stopę. Ale zwierzęciem zajął się tylko zootechnik, który raz założył opatrunek.
"W efekcie, ponieważ cielak stał w gnoju, doszło do infekcji stopy, która ostatecznie uschła i odpadła. Ze względu na stan zwierzęcia, zdecydowaliśmy się na jego uśpienie jeszcze na miejscu" - mówi Fabjański.
Inny cielak nie miał ogona. "Miał silną biegunkę, odchody zabrudziły cała tylną część jego ciała. Najprawdopodobniej wdała się martwica i ogon odpadł" - mówi Fabjański.
"Jeden z okolicznych mieszkańców powiedział nam, że zaraz na początku wiosny, podczas roztopów, znalazł ciało martwego cielaka w pobliżu Zakładu Doświadczalnego. Zaś od pracowników dowiedzieliśmy się, że na terenie instytucji zakopano więcej martwych cielaków" - opowiada OKO.press Fabijański.
To nielegalna praktyka. Organizacja będzie badać sprawę.
Inspektorzy przewieźli sześć zwierząt do schroniska prowadzonego przez Fundacji Przyjaciół Braci Mniejszych. Tam będą dochodziły do siebie. Trwa zbiórka pieniędzy na ich żywienie, utrzymanie i leczenie (pieniądze można wpłacać tu). Pilnie potrzebny jest preparat Laktomilk.
"Wszystko jest dokumentowane, zostało przyjęte zawiadomienie" - powiedziała TVN24 Karolina Kańska, rzeczniczka policji w Pruszkowie. Jak informuje telewizja, postępowanie będzie prowadzone w kierunku art. 35 ustawy o ochronie zwierząt. Mówi on o odpowiedzialności karnej za "zabijanie, uśmiercanie lub dokonywanie uboju zwierzęcia z naruszeniem przepisów ustawy albo znęcanie się nad zwierzęciem".
Tu można zobaczyć pokaz zdjęć z interwencji:
Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.
Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.
Komentarze