Dyplomaci z PiS przystąpili do ofensywy medialnej by zatrzeć wrażenie kompromitacji rządu w Brukseli. W MSZ zawiodła jednak koordynacja. Wypowiedzi min. Waszczykowskiego i jego zastępcy, są sprzeczne ze sobą i w tonie, i w treści. Obaj wprowadzają w błąd, każdy po swojemu. Szymański zwraca uwagę na gest UE wobec Polski, ale brak podpisu Szydło go zniweczył
Szef polskiej dyplomacji, minister Witold Waszczykowski w sobotnim wydaniu "Super Expressu" zarzucił Radzie Europejskiej, że podczas posiedzenia złamano zasady głosowania w sprawie przedłużenia kadencji przewodniczącego. "Wiele osób nie chce zauważyć, że z Unią Europejską dzieje się coś niedobrego. Stosowane są otwarcie podwójne standardy, co było choćby widać na wczorajszej Radzie Europejskiej!" - grzmiał minister w tabloidzie.
Na jakiej podstawie uznano, że wprowadzenie kandydatury Saryusz-Wolskiego ma się odbywać na zasadzie konsensusu, a głosowanie nad drugą kandydaturą, czyli Tuskiem, uznano już za wymagające głosowania zwykłą większością? To właśnie podwójny standard!
Problem w tym, że traktaty europejskie tylko ogólnikowo opisują procedurę wyboru przewodniczącego Rady Europejskiej i dopuszczają daleko idące uproszczenie procedury przedłużenia jego kadencji. Art. 15 ust. 5 Traktatu o Unii Europejskiej stanowi, że "Rada Europejska wybiera swojego przewodniczącego większością kwalifikowaną na okres dwóch i pół roku; mandat przewodniczącego jest jednokrotnie odnawialny. W przypadku przeszkody lub poważnego uchybienia Rada Europejska może pozbawić przewodniczącego mandatu zgodnie z tą samą procedurą"
Nie było więc żadnej innej możliwości, niż przedłużenie misji Donalda Tuska w głosowaniu większościowym. Jedną z form takiego głosowania jest wezwanie do wyrażenia sprzeciwu. To może dziwić Polaka, bo w Sejmie głosuje się zawsze "za", nawet jeśli jest to "za odrzuceniem", ale w wielu krajach robi się właśnie tak. To co w Polsce nazywa się "wstrzymaniem od głosu", uznawane jest za milczące poparcie.
Minister minął się również z prawdą, gdy powiedział, że zgłoszenie kandydatury Jacka Saryusz-Wolskiego nie wymagało jednomyślności członków Rady Europejskiej. Została zgłoszona przez Polskę, ale ponieważ w traktatach w ogóle nie opisano, jak zgłaszani mają być kandydaci, decyzja o uznaniu kandydatury nie może zostać zawetowana - traktaty uznają bowiem, że wszystkie decyzje muszą być podejmowane jednomyślnie, jeżeli traktaty nie stanowią inaczej.
Wendy Borg, rzeczniczka maltańskiej prezydencji, poinformowała, że kandydatura Saryusz-Wolskiego została uznana za niedopuszczalną przez przynajmniej jedno z państw członkowskich Unii Europejskiej. "Jednomyślności nie ma" - oświadczyła polityczka.
Po czwartku wszyscy wiedzą, że trzeba jeszcze uważniej słuchać Polski i to jest dobra zmiana. Pierwszy sukces już jest. Wszyscy się zgadzają, że zasady wyboru przewodniczącego [Rady Europejskiej] powinny być uściślone.
Gwoździem do trumny PiS jest to, że chwilę po publikacji "Super Expressu" w serwisie wPolityce.pl pojawił się wywiad z wiceministrem spraw zagranicznych ds. europejskich Konradem Szymańskim. Od przełożonego odróżnia go nie tylko koncyliacyjny ton, z akcentem na współpracę, a nie konflikt, ale również sprzeczność interpretacji - ani śladu po oskarżeniach o podwójne standardy i nieprawidłową procedurę głosowania.
Wiceminister nie tylko zaprzeczył tezom przełożonego, ale próbował pokazać, że jakiś sukces udało się Polsce odnieść. Faktycznie, śladem ustępstwa wobec Polski po występie premier Szydło w Brukseli miał być ostatni punkt postanowień podsumowujących szczyt: "Rada Europejska postanowiła powrócić w tym roku do procesu, kryteriów i równowag w procesie powoływania na stanowiska wysokiego szczebla w kolejnym cyklu". To właśnie Polska domagała się doprecyzowania procedur powoływania najwyższych urzędników Unii.
Rzecz jednak w tym, że
dokumentu jednak nie przyjęto, ponieważ Polska nie podpisała postanowień szczytu, w efekcie czego nie będzie zapowiadanego przez Szymańskiego przeglądu zasad wyboru m.in. przewodniczącego Rady Europejskiej.
W żaden sposób nie wpłynęło to na ważność wyboru Donalda Tuska na kolejną kadencję - ważność głosowania nie jest zależna od jednomyślnego przyjęcia postanowień szczytu.
Konkluzje zostały zamieszczone na stronie Rady Europejskiej z notatką: "Rada Europejska debatowała nad załączonym dokumentem, który miał poparcie 27 krajów członkowskich, ale nie osiągnięto konsensusu z przyczyn niezwiązanych z jego treścią.
Odniesienia do Rady Europejskiej w załączonym dokumencie nie powinny być odczytywane jako implikujące formalną zgodę Rady Europejskiej, działającej jako instytucja".
Szczyt w Brukseli pokazał dramatyczną izolację polityczną rządu PiS - nikt w UE nie potraktował poważnie Beaty Szydło, ani kandydatury Jacka Saryusz-Wolskiego i protestu polskiego rządu przeciwko kandydaturze Donalda Tuska. A jak pojawiła się jakaś szansa na gest wobec polskiego rządu, to premier Szydło i ją zmarnowała.
Socjolog, publicysta. Publikuje na łamach Gazety Wyborczej. Doktorant w ISNS UW.
Socjolog, publicysta. Publikuje na łamach Gazety Wyborczej. Doktorant w ISNS UW.
Komentarze