Był szczyt czy jeszcze go nie było? Na pewno nie było jeszcze sytuacji, w której prognozy tak drastycznie mijały się z danymi. Na papierze w każdym razie zakażenia idą w dół. Gdyby ten trend się potwierdził, nie będzie nam groził paraliż systemu ochrony zdrowia
Kolejny dzień spadków - w piątek 4 lutego resort zdrowia poinformował o 47 543 nowych zakażeniach. To o ponad 20 proc. mniej niż przed tygodniem i drugi dzień z rzędu, kiedy liczba wykrytych zakażeń w stosunku do poprzedniego tygodnia się zmniejsza.
Jeśli popatrzymy na procentową zmianę liczby nowych przypadków w stosunku do zeszłego tygodnia w województwach i powiatach, to widać, że fala opada tam, gdzie najwcześniej się zaczęła - czyli w Małopolsce, na Podkarpaciu i na Mazowszu.
Wiele osób podnosi argument, że tak szybkie załamanie się fali to rezultat feryjnych wyjazdów, ale każde z tych województw miało, ma albo będzie miało ferie w innym terminie. Na przerwanie transmisji zakażeń mogła już wpłynąć nauka zdalna w starszych klasach i szkołach ponadpodstawowych oraz zalecenie pracy zdalnej. Wyhamowywanie 5. fali zaczęło się jednak jeszcze przed przejściem starszych klas na nauczanie zdalne — co by z kolei było argumentem na to, że wirus szybciej niż prognozowano zaczął wyczerpywać swój potencjał zarażania.
Dr Franciszek Rakowski z ICM UW, współautor modelu przebiegu 5. fali, który w tej chwili bardzo mija się z rzeczywistością, jeśli chodzi o zakażenia (rzeczywiste są poniżej ich wariantu pesymistycznego) twierdzi jednak, że to wynik tego, iż mieszkanki i mieszkańcy Polski nie chodzą na testy albo testują się w domu. Zdaniem Rakowskiego szczyt 5. fali nastąpi za tydzień, w okolicach 1o lutego. Wtedy w rzeczywistości dziennie zarażać się będzie nawet 800 tys. osób, bo omikron, a zwłaszcza jego podwariant, który w wielu krajach już dominuje, jest wyjątkowo zaraźliwy.
Jako argument naukowiec podaje fakt, że „coraz więcej osób testowanych oficjalnie otrzymuje pozytywny wynik". Od dwóch dni jednak jest tych osób coraz mniej, a dynamika przyrostu odsetka wyników pozytywnych w dobowej puli testów wyhamowywała od ponad tygodnia, żeby od dwóch dni zacząć spadek. Radykalnie zmniejsza się również liczba zleceń na testy od lekarzy POZ - w stosunku do ubiegłego tygodnia o 20 proc. To wszystko mogłoby świadczyć o tym, że fala już się przełamała. Poczekamy, zobaczymy.
Im wcześniej nastąpi szczyt, tym lepiej, tym lepiej również, im bardziej stromy będzie ten spadek. Omikron lubi takie strome spadki - jest bardzo zakaźny, więc szybko dosięga całą wrażliwą populację.
Te na pozór „akademickie" rozważania są jednak ważne ze względu na wydolność naszych szpitali. Przed nadejściem fali była przecież obawa, że nie wytrzymają naporu chorych.
W tej chwili mamy już 17 262 pacjentów covidowych i żadnych oznak wyhamowywania, ale też z przyczyn oczywistych te dane są przesunięte w czasie w stosunku do wykrytych zakażeń. Jednak w modelu ICM UW ich dzienne przyrosty coraz bardziej zbliżają się do linii prognozy optymistycznej. Kiedy i przyrost chorych zacznie spowalniać, będziemy mogli odetchnąć z ulgą - przynajmniej na chwilę, bo do wiosny zostało jeszcze trochę czasu. Wielka Brytania np. zniosła wszystkie restrykcje po przejściu fali omikrona i współczynnik R podskoczył z powrotem powyżej 1. To oznacza, że wirus nadal krąży i zakażenia znowu będą rosły.
W piątek resort poinformował o śmierci na COVID-19 246 osób. Tu wzrosty dopiero się zaczęły.
Ile ich będzie w tej fali - to znów niewiadoma. Omikron u mniejszego odsetka osób powoduje ciężką chorobę, ale tych zakażonych osób jest i będzie o wiele więcej. W krajach, w których bardzo wiele osób przeszło już zakażenie, a populacja jest młoda, jak w RPA, umarło zdecydowanie mniej ludzi niż w fali delty. Nasza populacja nie jest jednak młoda, jedna czwarta seniorów nie jest zaszczepiona, a dawkę przypominającą przyjęła tylko połowa. Jednak nawet w najbardziej pesymistycznych wariantach prognoz umrze mniej osób niż w fali delty.
Miłada Jędrysik – dziennikarka, publicystka. Przez prawie 20 lat związana z „Gazetą Wyborczą". Była korespondentką podczas konfliktu na Bałkanach (Bośnia, Serbia i Kosowo) i w Iraku. Publikowała też m.in. w „Tygodniku Powszechnym", kwartalniku „Książki. Magazyn do Czytania". Była szefową bazy wiedzy w serwisie Culture.pl. Od listopada 2018 roku do marca 2020 roku pełniła funkcję redaktorki naczelnej kwartalnika „Przekrój".
Miłada Jędrysik – dziennikarka, publicystka. Przez prawie 20 lat związana z „Gazetą Wyborczą". Była korespondentką podczas konfliktu na Bałkanach (Bośnia, Serbia i Kosowo) i w Iraku. Publikowała też m.in. w „Tygodniku Powszechnym", kwartalniku „Książki. Magazyn do Czytania". Była szefową bazy wiedzy w serwisie Culture.pl. Od listopada 2018 roku do marca 2020 roku pełniła funkcję redaktorki naczelnej kwartalnika „Przekrój".
Komentarze