0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Roman ROMOKHOV / AFPRoman ROMOKHOV / AFP

Przykurzone i zapomniane pojęcie zamachu stanu nagle stało się motywem przewodnim sezonu wiosna/lato 23. Zamachem stanu miało być „Lex Tusk“, mecenas Roman Giertych sugeruje, że ostatnie przetasowania w rządzie Prawa i Sprawiedliwości również stanowią przygotowania do zamachu stanu, a jednocześnie w Rosji jedna z najdziwniejszych postaci inwazji na Ukrainę, szef Grupy Wagnera Jewgienij Prigożyn, zawraca w połowie całkiem poważnie się zapowiadającego puczu, mówiąc, że nie chce „rozlewać krwi“. O co chodzi z tymi zamachami stanu i czy jest się czego bać?

Technika zamachu stanu w młodych demokracjach

W 1931 roku we Francji wyszła drukiem niewielka książka, o której autor będzie kilkadziesiąt lat później mówić, że był to pierwszy głos przestrzegający przed Hitlerem. Nosiła tytuł Technika zamachu stanu i była czymś pośrednim między politologicznym esejem, traktatem historycznym i porywającym reportażem. Dystans wobec Mussoliniego, którego autor, obywatel Włoch, obserwował w działaniu, sprawił, że postrzegano go przez czas jakiś niczym zaginionego następcę Macchiavellego; jednocześnie zafundował piszącemu internowanie i lata prześladowań oraz szykan.

Curzio Malaparte, a właściwie Kurt Erich Suckert, dziś postrzegany jest jako wspaniały opowiadacz historii i nieco narcystyczny bufon, prawdą jest jednak, że podobnie jak Niccolò Macchiavelli zdiagnozował współczesne sobie mechanizmy władzy wprost wynikające z przemian konstrukcji państwa. Tak jak Macchiavelli zrozumiał zmieniającą się rolę księcia w świecie, w którym władza przestała mieć boską sankcję, tak u Malapartego podstawowe pytanie dotyczyło mechanizmów zmiany władzy w społeczeństwach, które dopiero uczyły się demokracji:

„Specyficzna natura nowoczesnego państwa i złożonych, delikatnych funkcji, jakie ono pełni, waga politycznych, gospodarczych I społecznych problemów, jakie ma ono rozwiązywać, czyni z niego coś w rodzaju barometru ludzkich nadziei i lęków, przez co tym trudniejsza staje się jego obrona. Nowoczesne państwo jest znacznie bardziej narażone na rewolucję, niż się generalnie sądzi. Nie ma co się spierać, że nawet liberalne metody obrony Państwa są przestarzałe, choć prawdą jest, że spiskujący przeciwko niemu rzadko kiedy są świadomi nowoczesnej techniki zamachu stanu“.

Malaparte przyjął za wzorcową technikę zamachu stanu strategię Leona Trockiego z października 1917 roku – geniusz tego podejścia miał tkwić w zrozumieniu, że państwo i polityka to dwa niespecjalnie zależne od siebie wymiary życia; bez opanowania instytucji państwa (telegrafu, poczty, kolei) samo przejmowanie instytucji politycznych, takich jak rząd czy parlament, nie miałoby szans powodzenia. Wszystkie późniejsze zamachy stanu, udane i nieudane, przyrównuje do tego wzorca, obserwując, między innymi, że rewolucja komunistyczna, której powszechnie spodziewano się w Polsce latem 1920 roku, kiedy wojska radzieckie parły na Warszawę, nie mogła się udać, gdyż polscy komuniści nie byli tak zdyscyplinowani i skoordynowani, jak Czerwona Gwardia Trockiego. Malaparte obserwował te wydarzenia bezpośrednio, jako niski rangą członek włoskiego korpusu dyplomatycznego w naszej stolicy.

Inny, niezwykle ciekawy wniosek, jaki wysnuł w swojej książeczce, dotyczył sukcesów Mussoliniego – nie wynikały one bynajmniej z powszechnego poparcia dla faszyzmu, ale z tego, że Czarne Koszule przez kilka lat przed marszem na Rzym przejmowały lub rozbijały wszelkie niefaszystowskie instytucje społeczeństwa obywatelskiego – korporacje, związki zawodowe, mniejsze i większe opozycyjne wobec faszyzmu partie polityczne, a nawet organizacje katolickie. Podobną taktykę Malaparte obserwował w wykonaniu NSDAP Hitlera, choć zaskakiwało go parcie tego ostatniego na utrzymywanie pozorów legalności własnych działań. Skądinąd wróżył mu w związku z tym rychłą porażkę – niestety znacząco się pomylił. Utrzymywanie pozorów legalności przy przejmowaniu kontroli nad państwem stało się od tego czasu jednym z fundamentów techniki zamachu stanu.

Po II wojnie światowej – mapa polityczna rysowana zamachami

Choć po II wojnie w Europie zamachy stanu i pucze stały się rzadkością, nie oznacza to, że zamachy stanu przeszły do lamusa historii – przeciwnie,

wedle niektórych źródeł w 1980 roku ponad połowa wszystkich rządów na świecie doszła do władzy w efekcie zamachu stanu!

Według Edwarda Luttwaka, historyka wojskowości i strategii, autora książki Zamach stanu. Podręcznik (podobno jej wielkim fanem był sam John Le Carré), zamach stanu należy postrzegać jako przedłużenie polityki, jej „specjalną formę, która wymaga broni palnej jako środka perswazji, choć zamachy rzadko się udają tam, gdzie broń palna faktycznie idzie w ruch, a już zupełną porażką stają się, gdy sytuacja zmienia się w wojnę domową – całkowite przeciwieństwo szybkiego i bezkrwawego zamachu stanu“.

W 2016 roku Luttwak w przedmowie do przejrzanego wydania swojej książki – która po raz pierwszy ukazała się w 1968 roku – odnotował, że we wcześniejszych ujęciach zamachu stanu pominął potężny motyw popychający zamachowców do działania: chciwość. Warto zauważyć, że wyjście na jaw chciwości jako napędu do zmiany władzy jest także elementem przemian w konstrukcji i roli państw w porządku międzynarodowym – wraz z globalizacją pojawiły się zarówno nowe źródła pieniędzy dla rządzących, jak i nowe sposoby cieszenia się nimi i „legalizowania“ środków pozyskanych z korupcji. Zamachy stanu w drugiej połowie XX wieku mogły wciąż wynikać z odmiennej wizji państwa i polityki, walk na śmierć i życie między frakcjami zbyt bliskimi sobie, by konflikty móc rozstrzygnąć na drodze wyborczej, różnic religijnych itp., ale na początku XXI wieku naiwnością byłoby pominięcie faktu, że są po prostu opłacalne.

Dlatego zamachy stanu nadal się zdarzają, ale niemal nie spotyka się już tak częstych w poprzednim stuleciu rewolucji.

Bo zamachy stanu, luźno rozumiane jako nielegalne i oparte na groźbie przemocy sposoby przejmowania władzy, mają wiele odcieni i smaków, wśród których Luttwak wymienia, między innymi:

  • Rewolucję, inspirowaną oddolnie, „przez lud“, a nie przez konkretnych i dających się wskazać „spiskowców“; rewolucja często wiąże się z całkowitą zmianą architektury państwa, jego naczelnych wartości i z takim lub innym rozliczeniem funkcjonowania poprzedniego reżimu. W takim rozumieniu rewolucjami były zmiany ustrojów państw byłego Bloku Wschodniego po upadku ZSRR.
  • Wojnę domową, czyli otwarty konflikt zbrojny między frakcjami sił zbrojnych i/lub organizacjami oddolnymi; Luttwak zwraca uwagę, że strony w wojnie domowej rzadko kiedy przyznają, że to właśnie ona ma miejsce, zamiast tego sięgając po inne sposoby opisu sytuacji.
  • Pucz, z którym mamy do czynienia w trakcie wojny lub zaraz po niej, gdy część sił zbrojnych podejmuje próbę przejęcia kontroli nad państwem.
  • Wyzwolenie, kiedy to zewnętrzne siły obalają w trybie zbrojnym lub dyplomatycznym rząd postrzegany jako problem wymagający interwencji (wyzwoleniem nazywają te działania oczywiście zwolennicy zmian; ich przeciwnicy mają na to inne słowa).
  • Powstanie lub rebelię, w ramach których strona inicjująca walki ma na celu ustanowienie równoległej struktury instytucjonalnej (przypomina to sytuację ze zwolennikami Trumpa w Stanach Zjednoczonych).
  • Przewrót pałacowy, w toku którego osoby z kręgów władzy wymuszają coś na liderze lub dokonują jego wymiany – Luttwak zauważa zresztą, że w porównaniu do przewrotu pałacowego zamach stanu jest „znacznie bardziej demokratyczny“.

Ponadto coraz częściej mówi się o „auto-zamachu“ lub „odgórnym zamachu“, który inicjuje osoba legalnie sprawująca władzę, aby utrzymać się przy niej nawet nielegalnie. Może się to też wiązać z wprowadzeniem dyktatury, jak w przypadku przewrotu majowego, lub niekonstytucyjnym poszerzeniem kompetencji głowy państwa. Choć w dobie autorytarnych populizmów wydaje się to jedną z „najpopularniejszych“ form zamachu stanu, współczesne państwa mają niewielkie możliwości obrony.

Na przykład, polski kodeks karny w rozdziale XVII „Przestępstwa przeciwko Rzeczypospolitej Polskiej“ uznaje za przestępstwa wyłącznie zamachy na niepodległość, integralność terytorialną, na „organ konstytucyjny“ lub próbę zmiany konstytucyjnego ustroju RP, które dokonuje się na drodze przemocy. Jeśli jednak te same cele osiągałoby się na przykład ustawami, bez względu na wątpliwości co do procesu legislacyjnego, nie stanowiłyby one podstaw do ścigania.

Co na to nauka?

W 2011 roku ukazała się książka Eriki Chenoweth i Mary J. Stephan pod wymownym tytułem „Dlaczego obywatelski opór działa?“ (Why Civil Resistance Works?, Columbia University Press). Chenoweth jest cenioną badaczką akademicką i współpracowniczką licznych think tanków zajmujących się polityką międzynarodową, konfliktami i pokojem, z kolei Stephan zajmuje się planowaniem strategicznym w Departamencie Stanu. Autorki pracowały na bazie danych o kilkuset konfliktach wewnętrznych (kampaniach) na świecie, którą poddały głębokiej i wielowymiarowej analizie statystycznej. Rezultaty były jednoznaczne:

„Od 1900 do 2006 roku kampanie oporu bez przemocy miały niemal dwa razy więcej szans na pełny lub częściowy sukces aniżeli kampanie prowadzone z użyciem przemocy“

– czytamy. Co więcej, sposób przeprowadzenia zmiany władzy wprost przekłada się na stabilność danego społeczeństwa w kolejnych latach (autorki badały prawdopodobieństwo wystąpienia wolny domowej w ciągu kolejnej dekady) i utrwalanie się tendencji prodemokratycznych.

Statystycznie rzecz biorąc, oparte na przemocy próby zmiany i przejęcia władzy udają się co czwarty raz, przy czym prawdopodobieństwo sukcesu jest większe, gdy strona prowadząca kampanię ma poparcie z zewnątrz (chodzi o otwarte udzielanie materialnego wsparcia przez inne państwo, a nie o ukrytą pomoc czy działalność organizacji pozarządowych), za to spada, gdy oparta na przemocy kampania prowadzona jest wyłącznie środkami wewnętrznymi. Z kolei kampanie prowadzone bez przemocy mają aż 53 procent szans na osiągnięcie politycznej zmiany. Badaczki określiły nawet wskaźnik „progu gwarantowanego sukcesu“ takich kampanii – według nich

„żaden rząd nie oprze się żądaniom, za którymi aktywnie staje 3.5 procent populacji“.

Po osiągnięciu tego progu przez ruch obywatelski rząd może albo ugiąć się, albo upaść.

Najbardziej zdumiewające są jednak wnioski badaczek dotyczące kampanii obywatelskich bez przemocy, które nie osiągnęły sukcesu: „krótkoterminowe strategiczne zwycięstwa osiągane przez aktorów sięgających po przemoc zwykle nie prowadzą do demokracji czy społecznego pokoju. Z drugiej strony, sukces kampanii prowadzonej bez przemocy ma dużo większe szanse doprowadzić długoterminowo do takich właśnie skutków. Co więcej, zaskakująco, długoterminowe efekty bezprzemocowych kampanii, które się nie powiodły, dają lepsze rokowania z punktu widzenia pokoju i demokracji niż długoterminowe skutki udanych kampanii z użyciem przemocy“. (Niezbyt optymistyczny wniosek jest taki, że w przypadku współistnienia udanej kampanii z użyciem broni i nieudanej kampanii bez przemocy prawdopodobieństwo późniejszych konfliktów społecznych się zwiększa).

Od czasu publikacji książki Why Civil Resistance Works? Erica Chenoweth coraz częściej zapraszana jest do współpracy z instytucjami i think tankami powiązanymi z CIA, np. Political Instability Task Force. Można więc powiedzieć, że jej badania traktowane są poważnie przez prawdopodobnie największą agencję wywiadowczą na świecie.

Co z tego wynika dla Prigożyna (i być może dla Kaczyńskiego)

Analizy Malapartego, Luttwaka i Chenoweth i Stephan oświetlają się nawzajem. Wiemy dziś, że błędne było myślenie Malapartego, że zamach stanu Trockiego na dłuższą metę powiódłby się bez kampanii agitacyjnej prowadzonej pod przewodnictwem Lenina. Statystyka Chenoweth i Stephan dotycząca zamachów stanu sponsorowanych z zewnątrz zaskakująco współgra z wnioskami Luttwaka na temat korupcji jako motywacji do inicjowania przewrotów. Z kolei statystyki nie pokazują głębokich przyczyn gwałtownych zmian społecznych, na które wskazywali wcześniejsi autorzy.

W świetle wniosków Chenoweth i Stephan odstąpienie Jewgienija Prigożyna i grupy Wagnerowców od kontynuowania puczu wobec możliwości „rozlewu krwi“ paradoksalnie może mieć pozytywne skutki dla lidera najemników. Niemal stuprocentowa rozpoznawalność Prigożyna w kontekście telewizyjnego przekształcenia Wagnerowców w ruch „bez przemocy“ może mieć potencjał błyskawicznego wypromowania potencjalnego konkurenta dla tracącego popularność Władimira Putina. Oczywiście czas pokaże, jak na tę popularność zareaguje wierchuszka władzy na Kremlu.

Co zaś technika zamachu stanu może powiedzieć Jarosławowi Kaczyńskiemu i Zjednoczonej Prawicy? 3,5 procent populacji Polski to nieco ponad 1 milion 300 tysięcy osób. 4 czerwca 2023 roku mniej więcej tyle Polek i Polaków wyszło na ulice, by domagać się przemian – przywrócenia praworządności, niezawisłego sądownictwa, demokratycznej kontroli nad instytucjami, zasady pomocniczości i współpracy Polski z Unią Europejską. Według badań Eriki Chenoweth i Mary J. Stephan przekroczony został próg sukcesu; więcej nawet –

silna i utrzymująca się mobilizacja obywatelska ma szansę zastopować tendencje do zamachu stanu i zapobiec dalszemu osuwaniu się w autorytaryzm

(może nie wiadomo, w jaki dokładnie sposób, ale statystyka jest po stronie demokracji). Wszystkie wnioski badaczy gwałtownych zmian politycznych prowadzą do wniosku, że udany zamach stanu powinien rezonować „od dołu“ – lub przynajmniej nie spotykać się z oporem. Polskie społeczeństwo jednak uparcie organizuje się w obywatelskie ruchy oporu – już to wokół sprawy kobiet, już to LGBT+, już to po prostu na rzecz standardów praworządności. Ten zamach stanu po prostu nie może się udać.

Na zdjęciu: żołnierze PMC Wagner na balkonie cyrku w Rostowie nad Donem, 25 czerwca 2023

Cytowane pozycje:

Curzio Malaparte, La Technique du coup d’État, ed. Grasset, 2008 (wydanie polskie: Zamach stanu, tłum. A. Tokarska, Dom Wydawniczy DUET, Toruń 2004);

Edward N. Luttwak, Coup d’Etat. A Practical Handbook (Revised Edition), Harvard University Press, Cambridge, Mass. – London 2016 (wydanie polskie: Zamach stanu. Podręcznik, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2022)

Erica Chenoweth i Maria J. Stephan, Why Civil Resistance Works. The Strategic Logic of Nonviolent Conflict, Columbia University Press, 2011.

;

Udostępnij:

Agata Czarnacka

Filozofka polityki, tłumaczka, działaczka feministyczna i publicystka. W latach 2012-2015 redaktorka naczelna portalu Lewica24.pl. Była doradczynią Klubu Parlamentarnego SLD ds. demokracji i przeciwdziałania dyskryminacji oraz członkinią Rady Polityczno-Programowej tej partii. Członkini obywatelskiego Komitetu Ustawodawczego Ratujmy Kobiety i Ratujmy Kobiety 2017, współorganizatorka Czarnych Protestów i Strajku Kobiet w Warszawie. Organizowała również akcję Stop Inwigilacji 2016, a także obywatelskie protesty pod Sejmem w grudniu 2016 i styczniu 2017 roku. Stale współpracuje z Gazetą Wyborczą i portalem Tygodnika Polityka, gdzie ma swój blog poświęcony demokracji pt. Grand Central.

Komentarze