0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Slawomir Kaminski / Agencja GazetaSlawomir Kaminski / ...

Wtorkowa sejmowa debata nad specjalnym projektem dotyczącym wyborów prezydenckich, który PiS złożył w poniedziałek 11 maja wieczorem, rozpoczęła się po godzinie 12:00. Skończyła kilka minut po 22:00 przyjęciem ustawy.

Głosowanie w nowych wyborach prezydenckich ma się odbywać hybrydowo: w lokalach oraz korespondencyjnie w przypadku wyrażenia takiej chęci przez wyborcę.

Pakiety korespondencyjne mają być zatem ewidencjonowane i dostarczane tylko chętnym, z odpowiednim wyprzedzeniem.

W całym procesie przywrócono rolę Państwowej Komisji Wyborczej oraz zaznaczono, że ministrowie decydujący o szczegółach technicznych mają zasięgać jej opinii.

Z rzeczy bardziej wątpliwych:

  • przewidziano koncepcję "praw nabytych", zwalniającą "starych kandydatów" z ponownego zbierania podpisów,
  • znacznie skrócono terminy dla Sądu Najwyższego na orzeczenie o ważności wyborów,
  • wyłączono również dotychczasowe terminy na zgłaszanie i rejestrację kandydatów, co wskazuje na chęć wyznaczenia szybszego terminu wyborów, niż wynikałoby to kodeksowej arytmetyki, a do tego stwarza pole do nadużyć.

Szczegółowo projektowi PiS przyglądaliśmy się w tekście:

Przeczytaj także:

Rano posłowie złożyli autopoprawki do projektu, która dodatkowo reguluje m.in. kwestie zgłaszania się po pakiety wyborcze osób, które znalazły się na kwarantannie w krótkim terminie przed wyborami, czy awizowanie niedoręczonych pakietów.

Zmieniono również brzmienie przepisów, które odnosiły się do "wyborów zarządzonych na 10 maja". Od tej pory przepisy te mówią o wyborach, w których nie odbyło się głosowanie lub zostały unieważnione przez SN.

Oznacza to jedno, że

PiS przygotowuje się na ewentualność kolejnego fiaska organizacyjnego, dlatego zabezpiecza sobie ustawę do ponownego wykorzystania bez konieczności przechodzenia ścieżki legislacyjnej.

Maszynka zadziałała ekspresowo

Po 12:00 odbyło się pierwsze czytanie, w którym kluby wygłaszały pięciominutowe stanowiska oraz zadawały pytania. Posłowie Koalicji Obywatelskiej złożyli wniosek o odrzucenie ustawy w całości. Poparł go tylko klub KO. Lewica i PSL w większości wstrzymały się od głosu, Konfederacja zagłosowała przeciw.

Lewica i PSL zapowiadały złożenie poprawek i chęć pracowania nad projektem. Wnioskowano o skierowanie go do prac w Komisji Administracji i Prac Wewnętrznych, ale wniosek ten upadł w momencie przegłosowania przez PiS skierowania ustawy od razu do drugiego czytania.

Drugie czytanie rozpoczęło się już po godzinie 16:00. Poprawki zgłosiły wszystkie kluby. Dotyczyły przede wszystkim takich punktów zapalnych jak:

  • zbyt mała minimalna liczba członków komisji obwodowych;
  • możliwość manipulowania terminami wyborczymi przez marszałka Sejmu;
  • ponowne wykorzystanie "sasinowych kart wyborczych".

Blok głosowań zaczął się o 20:00. Ponownie przepadł wniosek o skierowanie projektu do prac w komisji, a marszałek Elżbieta Witek natychmiast zarządziła trzecie czytanie.

W kolejnych głosowaniach upadały wszystkie poprawki opozycji. Przeszła tylko jedna poprawka Lewicy zezwalająca na szkolenia urzędników wyborczych przez internet.

"Nie uczycie się na błędach. Odrzuciliście wszystkie poprawki, które miały gwarantować przejrzystość tego procesu" - komentował lider PO Borys Budka i wnioskował o przerwę w obradach. Zapowiedział, że Senat potraktuje nową ustawę wyborczą z równą pieczołowitością, co ustawę kopertową.

Głos zabrał też Krzysztof Śmiszek z Lewicy: "To jest powtórka z rozrywki. Nie można przez dwie, trzy, cztery godziny dyskutować nad tak ważnymi ustawami i głosować nad całością".

Kilka minut po 22:00 ustawę przyjęto w całości głosami posłów i posłanek PiS oraz posłów Konfederacji.

OKO.press śledziło debatę sejmową przez cały dzień.

Dobry i zły policjant

W imieniu posłów wnioskodawców projekt kilka minut po 12:00 przedstawiał Przemysław Czarnek: "To nie jest tak, że my chcemy przeprowadzić wybory. To nie ma nic do rzeczy. Mu musimy przeprowadzić te wybory, bo państwo musi mieć prezydenta na kolejną kadencję (...) Nie będę teraz mówić, jakie okoliczności doprowadziły, że wybory nie mogły się odbyć".

Mowa Czarnka podczas pierwszego czytania była utrzymana w tonie koncyliacyjnym. Zachwalał projekt ustawy jako kompromis:

"To czytelne zasady, który wychodzą na przeciw postulatom, które w ostatnich dniach wybrzmiewały. My rozumiemy te niepokoje, my nie chcemy niepokoić opozycji (...) Będą to wybory powszechne, bezpośrednie, tajne i równe (...)

Liczymy na współpracę, merytoryczną dyskusję i merytoryczne poprawki".

Zaraz po nim jednak wypowiadająca się w imieniu klubu PiS Mirosława Stachowiak-Różecka rozpoczęła tyradę:

"Te wybory trzeba przeprowadzić! Tego wymaga konstytucja, ale nie ta, którą znacie z koszulek, z której została tylko OTUA".

Wypominała opozycji mówienie o "kopertach śmierci", powtarzała wielokrotnie dementowane przez OKO.press tezy, że niedopuszczalne jest wprowadzanie stanu nadzwyczajnego.

"Nie taka data, nie taka kampania, nie takie sondaże, nie taka kandydatka. My jesteśmy odpowiedzialni, spokojnie wsłuchaliśmy się w waszą histerię i w wasze postulaty. Wsłuchaliśmy się w głos Polaków i wyszliśmy wam naprzeciw. Chcecie zmienić kandydata? Jest taka możliwość, możecie go zmienić" - perorowała.

Słowa o "zmianie kandydata" były jedynym momentem, gdy Stachowiak-Różecka odniosła się do zawartości projektu ustawy.

KO wzywa do dymisji Szumowskiego

Borys Budka: "Wy jesteście mistrzami świata w robieniu totalnego bałaganu. To wasz guru powiedział, że wybory mają się odbyć w maju. Bez względu na to, co powiedział minister Szumowski, minister Gowin.

Wy dzisiaj mówicie o konstytucji? Na miłość boską, to jest ostatni akt prawny, na który możecie się powoływać.

Napisaliście ustawę o wyborach kopertowych, które miał przeprowadzić Sasin. Tak jak wcześniej miał zorganizować lot do Smoleńska. A dzisiaj słyszę, że Sasin pojechał na Śląsk ratować górników. Mój boże, nie wysyłajcie go już nigdzie!".

Budka pytał o dymisję ministra Szumowskiego, który zapewniał, że zwykłe wybory w lokalach wyborczych nie mogą się odbyć. Podkreślał też, że KO nie akceptuje formy zaproponowanej przez PiS ustawy:

"Wy chcecie żyć w państwie specjalnym. Gdzie rządzą specustawy, służby specjalne. My zrobiliśmy projekt zmiany kodeksu wyborczego".

Szef PO dziękował społeczeństwu obywatelskiemu, Małgorzacie Kidawie Błońskiej za zablokowanie niedemokratycznych wyborów 10 maja. Podczas wypowiedzi w trakcie drugiego czytania dodał do tej listy również samorządowców, którzy nie zgodzili się na wyłudzenie danych osobowych.

Zapowiedział także, że KO nie zgodzi się na procedowanie ustawy w takim tempie i na takich warunkach:

"Przedstawiają wieczorem, dorzucają poprawki, potem w drugim czytaniu kolejne poprawki i wymagają przejścia od razu do trzeciego czytania".

Lewica chce okrągłego stołu

"Nikt w naszej najnowszej historii nie dokonał zamachu na wybory. Nikt nie odwołał ich bez żadnego trybu. Od dwóch dni zastanawiamy się, co się właściwie wydarzyło (...) Ktoś pozbawił nas decyzji, odebrał nam wolność, zdecydował za nas. Każdy obywatel przyjąłby ze zrozumieniem rzetelną debatę nad przełożeniem wyborów" - przemawiał w imieniu klubu Lewicy Krzysztof Śmiszek.

"Brawura, kłamstwo, arogancja, bezczelność, przepychanie ustrojowych ustaw kolanem" - wymieniał Śmiszek. - "10 maja doszliśmy do ściany".

Pomimo tej krytyki Lewica zaproponowała okrągły stół i wspólną pracę nad ustawą wyborczą:

"Zróbmy wszyscy jeden krok do tyłu, żeby zrobić dwa kroki do przodu (...) Jako Lewica będziemy pracować nad wszystkimi projektami, które mają uporządkować sytuację".

Śmiszek podkreślał, że debata musi być przeprowadzona zgodnie z prawem i w sposób godny. "Tak, by wynik przyszłych wyborów nie był podważalny".

Klub zaproponował szereg poprawek do ustawy. Dotyczą między innymi: art. 20, który ma legalizować "sasinowe karty wyborcze", art. 14, który pozwala marszałek Sejmu na manipulowanie terminami wyborczymi, oraz przepisów dotyczących wielkości komisji obwodowych.

Kosiniak-Kamysz i PSL

W imieniu klubu PSL-Kukiz'15 głos zabierał Władysław Kosiniak-Kamysz:

"Mówiliście o Polsce w ruinie. Okazało się, że to nie diagnoza przeszłości, ale zapowiedź. I wy do tej ruiny doprowadziliście (...) Polacy oczekują terminu wyborów, oczekują uczciwych zasad.

Dzisiaj jest podjęta próba, a wy od razu próbujecie ją niszczyć nie chcąc poświęcić kilku godzin na debatę, tylko od razu wysyłacie do pierwszego czytania".

Kosiniak nawoływał, by przywrócić funkcję kontrolną parlamentu nad rządem: "Gdzie jest minister Szumowski, który mówił, że wybory w lokalach nie mogą się odbyć. Niech przyjdzie i się wytłumaczy".

WKK podkreślał, że ogromne wątpliwości budzą krótkie trzydniowe terminy na składanie protestów wyborczych oraz możliwość manipulacji terminami wyborczymi przez marszałek Sejmu.

Szef PSL odniósł się również do urzędującego prezydenta:

"Skacze na tik toku, potrafi zarapować, a nie potrafi zabrać głosu w kwestii wyborów. Macie rację, nawet zarapować nie potrafi. Co on uważa o tej sytuacji? Jak długo pan Andrzej Duda będzie bał się Jarosława Kaczyńskiego?".

Opozycja pyta

Podczas dwóch czytań posłowie i posłanki zadali kilkadziesiąt pytań. Wiele z nich skupiało się na próbie rozliczenia PiS za blamaż wyborów 10 maja.

Borys Budka, KO: "Czy zdobędziecie się na słowo przepraszam? Czy przeprosicie Polaków za chaos? Za to, że wydaliście miliony na druki Sasina? Za to, że zamiast zajmować się największymi problemami Polaków, czyli epidemią i jej skutkami gospodarczymi, zajmowaliście się wyborami?"

Adam Szłapka, KO: "Panie premierze, nadal pan uważa, że nie było podstaw do wprowadzenia stanu klęski żywiołowej? Niech pan przyjdzie i to powie (...) Panie pośle Kaczyński, pan swój czas przespał w 81 roku. Ale historia pana rozliczy, to pan jest odpowiedzialny za to, co tu się dzieje".

Anita Kucharska-Dziedzic (Lewica) zwróciła uwagę na art. 20, który przewiduje możliwość ponownego wykorzystania "sasinowych kart wyborczych". "Jak długo będziemy pisać ustawy, które mają chronić przed odpowiedzialnością karną?" - pytała.

Posłowie i posłanki zwracali uwagę na art. 14, który pozwala marszałek Witek przesuwać terminy wyborcze.

Barbara Nowacka, KO: "To wygląda przyjemniej, ale art. 14 robi z marszałek Witek drugiego Jacka Sasina. A to przecież PKW miała odzyskać swoją rolę w całym procesie".

Marcin Kierwiński, KO: "Nie pozwoliliśmy, by wybory ustawiał Jacek Sasin. I nie pozwolimy, by ręcznie sterowała nimi marszałek Witek".

Witczak: "Dlaczego zachowujecie się jak małpa z brzytwą?".

Gasiuk-Pihowicz: "Dlaczego nie chcecie prowadzić tej ustawy w sposób transparentny? Przecież wiecie, że Senat ma 30 dni, że musi to poprzeć?".

Posłowie Lewicy często podnosili temat ochrony uczestników procedury głosowania.

Maciej Konieczny, Lewica: "Umożliwienie głosowania korespondencyjnego to dobra rzecz. Ale dobre rzeczy nie przychodzą bez wysiłku. To będzie wysiłek poczty i listonoszy. On musi być dobrze opłacony, a w ustawie próżno tego szukać. Czy listonosze będą mieli środki bezpieczeństwa? Czy proces odbywa się w porozumieniu ze związkami zawodowymi? Czy poczta dostanie za to finansowanie?".

Szczepański, Lewica: "Znowu w ustawie jest zapis, że przesyłki są nieodpłatne, trzeba je będzie dotować. W tym momencie w budżecie na dotacje to 3 miliony czterysta".

Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, Lewica: "Nie ma w ustawie ani słowa o środkach ochrony dla wyborców, o limitach osób w lokalu. Przerzucacie koszty środków ochronnych na samorządy. To wszystko będą poprawki Lewicy. Poprzecie je?".

Paweł Szramka (PSL-Kukiz) proponował rozbicie wyborów na dwa dni, by uniknąć niebezpieczeństwa skupisk ludzi.

Posłowie i posłanki opozycji kwestionowali także fakt, że ustawa proponuje 3 osoby jako minimalną liczbę członków komisji obwodowych, a także fakt, że sędziowie mogą, ale nie muszą być członkami komisji okręgowych.

PiS odpowiada

Głos w debacie w imieniu rządu zabierał minister Łukasz Schreiber, szef Komitetu Stałego Rady Ministrów:

"Prowadzicie wściekły atak na Jacka Sasina, a on przecież robił wszystko, żeby przygotować wybory na 10 maja. To Senat przez 30 dni przecież blokował ten projekt. Blokowały go samorządy".

Schreiber odnosił się też do postulatów. Skrytykował podnoszony pomysł głosowania przez internet oraz głosowania dwudniowego jako niezgodnego z konstytucyjnym zapisem o "dniu wyborów". Ale tonował też swoje wypowiedzi:

"Padło kilka sensownych uwag, za co dziękuję, one powinny być przedmiotem refleksji".

Wtórował mu Czarnek: "Większość z tych pytań to były pytania merytoryczne. To jest bardzo dobry prognostyk".

Zapowiedział, że PiS przyjmie część poprawek. Przede wszystkim te o sfinansowaniu środków ochrony osobistej w lokalach wyborczych. Odniósł się jednak także w ostrych słowach do argumentów dotyczących fiaska wyborów 10 maja i obwiniania o nie prezesa PiS.

"Wy macie jedną chorobę. To kaczyńskofobia!" - wołał w stronę opozycji.

Po drugim czytaniu Czarnek kontynuował już agresywną retorykę: "W pierwszym czytaniu było interesująco, a teraz już zaczęła się wasza pokazówka, wasze aktorstwo. Polacy tego nie chcą słuchać".

Ustawa teraz zostanie przesłana do Senatu.

;

Udostępnij:

Dominika Sitnicka

Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.

Komentarze