0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Karolina Kijek / Agencja GazetaKarolina Kijek / Age...

W czwartek 29 sierpnia Donald Trump odwołał swoją wizytę w Polsce, która miała się rozpocząć za dwa dni. Wizyta amerykańskiego prezydenta miała być najważniejszym elementem obchodów 80. rocznicy wybuchu II wojny światowej, a zarazem kluczowym punktem kampanii wyborczej PiS do parlamentu. Zamiast Trumpa przyjedzie wiceprezydent Mike Pence.

Dlaczego Trump odwołał wizytę

Oficjalnym powodem zmiany planów Trumpa jest huragan Dorian zbliżający się do Florydy. Obecnie huraganowi przyznano kategorię 2, meteorolodzy przewidują jednak, że osiągnie on kategorię 4 lub 5 i będzie najpotężniejszy od czasu huraganu Andrew w 1992 roku. Opinia publiczna w USA dobrze pamięta huragan Katrina, który w 2005 roku spustoszył Florydę i Luizjanę, między innymi miasto Nowy Orlean.

Administracja George'a W. Busha popełniła wtedy wiele błędów i reagowała z opóźnieniem. Władze stanowe i centralne były krytykowane m.in. za zbyt późną ewakuację mieszkańców zagrożonych terenów i opóźnienia w dostarczaniu pomocy.

Ówczesny prezydent Bush zaliczył wtedy największą wizerunkową wpadkę w swojej karierze, przez wielu uważaną za początek końca jego rządów. Bush przebywał na wakacjach na swoim ranczo, nie przerwał ich do środy, choć huragan uderzył już w poniedziałek. Trump z pewnością nie chce powtórzyć tego błędu. Tym bardziej że już w 2017 lekceważąco potraktował huragan Maria na Karaibach.

W dodatku Floryda to ważny stan w kontekście zbliżających się wyborów prezydenckich. W 2016 roku Trump wygrał tam z Hillary Clinton o 1,2 pkt proc. W obecnych wyborach Demokraci zamierzają odbić Florydę. Stan jest obecnie świadkiem politycznej walki o głosy mieszkających tam Latynosów.

Jednak są też inne interpretacje decyzji Trumpa.

Uczczenie rocznicy powstania kolaborującej z Niemcami Brygady Świętokrzyskiej przez polskie władze zostało bardzo źle odebrane przez środowiska żydowskie. Nie tylko w Polsce (naczelny rabin Polski Michael Schudrich uznał zaproszenie na tę uroczystość za "osobistą zniewagę), ale również w Stanach Zjednoczonych. Za rządów PiS kwestie polityki historycznej są kością niezgody w relacjach polsko-amerykańskich. Amerykańska administracja naciskała na Polskę w sprawie niesławnej ustawy o IPN.

Z drugiej strony Trumpa mogło też zrażać, że polskie władze nie zaprosiły prezydenta Rosji na obchody rocznicy. Mógł się też spodziewać antyrosyjskich akcentów w polskich przemówieniach i wołał nie narażać relacji z Władimirem Putinem, potrzbebnych prezydentowi USA w polityce wobec Korei Północnej czy Syrii.

Zandberg: Nie ma się co obrażać. Realistycznie patrząc, Polska nie jest najważniejsza dla Stanów Zjednoczonych

"Ta sytuacja dobrze to pokazuje, sprawa o charakterze lokalnym, wewnętrznym, związana ze zbliżającą się kampanią wyborczą w USA jest dla prezydenta Trumpa ważniejsza niż zobowiązanie, które złożył wobec polskich władz" - ocenia Adrian Zandberg z Lewicy.

Publikujemy fragment rozmowy z Adrianem Zandbergiem, która w całości ukaże się w weekend w OKO.press.

Agata Szczęśniak, OKO.press: Zmartwiło Pana odwołanie wizyty Donalda Trumpa?

Adrian Zandberg: To, że prezydent USA odwołał w ostatniej chwili zapowiadaną od dawna wizytę, na pewno Polsce nie służy. A dla PiS-u to problem. Przekuł się właśnie balonik nieznośnej propagandy w Wiadomościach TVP. Od wielu tygodni słyszeliśmy, że wizyta Trumpa ustawi kampanię, zagwarantuje rządzącym wzmocnienie, przesądzi o wyniku jesiennych wyborów. Słyszeliśmy, jak bardzo bliskie, osobiste więzy łączą prezydenta Dudę i PiS z Trumpem. Ta propaganda, która wylewała się od paru tygodni, już skuteczna nie będzie.

To nie byłaby ważna wizyta?

Nie ma co bawić się w spekulacje, co by było, gdyby. Sprawa o charakterze lokalnym, sytuacja wewnętrzna, związana ze zbliżającą się kampanią wyborczą w USA, okazała się dla prezydenta Trumpa ważniejsza niż zobowiązanie, które złożył wobec polskich władz. Nie ma co się na to obrażać, gniewać, tylko trzeba patrzeć realistycznie i wyciągać wnioski. Nie można opierać całej polskiej strategii bezpieczeństwa na fantazji, że ze względu na osobistą przyjaźń Donalda Trumpa Stany Zjednoczone zrobią dla Polski wszystko.

Jesteśmy w Europie - geograficznie, a instytucjonalnie w Unii Europejskiej. Potrzebujemy pogłębienia naszej współpracy z europejskimi sąsiadami - także jeśli chodzi o bezpieczeństwo i politykę zagraniczną. Europa to jest nasz strategiczny sojusz, który jest przyszłością Polski. Jesteśmy o tym na Lewicy głęboko przekonani, to nas łączy. Polska potrzebuje silnej, sprawczej Europy.

Gdyby Lewica rządziła, nie zapraszałaby Donalda Trumpa?

Dlaczego? W sporze pomiędzy Lewicą a PiS nie chodzi o symboliczne gesty, tylko o ocenę sytuacji. PiS poświęca wszystko dla relacji z USA. Dla nas Stany Zjednoczone są ważnym partnerem, ale nie mogą być partnerem jedynym. Nie może być tak, że w imię wyobrażonej przyjaźni z Trumpem naruszamy relacje z naszymi sojusznikami w UE. Tu jest spór pomiędzy nami a PiS. My uważamy, że dla Polski kluczowe są dobre relacje z Europą.

Nie można opierać polskiego bezpieczeństwa wyłącznie na relacjach z USA. Niestety, PiS ustawia Polskę w roli trzeciorzędnego sojusznika USA. Lewica uważa, że możemy odgrywać istotniejszą rolę, być pierwszorzędnym sojusznikiem w ramach Unii Europejskiej.

Coś różni Lewicę pod tym względem z Koalicją Obywatelską?

Trudno mi ocenić, jakie jest stanowisko KO, ono jest dość niejasne. Natomiast różnica między nami a PiS jest oczywista: Lewica to Europa.

;

Udostępnij:

Agata Szczęśniak

Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.

Komentarze