0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: AFPAFP

Według komunikatu ukraińskiego Enerhoatomu, opublikowanego w niedzielę 7 sierpnia, 500 żołnierzy rosyjskich okupujących elektrownię, tuż przed ostrzałem ukryło się w bunkrach centrum kryzysowego obiektu razem z pozostałymi pracownikami Rosatomu.

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski powiedział w swoim codziennym nocnym wystąpieniu: "Niestety, mamy do czynienia z pogorszeniem sytuacji wokół Zaporoskiej Elektrowni Jądrowej. Rosyjscy terroryści jako pierwsi na świecie wykorzystali do terroru elektrownię atomową. Największą w Europie!".

Zaporoska Elektrownia Jądrowa od marca okupowana przez rosyjską armię, od kilku dni jest ostrzeliwana przez nią. W piątek 5 sierpnia zaatakowano obiekt z wyrzutni rakietowych, trafiając niemal w sam blok, w którym mieści się reaktor jądrowy. Ostrzelano również położone poza terenem elektrowni oraz system zaopatrzenia elektrowni w wodę.

"Poważnie uszkodzono nie tylko instalację azotowo-tlenową, ale również przylegający do niej budynek. Utrzymuje się wysoki poziom zagrożenia pożarowego. Obecnie nie ma informacji o osobach rannych" - napisał Enerhoatom. Wcześniej tego samego dnia trzy rosyjskie pociski trafiły w teren bezpośrednio sąsiadujący z elektrownią, uszkadzając linię wysokiego napięcia.

Jak podał śledczy portal "The Insider", po piątkowym ostrzale uruchomiono dwa systemy bezpieczeństwa w bloku energetycznym nr 3 i włączono generatory prądu z napędem diesla.

Rosja próbuje oskarżyć Ukrainę

W sobotę (6 sierpnia) wieczorem Enerhoatom poinformował o kolejnym ataku. Ucierpiał jeden pracownik, a pociski trafiły bezpośrednio obok przechowalnika wypalonego paliwa jądrowego. Uszkodzone są również trzy czujniki monitoringu promieniowania wokół przechowalnika paliwa.

Rosyjska propaganda winę za ataki próbuje zrzucić na Ukraińców.

"Nadchodzą niepokojące wieści o sytuacji w Zaporożu. Ukraińskie siły zbrojne ostrzelały teren elektrowni z artylerii dużego kalibru. Pociski uderzają w obiekt, z którego prąd jest dostarczany do stacji. W rejonie ostrzału wybuchł pożar, ponieważ rurociągi zostały uszkodzone" - podał w oświadczeniu zastępca szefa rosyjskiej delegacji Igor Wiszniewiecki na X Konferencji Przeglądowej NPT (Nuclear Non-Proliferation Treaty - układ o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej). Konferencja odbyła się na początku sierpnia w siedzibie ONZ w Nowym Jorku.

"Sytuacja jest niezwykle niepokojąca, obarczona ryzykiem katastrofy spowodowanej przez człowieka w największej elektrowni jądrowej w Europie. Jeśli dojdzie do awarii, będzie ona podobna do sytuacji w Czarnobylu" - podkreślał Wiszniewiecki (to niemożliwe, bo reaktory w Czarnobylu i Zaporoskiej EJ znacząco się różnią - o czym w dalszej części tekstu).

View post on Twitter

Okupant chce pozbawić Ukrainę energii?

Strona ukraińska utrzymuje, że Rosja dąży do destabilizacji całego systemu elektroenergetycznego. "Ostrzał elektrowni ma na celu zniszczenie infrastruktury elektrowni, zniszczenie wszystkich wykorzystywanych linii do przesyłu energii elektrycznej do sieci ukraińskiej i spowodowania przerw w dostawach prądu na południu kraju" - podaje Enerhoatom na Telegramie.

Przeczytaj także:

Mimo ataków pracownicy Zaporoskiej EJ "podejmują wszelkie niezbędne działania w celu zapewnienia bezpieczeństwa jądrowego i radiacyjnego oraz likwiduje skutki ataków wroga". Ukraiński koncern informował również, że przed ostrzałami z obiektu w pośpiechu wyjechali przedstawiciele Rosatomu - czyli rosyjskiego państwowego organu kontrolującego elektrownie jądrowe.

"Prawdopodobnie wiedzieli, że szykuje się atak" - dodano w oświadczeniu.

Atom ważnym źródłem energii

Ukraina opiera swój system elektroenergetyczny na gazie, węglu i atomie. "W 2020 r. węgiel pokrywał 26,4 proc. potrzeb energetycznych, gaz ziemny 27,5 proc., a energetyka jądrowa 23,1 proc." - wylicza think tank Forum Energii. Eksperci podkreślają również, że energia jądrowa jest niezwykle ważnym źródłem w miksie - w 2019 roku wyprodukowano z atomu 154 TWh, czyli ponad połowę całej energii elektrycznej.

Zaporoska EJ jest nie tylko największą elektrownią jądrową w Ukrainie, ale również w całej Europie. Znajduje się na 9. miejscu pod względem wielkości na całym świecie. Ma sześć reaktorów, każdy o mocy 950 MW, a jej budowę rozpoczęto jeszcze w latach 80. Najnowszy blok został otwarty w 1995 roku. Zapewnia energię dla około 4 mln domów. Elektrownia odpowiada również za produkcję aż 1/5 ukraińskiej energii.

Poza Zaporoską EJ Ukraina ma trzy inne elektrownie jądrowe. Południowoukraińska elektrownia jądrowa w obwodzie mikołajowskim odpowiada za 10 proc. całej energii elektrycznej produkowanej w kraju. Jak podaje Forum Energii, elektrownia Rowieńska oraz Chmielnicka znajdują się w zachodniej Ukrainie i zapewniają energię elektryczną nie tylko na potrzeby krajowe, ale też na eksport.

Do 2000 roku działała również elektrownia w Czarnobylu. Dziś funkcjonuje tam ogromna farma fotowoltaiczna, składająca się z 3800 paneli słonecznych.

Odciąć się od Rosji

Ukraińska sieć elektroenergetyczna jeszcze w momencie wybuchu wojny była podłączona do sieci obszaru postsowieckiego. W marcu, w pierwszych tygodniach po rosyjskiej inwazji, rozpoczął się proces ekspresowej synchronizacji ukraińskiej sieci z europejską. Chodziło - oczywiście - o odcięcie się od Moskwy i zlikwidowanie jeszcze jednej sfery, w której Rosja mogłaby zagrozić bezpieczeństwu Ukrainy.

Praca synchroniczna z siecią europejską pozwala na - jak wyjaśniał branżowy portal "Wysokie Napięcie" - "dzielenie się swoimi zasobami: sieciami i mocami wirującymi w elektrowniach, które w ułamkach sekund są w stanie zastąpić dowolną inną elektrownię w systemie, gdyby ta doznała awarii".

'To zwiększa bezpieczeństwo każdego z mniejszych systemów, który dołączy do takiego obszaru. W przypadku poważnej awarii w jakimś obszarze sieci, wszystkie pozostałe elektrownie (i linie elektroenergetyczne) w tej sieci przejmują na siebie większe obciążenie, pozwalając na reakcję systemów zabezpieczeń, a następnie reakcję ludzi (dyspozytorów) w taki sposób, aby uniknąć blackoutu" - wyjaśniali Bartłomiej Derski i Rafał Zasuń.

Rosja wykorzystuje atomowy niepokój Zachodu

Jednak to, że Ukraina rozpoczęła przyspieszoną synchronizację (o którą zabiegała od lat, a studium wykonalności przygotowano w 2015 roku) nie oznacza, że system jest w 100 procentach bezpieczny. Zaporoska EJ jest idealnym celem dla rosyjskich ataków.

Po pierwsze: zapewnia energię dla milionów domów, więc jej awaria byłaby dla strony ukraińskiej ogromnym problemem.

Po drugie: ataki na największą europejską elektrownię atomową podsycają niepokój Zachodu. Zwracali na to uwagę eksperci think tanku Instytut Badań nad Wojną (ISW).

"Siły rosyjskie stacjonujące w elektrowni w ostatnich tygodniach atakowały ukraińskie pozycje w Nikopolu i innych miastach, umyślnie stawiając Ukrainę w trudnej sytuacji – albo siły ukraińskie odpowiedzą ogniem, co grozi międzynarodowym potępieniem i katastrofą nuklearną (i czego siły ukraińskie zapewne nie zrobią), albo siły ukraińskie pozwolą wojskom rosyjskim na dalsze ostrzeliwanie ukraińskich pozycji z »bezpiecznej strefy«” - pisali eksperci.

Żołnierze i materiały wybuchowe w Zaporoskiej EJ

W okupowanej od marca elektrowni przebywają nie tylko przetrzymywani tam pracownicy Enerhoatomu, ale również wspomniani przedstawiciele Rosatomu oraz prawie 500 żołnierzy. 25 lipca Enerhoatom oświadczył, że okupanci uprowadzili już około 100 pracowników Zaporoskiej Elektrowni Atomowej. "Część z tych osób wróciła potem do pracy ze złamaną psychiką, oświadczając pod wpływem tortur, że popierają Rosję" - powiadomił wówczas szef ukraińskiego koncernu Petro Kotin.

Rosjanie przetrzymują w Zaporoskiej EJ również ciężki sprzęt, materiały wybuchowe i, jak mówił Kotin, "wszystko to, co nie powinno znaleźć się w elektrowni".

"The Insider" ustalił, że 2 sierpnia do elektrowni przyjechał konwój ciężarówek wojskowych. Ciężarówki zatrzymały się między blokami energetycznymi 1 i 2, a po chwili część konwoju zaczęła wjeżdżać do turbinowni bloku energetycznego. Według źródła, na które powołują się dziennikarze, turbinownia oraz teren wokół elektrowni zostały zaminowane.

Nowy scenariusz

"Tymi działaniami Rosjanie rozpoczęli nowy scenariusz – zniszczenia prowadzącego do wypadku jądrowego" - napisał Enerhoatom w oświadczeniu. "Jedynym sposobem, aby temu zapobiec, byłyby skoordynowane działania organizacji bezpieczeństwa i ochrony" - dodał koncern, wzywając do działania ONZ i Międzynarodową Agencję Energii Atomowej (MAEA).

Społeczność międzynarodowa, jak pisze Enerhoatom, powinna zmusić Rosję "do wycofania sił armii rosyjskiej z największej elektrowni atomowej w Europie i zapewnić jej pełną demilitaryzację. Zaporoska EJ powinna zostać natychmiast uzyskać status pokojowego obiektu cywilnego, jaki miała przed inwazją rosyjską".

Koncern ostrzega przed katastrofą nuklearną, która będzie "miała konsekwencje nie tylko dla Ukrainy, ale także dla całej Europy".

"Rosyjski terror związany z obiektami nuklearnymi musi spotkać się z silniejszą odpowiedzią świata, w tym sankcjami na rosyjski sektor jądrowy i paliwo nuklearne"

- zaapelował w niedzielę Wołodymyr Zełenski.

Zdemilitaryzować elektrownię

"Tym razem jądrowej katastrofy cudem udało się uniknąć, ale cuda nie mogą trwać wiecznie" - napisał Enerhoatom w najnowszym komunikacie na Telegramie.

Sytuacja jest jednak niepokojąca - podaje MEAEA. "Działania wojskowe zagrażające bezpieczeństwu elektrowni atomowej w Zaporożu są całkowicie niedopuszczalne i należy ich unikać za wszelką cenę. Jakakolwiek wojskowa siła ognia skierowana do lub z obiektu byłaby równoznaczna z zabawą z ogniem, z potencjalnie katastrofalnymi konsekwencjami" - napisał w swoim oświadczeniu Rafael Mariano Grossi, szef Agencji.

Na szczęście w okolicy Zaporoskiej EJ nie odnotowano podwyższonych poziomów promieniowania. Reaktory nie uległy uszkodzeniu - MEAEA potwierdza jednak, że uszkodzona została stacja azotowo-tlenowa, która wspomaga pracę elektrowni, oraz budynek pomocniczy. Strażacy szybko zgasili pożar w stacji azotowo-tlenowej, ale nadal wymaga ona naprawy.

Agencja wylicza, że w Ukrainie dziesięć z 15 krajowych reaktorów jądrowych jest obecnie podłączonych do sieci. Dwa w Zaporoskiej EJ, trzy w Elektrowni Równe, trzy w Południowoukraińskiej EJ i dwa w EJ Chmielnicki.

Promieniowanie w normie

Państwowa Agencja Atomistyki, która monitoruje poziomy promieniowania w Polsce, podała w niedzielę rano, że nie ma zagrożenia radiologicznego. "Obecnie na terenie RP nie ma zagrożenia dla zdrowia i życia ludzi oraz dla środowiska" - podał urząd. Odczyty można na bieżąco sprawdzać na prowadzonej przez PAA mapie - widać na niej, że nawet punkty przy wschodniej granicy nie wykazują żadnych przekroczeń.

„Reaktor jako taki nie może się zapalić" - wyjaśniał w rozmowie z OKO.press Adam Rajewski z Instytutu Techniki Cieplnej Politechniki Warszawskiej przy okazji pierwszego ataku na Zaporoską EJ. "To było możliwe w reaktorze czarnobylskim w 1986 roku, ale takich reaktorów w Ukrainie już nie ma. Te, które są, to reaktory wodne: stalowy zbiornik z wodą i metalowymi elementami w środku. To się nie może zapalić” – zaznaczał.

Spowodowanie poważnej awarii jądrowej jest możliwe - mówił Rajewski. Jednak potrzeba do tego „skomplikowanych działań celowych, specjalnych rodzajów broni i amunicji, by przebić się przez obudowy reaktorów" - mówił ekspert.

Misja w Zaporoskiej EJ

Nie wykluczał jednak, że ataki na Zaporoską EJ mogą spowodować lokalne ryzyko naruszenia bezpieczeństwa jądrowego - choć nie zawsze oznacza to niebezpieczeństwo dla ludzi. Za takie naruszenie uznaje się m.in. pogorszenie warunków ochrony czy zmniejszenie liczby systemów zabezpieczających. "Uszkodzenie konstrukcji basenów wypalonego paliwa może prowadzić do powstania lokalnego zagrożenia radiologicznego - nie powinno ono jednak wykraczać poza najbliższe otoczenie elektrowni" - dodał w rozmowie z OKO.press.

Mimo tego, że wybuch jest mało prawdopodobnym scenariuszem, nie ulega wątpliwości, że Zaporoska EJ nie powinna stać się magazynem broni i miejscem stacjonowania wojsk. Zwraca na to uwagę również Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej. Jak podkreśla w swoich komunikatach, od marca nie jest w stanie przeprowadzić misji ekspertów w zajętej przez Rosjan elektrowni. Nie podaje przyczyny, jednak zaznacza, że taka misja wymagałaby współpracy zarówno Ukrainy, jak i Rosji z Agencją.

Rafael Grossi w swoim najnowszym oświadczeniu dodał: "Nie możemy tracić więcej czasu. Aby chronić ludzi w Ukrainie i nie tylko przed potencjalną awarią nuklearną, wszyscy musimy odłożyć na bok dzielące nas różnice i działać już teraz. MAEA jest gotowa".

;

Udostępnij:

Katarzyna Kojzar

Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.

Komentarze