Prokuratorzy IPN wszczęli śledztwo w sprawie złożenia przez Lecha Wałęsę nieprawdziwych zeznań - bo zaprzeczał swej współpracy z SB (nadal zaprzecza). Zawiadomienie o przestępstwie napisały "dwie osoby prywatne", IPN nie podał kto i nie wyjaśnił, dlaczego informuje o śledztwie z dwumiesięcznym opóźnieniem, na kilka dni przed rocznicą Sierpnia 1980
Chociaż śledztwo zostało wszczęte 29 czerwca 2017, oficjalny komunikat w tej sprawie IPN wydał dopiero 22 sierpnia, na kilka dni przed rocznicą Sierpnia 1980. Czytamy w nim, że prokurator z IPN “wszczął śledztwo w sprawie złożenia przez Lecha Wałęsę nieprawdziwych zeznań mających służyć za dowód w postępowaniu przygotowawczym prowadzonym przez pion śledczy IPN w Białymstoku”.
Komunikat IPN jest nieco zawiły. Przypomnijmy więc okoliczności.
W listopadzie 2015 roku zmarł gen. Czesław Kiszczak, w latach 1981-1990 minister spraw wewnętrznych PRL i bliski współpracownik gen. Wojciecha Jaruzelskiego. Wdowa po generale odziedziczyła po nim teczkę z dokumentami agenta SB "Bolka" — Lecha Wałęsy. W teczce znalazły się m.in. rękopisy napisane ręką agenta "Bolka" oraz jego podpisy. Dokumenty przejął IPN i w lutym 2016 roku zostały ujawnione historykom oraz opinii publicznej.
Sam Lech Wałęsa konsekwentnie odmawiał przyznania się do współpracy i twierdził, że SB fałszowała dokumenty na jego temat. Po tych zaprzeczeniach IPN wszczął śledztwo w sprawie fałszowania tych dokumentów przez SB. W śledztwie Wałęsa zeznał, że dokumenty nie są autentyczne. Mówił tak zresztą od początku i tę wersję podtrzymuje do dziś (o czym więcej za chwilę).
Z komunikatu IPN wynika, że "po ekspertyzach - w tym ekspertyzie grafologicznej - prokuratorzy IPN umorzyli śledztwo w sprawie fałszowania, uznając ponad 50 dokumentów z lat 1970-76, w tym zobowiązanie do współpracy z SB, doniesienia i pokwitowania odbioru pieniędzy za autentyczne, czyli wytworzone lub podpisane przez Lecha Wałęsę".
Skoro te dokumenty są autentyczne, to musi oznaczać, że Wałęsa kłamał zeznając w śledztwie, że ani ich nie napisał, ani nie podpisał.
Nie jest dla nas jasne - i nie wynika to, naszym zdaniem, z komunikatu IPN - w jakim charakterze Wałęsa zeznawał w śledztwie, dlaczego w ogóle potrzebne było śledztwo (mogła wystarczyć historyczna ekspertyza) i czy Wałęsa może być karany, jeśli zaprzeczał autentyczności swoich podpisów.
Wysłaliśmy do rzecznika IPN pytanie w tej sprawie.
Komunikat IPN mówi, że zawiadomienia o ewentualnym popełnieniu przestępstwa przez Wałęsę wpłynęły do Prokuratury Krajowej i prokuratora generalnego od dwóch osób prywatnych. IPN nie podał ich tożsamości.
Sam Wałęsa w Polsat News 23 sierpnia 2017 po raz kolejny zaprzeczył związkom z bezpieką:
"Jeszcze raz oświadczam wobec Polski, Europy i świata: nigdy nie współpracowałem ze służbami PRL i nigdy nie byłem po stronie komunistycznej. Cała sprawa panie Kaczyński, pan dobrze wie, była robiona przez Kiszczaka i pan się wpisał w ciągłość kiszczakowej walki".
Wałęsa dodał także, że ma “zaświadczenie” z IPN potwierdzające, że mówił prawdę, zaprzeczając współpracy z SB. Były prezydent zapewne ma na myśli prawomocny wyrok sądu lustracyjnego z 2000 roku. Sąd uznał też, że SB fałszowała przynajmniej niektóre dokumenty z teczki Wałęsy. Sędzia mówił wtedy, że “poza trzeciorzędnymi, budzącymi najzupełniej w tej sytuacji zasadnicze wątpliwości dokumentami, nie ma - oprócz wypisu z rejestru byłej SB - jakiegokolwiek dowodu, który potwierdzałby fakt współpracy Lecha Wałęsy jako tajnego współpracownika (...) z byłą SB".
W 2010 roku IPN zdecydował - pomimo oskarżeń wobec Wałęsy wysuwanych przez historyków Piotra Gontarczyka i Sławomira Cenckiewicza - że proces nie zostanie wznowiony.
W "teczce Kiszczaka" odnaleziono jednak nowe dokumenty, które zmieniły poglądy wielu historyków - w większości sceptycznych wcześniej wobec oskarżeń Cenckiewicza i Gontarczyka - na kwestię współpracy Wałęsy z SB.
“Grafolodzy potwierdzili bowiem nie tylko autentyzm teczki, co do czego zawodowi historycy od roku nie mają wątpliwości, lecz także prawdziwość podpisów Lecha Wałęsy pod zobowiązaniem o współpracy oraz na pokwitowaniach pieniędzy” - pisał wybitny historyk PRL prof. Andrzej Friszke w lutym 2017.
OKO.press opublikowało dokładną analizę zawartości teczki pióra prof. Jana Skórzyńskiego.
Historycy nie mają więc raczej wątpliwości, że na początku lat 70. Wałęsa współpracował z SB. Oto, co o tej współpracy wiadomo:
Jak podkreśla m.in. prof. Andrzej Friszke - m.in. w tekście opublikowanym w OKO.press - od tego czasu Lech Wałęsa był jednym z głównych wrogów reżimu - najpierw jako działacz robotniczy na Wybrzeżu, a później, od 1980 roku, jako przywódca “Solidarności”. Wyprodukowano w SB na ten temat dziesiątki tysięcy stron dokumentacji. Wałęsę śledzono, internowano w 1981 roku i próbowano - za pomocą prowokacji służb specjalnych - pozbawić go szans na otrzymanie pokojowej Nagrody Nobla (otrzymał ją w 1983).
Nigdzie nie ma cienia dowodu, że Wałęsa współpracował z SB po 1976 roku, a jego cała biografia wskazuje na to, że był głównym przeciwnikiem reżimu PRL.
Nie ma także żadnego dowodu, że kiedykolwiek uległ ewentualnemu szantażowi SB, które mogło mu teoretycznie grozić ujawnieniem jego współpracy z lat 70. Nie wiadomo nawet, czy takie próby szantażu były. Inna sprawa, że w latach 80. Wałęsa był tak popularny i tak zwalczany przez władze, że w informacje o współpracy i tak nikt by nie uwierzył.
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Komentarze