Słynną już grafikę z żarówką, na której umieszczono flagę europejską, będziemy oglądać do końca lutego. Banery z takim rysunkiem zawisły w całej Polsce, a w internecie wyskakują z każdej możliwej strony. To element kampanii „edukacyjnej” Polskich Elektrowni, czyli największych spółek energetycznych w Polsce.
Na prostej grafice dostajemy informację: 60 proc kosztów wytworzenia energii to opłata klimatyczna Unii Europejskiej. „Polityka klimatyczna UE = Droga energia, wysokie ceny” – krzyczy napis na banerach. Jak to policzono? Ile kosztowała cała kampania? To pytania na razie bez odpowiedzi. Najważniejsze, że Polskie Elektrownie „wyedukowały” społeczeństwo o tym, dlaczego zapłacimy wyższe rachunki za prąd.
Tekst publikujemy w naszym cyklu „Widzę to tak” – od czasu do czasu pozwalamy sobie i autorom zewnętrznym na bardziej publicystyczne podejście do opisu rzeczywistości. Zachęcamy do polemik
Złowroga żarówka nic nie mówi o naszych rachunkach
Na stronie internetowej Elektrowni czytamy, że „Najwięksi krajowi wytwórcy energii: Tauron Wytwarzanie, Enea Wytwarzanie, Enea Połaniec, PGE GiEK oraz PGNiG Termika zainicjowały kampanię edukacyjno-informacyjną dotyczącą kosztów produkcji energii elektrycznej. Kampania ma na celu poinformowanie społeczeństwa, jaka jest struktura kosztów produkcji prądu w Polsce oraz jaki wpływ na podwyżki cen energii ma polityka klimatyczna Unii Europejskiej”.
Cóż, „kampania edukacyjno-informacyjna” nie spełnia swojego zadania. Gdybym opierała się tylko na niej, nie miałabym pojęcia, jaka jest „struktura kosztów produkcji prądu”. Z umieszczonej na grafice żarówki dowiaduję się, że ta struktura to w 60 proc. widzimisię Unii i 40 proc. szare pole, które nie jest opisane. Ale czy dowiedziałam się, jaki wpływ na ceny energii rzeczywiście ma UE? Nie do końca, choć pewnie w założeniu Polskich Elektrowni odpowiedź miałaby brzmieć: „ogromny”.
Problem w tym, że bilbordy nie mówią o naszych rachunkach, czyli cenach, które nas – odbiorców energii – interesują najbardziej. Na grafice napisano, że chodzi o „koszt produkcji energii” – a w niego nie wlicza się opłata związana z dystrybucją, opłata mocowa, czy podatek VAT.
Tylko skąd to ma wiedzieć zwyczajny odbiorca, który pod żarówką z flagą UE widzi napis „polityka klimatyczna = droga energia, wysokie ceny”?
Przypomnę krótko: Forum Energii opublikowało swoją analizę, według której w finalnym rachunku, jaki trafia do odbiorców, opłata klimatyczna odpowiada za 23 proc. kwoty. Mniej niż koszt paliwa czy dystrybucji. Analitycy pokazali to na przykładowym rachunku dla taryfy G11 o wysokości 149,85 zł:
W podobnym tonie wypowiadała się Polska Zielona Sieć, która szacowała, że opłaty UE to 20-30 proc. rachunków.
Sama Komisja Europejska postanowiła wyjaśnić manipulację Polskich Elektrowni i poinformowała na początku lutego w mediach społecznościowych, że opłaty unijne to – zgodnie z innymi wyliczeniami – 20 proc. wysokości rachunku, jaki trafia do nas co miesiąc.
Co więcej, Polska na tym oskarżanym o drożyznę unijnym systemie handlu uprawnień do emisji CO2 zarabia. I to sporo – w 2021 roku to było ponad 25,5 mld złotych (takie dane podaje Krajowy Ośrodek Bilansowania i Zarządzania Emisjami). O tym Polskie Elektrownie milczą.
Opisywaliśmy to wszystko w OKO.press, tłumacząc z czego wynikają podwyżki i że to wcale nie jest takie proste. Nie można tego skwitować prostym hasłem „wina Unii”.
Z billboardów dowiemy się, że „UE = drożyzna”
Na te wszystkie doniesienia zareagowały Polskie Elektrownie, rozsyłając kilkustronicowy materiał mający być odpowiedzią na wyliczenia Forum Energii. Czytamy:
„W żaden sposób kampania nie informuje, że 60 proc. kosztów wytworzenia energii wynikającej z kosztów uprawnień do emisji przekłada się na 60 proc. kwoty na rachunku dla odbiorców końcowych, który obok kosztów energii obejmuje także koszt dystrybucji energii oraz inne opłaty. W ten sposób Towarzystwo Gospodarcze Polskie Elektrownie odnosi się wyłącznie do obszarów działalności wytwórców energii, sprzedających energię elektryczną na rynku hurtowym. Dystrybucją energii elektrycznej zajmują się inne podmioty”.
Z tym, że 60 proc. kosztów wytwarzania energii to opłaty unijne, zgadza się Komisja Europejska. W kolejnym odnoszącym się do kampanii tweecie z 9 lutego pisze: „Koszty emisji CO2 stanowią 60 proc. kosztów produkcji energii, ale tylko 20 proc. Twojego rachunku za prąd„.
Niektórzy eksperci podkreślają jednak, że i te 60 proc. kosztów wytwarzania to nie są prawidłowe szacunki: „To mogłoby być prawdziwe, gdyby uprawnienia zostały zakupione wyłącznie pod koniec roku 2021. W rzeczywistości spółki energetyczne często zakupiły uprawnienia z wyprzedzeniem, po znacznie niższej cenie, a więc ich faktyczny koszt był dużo niższy” – mówi Marcin Kowalczyk z WWF Polska, ekspert Koalicji Klimatycznej.
Z odpowiedzi Polskich Elektrowni dowiadujemy się kilku rzeczy: przede wszystkim, że kampania edukacyjna jest chyba jednak skierowana nie do konsumentów, a do wytwórców energii. I że TGPE rachunkami się w w ogóle nie zajmuje i zajmować nie będzie.
Po co w takim oblepiać niebieską żarówką całą Polskę? Jestem przekonana, że wytwórcy energii nie potrzebują banerów w centrum miasta, żeby wiedzieć, co wpływa na ceny energii. Od zwykłego konsumenta za to zrozumienie przekazu tej kampanii wymaga wiedzy w zakresie energetyki, bo przecież z bilbordów nie dowiemy się więcej niż to, że „UE = drożyzna”.
Trafnie podsumowała to na Twitterze Izabela Zygmunt, ekspertka Komisji Europejskiej w Polsce ds. Europejskiego Zielonego Ładu, zwracając się do Polskiej Grupy Energetycznej: „Zlecili Państwo kampanię skierowaną do końcowych odbiorców energii, pokazującą dane z rynku hurtowego i niezawierającą tego wyjaśnienia poniżej. Tym oświadczeniem sami przyznają Państwo, że to kampania wprowadza w błąd, bo zawiera tylko połowę istotnych informacji”.
To nie koniec. Niedługo przed startem kampanii, Tauron, PGE Obrót i Enea (czyli członkowie TGPE, odpowiedzialnej za kampanię) rozesłały do swoich klientów inną żarówkę, z której dowiemy się, że UE odpowiada za ponad 60 proc. (!) wysokości naszych rachunków. Tym razem nie „kosztów wytwarzania energii”, tylko naszych comiesięcznych opłat. Fundacja prawnicza Frank Bold już złożyła zawiadomienie do UOKiK w sprawie wprowadzających w błąd maili od Taurona.
Dostajemy więc w twarz liczbą 60 kilka razy z różnych stron. Ale wg pomysłodawców to wina odbiorców, że nie rozumieją przekazu kampanii. Tylko przypadkowo przecież poprzedzonej łudząco podobnymi wyliczeniami, jakie każdy dostał pocztą lub mailem.
Ta manipulacja w wykonaniu spółek energetycznych odciąga naszą uwagę od tego, że Polska, zamiast denerwować się na Unię, powinna już dawno rozpocząć proces transformacji energetycznej. Obecnie około 70 proc. naszej energii jest produkowane z węgla, co stawia nas w czarnej czołówce Europy. Poza tym akcja Polskich Elektrowni podsyca też antyunijne nastroje. A może nawet być – choć miejmy nadzieję, że się mylę – kolejnym krokiem w stronę polexitu.
I co z tego? Można tłumaczyć, pokazywać liczby, a to i tak nic nie zmieni. W publicznych szczujniach pójdzie przekaz, który dotrze do większości społeczeństwa, sprostowanie dotrze do części z tych, do których trafił kłamliwy przekaz (i to raczej niewielkiej części).
Andrzej również nie rozumie dlaczego nie ma już w sprzedaży tradycyjnych żarówek. Mimo, że jest wykształcony, a co dopiero taki Janusz któremu w przedszkolu wpajano dogmat czarnego złota. Ciemny lud wszystko kupi.
"nie ma już w sprzedaży tradycyjnych żarówek" – można normalnie kupić. Pogugluj.
Ciekawe do jakich fikołków intelektualnych posunie się oko by wytłumaczyć – jak już wejdzie unijne Fit for 55 – czemu benzyna kosztuje już nawet nie 6zł bo do tego jak widać nie potrzeba Tuska, tylko 8zł.
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
Te procenty wyliczył im pewnie Morawiecki albo inni spece od polskiego ładu! To niepojęte,że te głąby ciągle są przekonane o swoich długoletnich rządach! Kasa przesłania im wszystko! Jarek! Skąd powyciągałeś takich ciuli co to nawet swojego warzywniaka nie powinni prowadzić?! I życzę aby ci się kot w łóżku zesrał!
fajnie że ujawniacie manipulację. 23% to i tak sporo, przydało by się teraz mieć prąd tańszy o 1/4!
Kolejny komentarz okryty przez redakcję za potrzebą zalogowania się. Widzę go tylko z konta zalogowanego. Po użyciu trybu incognito przeglądarki nie widać go:
———————————–
Grzegorz Ropczyński 10 LUTEGO 2022
Okofake ma nieograniczone "zdolnosci wytlumaczenia" czegokolwiek. A ze to sie nie trzyma kupy to inna sprawa. Czytajac co pisze okofake trzeba to robic na odwrot wtedy nagle wszystko staje sie prawda. Co to tego chorego pomyslu Fit for 55 to pierwsze sygnaly widze w jezyku melonowej parti w Niemczech- bedzie drozej, mniej podrozujcie i rzad za to nie bedzie placil tylko konsumenci. Niemcy zalozyli sobie petle na szyje, ktora sami zrobili i sami zaciskaja.
—————————
Trafia na archive.vn i na archive.org.
Od kiedy brak umiejętności czytania u czytelnika to manipulacja ze strony piszącego? Nigdzie nie pada stwierdzenie, że owe 60% to 60% składnika rachunku. Każdy na swoim rachunku może sprawdzić ile płaci za energię, a ile za dostawę, gotowość sieci, gwarancję mocy itp. Nikt, poza politykami, nie może pozwolić sobie na ordynarne kłamstwa, bo każdy poza politykami za nie beknie. Czytać ze zrozumieniem trzeba się uczyć od dziecka, bo nikt za nas nie będzie myślał. Chociaż z drugiej strony, chętnych jest rzeczywiście wielu…
Zmarnowaliśmy kolejne 6 lat w transformacji energetycznej, stąd teraz problemy. To, że Chiny i USA emitują więcej CO2 mnie nie przekonuje. Jeżeli moi sąsiedzi nie sortują śmieci to znaczy, że ja też nie muszę?
Nie, problem polega na tym, że na uprawnieniach do emisji CO2 robi się gigantyczne spekulacje a polityka klimatyczna jest narzędziem wojny gospodarczej i handlowej i przepychania kolanem własnych interesów.
Cały czas tylko ględzenie bo tamci to, a tamci tamto. Wymyślanie jakiś teorii spiskowych, a czas ucieka. Nawet jak ziemia zacznie płonąć ogniem to i tak będzie to wina Chin, Rosji i Niemców, a na końcu Tuska.
Kto na tym zielonym ladzie tak naprawdę korzysta ? Chiny i Rosja! Ten zielony ład wpycha nasze objęcie tych tyranów . UE popełnia sepuku. Patrzmy na Chiny jak one to robią
Politycy ZP, media podporządkowane partii i rządowi starają się niby wytłumaczyć przeciętnemu obywatelowi, dlaczego ma płacić więcej skokowo o kilkadziesiąt procent z energię i gaz. Tłumaczenie, które w zderzeniu ze stosunkowo łatwym zweryfikowaniu tych informacji okazuje się lawiną kłamstw i oszustw. Bo jak wytłumaczyć wzrost marż elektrowni z 50 zł za MWh w 2018 roku do 340 zł w 2021 przy hurtowej cenie energii 824 zł/MWh. To nic innego jak jawne okradanie obywateli. Druga sprawa jak wytłumaczyć, gdzie podziały się te ponad 25 mld zł ze sprzedaży CO2, które trafiły tylko w 2021 roku (a od 2013 roku to ponad 60 mld zł) do skarbu państwa i miały być przeznaczone na modernizację i transformację energetyczną. Jak wytłumaczyć że na Litwie można było obniżyć w tym samym czasie ceny energii o 30% https://energia.rp.pl/ceny-energii/art35656861-prad-bardzo-potanial-na-litwie-to-zasluga-inwestycji-w-oze Cała kampania i tłumaczenie polityków ZP, że za wysokie podwyżki odpowiada polityka klimatyczna UE to czyste oszustwo i traktowanie obywateli własnego kraju jak zbiorowiska niedouczonych idiotów. Najsmutniejsze jest to, że ludzie zasiadający w zarządach, radach nadzorczych tych spółek SP, politycy są opłacani z naszych podatków. I za pieniądze w sumie publiczne opłacają kampanię zawierającą kłamstwa. Najlepiej to obrazuje ten cytat. „Ponad 12 mln zł przeznaczone zostało na antyunijną kampanię dotyczącą cen prądu. Wymyślono ją w Ministerstwie Aktywów Państwowych kierowanym przez Jacka Sasina, a energetyczne firmy państwowe zostały zmuszone do zrzucenia się na realizację pomysłu” link https://wiadomosci.onet.pl/kraj/tak-powstaly-antyunijne-billboardy-dotyczace-wzrostu-cen-energii/bgjhl6t