0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Slawomir Kaminski / Agencja Wyborcza.plSlawomir Kaminski / ...

W piątek 20 stycznia 2023 rano w Radiu Zet Krzysztof Gawkowski z Lewicy rzucił zdanie, które zabrzmiało elektryzująco dla sporej części bardziej zorientowanych politycznie wyborców opozycji: „Rozmawiałem po wczorajszym zarządzie Platformy z jednym z członków PO, który powiedział wprost: idziemy samodzielnie. Po wczorajszym zarządzie PO sprawa jednej listy została definitywnie zamknięta: nie będzie jednej listy” - stwierdził Gawkowski.

Ostateczne porzucenie przez Platformę idei wspólnej opozycyjnej listy byłoby oczywiście wiadomością o ogromnej wadze politycznej. Według naszych informacji Gawkowski nie miał jednak precyzyjnego źródła. Czwartkowe posiedzenie zarządu Platformy wprawdzie rzeczywiście zdominował temat formuły startu w jesiennych wyborach parlamentarnych — i rzeczywiście zastanawiano się nad scenariuszem, w którym Koalicja Obywatelska miałaby wystartować sama, żadna decyzja jednak jeszcze nie zapadła.

Zarząd PO już myśli o samodzielnym starcie

"W czwartek na posiedzeniu zarządu Platformy odbyła się długa i poważna rozmowa na temat formuły startu w wyborach, nie pierwsza zresztą. Nadal nie podjęto żadnej wiążącej decyzji. Ale fakty są, jakie są. W obliczu postawy potencjalnych partnerów uważamy, że coraz bardziej prawdopodobne staje się to, że może nie być innej realnej perspektywy niż samodzielny start w obrębie dotychczasowej koalicji." - mówi nam o czwartkowym posiedzeniu zarządu jeden z członków Rady Krajowej PO. „Nie ma decyzji formalnej, ale była o tym dyskusja - żeby się przygotowywać, że trzeba będzie iść pod własnym szyldem” – mówi OKO.press inny poseł Platformy Obywatelskiej.

Nieoficjalnie potwierdza nam tę wersję wydarzeń jeden z członków zarządu partii. Zaznacza przy tym, że ostateczna decyzja w tej sprawie zostałaby niemal na pewno podjęta w szerszym niż sam zarząd gronie, czyli na posiedzeniu Rady Krajowej Platformy. "Tak zwykle załatwiamy w Platformie te najważniejsze sprawy" - podkreśla. To sygnał, że decyzja nie zapadnie w tym najbliższym czasie - Rada Krajowa PO liczy sporo ponad 200 członkiń i członków, a jej posiedzenie nie zostało jak na razie zwołane.

W Platformie panuje zresztą przekonanie, że partii zostało jeszcze całkiem sporo czasu na przedwyborcze rozważania. I że partii wystarczy pół roku na przeprowadzenie kampanii wyborczej. Ostateczna decyzja w sprawie wspólnej listy opozycji mogłaby więc według tej wykładni zapaść nawet na przełomie marca i kwietnia.

„Nie za późno? To nie za mało czasu?” - pytamy.

-„Starczy” - twierdzi nasz rozmówca, dobrze poinformowany poseł PO.

Wspólna lista nie dla każdego

Nie zmienia się przy tym jedno. Platforma nadal nie chce tworzyć wspólnej listy z samą Lewicą - zaś do myśli o samodzielnym starcie skłania członków zarządu PO brak postępów w negocjacjach z tymi upragnionymi partnerami, czyli Polską 2050 Szymona Hołowni i PSL. Nie bez znaczenia wydaje się tu też polityczny kalendarz - już w najbliższą sobotę 21 stycznia w Łodzi odbywa się przedwyborczy kongres Polski 2050 - na którym działacze mają wybierać członków zarządu swego ugrupowania i toczyć dyskusje o formule startu partii w wyborach. W tym kontekście oficjalne i nieoficjalne deklaracje członków władz Platformy mogą być formą presji wywieranej na mniejszego, ale pragnącego zachować pełną niezależność politycznego partnera.

Według naszych rozmówców w Platformie nadal za najkorzystniejsze rozwiązanie dotyczące formuły startu opozycji w wyborach uważana jest wspólna lista KO, Polski 2050 i PSL. „Tak by było najlepiej” - mówi nam jeden z posłów Platformy. Polityk uważa, że taki wariant pozwoliłby upiec dwie pieczenie na jednym ogniu: „Byłoby około 40 procent, a i tak nie byłoby jednej listy”. Według niego natomiast wariant, w którym Platforma szłaby do wyborów z samym PSL (tak zwany „wariant EPP”) to za mało. Taka lista nie pozwoliłaby Platformie przebić pułapu 40 proc. - "Do tego potrzebujemy Hołowni”.

W zasadzie poza grą pozostaje natomiast wariant wspólnego startu Platformy z Lewicą. - "Ten pomysł nie miał i nie ma wielu zwolenników" - mówi nasz rozmówca.

Donald Tusk przez ostatnie miesiące przekierowywał PO raczej w lewą stronę - zapewne nie bez myśli o podbieraniu wyborców Lewicy. Posługiwał się kojarzonym z lewicowymi ruchami hasłem: „mieszkanie prawem człowieka”, zapowiedział pilotaż w sprawie skrócenia tygodnia pracy, a przede wszystkim zdecydował, że na listach PO nie znajdą się osoby przeciwne oddaniu decyzji w sprawie aborcji w ręce kobiet.

Czy pójście z Hołownią i PSL nie oznaczałoby więc kolejnego zwrotu – tylko że w przeciwną stronę? „W sprawach pracowniczych, mieszkaniowych, środowiskowych Hołownia mówi totalnie jednym głosem z nami” – uważa nasz rozmówca z PO. „Nie wiem, w czym miałby się gigantycznie różnić, to są drobne rzeczy, fundamentalnych nie ma”.

Czy Hołownia zmięknie?

W Platformie dość powszechne jest przy tym przekonanie, że Hołownię i jego ludzi do wspólnego startu z Platformą mogą niejako zmuszać problemy organizacyjne. Polska 2050 to wciąż młoda partia, która nie w każdym z regionów ma wystarczająco rozbudowane do samodzielnego startu struktury.

„Piłka jest po stronie pana Szymona, my robimy swoje, będą się chcieli dołączyć, to się dołączą. A jeśli nie, to sam sobie rozliczy kampanię, będzie szukał 16 pełnomocników, budował przekazy medialne, organizował sztaby” - słyszymy w Platformie.

„Hołownia będzie szukał pomysłu, żeby nie startować samemu. Widzi, że nie jest łatwo się bić — i z PiS, z konkurencją po swojej stronie, i z mediami. Ma poczucie osamotnienia” - mówi poseł Platformy. Jego zdaniem w kampanii będzie jeszcze gorzej: „Ciężko będzie się z czymkolwiek przebić” - nasz rozmówca dowodzi, że spolaryzowane media będą na zmianę pokazywały to, co mówi PO i PiS, zaś mniejsze partie znajdą się „poza ramówką”. „Im bliżej wyborów, tym będzie im trudniej, będą obwiniani za rozbijanie opozycji”.

Nie brakuje też jednak i gorzkich żali pod adresem Hołowni.

„Wszyscy w Platformie są już dość mocno zmęczeni tą jego polityką. To są nieustanne kąsania, nieustanne krytykowanie. A przecież czas zaczyna nas gonić" - mówi nam jeden z posłów Platformy.

Sugeruje również, że w szeregach partii narasta zniecierpliwienie. „Od miesięcy każdy stara się być przygotowany na każdy wariant, nikt się na nic nie nastawia. Wszyscy chcą tylko, żeby to się już wreszcie jakoś wykrystalizowało”.

Temu nie należy się dziwić. Od tego, czy Platforma będzie startować sama, czy na wspólnej liście z innymi ugrupowaniami, zależy bardzo wiele - choćby kształt list wyborczych. Choć jak podkreśla jeden z naszych rozmówców kampania do Sejmu zawsze ma charakter w znacznym stopniu indywidualny i opiera się na osobowości kandydata.

"Trzeba jeździć po okręgu, przekonywać nieprzekonanych, przypominać się przekonanym. To dość wytężona praca, która tak naprawdę nie będzie się wiele różnić czy będziemy startować sami, czy w ramach szerszej listy".

Nie zmienia to jednak faktu, że by jakąkolwiek kampanię zacząć, trzeba jednak mieć tę podstawową wiedzę, z jakiej listy się startuje. W sytuacji, w której PiS zaczyna już wchodzić w tryb kampanijny, politycy opozycji mogą mieć znacznie mniej, niż im się wciąż wydaje, czasu na podjęcie decyzji.

;

Udostępnij:

Agata Szczęśniak

Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.

Witold Głowacki

Dziennikarz, publicysta. Pracował w "Dzienniku Polska Europa Świat" i w "Polsce The Times". W OKO.press pisze o polityce i sprawach okołopolitycznych.

Komentarze