0:00
0:00

0:00

Do zatrzymania Małgorzaty, queerowej aktywistki z kolektywu "Stop Bzdurom", miało dojść ok. godz. 10:00 w Warszawie. Choć z relacji świadka wynika, że trudno mówić o zatrzymaniu, wszystko wyglądało bardziej jak porwanie. "Stop Bzdurom" walczy z homofobią i dezinformacją dotyczącą osób LGBT. M.in. z pomysłem homofobicznych furgonetek Fundacji Pro, które jeżdżą po polskich miastach i puszczają z głośników nienawistne komunikaty.

Zgodnie z informacjami przekazanymi przez prawniczkę, Małgorzata została zatrzymana przez wydział kryminalny Komendy Stołecznej Policji na polecenie prokuratury okręgowej.

"Co pan narozrabiał, nie wiemy, realizujemy postanowienie prokuratorskie" - mówi jeden z mężczyzn na nagraniu z zatrzymania.

"Stop bzdurom": zatrzymanie czy porwanie?

Do zatrzymania nie doszło w mieszkaniu Małgorzaty, tylko u znajomej, u której była gościem. "Nie mieli prawa znać tego adresu, więc musieli ustalić go przez inwigilację" - mówi aktywista z warszawskiego kolektywu Syrena.

Lu, partnerka Małgorzaty, była o przebiegu aresztowania informowana na bieżąco. "Znajomi, którzy byli wtedy w mieszkaniu, mówili, że najpierw zadzwoniono domofonem. Margo odebrała i uznała, że to pomyłka, a oni i tak jakoś weszli na górę. Zaczęli kopać i walić w drzwi, krzyczeli, że jak nie otworzą, wezwą Straż Pożarną, że mają nakaz".

Czy mieli go naprawdę, nikt nie wie. "Wylegitymowali się przed Margo, a ona zapisała ich nazwiska na kartce, ale przekazać jej znajomym już nie mogła" - mówi Lu. "Rzucili ją na ścianę, żeby zakuć ją w kajdanki, nie pozwolili nawet założyć butów, skarpetek".

Policja wylegitymowała też wszystkich znajdujących się w mieszkaniu. Nikt nie wiedział, dokąd Małgorzatę zabierają.

Furgonetka

Dlaczego Małgorzatę zatrzymano? Nie wiadomo. Jednak aktywiści podejrzewają, że może to mieć związek z atakiem na furgonetkę Fundacji Pro Prawo do Życia, którą dwa tygodnie temu nieznani sprawcy zatrzymali przy ul. Wilczej, popisali sprayem i przebili opony.

TVP oskarżyło o napaść działaczy kolektywu "Stop Bzdurom", który od dawna zwalcza homofobię i dezinformację dotyczącą osób LGBT propagowaną przez Fundację Pro. Na swoim profilu na Facebooku aktywiści wyjaśniają, że walczą o rzetelną edukację seksualną, ochronę przed molestowaniem seksualnym i pedofilią oraz o skuteczną i mądrą prewencję przed promowaniem kultury gwałtu i uprzedmiotawiającej seksualizacji.

Swoje akcje protestacyjne i przekaz kierują przede wszystkim do queerowej młodzieży, która nie wpisując się w heteroseksualne normy jest szczególnie narażona na przemoc. Zwłaszcza w obecnym kontekście politycznym, w którym środowisko LGBT stało się obiektem politycznych ataków.

Chociaż na furgonetkach Fundacji Pro w trakcie ataku napisano "Stop Bzdurom", a na Facebooku kolektywu pojawiło się zdjęcie z aktywistami trzymającymi skradzione tablice rejestracyjne, kolektyw nigdy oficjalnie się do ataku nie przyznał.

Przeczytaj także:

Poczekano do wyborów

"Wygląda na to, że przeczekano do wyborów, nie chciano się obnosić z atakiem na środowisko LGBT podczas kampanii. Teraz wygrał Duda i dzień po wyborach można już wszystko" - mówi aktywista z Syreny.

Czy spodziewano się takiej reakcji? "Jak na działania podejmowane przez osoby związane z ruchem LGBT, które są raczej happeningowe i pacyfistyczne, tak silna reakcja służb jest niezrozumiała. Zachowują się, jakby chodziło o terrorystów".

"W toku budowania państwa policyjnego już nie wiadomo, co jest poważnym wykroczeniem, a co nie. Każdy sprzeciw robi się niebezpieczny".

;

Udostępnij:

Marta K. Nowak

Absolwentka MISH na UAM, ukończyła latynoamerykanistykę w ramach programu Master Internacional en Estudios Latinoamericanos. 3 lata mieszkała w Ameryce Łacińskiej. Polka z urodzenia, Brazylijka z powołania. W OKO.press pisze o zdrowiu, migrantach i pograniczach więziennictwa (ośrodek w Gostyninie).

Komentarze