0:00
0:00

0:00

Pandemia COVID-19 to dla dziennikarzy, czy mówiąc wprost - dla nas w OKO.press - wyjątkowy czas.

Wszystkie wskaźniki czytelnictwa wariują. Do tej pory czytało nas miesięcznie 2 miliony osób (tzw. unique users, w wyborczym październiku 2019), a w marcu 2020 było 5,4 mln, w kwietniu, który ledwie się rozkręca, już jest 2,5 mln. Nowa fala czytelniczek i czytelników napływa z całej Polski. Do tej pory byliśmy portalem dużych miast, jeszcze w styczniu 2020 w 63 proc., w kwietniu już tylko w 45 proc. Naszym marzeniem i ambicją jest, by ci nowi goście zostali z nami na długo (żeby nie powiedzieć na zawsze, bo to ryzykowne).

Rośnie też udział ludzi młodszych, którzy oderwani od "bieżących spraw życia codziennego" sięgają po OKO.press (starszych czytelników też przybywa tylko wolniej). Życzymy Wam, drodzy i drogie, jak najszybszego powrotu do tych bieżących spraw, może czasem z nieco większą refleksją, ile, czego i jakim kosztem. Może OKO.press dalej będzie wam służyć w takiej refleksji? Na wykresie poniżej kolejne kropki to cztery miesiące 2020 roku - kliknijcie na nie, by odczytać dane.

Dla tej rzeszy czytelników starych i nowych szukamy własnej formuły pisania o epidemii i jej skutkach. W codziennych raportach staramy się wyciągnąć to, co najważniejsze w perspektywie globalnej i polskiej. Krytycznie słuchamy tego, co mówi władza, nie ulegamy ani retoryce straszenia, ani samozadowolenia. Nie ulegamy też magii liderów, którzy ratują naród, patrzymy bardziej rzeczowo niż wiele mediów.

Staramy się pilnować praw obywatelskich i zdrowego rozsądku. A także wytykać brak konsekwencji i zwykłą fuszerkę rozporządzeń, ustaw i informacji o epidemii. Od pięciu dni ministerstwo zdrowia nie odpowiada na najprostsze pytanie: czy mówiąc o "próbkach" naprawdę liczy testowane osoby, czy też wykonane próby, które często trzeba powtarzać dla tej samej osoby.

Staramy się pokazywać zagrożenia, w tym najpoważniejsze - dziury w systemie opieki zdrowotnej, przez które przeciska się wirus. To zatrważające, że SARS-CoV-2 atakuje tam, gdzie powinniśmy się leczyć przed jego skutkami.

Wykrywamy też dziury w kolejnych tarczach, którymi rząd chce nas osłaniać przed skutkami epidemii. Ujmujemy się za grupami społecznymi, które z dnia na dzień tracą materialną podstawę egzystencji. Razem z praktycznie wszystkimi ekonomistami - może poza skrajnymi liberałami - wołamy o więcej pieniędzy, szybciej i łatwiej - żeby gospodarka nie stanęła, a ludzie nie wpadli w rozpacz.

Staramy się też opowiadać, jak przebiega epidemia pomieszana z polityką w Austrii, Korei, Szwecji, Japonii, USA, Czechach.

O krok od dyktatury wyborczej

Jak wielu z Was, dręczy nas drugi lęk - przed wirusem politycznym, który atakuje nadwątlony już wcześniej przez rządy "dobrej zmiany" system demokratyczny. Koronawirus prowadzi wielu z nas do generalnego przewartościowania, że wobec COVID-19 nic już nie ma znaczenia. To jakże zrozumiała, ale gruba przesada, bo przecież koronawirus przeminie, a nadciągające wybory mają zagwarantować władzę Jarosława Kaczyńskiego na kolejne trzy lata. I naruszyć to, co miało zostać nienaruszone, nawet w formule "autorytaryzmu wyborczego", jaki buduje PiS w ślad za Orbánem, Putinem czy Erdoğanem. Jesteśmy o krok od "dyktatury wyborczej".

Polityczna gra władzy przekroczyła granice nawet naszej wyobraźni, wytrenowanej na tysiącach fact-checkingów, w których sprawdzaliśmy słowa Kaczyńskiego, Szydło, Morawieckiego, Dudy... Kłamstwo Kaczyńskiego, że Konstytucja wręcz zmusza władzę do przeprowadzenia wyborów (choćby przy pomocy Poczty Polskiej), powtarza Duda, a także nieznana od tej strony do tej pory Jadwiga Emilewicz.

Przyznaję się bez bicia, że nie wiemy, jak się - jako społeczeństwo obywatelskie - obronić przed majowymi "wyborami". Nie wiedzą też politycy opozycji, szamocze się opinia publiczna.

Może nie należałoby z okazji Świąt Wielkanocnych obarczać Państwa tym smutkiem? OK, dość tego. Zakończmy ten wątek życzeniami: żebyśmy znaleźli rozwiązanie. Bo musimy je znaleźć.

Miłość, praca i wolność

Czas epidemii zaciera wszelkie granice. W przestrzeni naszych mieszkań zamknięte zostało życie zawodowe, osobiste, rodzinne, siedzimy sobie na głowach. Uczymy się wiele i dowiadujemy wielu rzeczy o sobie; np. rodzice dowiadują się jakich głupot, i to ilu muszą się uczyć ich dzieci. To akurat może dać pozytywny efekt!

Nawet nie wiem, jak napisać o tych wszystkich, którzy i które tracą pracę, zamykają firmę. Życzymy wam tego, co tracicie. Chcielibyśmy przekazać odrobinę otuchy.

Jakie będą wszystkie nasze straty? O tym dużo piszemy. Martwimy. Pracą, polityką, zdrowiem, gospodarką polską i globalną. Pociecha, że każdy wstrząs ma także skutki, brzmi zbyt łatwo. Znowu, nie wychodzi zbyt świątecznie!

Ale jedno na pewno zyskamy. Stawiamy sobie - jako żona, brat, sąsiad, obywatelka, pracownik, właściciele firmy, jako człowiek po prostu, pytanie co właściwie jest ową "niezbędną potrzebą związaną z bieżącymi sprawami życia codziennego" - jak to poetycko ujęło rozporządzenie rządu z 31 marca. Innymi słowy, co zatem pozostaje zbędne? Dobrze, że o to pytamy samych siebie. I odkrywamy wiele nowych satysfakcji i radości.

Kiedyś zapytano Freuda, co jest w życiu najważniejsze, spodziewając się Bóg wie, jakiej odpowiedzi. A on rzekł prosto "Lieben und arbeiten".

Życzymy Wam zatem miłości i pracy. I jako OKO.press dodajemy jeszcze - demokracji.

I oczywiście: Zdrowych Świąt! To ma sens, prawda?

;

Udostępnij:

Piotr Pacewicz

Naczelny OKO.press. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".

Komentarze