PiS robi porządek z obradami parlamentu. Będzie można karać posłów finansowo za „naruszanie powagi Sejmu”. Projekt ustawy jest już u prezydenta. Zmieni się regulamin Sejmu, posłom trudniej będzie zadać pytanie o ustawę, a nawet złożyć wniosek o przerwę. PiS i tak robi swoje, ale chce ograniczyć opozycji możliwość robienia hałasu
Zmiany w ustawie o wykonywaniu mandatu posła i senatora mają pozwolić na karanie parlamentarzystów, którzy „naruszają swoim zachowaniem na sali posiedzeń powagę Sejmu, Senatu lub Zgromadzenia Narodowego”. Takim posłom obniżyć dietę lub pensję będzie mogło Prezydium Sejmu – czyli marszałek Marek Kuchciński obradujący razem z wicemarszałkami: Joachimem Brudzińskim (PiS), Ryszardem Terleckim (PiS), Małgorzatą Kidawą-Błońską (PO), Stanisławem Tyszką (Kukiz 15) i Barbarą Dolniak (Nowoczesna). Prezydium podejmuje decyzję większością głosów, PiS teoretycznie ma ich tu tylko połowę. Ale jeśli głosy rozłożą się po równo, decyduje marszałek Kuchciński, zaś Tyszka przy karaniu posłów ostatnio głosował jak PiS.
Majestat parlamentu ma rzekomo stać się równy majestatowi sądu. „Od zawsze istnieją przepisy dotyczące powagi sądu. W przypadku sądów powszechnych za naruszenie powagi grozi kara pieniężna wysokości do 3 tys. zł albo kara pozbawienia wolności do 14 dni” – argumentował poseł Andrzej Matusiewicz z PiS na posiedzeniu sejmowej komisji regulaminowej, która zajmowała się projektem. W przypadku ukarania za "obrazę Sejmu" poseł będzie mógł utracić co miesiąc maksymalnie połowę uposażenia (czyli 4946 zł brutto) lub całą dietę (2473 zł brutto) przez okres nie dłuższy niż 3 miesiące.
Do tej pory parlamentarzystę można było ukarać finansowo tylko w wypadku, gdy opuszczał posiedzenia albo - gdy posiedzenie „uniemożliwiał przez rażące naruszanie przepisów”. Jak poinformowała OKO.press Kancelaria Sejmu, w obecnej kadencji Prezydium Sejmu skorzystało z tego ostatniego prawa wobec pięciorga posłów: Michała Szczerby (PO), Sławomira Nitrasa (PO), Henryki Krzywonos-Strychalskiej (PO), Moniki Wielichowskiej (PO), Ryszarda Petru (N). Petru odebrano miesięczną dietę za odmowę opuszczenia mównicy we wrześniu 2017 - pytał o stanowisko rządu ws. handlu w niedzielę. Z kolei np. Nitras stracił na trzy miesiące połowę uposażenia za próbę dyskusji z marszałkiem i próbę złożenia wniosku formalnego - podobnie było z Krzywonos i Wielichowską. Szczerba natomiast jeszcze w 2015 przekroczył czas wystąpienia i nie zszedł z mównicy.
Podczas dyskusji o rozszerzeniu kar na komisji regulaminowej opozycja zwracała uwagę, że zdefiniować „powagę sejmu” jest dość trudno. „Czy naruszeniem powagi Sejmu jest wypowiadanie z mównicy słów «zdradzieckie mordy»?” – pytał poseł Krzysztof Truskolaski z Nowoczesnej.
Opozycja obawia się, że nowe przepisy będą stosowane tylko wobec niej. Truskolaski zarzucał marszałkowi Sejmu, że nie traktuje posłów równo. „Są równi i równiejsi”. I przypomniał, że marszałek Marek Kuchciński nie zwrócił nawet uwagi swojemu partyjnemu koledze Dominikowi Tarczyńskiemu, gdy ten obrażał innych parlamentarzystów.
Poseł Piotr Zgorzelski z PSL sugerował: „Zamiast wprowadzać pruski dryl, może łatwiej zmienić marszałka Sejmu”. Że zmiana marszałka dodałaby obradom powagi, mówił też poseł Jarosław Urbaniak z PO.
Halina Szydełko z PiS twierdziła, że nie ma mowy o żadnej cenzurze. „Tutaj nigdzie nie ma takiego zapisu. Poseł może wszystko i zawsze powiedzieć, ale w sposób kulturalny. Myślę, że społeczeństwo również tego oczekuje, oglądając transmisję w telewizji” – broniła projektu swojej partii.
O zdanie zapytaliśmy też doświadczonych parlamentarzystów, których dziś nie ma już w Sejmie. Dla OKO.press ustawę PiS komentuje Piotr Gadzinowski, wieloletni poseł SLD znany z barwnych wystąpień, sprawozdawca m.in. wciąż obowiązującej ustawy o kinematografii :
„Już sam taki pomysł wielce narusza powagę polskiego parlamentu. Bo gdyby go spróbować zrealizować, to wpierw trzeba będzie zdefiniować «powagę» parlamentu i także jego «niepowagę». Następnie ustalić skalę i stopnie «niepowagi». Mierzonej najlepiej w «pawłowiczach». Bo wtedy komunikat: «Naruszono powagę Sejmu w stopniu pięciu pawłowiczów w skali dziesięciostopniowej» będzie dla wszystkich jasny”.
W poważniejsze tony uderza Ludwik Dorn, marszałek Sejmu w czasach pierwszych rządów PiS:
„W obecnym stanie rzeczy (bardzo wysokie napięcie i natężenie konfliktu politycznego w Sejmie, brak jakiegokolwiek autorytetu obecnego marszałka i jakiejkolwiek współpracy marszałka, wicemarszałków i przewodniczących klubów nad minimum dobrych obyczajów parlamentarnych)
ten projekt, jeśli stanie się prawem, będzie wykorzystywany przez PiS w sposób represyjny i będzie jednostronnie stosowany wobec opozycji.
Ja braku takich rozwiązań szczególnie nie odczuwałem - w najbardziej gorących tygodniach (po 6 lipca 2007) wiedziałem, że kijem nic się nie da zdziałać, natomiast dobrą metoda jest manipulowanie zaworem, żeby w odpowiednim momencie spuszczać parę z kotła. Co też czyniłem”.
To nie jedyne ograniczenia, jakie szykuje parlamentarzystom PiS. Równolegle przeprowadzane są zmiany w regulaminie Sejmu.
Regulamin Sejmu zmienia się uchwałą. To dokument niższej rangi niż ustawa – nie musi podpisywać go prezydent, nie musi przegłosowywać Senat.
Część zmian to przepychane już z wyprzedzeniem zapisy służące dostosowaniu regulaminu do nowej ustawy – czyli finansowemu karaniu posłów. Ale to nie wszystko.
Posłowie będą mieli mniej okazji do zabierania głosu. Do tej pory przed głosowaniem ustawy w ostatnim, III czytaniu – zanim ustawa trafiała (lub nie) z Sejmu do podpisu prezydenta – każdy klub i każde koło mogły wydelegować jednego posła do zadania pytań. Teraz – niekoniecznie.
Marszałek będzie mógł przy trzecim czytaniu dopuścić pytającego parlamentarzystę do głosu albo nie, według uznania.
PiS tłumaczy się, że posłowie z reguły już wcześniej powtarzają wielokrotnie swoje pytania – przy pierwszym czytaniu czy na komisjach. „Większość pytań to oświadczenia poselskie w zupełnie innych sprawach, często niedotyczące ustawy, ale aktualnych wydarzeń politycznych, co odbiega zupełnie od meritum sprawy. To niepotrzebnie przedłuża postępowanie” – mówił na komisji poseł Matusiewicz z PiS. „90 procent pytań jest nie na temat” – dodał.
Zmienią się też zasady składania wniosków formalnych. To znaczy – jeżeli np. poseł złożył wniosek o przerwę, to kolejny poseł nie będzie mógł złożyć ponownie wniosku o przerwę jeśli marszałek mu na to nie pozwoli. Prośba o przerwę nie będzie w ogóle głosowana. To może być ważniejsza zmiana niż by się zdawało. Wnioski o przerwę bywają narzędziem uprawiania polityki - składano je na przykład podczas lipcowej burzy wokół ustaw sądowych PiS, by zyskać na czasie, gdy sejmowy walec parł do przodu. Teraz,
chcąc dodatkowo utrudnić składanie wniosków formalnych, marszałek będzie mógł w każdym przypadku zażądać, by dany wniosek zgłoszono nie jak dotąd – ustnie – ale na piśmie.
Gdy Sejm pracuje na przyspieszonych obrotach, może to być trudne. „Pan poseł uważa, że mój klub powinienem dzisiaj wiedzieć, że o godz. 11:56 w piątek, w trakcie głosowań dojdzie do sytuacji, w której klub będzie potrzebował 5 minut przerwy, aby zastanowić się wspólnie, jak ma przegłosować daną kwestię?” – pytał poseł Urbaniak z PO.
Matusiewicz odpowiedział, że wnioski powinny być przygotowane na wszelki wypadek, gdyby marszałek chciał ich zażądać. „Zdrowia życzę” – zakończył rozmowę Urbaniak.
Mając samodzielną większość, ignorując głosy protestu i składając rządowe projekty ustaw jako poselskie – co ucina obowiązek konsultacji – PiS i tak przepycha z reguły przez parlament, co chce i jak chce. Teraz partia rządząca chce dodatkowo ograniczyć posłom opozycji możliwości robienia hałasu wokół tego, co robi z Polską.
dziennikarz, krytyk teatralny i publicysta. Od 2012 stały współpracownik "Gazety Wyborczej", od 2009 - "Dwutygodnika". Pisze m.in. o kulturze, cenzurze, samorządach i stosunkach państwo-Kościół.
dziennikarz, krytyk teatralny i publicysta. Od 2012 stały współpracownik "Gazety Wyborczej", od 2009 - "Dwutygodnika". Pisze m.in. o kulturze, cenzurze, samorządach i stosunkach państwo-Kościół.
Komentarze