Prezydent RP Andrzej Duda podczas Apelu Pamięci przy Pomniku Powstania Warszawskiego złożył hołd powstańcom. Powiedział też, że powstanie “doprowadziło do wolnej Polski”. Jak cierpienie i militarna i polityczna przegrana może stać się zwycięstwem?
Prezydent Andrzej Duda mówiąc 31 lipca 2017 o sensie Powstania Warszawskiego użył rozbudowanej konstrukcji retorycznej. Wyliczał wszystkie katastrofy, które spadły na miasto i powstańców: śmierć 150 tys. cywilów, zniszczenie miasta, represje, które spadały na żołnierzy Powstania po wojnie. I wymieniając dodawał refren: “Było warto!”.
"I dzisiaj, gdy siedziałem w Muzeum Powstania Warszawskiego, wspominając Powstanie i twórcę Muzeum – pana prezydenta prof. Lecha Kaczyńskiego – rozmawiałem z powstańcami, usłyszałem nagle z ust jednego z nich ciche: Panie Prezydencie, myśmy naprawdę przeżyli piekło. Po czym uśmiechnął się do mnie i mówi: „Ale to jest moja prawnuczka”.
Spróbujmy się chwilę zastanowić nad tym obrazem. Czy powstaniec nie miałby prawnuczki, gdyby Powstanie nie wybuchło? W sierpniu 1944 roku los Polski był już właściwie przesądzony. W Lublinie działał komunistyczny rząd, który kilka miesięcy później (po pewnej rekonstrukcji) miał zostać uznany także przez zachodnich aliantów. Na konferencjach w Teheranie (1943) i Jałcie (1944) przesądzono oddanie Polski w radziecką strefę wpływów. Jej ostateczne granice na wschodzie i zachodzie nie zostały jeszcze określone - chociaż było jasne, że USA i Wielka Brytania nie będą bronić polskich Kresów - i w teorii miały się odbyć u nas po wyzwoleniu wolne wybory. Ale obserwatorzy na Zachodzie doskonale zdawali sobie sprawę, że dominacja nad Europą Środkową była nagrodą dla Stalina za wkład Armii Czerwonej w pokonanie hitlerowskich Niemiec.
Gdyby Powstanie nie wybuchło, powstańcy nie byliby powstańcami - i nie przeszliby przez “to piekło”. Polska i tak trafiłaby w ręce komunistów. Starszy pan i tak mógłby się cieszyć swoją prawnuczką. Nie sposób twierdzić, że to powstanie uratowało bądź nie uratowało Polski przed utratą wolności.
Prezydent Duda mówił dalej:
"I wiecie? Było warto! Zapewniam Was o tym i chylę czoła przed Wami, tak jak Wy chyliliście czoła przed powstańcami styczniowymi w II Rzeczypospolitej, a oni chylili czoła przed powstańcami kościuszkowskimi i listopadowymi. Było warto! Bo nie jest przegrane powstanie, które w efekcie prowadzi do wolnej Polski. A do takiej one doprowadziły!"
Zupełnie nie wiadomo, w jaki sposób przegrane powstania miały “doprowadzić w efekcie” do wolnej Polski - i Andrzej Duda tego nie mówi. Insurekcja Kościuszkowska (1794) skończyła się militarną klęską i trzecim rozbiorem resztek I Rzeczypospolitej. Powstanie listopadowe (1830-1831) zakończyło się likwidacją autonomicznego Królestwa Kongresowego - państwa z polskim rządem, administracją, armią oraz (co było wyjątkiem w ówczesnej Europie) rządzonego konstytucyjnie.
Powstańcy walczyli bohatersko, ale wymienione przez Dudę powstania w XVIII i XIX w. to spektakularne narodowe katastrofy, które wyrządziły trudne do oszacowania straty materialne i cofnęły sprawę polskiej niepodległości o dekady. Dodajmy, że wielu ówczesnych polskich patriotów uważało je za niepotrzebne i skazane z góry na porażkę.
Ogromną katastrofą skończyło się także Powstanie Warszawskie, które nie osiągnęło żadnego z założonych celów - ani militarnych, ani politycznych. Skończyło się utratą stolicy, zniszczeniem dorobku materialnego wielu pokoleń i śmiercią 150 tys. cywilów.
Prezydent Duda wylicza te straty na początku swojego przemówienia. Nie przeszkadza mu to jednak uznać Powstania za bliżej nieokreślone zwycięstwo. Przekonuje, że ze względu na Powstanie “Rosjanie nigdy nie odważyli się uderzyć podczas żadnego z buntów, jakie były w Polsce przez okres zniewolenia komunistycznego”. Nie ma jednak na to żadnych dowodów; przeciwnie, w 1956 roku w Budapeszcie nawet krwawy opór nie odstraszył ZSRR przed interwencją.
Być może po prostu prezydent inaczej definiuje “zwycięstwo”. Nie chodzi mu - wbrew temu, co mówi - o odzyskanie niepodległości. Prezydent wygłasza apoteozę klęski i męczeństwa, poświęcenia w imię “ducha” i “świadectwa”. O kanałach ściekowych, którymi przechodzili powstańcy z jednej dzielnicy do drugiej, mówił:
"To miejsce krwi i bohaterstwa, to miejsce strachu – takiego zwykłego, ludzkiego – ale i niezwykłego męstwa, heroizmu".
W walce powstańców nie chodzi więc naprawdę, według Dudy, o jakiekolwiek namacalne zwycięstwo. Chodzi o “krew” i “bohaterstwo”.
Prezydent z wyraźną ekscytacją opisuje “krzyk, ciała zabitych, serie z karabinów, panika ludzi, jęk rannych, przyjaciele, których trzeba zostawić na pewną śmierć, i ziejący smrodem kanał, z którego niejeden nie wyszedł”.
To patriotyzm rodem z fantazji grup rekonstrukcyjnych, a nie wolnej i demokratycznej Polski XXI wieku, której żadna obca inwazja nie zagraża.
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Komentarze