0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Piotr Skónicki / Agencja Wyborcza.plPiotr Skónicki / Age...

W wielkopolskiej miejscowości Babi Dwór drzewo zwaliło się na białego busa. Kierowca, próbując uniknąć przygniecenia, odbił w drugą stronę i uderzył w drzewo. Nie przeżył. W Międzyrzecu Podlaskim, na Lubelszczyźnie, drzewo przewróciło się na samochód osobowy, zwiększając bilans ofiar wichury do dwóch. Późnym popołudniem komendant główny PSP nadbryg. Andrzej Bartkowiak poinformował o dwóch kolejnych ofiarach. Wyliczał również, że w ciągu ostatnich czterech dni strażacy w całej Polsce wyjeżdżali ponad 40 tys. razy.

W Piasecznie na Mazowszu wiatr zerwał dach dyskontu. Podobna sytuacja zdarzyła się podczas poprzedniej wichury - niżu Dudley, który przeszedł przez Polskę dwa dni temu - w Krakowie, gdzie oderwał się płat dachu Biedronki. Na pobliskiej budowie żuraw przygniótł dwie osoby. Obie zmarły.

Ponad milion osób bez prądu

Rządowe Centrum Bezpieczeństwa informuje dodatkowo o czterech rannych - a są to dane tylko z ostatniej doby (stan na godz. 12:00 19 lutego). 1050 budynków zostało uszkodzonych. Według wyliczeń RCB 1 144 487 odbiorców nie ma dostaw energii elektrycznej.

Enea, która dostarcza prąd do prawie 3 mln odbiorców w Polsce, publikuje mapę z awariami. W sobotnie popołudnie wyglądała tak:

Lokalne media z woj. lubuskiego informują, że bez prądu są setki mieszkańców od Witnicy aż do Kostrzyna nad Odrą. "Brak prądu to dramat dla trzech mieszkańców powiatu gorzowskiego, którzy są podłączeni do respiratorów. Strażacy dowożą im agregaty i paliwo. Jednak paliwa może zabraknąć, ponieważ zamknięte są stacje benzynowe" - pisze portal Gorzowianin.com. W Galerii Warmińskiej w Olsztynie co chwilę powtarzane jest ostrzeżenie, żeby nie korzystać z wind, bo w razie przerwy w dostawie prądu można utknąć między piętrami. Około 16:00 prądu zabrakło, zgasło światło, ruchome schody i winda stanęły.

Na Mazowszu około 200 tysięcy osób nie ma prądu. Jeszcze gorzej jest w Wielkopolsce - prawie 220 tys.

Linie i wiatraki nie wytrzymują wiatru

Polskie Sieci Elektroenergetyczne informują, że według stanu na sobotę rano, ze względu na powalone na przewody drzewa lub uszkodzone słupy nie pracowało 15 linii. Najwięcej wyłączonych linii znajduje się w północnej i północno-zachodniej części kraju. "W przypadku części linii konieczne jest wycięcie drzew opartych o przewody, jednak warunki pogodowe są zbyt niebezpieczne, by pracownicy PSE i firm zewnętrznych mogli wejść do lasów. Gdy tylko sytuacja pogodowa się poprawi, konary zostaną usunięte" - informuje PSE.

Przeczytaj także:

Wiatr okazał się zbyt silny nawet dla elektrowni wiatrowych, które produkowały o połowę mniej energii niż przewidziano w prognozach. Analitycy przewidywali kolejny rekord w wytwarzaniu energii z wiatru - pierwszy padł w środę (16 lutego), kiedy wiatraki wykręciły 6,7 GWh. To mogło zaspokoić około 35 proc. polskiego zapotrzebowania na energię.

Sobotni wynik to jedynie 3,5 GWh. Powód? Po pierwsze, uszkodzone linie energetyczne. Po drugie, wiatr był tak silny, że turbiny dla bezpieczeństwa się wyłączały.

Awaria 112

Poważną awarię zaliczył również numer 112. "Ratownicy sugerują, że przyczyną awarii może być nadmierne obciążenie sieci, wynikające ze zwiększonej liczby zgłoszeń od mieszkańców w związku ze szkodami, jakie pojawiają się na skutek wichur przechodzących przez nasz kraj. Ale naszym zdaniem musiała nastąpić jakaś dodatkowa usterka, bo tego typu problemy nie występowały przy innych ostrych sytuacjach pogodowych w przeszłości generujących większą liczbę zgłoszeń" - wyjaśnia Niebezpiecznik.

Nie działa również Portal Pasażera PKP, na którym można sprawdzać opóźnienia pociągów. Rządowe Centrum Bezpieczeństwa informuje, że do godz. 12:00 281 pociągów było opóźnionych, a 64 odwołano.

Kolejny niż

"Niż Eunice to nie tylko bardzo silne porywy wiatru - nadal mogą wystąpić wartości sięgające 125-130 km/h, ale również opady deszczu, a w rejonach górskich - możliwe są też lokalnie zawieje i zamiecie śnieżne" - informuje Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej. Najmocniej wiało nad morzem, co wywołało sztorm na Bałtyku. W sobotę, 19 lutego, rano w Ustce wiatr wiał z prędkością 115 km/h. W nocy z piątku na sobotę na Śnieżce zanotowano prędkość 162 km/h.

IMGW informuje, że w niedzielę 20 lutego sytuacja ma się uspokoić.

Eunice to kolejny niż, jaki napływa nad Polskę. Poprzedni - Dudley - przyniósł porywisty wiatr i opady w środę i czwartek (17 lutego). "W wielu miejscach Polski zachodniej i południowej notowano porywy wiatru około 100 km/h. Najsilniejsze zanotowano na stacji w Dziwnowie 134 km/h, w Lesznie 117 km/h. Silnie wiało również w górach: Tatry 131 km/h, Karkonosze 171 km/h" - pisze IMGW. "Silny wiatr z sektora zachodniego przyczynił się do pojawienia się sztormu na Bałtyku (11 w skali Beauforta). Na stacjach morskich i będących pod wpływem Bałtyku licznie przekroczone zostały stany ostrzegawcze, a punktowo także alarmowe. Największe wzrosty notowano na Wybrzeżu Wschodnim i w rejonie Zatoki Gdańskiej"- informuje Instytut.

Skąd wichury w Polsce?

Jak wyjaśnia IMGW, niże, które właśnie przechodzą nad Polską, rozwijają się nad obszarami północnego Atlantyku. "Duża różnica ciśnienia i bardzo duża prędkość przemieszczania się tego niżu spowodowana napędzaniem go przez prąd strumieniowy, wywołała gwałtowny spadek ciśnienia i bardzo silny, porywisty wiatr" - pisze Instytut. To tak zwana bombogeneza lub eksplozywna cyklogeneza (tworzenie się cyklonów), czyli zjawisko polegające na gwałtownym spadku ciśnienia o co najmniej 24 hPa w ciągu doby.

Aktywizacja cyklogenezy następuje najczęściej w porach przejściowych - czyli na przykład między wiosną a zimą. Te sezony w miarę ocieplania się klimatu zaczynają się zacierać.

Na silne wichury wpływa również aktywny chłodny front atmosferyczny, związany z niżem. IMGW, wyjaśniając przyczyny zniszczeń podczas niżu Dudley, pisał: "Ze względu na bardzo ciepłe i wilgotne powietrze napływające przed frontem, temperatura w nocy wzrosła gdzieniegdzie powyżej 10°C (...) Tak wysoka temperatura i duża zawartość wilgoci w powietrzu wygenerowała sporą ilość energii, która przy sprzyjających warunkach wiatrowych pozwoliła na rozwój formacji burzowej w postaci szkwału z niszczącymi porywami wiatru, a prawdopodobnie także trąbami powietrznymi".

Przyczyny porywistych wiatrów, jakie obserwujemy w ostatnich dniach, wyjaśniał na łamach "Polityki" dr Witold Lenart, klimatolog z Uniwersytetu Warszawskiego: "To wynika z nadmiaru energii skumulowanej w oceanie i nadmiaru energii w ogóle w ziemskiej atmosferze. Energia ta musi się gdzieś rozproszyć, czyli inaczej mówiąc: dyssypować. Rozprasza się w burzach cyklonalnych, które także u nas coraz bardziej zaczynają przypominać te potężne z tropików. Efekt może być taki jak teraz, że mamy aż trzy wielkie ośrodki niżowe naraz. I atakują one kontynent jeden za drugim" - wyjaśniał naukowiec.

Winny? Człowiek

Można powiedzieć, że "ziemia się wkurzyła". Dlaczego?

Ekstremalne zjawiska pogodowe - do których zaliczają się cyklony czy silne wiatry - będą występować coraz częściej w miarę postępowania zmiany klimatu. Nie będą to zjawiska nowe. Wichury i tornada obserwujemy u nas przecież od zawsze. Będą jednak częstsze i bardziej dotkliwe niż dotychczas.

Im mniej zdecydowanie walczymy o klimat, tym większym zagrożeniem będą dla nas chociażby takie niże, jakich doświadczamy w 2022 roku.

Koalicja Klimatyczna przypomina: "Jeżeli nie ograniczymy emisji gazów cieplarnianych, ekstremalne zjawiska pogodowe będą występowały coraz częściej. Wyniki badań prowadzonych przez Międzyrządowy Panel ds. Zmiany Klimatu (IPCC) i opublikowanych w październiku 2018 w specjalnym raporcie, wskazują, że powstrzymanie wzrostu średniej temperatury Ziemi na poziomie 1,5 C jest ciągle możliwe. Wymaga to jednak szybkiej i dalekosiężnej transformacji wszystkich sektorów gospodarki, począwszy od energetyki. Bez radykalnej redukcji emisji gazów cieplarnianych do 2030 roku, powstrzymanie zmiany klimatu nie będzie możliwe".

IPCC również w najnowszym szóstym raporcie, wydanym w 2021 roku, podkreślał, że emisje gazów cieplarnianych spowodowane przez człowieka „doprowadziły do zwiększonej częstotliwości i/lub intensywności niektórych ekstremalnych zjawisk pogodowych i klimatycznych od czasów przedprzemysłowych”. Wśród tych zjawisk eksperci wymieniają fale upałów, powodzie, suszę - choć podkreślają, że kwestia silnych wiatrów powinna być dokładniej zbadana.

"Zmiany klimatyczne polegają nie tylko na ociepleniu, które obserwujemy w każdej skali przestrzennej, od globalnej do punktowej. W istocie wraz z temperaturą zmieniają się wszystkie elementy sprzężonych systemów klimatu i zasobów wodnych, a w konsekwencji – także wielu systemów fizycznych, biologicznych i ludzkich (społeczno-ekonomicznych). Szereg ekstremów pogodowych (fale upałów, susze, intensywne deszcze i powodzie, silne wiatry) występuje coraz częściej i przybiera większe rozmiary" - pisali już w 2011 roku klimatolog prof. Zbigniew Kundzewicz i Jerzy Kozyra z Instytutu Uprawy, Nawożenia i Gleboznawstwa w Puławach.

Z kolei prof. Zbigniew Karaczun z SGGW, ekspert Koalicji Klimatycznej mówił w TVN24: "W Polsce mamy już coś, co możemy nazwać korytarzem burz. Tak, jak w Stanach Zjednoczonych mamy korytarz tornad, to my zaczynamy w Polsce dostrzegać pewne prawidłowości przesuwania się takich gwałtownych, huraganowych wiatrów".

Udostępnij:

Katarzyna Kojzar

Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.

Komentarze