Sobota 7 listopada przyniosła kolejny dramatyczny rekord dziennych zakażeń – 27 875 osób.
„Najbardziej boję się sytuacji, że z tak wysoką zachorowalnością wejdziemy w sezon zimowy, a więc czas zwiększonej zapadalności na infekcje układu oddechowego. Wówczas możemy spodziewać się jeszcze większego wzrostu liczby przypadków ciężkich i śmiertelnych COVID-19” – mówi OKO.press prof. Krzysztof Pyrć, wirusolog i biotechnolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Średnia dziennych zakażeń ostatnich siedmiu dni (22,7 tys.) – pokazana niebieską linią na wykresie poniżej – nie dogania sobotniego wyniku, bo epidemia nabiera impetu a zarazem rośnie liczba wykonanych testów. Było ich (w piątek, bo te dane są podawane z jednodniowym opóźnieniem) 66,8 tys. Oznacza to, że utrzymuje się rekordowo wysoki wskaźnik wykrywania zakażenia – 42 proc. (na 10 wykonanych testów aż 4 są pozytywne). I nie jest to dobry rekord, bo to oznacza, że poza kontrolą jest duża liczba osób zakażonych. Zalecany przez WHO poziom to 5 proc.,
Ile jeszcze wytrzyma system?
„Mówiąc bardzo eufemistycznie: nie jesteśmy w dobrej sytuacji. Dalszy rozwój wypadków zależy od tego, ile jeszcze zniesie opieka zdrowotna. Póki nie zapcha się całkowicie, to nie będzie tragicznie” – mówi prof. Pyrć.
Sobota przyniosła tu jednak fatalną wiadomość. Zajętych jest 1813 respiratorów, o 110 więcej niż w piątek i jest to najszybszy przyrost od początku epidemii.
To oznacza, że w użyciu jest już 77 proc. dostępnych – według oficjalnej liczby – 2357 respiratorów. Jak już jednak pisaliśmy, oficjalnie statystyki lukrują rzeczywistość, bo obejmują też aparaty nie podłączone, nie rozpakowane, zepsute czy nie używane z powodu braku personelu do ich obsługi. Dyrektorzy i lekarze szpitali opowiadają mediom, że zdarzają się sytuacje, gdy z powodu braku respiratorów muszą odsyłać pacjentów a nawet podejmować dramatyczne decyzje, kogo z chorych podłączyć.
Prof. Pyrć zwraca uwagę na konsekwencje pandemii dla innych chorych:
„Już dziś jesteśmy w sytuacji, w której normalna opieka zdrowotna przestała funkcjonować, bo niemal wszystkie siły skierowano do walki z pandemią.
A to znaczy, że będą umierały osoby, które chorują na coś innego niż COVID-19, bo po prostu nie ma tym momencie mocy, by im pomóc”.
Realność takiego scenariusza pokazuje datowane na 5 listopada 2020 pismo mazowieckiego wojewody Konstantego Radziwiłła, którego treść ujawniła stołeczna „Wyborcza”:
„Mazowiecki Oddział Wojewódzki Narodowego Funduszu Zdrowia wydał zalecenie czasowego zawieszenia udzielania planowych świadczeń opieki zdrowotnej, dotyczy to m.in. zabiegów diagnostycznych, leczniczych i operacyjnych (wyjątkiem jest diagnostyka i leczenie chorób nowotworowych)”.
„Pismo wojewody świadczy o tym, że sytuacja robi się dramatyczna. I jest dowodem na to, jak chaotyczna jest rządowa strategia walki z koronawirusem” – komentował Krzysztof Strzałkowski, przewodniczący komisji zdrowia i kultury fizycznej w Sejmiku Mazowsza i burmistrz Woli.
W sobotę liczba pacjentów covidowych przekroczyła 20 tys. , w ciągu doby wzrosła o 770, to dużo po piątkowym optymistycznym 365. Jeśli wierzyć oficjalnym statystykom, oznacza to 66 proc. zajętych covidowych łóżek.
Pół miliona zakażonych od początku, 313 tys. choruje
Dramatycznie rośnie liczba osób obecnie zakażonych czyli wykrytych chorych na COVID-19 (kolor czerwony na wykresie niżej) – jest ich już więcej niż 300 tys. Po pierwszym miesiącu pandemii (marcu) było ich 2,5 tys., po drugim (kwietniu) 9 tys., po piątym (lipcu) – 10 tys., po siódmym (wrześniu) – 19 tys. Szalony wzrost zaczął się w październiku, na koniec miesiąca mieliśmy 217 tys., a po pierwszym tygodniu listopada przybyło prawie 100 tys. do poziomu 313,5 tys.
Wszystkich zakażonych od początku epidemii jest już ponad pół miliona (522 tys.), z czego wyzdrowiało 200 tys., a zmarło 7636 osób, czyli 1,5 proc., co 70 osoba z wykrytym zakażeniem. W pierwszej fazie epidemii, która na szczęście Polski prawie nie dotknęła, odsetek zgonów był dwukrotnie wyższy.
Jak podano w sobotę, zmarło kolejne 349 osób, drugi wynik po czarnym piątku kiedy ofiar było 445.
„Musimy się przygotować na to, że w najbliższym czasie krzywa zgonów będzie szła w górę i to niezależnie od tego, co zrobimy. Po prostu umierają osoby, które zaraziły się 2-3 tygodnie temu, kiedy były wysokie wzrosty zachorowań na koronawirusa” – mówi OKO.press prof. Krzysztof Pyrć.
Pod względem ogólnej liczby zakażonych (od początku epidemii – 521,6 tys) Polska jest już na 17 miejscu na świecie, zbliżamy się do Niemiec (641 tys.), gdzie tempo epidemii jest obecnie znacznie niższe.
W tragicznej statystyce zgonów (w liczbach bezwzględnych) Polska zajmuje lepsze miejsce – 25.
Najgorzej jest w USA – 10 mln zakażeń i prawie ćwierć miliona zgonów (ale relatywnie do liczby mieszkańców jest kilka krajów w gorszej sytuacji).
Na milion mieszkańców na COVID-19 umarło 202 Polek i Polaków. To znacznie mniej niż w najbardziej dotkniętych państwach:
- Belgia 1095 ofiar na milion mieszkańców;
- Peru – 1050;
- Hiszpania – 830;
- Brazylia – 760;
- Boliwia – 743;
- Argentyna – 731;
- USA – 730;
- Wielka Brytania – 713
- Ekwador – 711;
- Włochy – 672;
- Francja 610.
Zakażenia regionalnie. Epidemia wraca na Śląsk
Zakażenia, o których mówi sobotni komunikat pochodzą z województw:
- śląskiego (4290),
- mazowieckiego (2998),
- wielkopolskiego (2451),
- małopolskiego (2450),
- dolnośląskiego (2045),
- podkarpackiego (1946),
- kujawsko-pomorskiego (1809),
- lubelskiego (1794),
- pomorskiego (1671),
- łódzkiego (1549),
- świętokrzyskiego (1231),
- zachodniopomorskiego (1072),
- opolskiego (765),
- warmińsko-mazurskiego (679),
- podlaskiego (615),
- lubuskiego (510).
Od soboty kolejne ograniczenia
Od soboty 7 listopada weszły kolejne ograniczenia. Jak zapowiedział premier Mateusz Morawiecki, potrwają przynajmniej do 29 listopada.
W szkołach:
- nauka zdalna w klasach 1-3 podstawówek;
- w klasach 4-8 szkół podstawowych i ponadpodstawowych przedłużenie nauki zdalnej;
Sport i rekreacja:
- wydarzenia sportowe, takie jak mecze, mogą się odbywać tylko bez udziału publiczności;
- działalność basenów, aquaparków i siłowni zostaje zawieszona.
Życie kulturalne i religijne:
- teatry, kina, muzea, galerie sztuki, domy kultury, ogniska muzyczne i inne placówki kultury – zamknięte;
- kościoły pozostają otwarte, ale nie może w nich przebywać więcej niż 1 os./15 m2.
Życie społeczne:
- ograniczenie zgromadzeń publicznych do maksymalnie 5 osób;
- zakaz organizacji imprez;
- osoby do 16 roku życia w godzinach 8-16 mogą się przemieszczać jedynie pod opieką dorosłych.
Rząd zaleca też – nie nakazuje – ograniczenia w przemieszczaniu się osób w wieku 65+ – wyjąwszy obowiązki zawodowe, zaspokajania niezbędnych potrzeb życiowych oraz sprawowania lub uczestnictwo w sprawowaniu kultu religijnego, np. mszach;
Ograniczenia dotyczą też życia gospodarczego:
- zamknięcie sklepów w galeriach handlowych – otwarte pozostają tylko sklepy spożywcze, kosmetyczne, z chemią domową, apteki i sklepy z innymi artykułami medycznymi, budowlane, małe zoo, saloniki prasowe oraz punkty usług, np. fryzjerzy;
- regulacja co do liczby osób w sklepach: 1 os./10 m2 w sklepach o powierzchni do 100m2 i 1 os./15 m2 w sklepach powyżej 100 m2;
- hotele tylko dla osób podróżujących służbowo;
- sanatoria zawieszają działalność;
- lokale gastronomiczne mogą sprzedawać jedynie na wynos i dowóz;
- w transporcie publicznym może być zajętych jedynie połowa miejsc siedzących lub 30 proc. wszystkich.
Początkowo sklepy meblowe miały pozostać otwarte. Jednak w rozporządzeniu opublikowanym późnym wieczorem w piątek w Dzienniku Ustaw ten wyjątek zniknął.
„To nie powinno się było zdarzyć. Rozumiemy potrzebę ograniczeń, ale nie wprowadzanych w taki sposób. Nie możemy sobie pozwalać na zamykanie jakiejś branży gospodarki wbrew zapowiedziom, na kilka godzin przed wejściem przepisów w życie” – powiedział RMF FM Maciej Witucki, prezydent Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan.
„Jeżeli popełniamy błędy w komunikacji, to przepraszamy. W tej chwili żyjemy w takiej rzeczywistości, gdzie trzeba podejmować decyzję z godziny na godzinę” – skwitował tę zmianę wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Paweł Szefernaker.
„Narodowa kwarantanna”? Według danych z soboty – prawie na pewno tak
Rząd nie wyklucza wprowadzenia – jak ją nazywa – narodowej kwarantanny. Stanie się tak, jeśli w ciągu 7 najbliższych dni liczba zachorowań na COVID-19 wyniesie 70-75 przypadków na 100 tys. mieszkańców.
Sobotni wynik 27 875 nowych zakażeń oznacza 74 przypadki na 100 tys. mieszkańców. Jeśli ta liczba nie zacznie spadać, będzie „narodowa kwarantanna”, co oznacza dziwną nazwę na coś w rodzaju lockdownu.
Według szacunków portalu „Medonet” może to nastąpić już 12 listopada.
Nie sprecyzowano na razie, na czym miałaby polegać „narodowa kwarantanna”. Z wypowiedzi premiera Mateusza Morawieckiego i ministra zdrowia Adama Niedzielskiego wynika, że wiązałaby się ona z ograniczeniami w poruszaniu się oraz kolejnym zamrażaniem gospodarki.
Czy kwarantanna narodowa jest dobrym rozwiązaniem?
„Nie lubię tej nazwy, ale jeżeli sytuacja się nie poprawi nie widzę innego wyjścia niż takie, że musimy zamknąć się w domach i poczekać aż liczba przypadków zacznie spadać. Przy takiej liczbie zachorowań jak teraz, nie mamy już możliwości monitorowania przypadków i tworzenia siatki możliwych zakażeń” – mówi OKO.press prof. Krzysztof Pyrć.
Zakaz przemieszczania się? Bez stanu wyjątkowego niemożliwe
Czy „narodowa kwarantanna” miałaby oznaczać zakaz przemieszczania się? Jak wskazał portal „Bezprawnik” takie możliwości daje tylko ustawa o stanie klęski żywiołowej. By rząd mógł więc legalnie wprowadzić takie rozwiązanie, to musiałby wpierw taki stan ogłosić.
Tego rodzaju zakaz obowiązywał w drugim kwartale tego roku, nie wolno było m.in. wchodzić do lasów i już wtedy wywołał kontrowersje prawne. Sądy nie chciały nakładać kar na osoby, które go złamały, idąc np. na spacer do lasu. „Bezprawnik” przypomniał też stanowisko RPO Adama Bodnara w tej sprawie:
„Ustawa o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi w żadnym przepisie nie przewiduje zaś możliwości wprowadzenia zakazu przemieszczania się. Tego typu ograniczenie wolności poruszania się nie zostało więc, jak tego wymaga art. 52 ust. 3 Konstytucji RP, określone w ustawie”.
Towarzysze, dalej na pochody z piorunami, wywindujecie Polskę jeszcze wyżej w rankingu chińskiej zarazy. A i tak winny będzie Kaczor.
Reprezentujesz TVPiS?
Wzrost liczby zakażeń swierdzonych testami objawił się dokładnie w dniach pierwszych protestów. A więc Twoje "pochody" nie przyczyniły się do tego, ponieważ ludzie musieli się zakazić 5-10 dni wcześniej.
A Kaczor i tak jest winny. Conajmniej posłania swego brata do Smoleńska na manifestację.
Jasne że pokurcz winny,za Tuska ludzie nie umierali jak muchy a też była epidemia grypy !
pan takie głupoty pisze do TVPiS czy powtarza po nich? Jeśli pan te głupoty powtarza proszę to robić w wersji dla Korei Północnej – ta wersja językowa jest mniej denerwująca
_ COVID covidem, ale ludzie aktualnie umierają także na inne choroby. Jeśli fragmentaryczne doniesienia ze statystyk polskich z ostatnich miesięcy są dokładne, to nagle wzrosła – nawet dwukrotnie – ogólna śmiertelność w porównaniu z analogicznymi miesiącami ubiegłego roku. Czyli nie tylko z powodu COVID-19. Inne choroby „skorzystały” na strachu przed COVID-em i zaczęły zbierać swoje żniwo! Pacjent niekowidowy został porzucony przez naszą służbę zdrowia.
_ Ale to nie wszystko. Istnieją ciekawe, mało rozpoznane fakty.
_ NIERÓWNOŚCI w ochronie zdrowia skutkują DŁUGOŚCIĄ ŻYCIA. W badaniach dla całej Unii (jeszcze przed COVID-em) zachorowalność na najczęstsze choroby będące PRZYCZYNĄ ZGONÓW, zwłaszcza związane z krążeniem, uzależniona jest przede wszystkim od wykształcenia i zamożności. BIEDNI ŻYJĄ KRÓCEJ I DO TEGO W GORSZYM ZDROWIU. Przykładowo mężczyźni wyżej wykształceni żyją 12 lat dłużej od mężczyzn niewykształconych.
_ Przedwczesne zgony powodowane są również przez choroby wywołane przez STRES. I nie dotyczy to stanowisk kierowniczych ale głównie stanowisk niedecyzyjnych i niesprawczych, gdzie ludzie nie mają możliwości samodzielnego działania. Osoba o niższym statusie i kapitale kulturowym ma dużo mniejsze szanse wywalczyć dobre obsłużenie przez system opieki medycznej. Ma problem z porozumieniem się. Czasem wręcz nie rozumie i nie zapamiętuje zaleceń lekarza.
_ CZŁOWIEK-NIEWOLNIK (robot) ciężko znosi swoją sytuację. Cierpi i boi się. I szybciej umiera.
_ Jeszcze jeden „drobiazg”. Mateuszek-kłamczuszek chwali się ostatnio w telewizorze, ile to tysięcy łóżek dostawił dla pacjentów kowidowych w całej Polsce. Tylko jakoś nikt nie odważy się powiedzieć, ile w tym celu łóżek równocześnie zabrano z innych oddziałów szpitalnych, czyli jaki jest „bilans” łóżek wszystkich. Czyli ilu pacjentów „zwykłych” zostało odciętych od służby zdrowia. Trochę lóżek na pewno przybyło, chociażby w tzw. Szpitalu Narodowym, ale o tym co się dzieje „w terenie” z przydzielaniem łóżek, to cicho sza!
Władze Polski są dnem bez dna. Dostawili tych łóżek, zabierając te ufundowane przez WOśP z innych oddziałów, na które zabrakło pieniędzy z racji przeznaczenia ich na ich propagandę. Fuszerzy tak je dostawili, że Jurek musiał 1279 nowych podarować, coby uzupełnić braki powstałe przez ich rozporządzenia, rodem z najciemniejszej komuny. Wygłąda jednak, że przy takim wzroście zachorowań, nawet i tych może być za mało.
https://www.onet.pl/informacje/onetwarszawa/koronawirus-wosp-kupila-prawie-13-tys-lozek-dla-pacjentow-z-covid-19/n1gm5x8,79cfc278
Pięć lat wystarczyło ,żeby piśdz…doprowadzili ten kraj do zapaści w każdym aspekcie życia,jestem ciekaw czy ktoś postawi tych drani pod sądy,głupie zachowanie ,nieumiejętne rządzenie doprowadzają ten kraj do powolnej agonii ,premier się miota,kaczyński zniknął,pieniądze rozdane ostatni zgasi światło.
Wojewoda mazowieci, niejaki dr Radziwiłł zakazał leczenia innych chorych, niż dotkniętych covid-19. Tego nie wolno mu było powiedzieć jako lekarzowi. Powinien podać Sue do dymisji, albo milczeć. Należy odebrać mu prawo wykonywania zawodu i używania tytułu "lekarz". To wyjątkowo zdegenerowana bydlę.
***** Wojewodę mazowieckiego dr. Radziwiłła i innych trumpów tego kraju!
Rządom radykalno-narodowej prawicy już dawno przydałaby się specjalna narodowa kwarantanna. Tak coby ich narodowość nie kipiała, kosztem fundamentalnych filarów instytucji podtrzymujących państwo. Może nie zarażaliby aż tak swoją ultranarodowością, tylko wzieliby się do roboty, zamiast urządzać z pompą ich supernarodowe wiece i pompować miliardy w swoje meganarodowe media, zajęliby się tak podstawowymi resortami jak, nie tylko traktowana per noga służba zdrowia, ale armia, służby wywiadowcze czy infrastruktura komunikacyjna. Ale to się jeszcze im w trójnasób zwróci. Wystarczy popatrzeć na niezadowolenie ulicy polskiej i porażkę ich brata w populiźmie prawicowym i najjaskrawszego przykładu zakiszenia, którym jest buffon Trump w zawstydzającym stylu przegrywający wybory.
Ceterum censeo, liczcie łóżka z dostępem do tlenoterapii, nie respiratory. To trudniejsze, ale życie chorych na tę infekcję ratowane jest _zanim_ ewentualnie trafią pod respirator. Wtedy już zwykle jest za późno.