0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Zrzut ekranu, Polsat News, 28 marca 2024 r.Zrzut ekranu, Polsat...

Rano 26 marca 2024 oficerowie Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego przeszukali ponad 20 lokali w ramach śledztwa dotyczącego dotacji z Funduszu Sprawiedliwości dla kościelnej Fundacji Profeto. Na tej liście przeszukań znalazły się także lokale należące do posłów Suwerennej Polski: Dariusza Mateckiego, Marcina Romanowskiego, Michała Wosia i Zbigniewa Ziobry.

Pełnomocnik byłego ministra sprawiedliwości już zapowiedział, że złożone zostanie zażalenie na postanowienie o przeszukaniu.

W związku z przeszukaniami w domach kilku posłów do prokuratora krajowego Dariusza Korneluka z prośbą o wyjaśnienia wystąpił także Rzecznik Praw Obywatelskich:

„RPO Marcin Wiącek prosi Prokuratora Krajowego o informacje o podstawach faktycznych i prawnych podjętych czynności z uwzględnieniem pojawiających się w przestrzeni publicznej zarzutów naruszenia immunitetu parlamentarnego (nietykalności) osób, u których przeprowadzone zostały przeszukania, oraz nieprawidłowości w przeprowadzeniu przeszukania domu posła Zbigniewa Ziobry” – czytamy w komunikacie.

O jakie nieprawidłowości chodzi?

Zebraliśmy kilka najczęściej powtarzających się zarzutów i poprosiliśmy o wyjaśnienia eksperta w dziedzinie prawa karnego.

Czy mieszkanie posła jest objęte immunitetem?

Politycy Suwerennej Polski od samego początku podnosili argument, że przeszukania poselskich domów są naruszeniem immunitetu poselskiego. Powoływano się przy tym na opinię prof. Marka Chmaja wykonaną na zlecenie Biura Analiz Sejmowych w 2014 roku. Prawnik twierdził w niej, że przeszukania mieszkań posłów bez zgody Sejmu stanowią naruszenie art. 105 ust. 2 Konstytucji. Dopuszczenie możliwości takich przeszukań tylko dlatego, że postępowanie toczy się jeszcze w fazie in rem, a nie in personam (to znaczy, że nie przedstawiono jeszcze nikomu zarzutów), „świadczyłoby o iluzorycznym charakterze ochrony” parlamentarzystów.

Prawnicy nie są jednak w tej sprawie jednomyślni.

„Mam wątpliwości, czy istnieją podstawy, by tak daleko rozciągać immunitet poselski. Art. 105 ust. 2 mówi o tym, że od dnia ogłoszenia wyników wyborów poseł nie może być pociągnięty bez zgody Sejmu do odpowiedzialności karnej. Ale od przeszukania jego mieszkania do postawienia mu zarzutów jest jeszcze daleka droga. Często to dopiero w wyniku takiego przeszukania mogą zostać ujawnione okoliczności obciążające. Ale nie wiemy nawet, czy przeszukanie odbywało się w kierunku ujawnienia dowodów na przestępczą działalność tego konkretnego posła. W mojej ocenie tak szerokie zastosowanie immunitetu byłoby po prostu przeciwskuteczne” – mówi OKO.press dr Piotr Kładoczny, karnista i sekretarz Zarządu Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.

Prokuratura od lat stoi na podobnym stanowisku. „Nie obejmuje on [immunitet – przyp.] jednak mieszkania posła. Z uwagi na dobro śledztwa konieczne jest szybkie zabezpieczenie dowodów, a uprzednie wystąpienie z wnioskiem o uchylenie immunitetu posła mogłoby prowadzić do ich ukrycia i mataczenia w sprawie” – czytamy w komunikacie Prokuratury Krajowej dotyczącym przeszukania mieszkania byłego senatora PO Stanisława Gawłowskiego w 2017 roku.

Opinia prof. Chmaja z 2014 roku dotyczyła przeszukania mieszkania Jana Burego, byłego posła PSL. Sąd nie dopatrzył się w tym przeszukaniu naruszeń prawa.

Do kwestii tej odnosił się także w rozmowie z TVN24 Przemysław Nowak, rzecznik Prokuratury Krajowej:

„Immunitet posła jest określony tym, na co potrzebna jest zgoda marszałka Sejmu. Na jego zatrzymanie, na jego aresztowanie, na pociągnięcie do odpowiedzialności karnej. To jest ten immunitet poselski określony w Konstytucji i w ustawie o wykonywaniu mandatu posła i senatora. Nie ma ani słowa na temat tego, by dokonanie przeszukania miało się odbywać za zgodą Sejmu. Wobec tego zastosowanie mają przepisy ogólne, a więc dom posła jest takim samym domem, jak dom innej osoby”.

Czy można przeszukiwać pod nieobecność gospodarza?

Jednym z głównych argumentów podnoszonych przez polityków Suwerennej Polski jest fakt, że Zbigniew Ziobro nie był obecny podczas przeszukania jego domu w Jeruzalu 26 marca (27 marca przeszukiwany był jeszcze inny dom Ziobry). Przebywał wtedy za granicą. Co więcej, powszechnie dostępną informacją jest, że poddaje się leczeniu.

„Jego nieobecność była łatwa do ustalenia. Nie było nawet próby kontaktu – przecież umożliwiłby wejście, a telefon jest znany” – pisał Patryk Jaki. Pełnomocnik Zbigniewa Ziobry twierdził, że służby były zobowiązane skontaktować się z gospodarzami lokalu na podstawie art. 224 kodeksu postępowania karnego oraz „dobrego zwyczaju”.

Michał Wójcik przekonywał z kolei, że sytuacja nie wymagała podejmowania tego rodzaju „działań niecierpiących zwłoki”. „Można było to zrobić kilka dni temu, czy kilka dni później. Śledztwo jest przecież prowadzone od lutego w tej sprawie” – mówił były wiceminister.

„Po pierwsze, przeszukanie ma na celu znalezienie konkretnych rzeczy. Jaki jest sens informowania kogoś o przeszukaniu z kilkudniowym wyprzedzeniem?” – ocenia Piotr Kładoczny.

"Po drugie, paragraf pierwszy przywoływanego art. 224 kpk mówi o tym, że zawiadamia się osobę o celu tego przeszukania. Ale nie chodzi tu o to, żeby do kogoś wydzwaniać, ani tym bardziej szukać go po świecie. Chodzi o sytuację, kiedy funkcjonariusze zjawiają się u kogoś i wyjaśniają mu, jakie czynności będą właśnie podejmowane.

Jednocześnie paragraf trzeci przewiduje sytuację, w której na miejscu nie ma gospodarza lokalu. Przepis ten mówi, że wobec tego należy przywołać przynajmniej jednego dorosłego domownika, sąsiada lub inną osobę przybraną. Sensem obecności takiej osoby przy przeszukaniu jest to, by mogła obserwować działania funkcjonariuszy i dać świadectwo, że nie doszło tam do żadnej samowoli, czy na przykład podrzucania dowodów".

Rzecznik prokuratury w rozmowie z TVN24 poinformował, że funkcjonariusze rzeczywiście nie kontaktowali się z samym Zbigniewem Ziobrą. Dzwonili jednak do jego teściów, którzy powiedzieli, że nie mają kluczy do domu Ziobry i nie będą uczestniczyć w przeszukaniu. W ich domu w tym samym czasie służby też dokonywały przeszukania.

Pełnomocnik Zbigniewa Ziobry twierdzi, że takie telefony do rodziny nie miały jednak miejsca.

Jak przekazał rzecznik prokuratury, w czynnościach w Jeruzalu uczestniczyła osoba przybrana. Służby ze względów bezpieczeństwa nie chciały ujawnić, kim ona była. Według informacji „Rzeczpospolitej” to sąsiad byłego ministra. Funkcjonariusze filmowali także całe przeszukanie.

„Sąd oczywiście oceni, czy osoba przybrana była wiarygodna. Jeżeli zostanie coś kompromitującego znalezione w mieszkaniu, podczas nieobecności właściciela lub jego domowników, sąd powinien wziąć pod uwagę możliwość »podrzucenia« tego czegoś. Dlatego funkcjonariusze, chcąc zapewnić dowodowi wiarygodność, powinni starać się, żeby unikać takich sytuacji. Co prawda funkcjonariusze mogą nagrywać przeszukanie, ale to nie to samo, co obecność właściciela, która, nawiasem mówiąc, też nie musi gwarantować, że nic nie zostanie podrzucone” – mówi OKO.press dr Kładoczny.

Skoro przeszukanie z osobą przybraną jest tak kłopotliwe, dlaczego nie zdecydowano się na telefon do gospodarza domu?

„Rzeczywiście, może można było wtedy zadzwonić do min. Ziobry. Ale nie wiem, czy funkcjonariusze bezpośrednio dokonujący przeszukania mieli jego numer, który odbierał i czy rzeczywiście by odebrał. A jeśli nie, to czy mieliby długo czekać etc. Dlatego myślę, że nawet nie rozważali takiego zachowania jako komplikującego sytuację” – ocenia prawnik.

Powraca zatem pytanie, czy przeszukanie u byłego ministra musiało odbyć się akurat w takim terminie. Czy nie można było zaczekać z całą operacją, aż gospodarz domu będzie w Polsce?

„Każdy może złożyć zażalenie na przeszukanie, kwestionując jego celowość. Trudno nam ocenić, jak było w tej sytuacji. Widzimy na pewno, że była to skoordynowana akcja. Przeszukania prowadzono w kilkudziesięciu mieszkaniach w tym samym czasie. Skarżący musieliby argumentować, że akurat przeszukanie tego jednego konkretnego lokalu powinno było odbywać się z jakichś względów w innym terminie. Ich zasadność może ocenić sąd” – komentuje Piotr Kładoczny.

Czy można zaklejać kamery monitoringu?

ABW zakrywało kamery. Dlaczego ktoś zakrywa kamery monitoringu, skoro nie ma nic do ukrycia? Wyłączono też wewnętrzne kamery, także takie monitorowane w niektórych pomieszczeniach. Zewnętrzne kamery zalepiano taśmą klejącą” – tak przeszukanie w domu Ziobry relacjonowała na portalu wPolityce.pl anonimowa osoba. Tego rodzaju pytania stawiali też publicznie politycy Suwerennej Polski.

„Zasłoniono kamery, bo funkcjonariusze ABW to nie są osoby, których wizerunki powinny być powszechnie znane. Jest to rutyna. Jeżeli są kamery prowadzące do firmy ochroniarskiej, monitoringu czy do nagrania, to nie mogą być ujawnione wizerunki funkcjonariuszy i prokuratorów. To elementarz” – wyjaśniał w rozmowie z TVN24 minister koordynator służb Tomasz Siemoniak.

„Oczywiście taki obrazek jest sugestywny i ktoś może zadać pytanie, czy zaklejali kamery, bo mają coś do ukrycia? Nie widzę jednak w tym naruszenia” – ocenia w rozmowie z OKO.press Piotr Kładoczny.

„Istnieją za to bardzo racjonalne argumenty za tym, by takie działanie podejmować. To może być ochrona wizerunku funkcjonariuszy ABW, o czym wspominał minister Siemoniak. Służby nie wiedzą, kto w czasie rzeczywistym ma dostęp do tych nagrań, narażają się na to, że filmy i zdjęcia dokumentujące ich pracę i metody działania będą krążyły po całym świecie”.

Dlaczego wyłamano drzwi?

Ponieważ na miejscu nie było gospodarzy ani żadnej innej osoby, która otworzyłaby dom Zbigniewa Ziobry, funkcjonariusze dostali się do środka, wyłamując drzwi. To również okoliczność, którą politycy Zjednoczonej Prawicy podnoszą, argumentując, że czynności prowadzone były w sposób nieprawidłowy.

„Mam dużo rezerwy wobec użycia siły przez policję” – mówi dr Kładoczny. – „Ale musimy zdawać sobie sprawę, że służby powinny działać skutecznie. Trudno mi sobie wyobrazić sytuację, w której jest polecenie przeszukania lokalu, sprawa dotyczy poważnych zarzutów, ale funkcjonariusze wycofują się ze względu na to, że lokal jest zamknięty. Dodatkową okolicznością jest to, że akcja była zorganizowana i polegała na tym, by dokonywać tych przeszukań równocześnie. Policja oczywiście musi jednak stosować takie środki proporcjonalnie. To będzie oceniał sąd, rozpatrując ewentualne zażalenie”.

;

Udostępnij:

Dominika Sitnicka

Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.

Komentarze