Dziennikarz, pomysłodawca Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN. A przede wszystkim świadek historii i wybitny mówca. Do historii przeszła jego mowa wygłoszona w 75. rocznicę wyzwolenia Auschwitz
O śmierci Mariana Turskiego poinformował tygodnik „Polityka”, w którym przez 70 lat był szefem działu historycznego.
Turski urodził się na Litwie w Druskiennikach w 1926 roku. Lata szkolne spędził w Łodzi, gdzie przeżył getto. Później trafił do Auschwitz i Buchenwaldu. Był zaangażowany w obozowy ruch oporu, szedł w dwóch marszach śmierci. Miał 19 lat, gdy skończyła się wojna.
Studiował prawo i historię na Uniwersytecie Wrocławskim. W latach 50. był redaktorem naczelnym „Sztandaru Młodych”.
W obszernym biogramie „Polityka” przypomina: „Autor i współautor ponad 800 tekstów, pomysłodawca wielu akcji i konkursów pamiętnikarskich ogłaszanych na łamach tygodnika, wreszcie twórca Nagrody Historycznej POLITYKI, wokół której zgromadził najwybitniejszych polskich historyków”.
Jego poglądy na świat kształtowały się wśród kolegów z Lewicy Związkowej w łódzkim getcie. Był zaangażowany w popieranie ruchów wyzwoleńczych w Afryce. Brał udział w marszu z Martinem Lutherem Kingiem z Selmy do Montgomery w Alabamie w 1965 roku.
Pracował na rzecz jak najlepszych stosunków polsko-żydowskich, był gorącym orędownikiem pojednania polsko-niemieckiego, strażnikiem i kustoszem pamięci polskich Żydów. Za tę działalność uhonorowany najwyższymi odznaczeniami wielu państw. W 2013 roku Marian Turski został odznaczony przez prezydenta Niemiec Joachima Gaucka Wielkim Krzyżem Zasługi”.
Był też „pomysłodawcą, współtwórcą i przewodniczącym Rady Muzeum Historii Żydów Polskich Polin, a także wiceprzewodniczącym Stowarzyszenia Żydowski Instytut Historyczny, członkiem zarządu głównego Stowarzyszenia Żydów Kombatantów i Poszkodowanych w II Wojnie Światowej, Międzynarodowej Rady Oświęcimskiej oraz Rady stowarzyszenia prowadzącego Dom Konferencji Wansee” – przypomina „Polityka”.
27 stycznia 2020 podczas uroczystości obok Bramy Śmierci w Auschwitz Marian Turski wygłosił niezwykłe przemówienie, które skierował do „córki, wnuków, ich rówieśników”. Przekonywał tam do 11. przykazania: „Nie bądź obojętny”. Wzywał, by nie przechodzić obojętnie obok kłamstw historycznych, wykorzystywania historii do aktualnej polityki i dyskryminacji jakichkolwiek mniejszości.
Poniżej publikujemy tę poruszającą przemowę raz jeszcze.
Pięć lat później Marian Turski w Auschwitz mówił: „Nie bójmy się przekonać samych siebie, że trzeba mieć wizję nie tylko tego, co dziś jest, ale tego, co będzie jutro, co będzie za kilkadziesiąt lat”.
Wystąpienie Mariana Turskiego, 27 stycznia 2020 roku, podczas uroczystości w Auschwitz-Birkenau
Moi drodzy towarzysze niedoli obozowej, dostojni goście, przyjaciele!
Według wszelkiego prawdopodobieństwa nie doczekam już następnej rocznicy... Nie będę wam opowiadał o moich cierpieniach, o tym, jak kończyłem wojnę, ważąc 32 kilo, i o tym, co najgorsze, o tragedii rozstania z najbliższymi, kiedy po selekcji widzisz ich po drugiej stronie placu i przeczuwasz, co ich czeka, ani o moich dwóch marszach śmierci...
Chciałbym mojej córce, mojej wnuczce, która tu jest, mojemu wnukowi, i ich rówieśnikom, powiedzieć im, powiedzieć wam coś o was samych.
Widzę, że jest z nami prezydent Austrii, Alexander van der Bellen. Pamięta pan, jak gościł pan mnie i całe kierownictwo Międzynarodowego Komitetu Oświęcimskiego, i jak mówiliśmy o tamtych czasach? Pan użył takiego sformułowania: „Auschwitz nie spadło z nieba”. Oczywista oczywistość! Może się to nawet wydawać banalne, ale jest w tym niesłychanie głęboka myśl.
Przenieśmy się na chwilę myślami, wyobraźnią we wczesne lata 30. do Berlina. Znajdujemy się prawie w centrum Berlina w Bawarskiej Dzielnicy, trzy przystanki od Bahnhof Zoo. Jesteśmy w Parku Bawarskim.
I oto, pewnego dnia na ławkach pojawia się napis „Żydom nie wolno siadać". Można powiedzieć: to nie fair, nieprzyjemne. Ale jest tyle innych ławek, można usiąść gdzieś indziej.
W tej samej dzielnicy – a mieszkali tam intelektualiści pochodzenia żydowskiego, mieszkał tam Einstein – pojawia się na pływalni napis: „Żydom wstęp zabroniony”. Znów można powiedzieć: no, niefajnie, ale jest w Berlinie tyle innych miejsc do kąpieli.
Pojawia się przepis, że Żydom nie wolno należeć do niemieckich związków śpiewaczych. Trudno, niech sobie śpiewają sami, jak chcą.
Potem pojawia się rozkaz: „Dzieciom żydowskim nie wolno się bawić z dziećmi aryjskimi”, przykre, ale dobrze, będą bawiły się same.
Pojawia się napis: „Żydom sprzedajemy chleb i żywność tylko po godzinie 17”. Jest mniejszy wybór, ale po 17 też można robić zakupy.
Uwaga, uwaga! [Marian Turski stuka w pulpit]. Zaczynamy się oswajać z myślą, że można kogoś wykluczyć. Że można kogoś stygmatyzować. Że można kogoś wyalienować.
I tak powolutku, stopniowo, dzień za dniem, ofiary, sprawcy, ale też widzowie, świadkowie, ci, którzy to widzą, zaczynają się oswajać i zaczynają przywykać do myśli, że ta mniejszość, która wydała Henryka Heinego, Mendhelsohnów, Einsteina jest jakaś inna.
Że może być wypchnięta ze społeczeństwa. Że to są obcy, ludzie, którzy roznoszą epidemię. To już jest straszne, niebezpieczne. To początek tego, co może za chwilę nastąpić.
Powiem wam, że ówczesna władza prowadzi sprytną politykę, spełnia żądania robotnicze, są wczasy, można obchodzić 1 maja.
Jednocześnie ta władza widzi, że ludzi powoli ogarnia znieczulica, obojętność. Przestają reagować na zło. Wtedy może pozwolić sobie na przyspieszenie zła.
Następują gwałtowne zmiany: zakaz emigracji Żydów, zakaz przyjmowania Żydów do pracy. A potem już Żydzi są wywożeni do gett, do Rygi, do mojej Łodzi. A potem do obozów, do Kulmhofu [Chełmna -red.], gdzie gazowano ich w ciężarówkach i na koniec do Auschwitz, gdzie ludność żydowska zostanie wymordowana w nowoczesnych komorach gazowych.
Tak się sprawdza to, co powiedział pan prezydent Austrii. „Auschwitz nie spadł z nieba”. Tuptał, zbliżał się małymi kroczkami. Aż stało się to, co stało się tutaj.
Możecie nie znać nazwiska Primo Levi. Był jednym z najsłynniejszych więźniów tego obozu [przeżył, jako pisarz opisywał to doświadczenie – red.]. Levi użył kiedyś sformułowania:
skoro to się wydarzyło, to znaczy, że się może wydarzyć, to znaczy, że może wydarzyć się wszędzie, na całej ziemi.
Podzielę się z wami osobistym wspomnieniem.
W 1965 roku byłem na stypendium w USA. Był szczyt batalii o prawa człowieka, o prawa dla ludności afroamerykańskiej. Brałem udział w słynnym marszu z Selmy do Montgomery Martina Lutera Kinga. Gdy ludzie, z którymi maszerowałem, dowiedzieli się, że byłem w Auschwitz, zapytali, czy TO mogło się zdarzyć tylko w Niemczech, czy też może się wydarzyć gdzie indziej.
Odpowiedziałem: może być u was. Jeśli łamie się prawa obywatelskie, jeżeli likwiduje się prawa mniejszości. Macie tylko jedno wyjście, musicie obronić konstytucję, obronić demokrację. Wtedy potraficie to pokonać.
Moi drodzy. W Europie w większości wywodzimy się z tradycji judeochrześcijańskiej. Zarówno ludzie wierzący, jak niewierzący przyjmują jako swój kanon cywilizacyjny 10 przykazań.
Mój przyjaciel, prezydent Międzynarodowego Komitetu Oświęcimskiego, Roman Kent, który przemawiał na poprzednim jubileuszu, ale jest słaby, po chorobie, nie mógł przyjechać, wymyślił 11. przykazanie, które jest doświadczeniem Szoah, Holokaustu, epoki pogardy. Brzmi ono: Nie bądź obojętnym.
I mogę wam powiedzieć [pauza]. Chciałbym to powiedzieć córce, wnukom, ich rówieśnikom, gdziekolwiek mieszkają. W Polsce, Izraelu, USA, Europie Wschodniej, tak Europie Wschodniej.
Nie bądźcie obojętni, gdy widzicie kłamstwa historyczne. Nie bądźcie obojętni, gdy widzicie, że przeszłość jest naciągana do potrzeb aktualnej polityki.
Gdy jakakolwiek mniejszość jest dyskryminowana.
Istotą demokracji jest to, że większość rządzi, ale prawa mniejszości muszą być chronione. Nie bądźcie obojętni, gdy jakakolwiek władza narusza przyjęte umowy społeczne.
Jesteśmy obywatelskim narzędziem kontroli władzy. Obecnej i każdej następnej. Sięgamy do korzeni dziennikarstwa – do prawdy. Podajemy tylko sprawdzone, wiarygodne informacje. Piszemy rzeczowo, odwołując się do danych liczbowych i opinii ekspertów. Tworzymy miejsce godne zaufania – Redakcja OKO.press
Jesteśmy obywatelskim narzędziem kontroli władzy. Obecnej i każdej następnej. Sięgamy do korzeni dziennikarstwa – do prawdy. Podajemy tylko sprawdzone, wiarygodne informacje. Piszemy rzeczowo, odwołując się do danych liczbowych i opinii ekspertów. Tworzymy miejsce godne zaufania – Redakcja OKO.press
Komentarze