0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Sergei SUPINSKY / AFPFot. Sergei SUPINSKY...

Codziennie pierwszą rzeczą, którą robię po przebudzeniu, jest szybkie sprawdzanie wiadomości. Shahedy, Kinżały, S-300. Tyle osób zostało rannych, tyle zginęło. Zniszczono tyle i tyle mieszkań… pożar, ewakuowano tyle i tyle. W gruzach, jak mrówki, albo raczej pszczoły – bo w Ukrainie te owady kojarzą się z pracą na rzecz innych – godzinami mozolą się ratownicy.

Jak żyć w kraju, ogarniętym wojną? Jak mimo niebezpieczeństwa odnajdywać siły, skąd brać inspiracje? Nad tym codziennie zastanawiają się nasi sąsiedzi, Ukrainki i Ukraińcy. My też powinniśmy. Nie tylko dlatego, że to dzieje się tak blisko. Ale też dlatego, że możemy się wiele od nich nauczyć. Cykl o ukraińskiej codzienności w najtrudniejszych czasach.

Widzę wypalone resztki czyichś mieszkań. Poczerniałe cegły. Zamiast okien – dziury. Budynki wyglądają jak wielkie tarki z dużymi dziurami.

Następnego dniu oglądam podobne obrazki z innego miasta. Tylu i tylu rannych, obeszło się bez zabitych. W mediach często brakuje komunikatów, że z wczorajszych rannych kilku zostało przeniesionych do kategorii „zabitych”. Liczby są pomieszane.

Po dwóch lata eskalacji wojny trudno podliczyć, ile osób ucierpiało od Rosji. I w jakim stopniu.

Ataki przestają przerażać.

Przeczytaj także:

Bez okien

Ratownicy ewakuowali 130 osób… Zostało zniszczonych 300 mieszkań… Wyleciało od wybuchów 1200 okien… – podają media.

Co dalej z ludźmi, którzy stracili swój dom? Władze starają się zapewniać poszkodowanym tymczasowe schronienie. Ale poszkodowanych codziennie przybywa. Ludzie skarżą się na brak komunikatów. Procesy odbudowy rozciągają się w czasie. Ci, w których domach przetrwały ściany – wracają do siebie.

Kto powinien zadbać o okna i drzwi dla cywili?

Ludzie wracają – często ze szpitali. Sprzątają odłamki, wynoszą zniszczone meble, zwęglony sprzęt AGD. Z podłóg zmywają krew. Swoją. Zamiatają potrzaskane szkło. Zaklejają okna folią. Próśb o montaż okien co dzień przybywa.

I choć budynki bez okien, gazu i z ledwo ciepłymi kaloryferami nie nadają się do zamieszkania, ludzie tam żyją. W zimie. W nocy temperatura wynosi -11, -15°C.

„Ludzie wracają do zniszczonych budynków, ponieważ nie mają dokąd pójść. To ich dom, nie zaproponowano im alternatywy” – mówi Tetiana Łohwynenko, ukraińska redaktorka i pisarka w komentarzu dla magazynu New Voice.

Mieszkanie Tetiany w Kijowie, do którego wróciła, zostało zniszczone w ataku 13 grudnia 2023 roku. Ani dykta, ani styropian nie ratują od zimna. Włączyć grzejnik też nie ma możliwości, ponieważ dom jest na zasilaniu awaryjnym. Nie ma gazu i ludzie gotują na kuchenkach elektrycznych, podłączenie zbyt wielu urządzeń jest niebezpieczne.

Tetiana mówi, że obiecano zamontowanie okien do 13 lutego. Dwa miesiące po ataku. Póki co, musi żyć w mieszkaniu, które nie nadaje się do zamieszkania.

;

Udostępnij:

Krystyna Garbicz

Jest dziennikarką, reporterką, „ambasadorką” Ukrainy w Polsce. Ukończyła studia dziennikarskie na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pisała na portalu dla Ukraińców w Krakowie — UAinKraków.pl oraz do charkowskiego Gwara Media.

Komentarze