0:000:00

0:00

Drugi proces dyscyplinarny prokuratora Krzysztofa Parchimowicza zaczął się we wtorek 8 października 2019. Przed Sądem Dyscyplinarnym przy Prokuratorze Generalnym w Warszawie stawił się wraz z trójką obrońców.

Zdaniem rzecznika dyscyplinarnego dla prokuratorów miał uchybić godności urzędu, gdy dwa lata temu zdecydował o publikacji na stronie Lex Super Omnia komunikatu „Stanowisko w sprawie instrumentalnego podejmowania śledztw”.

W komunikacie stowarzyszenie wzięło w obronę sędzię Agnieszkę Pilarczyk z Krakowa, która uniewinniła lekarzy oskarżonych przez Zbigniewa Ziobrę o przyczynienie się do śmierci jego ojca, choć nie wymieniło jej nazwiska. I skrytykowało Prokuratora Regionalnego w Katowicach Tomasza Janeczka, który w swoim komunikacie wymienił sędzię z imienia i nazwiska.

„W treści zamieszczonego przez Prokuratora Regionalnego w Katowicach Tomasza Janeczka komunikatu o wszczęciu w dniu 3 lutego 2017 roku śledztwa w sprawie krakowskiego procesu wskazano z imienia i nazwiska sędziego [Pilarczyk – red.], wobec którego postępowanie ma się toczyć.

Nie można zaakceptować tak sformułowanej informacji prokuratora, który nie bacząc na to, że przekształcenie postępowania w fazę ad personam wobec sędziego ustawa uzależnia od uprzedniej zgody sądu dyscyplinarnego, powiadamia opinię publiczną o jego personaliach, stygmatyzując tę osobę i tym samym naruszając jej dobra osobiste. Działanie takie nosi bowiem cechę bezprawności” – napisało stowarzyszenie Lex Super Omnia. I zażądało usunięcia z komunikatu prokuratury apelacyjnej danych sędzi.

Katowicka prokuratura zaczęła badać opinię sądową wydaną przez lekarzy w procesie lekarzy ojca ministra Ziobry. W swoim komunikacie podała, że wszczęto postępowanie w związku z podejrzeniem popełnienia przestępstwa przez sędzię prowadzącą sprawę.

I to właśnie skrytykowało stowarzyszenie Lex Super Omnia. Bo taka informacja prokuratury stygmatyzuje sędzię Pilarczyk, na którą wtedy wywierano ogromną presję. Dodatkowe śledztwo katowickiej prokuratury odebrano jako próbę nacisku na nią.

Krytyka prokuratorów od Ziobry zabolała

Stanowisko niezależnych prokuratorów nie spodobało się Prokuratorowi Apelacyjnemu w Katowicach Tomaszowi Janeczkowi.

Wszczęto w tej sprawie postępowanie u rzecznika dyscyplinarnego w Warszawie, ale ten sprawę umorzył, bo stwierdził, że nie można stwierdzić kto zamieścił komunikat (był on podpisany „stowarzyszenie Lex Super Omnia”).

Prokurator Krajowy Bogdan Święczkowski złożył jednak sprzeciw i sprawa trafiła do rzecznika dyscyplinarnego dla okręgu łódzkiego, a ten postawił Krzysztofowi Parchimowiczowi, Dariuszowi Kornelukowi i Katarzynie Gembalczyk zarzut uchybienia godności prokuratora (zarząd stowarzyszenia był wtedy trzyosobowy).

Rzecznikowi nie spodobało się to, że ocenili zachowanie Prokuratora Apelacyjnego z Katowic, zwłaszcza zarzucając mu bezprawne działanie.

Tyle że rzecznik dyscyplinarny z Łodzi też nie ustalił kto zamieścił komunikat i kto był jego autorem. Przyjął jednak odpowiedzialność zbiorową zarządu stowarzyszenia. Zarzucił mu przesądzenie o bezprawności działania Prokuratury Apelacyjnej w Katowicach, jej deprecjonowanie i nie zachowanie „powagi przy ferowaniu ocen”.

Pod wnioskiem o dyscyplinarkę dla Parchimowicza podpisał się zastępca rzecznika dyscyplinarnego Prokuratora Generalnego dla okręgu łódzkiego Rafał Sławnikowski. Pisaliśmy o tym w OKO.press w kwietniu tego roku, gdy miał zacząć się ten proces, ale odroczono go z powodów proceduralnych.

Obrona żąda umorzenia dyscyplinarki

We wtorek 8 października zaczął się proces dyscyplinarny, ale tylko Parchimowicza. Pozostałe osoby z zarządu stowarzyszenia będą miały oddzielne procesy, bo sąd dyscyplinarny nie zgodził się na ich połączenie. Sąd uznał, że w zwyczaju jest, że każdy prokurator odpowiada indywidualnie przed sądem, nawet jeśli zarzut za to samo ma kilka osób.

Obrońcy Parchimowicza na samym początku złożyli wniosek o umorzenie. Uzasadniali go blisko dwie godziny. Dowodzą, że rzecznik dyscyplinarny nie miał podstaw do postawienia zarzutów. Bo rzecznik nie wskazał kto zamieścił komunikat. A ustalenie tego powinno być warunkiem postawienia zarzutów.

Krzysztof Parchimowicz, pierwszy od lewej, i jego obrońcy prokurator Zbigniew Szpiczko, mec. Joanna Jakubowska-Siwko, prokurator Andrzej Śliwski. Fot. Mariusz Jałoszewski

Jako pierwszy z obrońców Parchimowicza przemawiał prokurator Andrzej Śliwski z Białegostoku. Przekonywał, że nawet jeśli przyjąć - jak chce rzecznik dyscyplinarny - że za umieszczenie krytycznego komunikatu odpowiada Krzysztof Parchimowicz, to i tak działał on nie jako zwykły prokurator, tylko szef Lex Super Omnia. A prawo nie zabrania prokuratorom należeć do stowarzyszeń i w nich działać.

Potem głos zabrała mec. Joanna Jakubowska-Siwko z Komitetu Obrony Sprawiedliwości. Podkreślała, że ten proces jest za działalność Parchimowicza w obronie praworządności i godności zawodu prokuratora. Pytała dlaczego rzecznik dyscyplinarny nie zainteresował się Tomaszem Janeczkiem.

Ostatni z obrońców prokurator Zbigniew Szpiczko z Białegostoku mówił, że Parchimowicz przede wszystkim działa jako reprezentant stowarzyszenia. Że przywraca prokuraturze uczciwość i honor. Zaznaczył też, że Konstytucja daje wolność wyrażania poglądów, również prokuratorom.

Szpiczko przypomniał, że za czasu rządu PO-PSL obecny Prokurator Krajowy Bogdan Święczkowski (wówczas emeryt) udzielił wywiadu, w którym bronił prawa wolności słowa dla prokuratorów i nie wyobrażał sobie, że można robić za to dyscyplinarki.

Zaś stowarzyszenie Ad Vocem założone przez prokuratorów tzw. ziobrystów wydało wtedy uchwałę, w której grzmiało, że ubezwłasnowolnienie prokuratora to klęska wymiaru sprawiedliwości i państwa.

Rzecznik dyscyplinarny nie odpuszcza

Głos na rozprawie dyscyplinarnej zabrał też Krzysztof Parchimowicz. Też złożył wniosek o umorzenie sprawy, ale z powodu tego, że nie popełnił czynu dyscyplinarnego. Zarzucił, że ściga się jego, a nie Tomasza Janeczka, w którego prokuraturze wszczęto sprawę związaną z procesem przeciwko lekarzom leczącym ojca Zbigniewa Ziobry. Podkreślał, że jego proces dyscyplinarny to próba wpłynięcia na niezależne od władzy stowarzyszenie prokuratorów.

Potem przemawiał rzecznik dyscyplinarny Rafał Sławnikowski. Przyznał, że nie ustalił kto odpowiada za komunikat, ale przez „rozumowanie” doszedł do wniosku, że jedną z osób decydujących musiał być Parchimowicz.

Sąd dyscyplinarny dla prokuratorów, w środku przewodniczący Piotr Kądziela, po jego prawej stronie Tomasz Łoziński, po lewej Arkadiusz Majewski

Podkreślał, że Parchimowicz i pozostałe osoby z zarządu Lex Super Omnia oceniając Janeczka zachowali się jak lekarz, który stawia diagnozę, nie widząc pacjenta na oczy. „Czy coś się zmieni jeśli Parchimowicz wystąpi jako przewodniczący stowarzyszenia i nadal będzie diagnozował? Nie znając spawy formułował kategoryczne oceny o zachowaniu innej osoby" – dowodził rzecznik dyscyplinarny.

Zapewniał, że nie kwestionuje prawa do wolności wypowiedzi. Odmówił jednak niezależnym prokuratorom prawa do krytyki. Rzecznik uważa, że mogli co najwyżej złożyć zawiadomienie na Janeczka do prokuratury i zwołać konferencję, na której by poinformowali o tym.

Lex Super Omnia tego nie zrobiła. Bo zarząd mógłby dostać zarzuty za niezasadne zawiadomienie. I tak pewnie by było, bo sprawę komunikatu katowickiej prokuratury apelacyjnej badała prokuratura i uznała, że nie załamano prawa.

Na rozprawie obrońcy podnosili też, że Parchimowicz mógłby być w sytuacji sędziego Wojciecha Łączewskiego, który zawiadomił śledczych o próbie podszywania się pod niego w internecie. I teraz prokuratura chce oskarżać jego, bo uważa, że rzekomo złożył fałszywe zawiadomienie.

Na koniec rzecznik dyscyplinarny dodał, że nie interesowało go co zrobił szef Prokuratury Apelacyjnej w Katowicach. Bo on tylko zajmował się komunikatem Lex Super Omnia i zarządem stowarzyszenia.

Odpowiedział mu Parchimowicz: „Rzecznik mówi, że nie interesuje go co zrobił Tomasz Janeczek. To smutne. Dostał sprawę i zamknął oczy".

Ciąg dalszy nastąpi po wyborach

Sąd dyscyplinarny nie podjął jednak decyzji co zrobić z wnioskiem o umorzenie sprawy. Stwierdził, że potrzebuje więcej czasu na decyzję i odroczył rozprawę do 20 listopada.

To druga sprawa dyscyplinarna Krzysztofa Parchimowicza. Kilka dni temu odbył się proces w pierwszej sprawie. Chodziło w niej o rzekomą opieszałość Parchimowicza w prowadzeniu spraw w prokuraturze. Ale sąd dyscyplinarny umorzył sprawę, przyznając, że Parchimowicz nie uchybił swoim obowiązkom. OKO.press pisało o tym.

Pod koniec października odbędzie się zaś trzecia sprawa dyscyplinarna za krytykę m.in. Zbigniewa Ziobry na Twitterze. Ponadto Parchimowiczowi grożą zarzuty w kolejnych sprawach, którymi zajmuje się rzecznik dyscyplinarny. Pisaliśmy o tym w OKO.press.

Dyscyplinarki to cena jaką Parchimowicz płaci za to, że stał się twarzą niezależnej prokuratury. Dzięki jego zaangażowaniu problemy prokuratury zostały dostrzeżone przez społeczeństwo i środowisko prawników oraz sędziów. Nękani prokuratorzy dostali też wsparcie obywateli z inicjatywy Wolna Prokuratura. Zapełniają oni sale sądu dyscyplinarnego. We wtorek 8 października byli też na procesie Parchimowicza.

;

Udostępnij:

Mariusz Jałoszewski

Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.

Komentarze