Po publikacji tekstu „Czy nauczycielki pójdą masowo na L4?” część naszych czytelników i czytelniczek oburzała się, że nauczyciele chcą 1000 zł podwyżki. A przecież przy tablicy spędzają zaledwie 13 godzin w tygodniu, a na dodatek przysługuje im trzymiesięczny urlop – nieosiągalny dla większości pracowników.
Obraz roszczeniowej, leniwej grupy zawodowej, która próbuje wydrzeć kasę z budżetu, to wyjątkowo niesprawiedliwe potraktowanie nauczycieli próbujących walczyć o godne płace.
Bo choć pensum, czyli ustawowe zobowiązanie do prowadzenia konkretnej liczby zajęć w ramach umowy o pracę, w Polsce jest wyjątkowo niskie, to nijak ma się do rzeczywistości, czyli realnej liczby godzin, które nauczyciele spędzają w pracy.
Ile pracują nauczyciele w Europie, a ile w Polsce?
Z przeglądu Eurydice (Unijnej Sieci Informacji o Edukacji przy Komisji Europejskiej) z 2013 roku faktycznie wynika, że liczba obowiązkowych godzin dydaktycznych w Polsce jest jedną z najniższych w Europie. Polski nauczyciel przy tablicy spędza 18 godzin lekcyjnych, czyli 13,5 godziny zegarowej. W międzynarodowych porównaniach liczba ta zaokrąglona jest do 14.
Mniej lekcji kontraktowych prowadzą tylko nauczyciele w Bułgarii i Chorwacji. Średnia dla europejskich krajów to 18-22 godziny zegarowe. Obowiązkowy wymiar prowadzenia lekcji to odpowiednio:
- Bułgaria – 12 godzin;
- Chorwacji – 12 – 14 godzin;
- Polska – 14 godzin;
- Estonia – 14 – 18 godzin;
- Rumunia – 16 – 18 godzin;
- Słowenia i Czechy – 17 godzin;
- Słowacja – 17 – 18 godzin;
- Węgry – 17 – 22 godziny;
- Finlandia, Grecja, Dania, Austria – 18 godzin;
- Cypr – 19 godzin;
- Niemcy, Dania, Norwegia – 20 godzin;
- Belgia – 20 – 23 godziny;
- Łotwa i Luksemburg – 21 godzin;
- Litwa i Włochy – 22 godziny;
- Szkocja – 23 godziny;
- Hiszpania, Irlandia, Portugalia – 25 godzin;
- Malta – 26 godzin;
Ale te 13,5 godzin zegarowych w ramach polskiego pensum to zaledwie 1/3 realnego wymiaru pracy nauczycieli.
Nadgodziny, przygotowanie zajęć i sprawdzanie prac domowych
Według OECD, polscy pedagodzy (badania z 2013 r. robione w gimnazjach) przy tablicy pracują średnio 18,6 godzin zegarowych w tygodniu. A to daje prawie 25 „lekcji” po 45 minut. Oznacza to też, że oprócz pensum średnio biorą 5,1 godzin zegarowych w ramach płatnych nadgodzin. Przekraczają tym samym pensum o blisko 40 proc.
Do tego dochodzi 5,5 godz. tygodniowo pracy dodatkowej – czyli przygotowań do zajęć. Średnia dla krajów OECD to 19,6 godz. (lekcje) oraz 9,7 godz. (praca dodatkowa). Najdłużej w UE pracują nauczyciele w:
- Estonii – 20,9 godzin;
- Portugalii – 20,8 godzin;
- Finlandii – 20, 6 godzin.
A najmniej – w okolicach 17 godzin – w Rumunii, Szwecji i we Włoszech. Polska w badaniach OECD plasuje się więc w granicach europejskiej średniej.
Największą wiedzę o realnej pracy nauczycieli w Polsce dostarcza badanie Instytutu Spraw Publicznych – również z 2013 roku. Ankieta przeprowadzona wśród 7,5 tys. pracowników oświaty z 1300 polskich szkół pokazała, że nauczyciele w Polsce harują ponad ustawowe granice.
Średnia to 47 godzin zegarowych w tygodniu, czyli więcej niż przewiduje Karta Nauczyciela i kodeks pracy.
Aż 14 godzin poświęcają na przygotowanie do zajęć i sprawdzanie uczniowskich prac. Na wypełnianiu dokumentów – tzw. obowiązkach biurokratycznych – spędzają dodatkowe 3 godziny. A do tego: wycieczki i wyjścia dydaktyczne, spotkania z rodzicami i indywidualna praca z uczniami poza lekcjami.
Niestety, na te ostatnie nauczyciele już w 2013 roku poświęcali najmniej czasu. Spokojnie możemy założyć, że po reformie edukacji PiS, która zmusiła nauczycieli do pracy w dwóch, trzech, a nawet czterech różnych placówkach edukacyjnych (tzw. nauczyciele wędrujący) i stworzeniu przeładowanych podstaw programowych czasu na indywidualną pracę z uczniem czy dbanie o relacje w społeczności szkolnej jest jeszcze mniej.
Nauczyciele pracują więcej, a zarabiają wciąż najmniej
Realny czas pracy polskiego nauczyciela jest więc wyższy niż europejska średnia. A jego zarobki? Te wciąż są na szarym końcu wśród krajów OECD. Niechlubną listę niskich płac zamykamy wraz ze Słowacją, Węgrami i Czechami. Z raportu „Education at Glance 2017” wynika, że średnie wynagrodzenie nauczycieli w Polsce jest też niższe od średniego wynagrodzenia osób z wyższym wykształceniem.
Ta relacja wynosi:
- 72 proc. tej średniej zarabiają nauczyciele w przedszkolach;
- 84 proc. w podstawówkach i liceach;
- 85 proc. w (likwidowanych) gimnazjach.

Z danych GUS za 2017 rok wynika, że nauczyciele zarabiają też prawie najmniej w budżetówce. Gorzej płaci się tylko w:
- w opiece zdrowotnej i pomocy społecznej;
- działalności związanej z kulturą i rozrywką;
- pozostałej działalności usługowej.
Przez pierwsze dwa lata młody nauczyciel na stażu zarabia na rękę – bez nadgodzin, bez dodatków – 1 750 zł. Awans na kolejny stopień to ok. 100 zł podwyżki. A po 10 latach pracy? Może on liczyć średnio na gołą pensję w wysokości 2 400 zł. Oczywiście każda nadgodzina spędzona przy tablicy jest dodatkowo płatna, ale za wszystkie obowiązki „miękkie”, o których pisaliśmy, nauczyciele nie dostają żadnych bonusów.
Związek Nauczycielstwa Polskiego od 16 listopada 2018 roku prowadzi ankietę, w której sprawdza, jaką formę protestu wybraliby dziś nauczyciele. Do 19 listopada wypowiedziało się 17 tys. pracowników oświaty. Większość z nich (70 proc.) – inspirowana sukcesem służb mundurowych – chciałaby masowo przechodzić na „chorobowe” w kluczowych dla oświaty momentach np. podczas egzaminów. Kolejne 22 proc. uważa, że lepiej zorganizować powszechny strajk.
A płace nauczycieli to nie tylko sprawa samych zainteresowanych. Niskie płace są dziś jednym z głównych powodów odchodzenia z zawodu. Tylko w Warszawie brakuje dziś aż 1,6 tys. nauczycieli.
Przeczytaj więcej o polskim systemie edukacji oraz o sytuacji nauczycieli.