Prof. Andrzej Zoll – w latach 1991-1993 przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej, sędzia i w latach 1993-1997 prezes Trybunału Konstytucyjnego, w latach 2000-2006 rzecznik praw obywatelskich.
Daniel Flis, OKO.press: Czy w niedzielę odbędą się wybory?
Prof. Andrzej Zoll: Tych wyborów nie będzie.
Ale oficjalnie nikt wyborów nie odwołał.
Jak można było odwołać? Samo przesuwanie wyborów, jak i ich odwołanie bez żadnej podstawy konstytucyjnej jest bezprawne. Jedynym zgodnym z prawem rozwiązaniem było wprowadzenie stanu klęski żywiołowej. Ten stan jest w Polsce, tylko Prawo i Sprawiedliwość nie zgadza się na nazwanie go.
Twórcy konstytucji przewidzieli takie możliwości i w związku z tym określili, kiedy może być wprowadzony stan klęski żywiołowej i jakie to pociąga za sobą konsekwencje. Jedną z nich jest to, że nie można w tym stanie przeprowadzać wyborów.
Nie mamy więc ani stanu nadzwyczajnego, ani wyborów. W jakiej sytuacji więc teraz jesteśmy?
Pan Kaczyński doprowadził do nieprawdopodobnego chaosu prawnego. Prawo w Polsce właściwie w ogóle przestało obowiązywać.
To jest krok kładący kres naszej demokracji. A przynajmniej zniszczy w dalekim dystansie naszą opinię w Europie i świecie. To będzie bardzo trudno naprawić.
Konstytucja przecież od samego początku wykluczyła możliwość zmian prawa dotyczącego wyborów, w okresie po ogłoszeniu wyborów. Nie wolno tego robić. A uchwalono trzy ustawy zmieniające prawo wyborcze.
Wszyscy kandydaci na prezydenta zostali pozbawieni możliwości prowadzenia kampanii wyborczej. Tylko prezydent w stacji telewizyjnej popierającej władzę – bo nie jest to stacja publiczna, lecz stacja określonej partii – po 1,5 godziny prowadzi kampanię przy pochwałach dziennikarzy. Tym się oddziałuje na opinię publiczną.
Czy jest jakieś wyjście z tego chaosu?
Tak, wprowadzenie przez rząd stanu klęski żywiołowej. To jedyne wyjście.
Inne wyjście może wskazać Trybunał Konstytucyjny. Marszałek Sejmu wysłała do niego wniosek z pytaniem, czy może przełożyć datę wyborów.
To także nieporozumienie. Jeszcze radośniejsze było jej wystąpienie do Państwowej Komisji Wyborczej. Przecież PiS ograniczył jej udział w tych wyborach, nie miała więc nic do powiedzenia.
Nie jest kompetencją Trybunału Konstytucyjnego orzekanie, czy pani Marszałek Sejmu może przesunąć wybory. A pani Marszałek nie miała żadnej podstawy prawnej, żeby z takim wnioskiem wystąpić. Tłumaczenie przez nią, że jeśli ustawa nie zabrania, to ona może, jest absolutnie pozbawione podstaw prawnych.
Artykuł siódmy Konstytucji mówi, że funkcjonariusz publiczny, podejmując jakiekolwiek decyzje, musi je uzasadnić podstawą prawną. Od urzędnika gminy do głowy państwa obowiązuje ta sama zasada – mogą działać tylko na podstawie prawa.
Kaczyński i Gowin spodziewają się po Sądzie Najwyższym, że uzna wybory za nieważne. Jak się domyślamy, chcą powołać się na art. 129 konstytucji, według którego „ważność wyboru Prezydenta Rzeczypospolitej stwierdza Sąd Najwyższy”. Czy SN może stwierdzić ważność lub nieważność wyboru, gdy nikogo nie wybrano?
Obarczenie odpowiedzialnością Sądu Najwyższego jest zupełnie absurdalne. Sąd Najwyższy nie może uznać za nieważne to, czego nie było. To całkowite nieporozumienie.
Konstytucja jest jednoznaczna. Odbywają się wybory, po zakończeniu głosowania można składać protesty wyborcze. Rozpatruje je Sąd Najwyższy, a później orzeka o zgodności wyborów z przepisami prawa, czyli przede wszystkim z konstytucją i ordynacją wyborczą. Ale te wybory muszą się odbyć. Dopiero wtedy SN może stwierdza ważność lub nieważność wyboru. Gdy wybory się nie odbyły, Sąd Najwyższy nie ma głosu.
Czyli powinien w sprawie wyborów milczeć?
Milczeć. Po wpłynięciu wniosku powinien powiedzieć, że nie jest kompetentny do jego oceniania.
Co powinno stać się w kolejnym kroku?
Muszę powiedzieć, że nie wiem. Jak powiedziałem, jedynym rozwiązaniem jest wprowadzenie stanu nadzwyczajnego. Jeżeli tego nie się nie zrobi, a pewnie się nie zrobi, mamy sytuację zupełnie patową. Każdy następny krok, najbardziej nawet rozsądny, jest pozbawiony podstawy prawnej. Dobrze by było, gdyby politycy to dostrzegli i do takiego rozsądnego kroku przystąpili.
Uchwalili ustawę, dającą podstawę prawną?
Ustawa też musi mieć podstawę konstytucyjną. Jeżeli jej nie ma, a nie ma w tym wypadku, to rozwiązanie jest bardzo trudne, ale nie wiem, czy nie będzie konieczne. Jeśli miałbym głos w tej sprawie, proponowałbym, żeby podjęto decyzję we współpracy. To nie może być decyzja pana Kaczyńskiego i pana Gowina. To musi być decyzja wszystkich ciał, będących w Sejmie. Wszystkich klubów poselskich. To powinien być taki projekt, który zaakceptuje zarówno opozycja, jak i większość parlamentarna.
To jedyne rozwiązanie. Inaczej mamy do czynienia z dyktaturą.
Wchodzimy w okres rządzenia przez dyktatora. Wczorajsze oświadczenie to dyktat pana, który dzisiaj decyduje o tym, co się będzie działo w Polsce i całkowicie nie liczy się z prawem.
Zjednoczona Prawica chce też ustalić, że w ponownych wyborach dotychczasowi kandydaci nie będą musieli ponownie zbierać podpisów. Nazywają to zachowaniem „praw nabytych”.
Te prawa nabyte mogą odnosić się tylko do wyborów 10 maja. Ewentualnie do drugiej tury wyborów przeprowadzonych 10 maja. Gdy ktoś składał podpis pod daną kandydaturą, był to podpis w sprawie wyborów w określonym terminie. Mam bardzo poważne wątpliwości, czy nawet ustawą można powiedzieć, że te osoby, które startowały w wyborach, mających odbyć się 10 maja, automatycznie przechodzą na inny termin.
Proszę zwrócić uwagę, że może zmienić się skład kandydatów. Jedni mogą zrezygnować. Inni mogą starać się zebrać podpisy. Będą to robić w sytuacji nierównej z poprzednimi, bo trwa pandemia. Gdy tamci zbierali, nie było takiego zagrożenia, jak dzisiaj. Wolontariusze nie mogą teraz zbierać podpisów. To wykluczone.
Nieoficjalnie mówi się, że nowym terminem wyborów miałby być 12 lipca. To zbyt wcześnie?
Nie jestem epidemiologiem, ale podpisy muszą być złożone do Państwowej Komisji Wyborczej pewien okres czasu przed datą wyborów, czyli nawet na koniec maja. To nawet według pana ministra Szumowskiego okres szczytu pandemii w Polsce. Jak w tym czasie można sobie wyobrazić zbieranie podpisów?
Nie ma co komentować .
Może musimy mieć bat nad głową bo tak lubimy .
Bo za to dostaniemy 500+ i nie musimy myśleć bo zrobi to za nas ktoś inny .
Jak to możliwe ze taki zwykły poseł trzęsie 40 ml i rozwijają przed nim dywan czemu wyrządza nam taką krzywdę czy my na to zasłużyliśmy, o Gowinie nie będę pisał bo nie warto
Tak oto Obywatele swoją biernością i obojętnością na łamanie prawa i Konstytucji przez polityków doprowadzili do zdemontowania demokracji. Podążamy dziarskim krokiem w kierunku dyktatury. A trzeba pamiętać, jak powiedział Monteskiusz: "Nie ma okrutniejszej tyranii od tej, która się spełnia w cieniu praw i pod sztandarem sprawiedliwości". Tak więc nie narzekajmy na rządy i nie szukajmy winnych, stańmy przed lustrem i zapamiętajmy, że: Demokracja jest przedsięwzięciem, które gwarantuje, że otrzymujemy nie lepsze rządy niż te, na które zasługujemy. Tak to sformułował kiedyś George Bernard Shaw. A Benjamin Franklin przestrzegał cyt. „Ci, którzy poświęcają fundamentalne wolności dla tymczasowego bezpieczeństwa, nie zasługują ani na wolność, ani na bezpieczeństwo oraz zarówno wolność, jak i bezpieczeństwo, ostatecznie stracą.”
100% racji!
Jeden zwykły poseł z drugim zwykłym posłem przy kawce napisali sobie listę życzeń, m.in. oczekiwane (wymagane?) zachowanie Sądu Najwyższego. Jeden z nich, ten wyższy, pozuje teraz na "ostatniego sprawiedliwego". Tylko dlaczego jeszcze mamy słowo "Rzeczpospolita" w nazwie państwa? Dla jaj chyba tylko.
Patrząc na to trzeźwym okiem, to bez pół litra nie da się tego racjonalnie przyjąć i trzeba napić się. Społeczeństwo, moim zdaniem, zasłużyło na takie traktowanie. Nie umieliśmy w 1980 roku, i dalszych, wykorzystać szansy poprawy tamtej sytuacji. W każdym bądź razie, tamci władcy mieli swoje za uszami, ale ci nadają się tylko przed pluton egzekucyjny.
Przez bezczynność jesteśmy winni tej sytuacji. Wstańmy z kanapy!
Wyjątkowo z profesorem Zollem sie zgodzę. Jeśli termin 10 maja upadł bezpowrotnie to wybory powinny być przeprowadzone w taki sposób by nawet totalna opozycje nie mogła kwestionować legalności.
Dopiero na to wpadłeś? Że trzeba było działać zgodnie z prawem i Konstytucją nie kombinować? Długo Ci się zeszło, ale jak na zwolennika PiS to i tak postęp.
Duża część obywateli po cichu uzna, że państwo polskie właśnie się wokół nich zdematerializowało i pokazało, że jest umowną fikcją (jak to określa Harrari). W tej sytuacji należy zmienić stosunek do rzeczywistości i wzorem "pierwszego prawodawcy" przejść na stosunek "bez trybu" z państwem.
W praktyce oznacza to przestrzeganie przepisów, które uznajemy za warte chwilowo przestrzegania, płacenie podatków, które uważamy za warte płacenia, w korespondencji z urzędami (przedstawicielami fikcji) należy dostarczać im dokumenty i oświadczenia w wersji "bez trybu".
I jakoś to będzie. Znacznie przyjemniej dla ludzi z poczuciem humoru i marzeniem o zamieszkaniu w głuszy – czyli przestrzeni bez fikcyjnych praw.
Należy zwrócić uwagę, że w zakresie finansów osobistych większość elit obecnej władzy dawno przeszła w zakres bez trybu (np. słynne "nalezy się " towarzyszki Szydło).
My, Naród jesteśmy temu winni, bo na to pozwolilismy !!!
Ale ten lepszy, bardziej prawy i bardziej sprawiedliwy, czy reszta czyli gorszy sort (odpady, braki i kancery) ?
Pan Prof. Zoll sam sobie zaprzecza. Stwierdzil ze istnieje stan bezprawia. To wjaki sposob znalezc w takim stanie w ktorym same prawo nie jest szanowane jakiekolwiek prawne wyjscie?? Wyjsie ktorego pan Prof. Zoll boi sie dostrzec jest proste ale brutalne: trzeba sie pozbyc nielegalnego rzadu bez wzgladu na prawo, bo te teraz nie istnieje i dopiero wtedy przywrocic prawo do prawdziwego stanu!
Drobna uwaga rząd jest legalny i jest konsekwencją naszych, obywateli wyborów w 2019 roku. Natomiast działania rządu i większości parlamentarnej mają w wielu przypadkach cechy nielegalności. To co mamy obecnie to wynik naszej bierności i tolerowania łamania prawa i Konstytucji od co najmniej 2015 roku. Swą biernością doprowadziliśmy do politycznego zawładnięcia przez opcję rządzącą wszystkich prawie decydujących o jakości demokratycznego państwa prawa instytucji. I teraz pytanie kto ma stwierdzić w takim państwie, że jest łamane przez polityków prawo i Konstytucja? Widać jak na dłoni, że jako Obywatele nie zdaliśmy egzaminu i w konsekwencji zapis art. 4 naszej Konstytucji, jest zapisem pustym.
Sorry, ale rzad ktory tak czesto zlamal prawa i konstytucje stracil juz dawno legitymacje demokratyczna i jet rzadem NIELEGALNYM! Nawet ostatnie wybory byly pod wzgledem nierownych szans stworzonych przez propagande TVP nielegalne. Ale kogo to w Polsce obchodzi kiedy nawet opozycji jest konstytucja obojetna. Takie stwierdzenie powinno oczywiscie natychmiast byc zgloszone przez TK ktory celowo zostal jak jedny z pierwszych instytucji przez PiS zajety(Tyle do dego jak by ktos sie ludzil ze PiS dziala bez planu i zajecie wszystkich strategicznych instytucji krajowych tylko przypadek).
Chyba jednak powinieneś wrócić do rzeczywistości. U nas to nie tylko sprawa RZĄDU bo umoczony jest również Sejm i wymiar sprawiedliwości. Jednak, jak na razie, wbrew temu co mówisz, PIS ma legitymację do rządzenia na podstawie nie podważonych wyników wyborów 2019. Jednocześnie w UE toczy się szereg postępowań przeciwko Polsce za naruszanie standardów obowiązujących kraje członkowskie UE (co dyskusja w OKO i nie tylko prawie całkowicie przemilcza). Gdyby Polska została w rezultacie tych postępowań zawieszona w prawach członka UE byłoby to równoznaczne z ograniczeniem lub całkowitym upadkiem legitymacji do sprawowania władzy. Podobnie otwarty jest stosunek NATO do Polski. Tak czy inaczej, klamka jeszcze nie zapadła i długo nie zapadnie bo młyny unijnej sprawiedliwości spieszne nie są a muszą być dokładne. Jeśli podtrzymujesz argument o nielegalności, to jego prezentowanie może się odbywać tylko tam gdzie go chcą słuchać i gdzie są nim zainteresowani…..czyli w TSUE. A tego właśnie opozycja unika jak ognia.
Mamy do czynienia ze zjawiskiem, które wiele lat temu opisał Stefan Kisielewski, mówiąc o współczesnej mu „dyktaturze ciemniaków”. Przed kilkudziesięciu laty jej ucieleśnieniem był Władysław Gomółka i komuniści, teraz jest to Jarosław Kaczyński i tzw. Zjednoczona Prawica (PiS + przystawki). Różnica jest taka, że komuniści głupio, ale w większości szczerze wierzyli, że robią to dla dobra Narodu. Współcześni ciemniacy robią wszystko, per fas et nefas (raczej nefas), głównie dla kasy ze spółek Skarbu Państwa; dobrze płatnych stanowisk w tych spółkach, dochodów z tytułu zasiadania w radach nadzorczych lub zarządach, ogromnych premii i nagród. Jarosław Kaczyński stworzył układ, w którym choćby podejrzenie niesubordynacji, obawa nielojalności, czy nawet przestrzeganie niewygodnego mu prawa, skutkuje błyskawicznym odcięciem „winowajcy” od wszystkich ww. dóbr, co dla wielu z nich stanowiłoby finansową i wizerunkową katastrofę. Współczesna Polska to dla nich wypisz-wymaluj sienkiewiczowski postaw sukna, za które ciągną ze wszystkich stron, dopóty, dopóki mogą.
>Stefan Kisielewski, mówiąc o współczesnej mu „dyktaturze ciemniaków”.
>Przed kilkudziesięciu laty jej ucieleśnieniem był Władysław Gomółka…
>teraz jest to Jarosław Kaczyński…..
Rzeczywiście, nie sposób zapomnieć bon motu Kiesielewskiego. Tylko trzeba pamiętać, że jeden i drugi cieszyli się ogromnym mirem wśród ludu. Przez jakiś okres czasu Gomułka był chyba najpopularniejszym politykiem w całej polskiej historii. Wystarczy przypomnieć, że tłumy jakie przyciągał na swoje spędy były większe niż te przychodzące witać JPII. Niedowiarkom polecam zdjęcia z Pl. Defilad z 24.10.1956
https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/c/cd/Gomulka_speech.jpg/500px-Gomulka_speech.jpg
https://youtu.be/2oLQpTGcPms
Bo jak wszystkie \"ruskie\" ludzie, suweren najbardziej uwielbia…..Ojca.
jedyne rozwiązanie to taczki dla kaczki.
Problem "teflonowego PiS" jest wynikiem, jak sądzę, paru czynników: 1) typowy dla prawicowych partii tupet, budzacy – choc nieslusznie – uznanie w oczach wielu zwolenników, 2) spoleczny status wyborców PiS, ktorzy maja naturę plebejuszy.
Nie mówię tego z poczuciem lekceważenia – plebejusze mają nierzadko więcej rozumu i osobistej prawości niż niejeden profesor. Sam się wywodzę z rodziny o plebejskich korzeniach i stąd wiem, jak plebejusze patrzą na świat. Dla nich społeczny porządek jest zjawiskiem przyrodniczym, z którym nie ma sensu walczyć; do którego można jedynie się dostosować, tak aby w miarę możliwości przetrwać jak najlepiej.
Poniżej jest link do mojej wypowiedzi na ten temat – jest sprzed kilku miesięcy, ale bynajmniej się nie zdezaktualizowała.
https://www.youtube.com/watch?v=J2qPEAnlJSM&list=PLL7ukxnORrgKQScehAwv0hDKVdU2J-7MR&index=3&t=0s
Prof. Zoll: "Pan Kaczyński doprowadził do nieprawdopodobnego chaosu prawnego. Prawo w Polsce właściwie w ogóle przestało obowiązywać."
Skoro tak jest, a tak właśnie jest, to znaczy, że przestało obowiązywać państwo, czyli Polska. Polski nie ma, są tylko nieporozumienia – jak to elegancko ale nietrafnie nazywa profesor wobec niejakiej Witek, a w istocie rzeczy: mara. Oraz zautomatyzowane nawyki.