"Stan wody był na tyle wysoki, że ptaki nie mogły się zagnieździć" - twierdził szef Wód Polskich Przemysław Daca tłumacząc, że w wyniku zrzutu wody we Włocławku 26 maja nie ucierpiały chronione gatunki ptaków. Jednak Towarzystwo Przyrodnicze ALAUDA doliczyło się już ok. 133 zniszczonych gniazd ściśle chronionych gatunków
"Nic takiego się nie stało" - taki przekaz medialny usłyszeli dziennikarze podczas briefingu Wód Polskich w sprawie sobotniego (26 maja 2018) zrzutu wody na zaporze we Włocławku. Decyzji o podniesieniu o prawie metr poziomu wody poniżej zapory bronili prezes Wód Polskich Przemysław Daca i jego zastępczyni Joanna Kopczyńska, odpowiadająca za zarządzanie środowiskiem wodnym.
Na zdjęciu: Joanna Kopczyńska i Przemysław Daca
Spust zrobiono po to, by spławić płynącą w asyście dwóch pchaczy barkę ze Stoczni Rzecznej w Płocku "Centromost". Stan wody poniżej włocławskiej zapory był za niski, by mocno obciążone statki mogły swobodnie przepłynąć. Dlatego zrzutem podniesiono jej poziom.
Tyle że stało się to w środku okresu lęgowego, również gatunków objętych ścisłą ochroną, m.in. sieweczki rzecznej, sieweczki obrożnej, rybitwy białoczelnej i rybitwy rzecznej. I na obszarze Natura 2000 Dolina Dolnej Wisły, który powołano do ochrony właśnie tych gatunków.
Organizacje ochrony przyrody - m.in. Towarzystwo Przyrodnicze ALAUDA, Fundacja Greenmind i WWF Polska - protestowały, ale zostały zignorowane. W efekcie część lęgów na wiślańskich łachach znalazła się pod wodą.
"Jesteśmy załamani i wkurzeni tym, że instytucje państwowe nie szanują prawa. To kompletna hipokryzja, bowiem obszar Natura 2000 Dolina Dolnej Wisły ustanowiono właśnie po to, by chronić gatunki, których gniazda zniszczył zrzut wody” - mówił OKO.press w dniu zrzutu Przemysław Doboszewski z Towarzystwa Przyrodniczego ALAUDA.
W dalszej części tekstu szczegółowa dokumentacja strat
- zostały zniszczone przynajmniej ok. 133 gniazda par rybitwy rzecznej, sieweczki rzecznej, mewy siwej i rybitwy białoczelnej. To wszystko gatunki podlegające ścisłej ochronie gatunkowej w Polsce.
Wody Polskie - instytucja zarządzająca włocławskim stopniem wodnym - wybrała strategię zaprzeczania. W komunikacie prasowym podały, że na Wiśle na odcinku Włocławek - Toruń "nie ma w zasadzie łach piaszczystych, gdzie mogą gnieździć się ptaki siewkowate". Dlatego "na tym odcinku nie ma możliwości lęgów na piaszczystych łachach" i - w konsekwencji - "alimentacja nie mogła spowodować żadnych strat".
"Argumentacja Wód Polskich jest absurdalna, całkowicie ignoruje dokumentację fotograficzną, którą przygotowało Towarzystwo Przyrodnicze ALAUDA" - mówi OKO.press dr hab. Przemysław Chylarecki z Instytutu i Muzeum Zoologii PAN i Fundacji Greenmind. -
"A z niej wynika niezbicie, że zrzut wody spłukał część gniazd i zapewne potopił wyklute już pisklaki" - dodaje ornitolog.
Główną linię argumentacyjną Wód Polskich zaprezentowała podczas briefingu prasowego Joanna Kopczyńska. Powiedziała, że "maksymalny stan wody po wykonaniu zrzutu był niższy o około 6 cm niż stan wody 2 maja, kiedy rozpoczyna się okres lęgowy".
Na stacji wodowskazowej Grudziądz 2 maja odnotowano 324 cm wody, a szczyt wezbraniowy po zrzucie 26 maja wynosił 318 cm. "Był to poziom niższy niż występujący 2 maja, który wynikał z naturalnych procesów zachodzących w rzece" - powiedziała.
I dodała:
"To mydlenie oczu" - mówi OKO.press dr hab. Chylarecki. Wyjaśnia, że ptaki gatunków chronionych w ramach obszaru Natura 2000 Dolina Dolnej Wisły nie założyły lęgów przed 2 maja, ale między tą datą a 26 maja, czyli dniem zrzutu wody na zaporze we Włocławku.
"Ptaki miały więc mnóstwo czasu - około 3 tygodni - na to, by założyć gniazda, gdy poziom wody po 2 maja już się obniżył" - dodaje. Teraz zmyła je fala. A tak właśnie się stało, o czym przekonuje dokumentacja strat przygotowywana przez Towarzystwo Przyrodnicze ALAUDA.
"Od piątku, przez cały weekend, ograniczonymi siłami przy ogromnym wsparciu wolontariuszy monitorowaliśmy rozwój sytuacji, zbieraliśmy dane, informowaliśmy Was na bieżąco na naszym Facebooku oraz udzielaliśmy wywiadów mediom lokalnym i ogólnopolskim" - napisało na Facebooku Towarzystwo Przyrodnicze ALAUDA.
Organizacja we wpisie w portalu społecznościowym podała, że po kontroli wybranych lokalizacji stwierdzono, że w wyniku zrzutu wody na zaporze we Włocławku pod wodą znalazły się:
ALAUDA podała również, że na odcinku od Cytadeli Grudziądz do wsi Parski znajdowało się ok. 8 małych łach i odsypów brzegowych, gdzie gniazdowały pojedyncze pary sieweczki rzecznej. "Trudne do ocenienia są straty takich gatunków jak np. jaskółki brzegówki, która zakłada swoje gniazda w skarpach rzecznych. Z pewnością część ich norek, które były położone niżej nad wodą zostały zalane" - pisze organizacja.
Wody Polskie - by pokazać, że jednak do żadnych strat przyrodniczych nie doszło - odwołały się do jeszcze jednego "dowodu". To zdjęcia, które dostarczył instytucji... armator. Mają one pokazywać, że łachy wiślane nie uległy zalaniu podczas zrzutu wody. To jedno z nich, z 27 maja 2018 roku, zrobione przed południem (nie podano lokalizacji):
O komentarz do tego zdjęcia OKO.press poprosiło dr hab. Przemysława Chylareckiego z PAN. "Ta fotografia przedstawia łachę, której do zalania brakuje zaledwie kilku centymetrów. Zresztą jej część - widać to na zdjęciu - już znajduje się pod wodą" - mówi naukowiec.
"A ptaki, które na niej widzimy, to nie ptaki , których lęgi pozostały tam nie zniszczone, ale gatunki, które są tam tylko przelotem, by odpocząć lub żerować. Więc używanie tego zdjęcia jako dowodu na to, że 'nic się nie stało', to po prostu nieporozumienie" - dodaje ornitolog.
Towarzystwo Przyrodnicze ALAUDA odpowiedziało innymi fotografiami, które pokazują, że jednak doszło do zalania łach w wyniku spustu wody. Dwa z nich przedstawiają to samo miejsce - łachę na wysokości wsi Parski za Grudziądzem - przed zrzutem (26.05.2018) i po przejściu fali (28.05.2018):
Więcej zdjęć można zobaczyć tu.
Prezes Wód Polskich Przemysław Daca podczas briefingu powiedział, że zrzut odbył się zgodnie z prawem (prawne uwarunkowania tej operacji będą przedmiotem osobnego tekstu OKO.press). Ale - by wyjaśnić wszystkie wątpliwości - zdecydował się na zlecenie kontroli. Jej wyniki mają być znane w ciągu maksymalnie dwóch tygodni.
Wyjaśniona ma być również sprawa tego, czy Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska zwróciła się do Wód Polskich w piątek 25 maja na piśmie, by zrzut zatrzymać. Daca powiedział, że takiego pisma jak dotąd nie otrzymał.
Jeszcze w piątek Fundacja Greenmind złożyła zawiadomienie do Komendy Miejskiej Policji we Włocławku o możliwości popełnienia przestępstwa z art. 181 Kodeksu karnego (KK), który mówi o powodowaniu zniszczeń w przyrodzie. W poniedziałek zawiadomienie do prokuratury złożyło Ogólnopolskie Towarzystwo Ochrony Ptaków.
Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.
Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.
Komentarze