Ukraińcy próbują oszukać wojnę i stworzyć sobie trochę normalności. Codzienne świętowanie życia nie jest grzechem, jest potrzebą w najciemniejszych czasach.
Ponad rok temu do OKO.press zwróciła się Iryna, która z dwójką małych dzieci wyjechała do Krakowa, ratując je przed rosyjską inwazją. Nie prosiła o pomoc w znalezieniu mieszkania czy pracy, nie potrzebowała rzeczy – dobrze sobie radziła w nowym kraju. Syn Iryny w Kijowie zajmował się gimnastyką sportową. Jego koledzy i trener zostali w Ukrainie. Iryna, mając drugie półtoraroczne dziecko na ręku, desperacko szukała w Krakowie miejsca dla tych dzieci i dla trenera.
Jak żyć w kraju, ogarniętym wojną? Jak mimo niebezpieczeństwa odnajdywać siły, skąd brać inspiracje? Nad tym codziennie zastanawiają się nasi sąsiedzi, Ukrainki i Ukraińcy. My też powinniśmy. Nie tylko dlatego, że to dzieje się tak blisko. Ale też dlatego, że możemy się wiele od nich nauczyć. Dlatego powstał ten cykl o ukraińskiej codzienności w najtrudniejszych czasach. O ludziach.
„Mieszkają na stałe w obwodzie kijowskim i z powodu ciągłego zagrożenia atakami i nalotami nie mogą trenować. Chcielibyśmy dać im przynajmniej tydzień spokojnego życia z treningami jak przed wojną. Ponieważ oni są naszą przyszłością, ta szkoła wyszkoliła ukraińską rezerwę olimpijską. To bardzo ważne dla dzieci, to ich hobby, motywacja i sposób na życie!” – pisała.
Na zdjęciu u góry stacja metra w Kijowie. Ludzie czekają na koniec kolejnego alarmu powietrznego po rosyjskim ataku rakietowym. 29 grudnia 2023. Fot. Sergei CHUZAVKOV / AFP
Od prawie dwóch lat wojny na pełną skalę Ukraińcy i Ukrainki są pozbawieni rzeczy, które my mamy na co dzień. Nie mogą spokojnie uprawiać sportu, spokojnie chodzić do szkoły. Słyszeliście o szkole w metrze w Charkowie?
Spotkania, dyskusje, minikoncerty odbywają się w schronach (albo powinny, żeby w razie niebezpieczeństwa ewakuować ludzi). Organizatorzy mają trudne zadanie, żeby zapewnić gościom bezpieczne warunki. Zwykły bieg życia przerywa alarm, tzn. Rosja. Wyobrażacie sobie, że musicie przerwać oglądanie wystawy w połowie i biec do schronu? Ludzie cieszą się, jeśli udało się im obejrzeć spektakl do końca bez alarmów (a i tak na niektóre wydarzenia trudno zdobyć bilety, ale o tym opowiem przy innej okazji). Tak samo jest w kinie, restauracji.
Ukraińcom i Ukrainkom odbierany jest czas na życie.
Nie można przecież przewidzieć, kiedy będzie miał miejsce kolejny atak oraz ile potrwa. Często organizatorzy informują o miejscu i godzinie wydarzenia zaledwie kilka godzin przed spotkaniem. A Rosjanie wykorzystują pragnienie Ukraińców obcowania z kulturą czy rozrywka. 19 sierpnia 2023 roku zaatakowali historyczne centrum Czernihowa, teatr dramatyczny, gdzie odbywała się wystawa dronów. Goście wydarzenia, którzy ukryli się w schronie, byli bezpieczni. Jednak na zewnątrz ponad 200 osób zostało rannych. Siedem osób zginęło, w tym 6-letnia dziewczynka.
W Ukrainie mówią:
„My wsi cili”, co można rozumieć na dwa sposoby: wszyscy jesteśmy cali/wszyscy jesteśmy celami.
Świadomość ostatniego nigdy nie znika.
Z powodu stanu wojennego w Ukrainie nie odbywają się festiwale muzyczne i koncerty na stadionach. Światowe gwiazdy przyjeżdżają w celach charytatywnych. W pociągu do Przemyśla słyszałam rozmowę dwóch dziewczyn z Ukrainy, które wracały do domu z koncertu w Warszawie (mężczyźni po 18. roku życia wyjechać nie mogą). Pokazywały jedna drugiej nagrania, cieszyły się też z tego, że solista zauważył ukraińską flagę i owinął nią statyw mikrofonowy (co niektórym Polakom, sądząc z komentarzy w mediach społecznościowych, się nie spodobało — dziewczyny w ogóle tego nie rozumiały).
Młodość mija, a wojna trwa. Ludzie zasługują na normalność. A mają raczej namiastkę normalności. W dodatku wymaga dużo wysiłku, żeby ona zaistniała. Ich normalność jest sztuczna, ale może cenniejsza. Na pewno nie jest taka sama jak ta, której my doświadczamy.
Moja znajoma musiała przyjechać z Kijowa do Krakowa, żeby zdać egzamin i potwierdzić poziom znajomości angielskiego. Międzynarodowe szkoły, które to umożliwiają, zamknęły biura w Ukrainie. Do egzaminu musiała przygotowywać się przy świeczce, wyszukując nieznane słowa w papierowym słowniku, ponieważ jesienią 2022 roku Rosja próbowała doprowadzić do całkowitego zniszczenia ukraińskiej infrastruktury krytycznej. Znajoma się nie poddała i na egzaminie uzyskała maksymalną liczbę punktów.
Rosja komplikuje podróżowanie, większości mężczyzn je uniemożliwia. Są wyjątki, np. pisarze, dziennikarze mogą wyjechać, uzyskując zezwolenie od ministerstwa kultury. Ale w praktyce to jest czasochłonny, biurokratyczny proces. I godziny przepytywania i sprawdzania na granicy, czy nie jesteś uchylantem, dekownikiem.
Ukraińcy korzystają z lotnisk w krajach sąsiednich. Przez kolejki na granicy planują podróż z zapasem o dobę. W tych kolejkach stoją też matki z dziećmi, które chcą podarować im kilka wspólnych dni rodzinnego życia. Czy to wracając z zagranicy, dokąd wyjechały, aby uchronić swoje dzieci przed wojną – i znowu nie można mówić w ten sposób, ponieważ to oznaczałoby, że matki/rodziny, które pozostały w Ukrainie, nie chcą zapewnić swoim dzieciom bezpieczeństwa i są złymi matkami?! Czy odwrotnie – z Ukrainy z dziećmi jadą do ojców, którzy przed inwazją zarabiali chociażby w Polsce, i to jest ich decyzja, czy wracać do walki. Nie powinni się tłumaczyć przy każdej okazji, że mieszkają za granicą do 3, 6, 8, 14 lat. Nikt nie ma prawa czegoś komuś zarzucać, jeśli nie wszedł w jego buty.
A jeśli podróżuje się po prostu w celu rekreacyjnym? W Ukrainie zdania na ten temat są podzielone. Niektóre znajome odmawiają sobie wypoczynku za granicą z powodu wyrzutów sumienia, inne robią to, żeby „naładować baterie”. Są też takie, co wpłacają na zrzutki na potrzeby frontowe, kupując sobie odpust za urlop.
„Wyjaśnijcie mi, co siedzi w głowie osoby, która przed żoną wojskowego i wolontariuszką przez pół godziny chwali się swoimi ekscytującymi podróżami zagranicznymi. Ze szczerym zachwytem. A wie, kim jestem.
Jak dobrze było wyjechać, jakie ma fajne plany na przyszłość. I tak tam klimatycznie, takie miejsce z duszą. Aż zapragnęłam kupić tam dom.
Patrzę w te szczęśliwe oczy, a w środku faluje lepka, czarna ciecz. Destylowana ciemność bólu pod lodem spokoju i powściągliwości. Pod betonową płytą cynizmu.
Jeśli uderzysz w szczękę, zaczniesz krzyczeć, odpowiesz ostro, powiedzą, że zwariowałaś. A nie mówiliśmy? To wolontariuszki/żony wojskowych i wojskowe. Obrażają nasze prawo do niedołączania do nich. Nie szanują naszego paraliżu empatii.
Czego, kurwa, oczekujecie? Tak szczerze. Pochwały? Cieszenia się waszym szczęściem? Że macie hobby – podróżowanie, życie. Super, a my mamy walkę na wojnie. [...]
O co chodzi, czy nie powinnyśmy żyć? Możecie żyć, tylko się zamknijcie. Jeśli nie masz siły lub mózgu, by solidaryzować się z wojskiem, które jest jedyną barierą między wami a masowym grobem, to po prostu się zamknijcie” – pisze Jewhenija Minajewa, ukraińska wolontariuszka.
Ani na minutę nie da się zapomnieć o wojnie. Trzeba nauczyć się z nią żyć.
Jak chodzić na randki, jeśli w nocy jest godzina policyjna? Gdzie młodzi ludzie powinni się poznawać? Przedwojenne schematy już się nie nadają. Pierwsze pytanie dziewczyny: „Dlaczego nie jesteś na froncie?” Drugie: „Jak zamierzasz w przyszłości to tłumaczyć swoim dzieciom?”
Na kursie z pisania prowadzący ostrzega, że ustawiając reklamę wydarzenia (np. prezentację książki) w mediach społecznościowych, trzeba pilnować wiadomości. Jeśli Rosja przeprowadziła kolejny zmasowany atak i zginęło kilka dziesiątków cywili – natychmiast wycofać reklamę. Nie wiemy, czy nasi czytelnicy są bezpieczni, gdzie są i w jaki sposób mogą odebrać takie zaproszenie. Powinniśmy być uważni w stosunku do innych.
Wszystko, co transmitujemy w przestrzeni publicznej, trzeba przemyśleć siedem razy.
„Pierwsi załamali się ci, którzy wierzyli, że to się wkrótce skończy. Za nimi podążali ci, którzy nie wierzyli, że to się kiedykolwiek skończy. Przetrwali ci, którzy skupili się na swoich działaniach, nie oczekując tego, co może się wydarzyć, a co nie” – pisał Viktor Frankl, austriacki psychiatra i psychoterapeuta pochodzenia żydowskiego, więzień obozów koncentracyjnych.
Frankl jest twórcą logoterapii – nurtu psychoterapii egzystencjalnej, który skupia się na poszukiwaniu sensu i wartości życia nawet w najtrudniejszych sytuacjach. W Ukrainie inspirują się tym podejściem. Ludzie szukają nowych sensów. Nikt nie wie, ile potrwa wojna. Natomiast żadne sądy nad zbrodniarzami, jeśli kiedyś się odbędą, nie cofną czasu, który Rosja codziennie odbiera. Nic nie zrekompensuje Ukraińcom życia. Z jego małymi i dużymi radościami.
Świat
Rosja
rosyjska agresja na Ukrainę
Ukraina
wojna
wojna rosyjsko-ukraińska
wojna w Ukrainie
życie na wojnie
Jest dziennikarką, reporterką, „ambasadorką” Ukrainy w Polsce. Ukończyła studia dziennikarskie na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pisała na portalu dla Ukraińców w Krakowie — UAinKraków.pl oraz do charkowskiego Gwara Media.
Jest dziennikarką, reporterką, „ambasadorką” Ukrainy w Polsce. Ukończyła studia dziennikarskie na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pisała na portalu dla Ukraińców w Krakowie — UAinKraków.pl oraz do charkowskiego Gwara Media.
Komentarze