0:00
0:00

0:00

W czerwcu 2018 roku pan Krzysztof, kamieniarz z Wąwolnicy (woj. lubelskie), dostał nietypowe zlecenie: wykonać macewę dla masowego żydowskiego grobu w pobliskiej wsi Karmanowice. Zlecenie zgłosiła Fundacja Zapomniane zajmująca się wyszukiwaniem, odkrywaniem i upamiętnieniem nieoznaczonych żydowskich mogił.

Pan Krzysztof jest głęboko wierzącym katolikiem. Od 20 lat wykonuje ręcznie kamienne nagrobki, nigdy jednak wcześniej nie pracował nad pomnikiem żydowskim.

Pan Krzysztof (z lewej) z Aleksandrem Schwarzem z Fundacji Zapomniane - fot. Kinga Michalska

Fundacja poprosiła, by wykonał płytę na grób kilkunastu osób, zabranych podczas wojny przez Niemców z getta w Wąwolnicy do pracy w okolicznej cegielni. Po zakończeniu sezonu produkcyjnego rozstrzelano ich w pobliskim gaju, nazywanym tu „Zakręconym lasem”.

Pamięć o tym zdarzeniu była podtrzymywana dzięki mieszkańcom, którzy w latach 60. i 70. XX wieku odbywali przy mogile harcerskie warty. Zmarli nie mieli jednak dotąd nagrobka.

Nie było żadnych negatywnych gestów

W 2018 roku pojawiła się szansa oznaczenia miejsca pogrzebania ciał. Dzięki badaniom zainicjowanym przez dr Joannę Świderską z lubelskiego UMCS i Mariusza Kamińskiego, dziennikarza Polskiego Radia, udało się zlokalizować dokładnie mogiłę.

„Nie było żadnych negatywnych gestów czy niechęci, wręcz przeciwnie. Wszyscy, których proszono o pomoc, starali się jej udzielić.

Fundacja Zapomniane próbuje angażować miejscowych rzemieślników, którzy dzięki temu mają wymierny udział w procesie upamiętnienia” – mówi OKO.press pani Świderska.

Przeczytaj także:

Pan Krzysztof zgodził się niemal od razu i z zapałem podjął się zadania. Akt ręcznego wykucia macewy przez katolika z lokalnej społeczności miał dodatkowo mieć wymiar symboliczny. W prawie żydowskim macewa jest niezwykle ważna – zmarli otrzymują prawowity szacunek dopiero wtedy, gdy stanie ona w dokładnym miejscu ich pochówku.

Między kamieniarzem a osobami z Fundacji nawiązała się przyjaźń, która przerodziła się w regularną współpracę. „Wykonałem już kilka żydowskich nagrobków" - opowiada z dumą pan Krzysztof. „W zeszłym roku postawiliśmy płyty w Karmanowicach i Rogalowie. Niedawno w Otwocku, teraz w Wołominie”.

Uroczystość odsłonięcia pomnika, 21 czerwca 2018 - fot. Kinga Michalska

21 czerwca 2018 w „Zakręconym lesie” stanął pomnik. W uroczystości upamiętnienia ofiar wzięli udział wójt gminy Wąwolnica (kandydował z listy PiS zdobywając 84 proc. głosów), sołtys Karmanowic, rabin, miejscowy proboszcz, ks. Wojciech Lemański, ks. prof. Alfred Wierzbicki z KUL, a także nauczyciele i dzieci ze szkoły podstawowej w Karmanowicach.

Stawili się też licznie miejscowi, wśród nich pan Krzysztof. „Taka postawa mieszkańców jest wręcz rzadkością” – mówił autorce tekstu Aleksander Schwarz z Fundacji Zapomniane.

Pomnik w „Zakręconym lesie” - fot. Kinga Michalska

Pan Julian, mieszkaniec wsi, opowiadał z płaczem: „Ja pamiętam, bo jestem przedwojenny, z 1937 roku. Widziałem przez okno jak ich prowadzili Niemcy z wielką bronią. Miałem wtedy pięć latek – w takim wieku to już się pamięta ważne fakty. Utknęło w głowie. Dzisiejsza uroczystość to dla mnie przeżycie. Oni też ludzie przecież, przyjaciele, i tak za nic iść na śmierć bez wyroku…”.

Steven Reece z fundacji Matzevah, tłumaczył: „Upamiętnienia są przede wszystkim dla zmarłych, ale pomagają także żyjącym. Stanowią okazję przepracowania emocji, które starsi ludzie często tłumią przez lata. Dla wielu uczestników takie wydarzenia pełnią funkcję domknięcia, jakiego nigdy nie było”.

„SS, NKWD, UB” na macewie

Na początku czerwca 2019, przed zbliżającą się rocznicą postawienia pomnika, dyrektor szkoły Marzena Wartacz-Zadora wraz z uczniami ósmej klasy wybrała się do lasu, żeby uporządkować mogiłę i zapalić znicze.

Po przybyciu na miejsce dzieci dokonały wstrząsającego odkrycia. Na płycie pomnika z przodu widoczny był z daleka wielki czerwony napis „SS, NKWD, UB”. Z drugiej strony ktoś czerwoną farbą napisał „Katy Europy”.

Napisy na przedniej płycie pomnika - fot. Joanna Świderska

Sprawą natychmiast zajęły się lokalne władze, a także Fundacja Zapomniane. Policja cały czas prowadzi śledztwo. Odnalezienie sprawcy utrudnia problem z ustaleniem, kiedy dokładnie dokonano zniszczenia. Wiadomo jedynie, że na początku maja pomnik był jeszcze w stanie nienaruszonym. Mogiła znajduje się w środku lasu, gdzie każdy może się przedostać niezauważony.

Pan Krzysztof czyści tylną płytę pomnika - fot. Kinga Michalska

Przez ostatni tydzień pan Krzysztof codziennie pracował w lesie nad oczyszczaniem macewy. Chmary komarów uniemożliwiały dłuższą pracę, więc renowacja musiała odbywać się na raty. Konieczne było zeszlifowanie wierzchniej warstwy pomnika, a następnie pogłębienie liter, w których również znalazła się czerwona farba. Pracę przerwało jednak kolejne dramatyczne wydarzenie.

Ktoś wjechał w warsztat, znaleziono napis „Żydy precz”

W sobotę, 15 czerwca późnym popołudniem, gdy pan Krzysztof wybierał się na ryby, zadzwoniła do niego żona z wiadomością, że ktoś zniszczył jego warsztat. Kiedy ujrzał co się stało, nie mógł uwierzyć własnym oczom.

Przy pomocy koparki ktoś zmiażdżył mu dwa samochody i zburzył budynki gospodarcze, w których mieściło się biuro, warsztat, skład kamienia, kosztowne maszyny i narzędzia, a także nagrobki, nad którymi pracował. Po odgruzowaniu posesji, na białym piaskowcu, z którego pan Krzysztof wykonuje macewy, odkryto napis „Żydy precz”.

Napis na białym piaskowcu - fot. Kinga Michalska

„Zatrzymany został 36-letni mężczyzna mieszkający w Puławach. Postawiono mu zarzuty umyślnego zniszczenia mienia, za które grozi do 5 lat pozbawienia wolności” – podaje podkom. Ewa Rejn-Kozak, oficer prasowy puławskiej policji. Jak twierdzi, „sprawa jest zawiła”. Nie ma dowodu na to, że istnieje związek pomiędzy zamalowaniem macewy w lesie i zniszczeniem warsztatu. Trudno jednak nie zauważyć analogii.

Pan Krzysztof o zniszczenie warsztatu podejrzewa swojego sąsiada Krzysztofa P., z którym toczy spór o ziemię. Kamieniarz składował część swoich materiałów i narzędzi na pustym terenie należącym do P. – nie usunął ich mimo próśb sąsiada.

Stosunki stopniowo się pogarszały. „Chciał żebym się stąd całkowicie wyniósł. Niszczył mi kurniki, rozrzucał siano” – mówi pan Krzysztof. „Ostatnio zaczął się odgrażać, że jak się nie wyniosę, to mnie zniszczy. Czegoś takiego jednak się nie spodziewałem. Jestem pewien, że to on – miał klucze do tej koparki”.

„To był atak na moją osobę, nie na Żydów”

Kamieniarz już po pierwszych zniszczeniach zgłaszał sprawę na policję. Nikt jednak nie został zatrzymany, śledztwo nadal się toczy. Pan Krzysztof interpretuje zachowanie sąsiada nie tyle jako atak motywowany antysemityzmem, ile przede wszystkim zazdrością o to, że dobrze rozwija mu się biznes i że „z każdym potrafi się dogadać”. Wyzywanie go od Żydów, jak twierdzi, nie miało antysemickiego charakteru.

„Nie podobało mu się, że pracuję z Żydami, ale to był atak na moją osobę, nie na Żydów”.

Policja nadal bada sprawę.

Pan Krzysztof na tle zniszczonego warsztatu - fot. Kinga Michalska

„Trudno mi zrozumieć jak można komuś rozjechać warsztat koparką” – mówi wójt gminy Marcin Łaguna. Nie traktuje jednak wydarzenia jako zwykłego aktu wandalizmu (co nierzadko czynią instytucje państwa) i jednoznacznie je potępia.

„Gdy rok temu uczestniczyłem w odsłonięciu pomnika, inicjatywa została bardzo pozytywnie przyjęta przez naszą społeczność, nie było żadnych negatywnych komentarzy.

Jesteśmy spokojną gminą, nigdy nie miało u nas miejsca podobne zdarzenie. Zbezczeszczenie nagrobka, miejsca poświęconego, jest niewyobrażalne” – mówi wójt.

„Gmina wspiera żydowskie inicjatywy. Pomagaliśmy w pracach renowacyjnych na lokalnym kirkucie, w co sam zaangażowałem strażaków. Nie chciałbym, żeby przez tego jednego człowieka Wąwolnica zasłynęła jak antysemicka miejscowość” - dodaje Laguna.

Mimo ataku będą kolejne macewy

Zakład był nieubezpieczony. Pomimo strat szacowanych na 100 tys. złotych, jego właściciel nie upada na duchu.

„To tylko rzeczy materialne. Jeżeli człowiek jest bogaty duchem, żadne trudności nie są w stanie go złamać. A ja staram się taki być ”

– mówi pan Krzysztof, częstując na prowizorycznym stole z kamienia kawą, chlebem i wędliną własnej roboty. „Nie czuję nienawiści do tego, kto to zrobił. Najwyraźniej to człowiek nieszczęśliwy. Ja mu szalenie współczuję”.

Skala zniszczeń jest ogromna - fot. Kinga Michalska

Kamieniarz deklaruje, że nie da się zastraszyć. Jest dumny ze swojej pracy. Będzie nadal wykonywał macewy we współpracy z Fundacją Zapomniane. Setki nieodkrytych grobów żydowskich wciąż czekają na upamiętnienie.

Historia pana Krzysztofa świadczy o tym, jak dużo jeszcze pracy przed Polakami w kwestii akceptacji i przepracowania naszej wspólnej, trudnej polsko-żydowskiej historii.

Określenie „Żyd” w wielu środowiskach jest wciąż obelgą – niezależnie od pochodzenia adresata. Według badania CBOS z lutego 2019 Żydzi pozostają jedną z najmniej lubianych przez Polaków nacji.

Jednak, jak pokazuje przykład Wąwolicy i Karmanowic, dzięki zaangażowaniu organizacji takich jak Fundacja Zapomniane, lokalna społeczność może przełamać uprzedzenia, działać na rzecz pojednania i aktywnie uczestniczyć w podtrzymywaniu pamięci o Żydach.

fot. Kinga Michalska

Fundacja zorganizowała zbiórkę na pomoc dla pana Krzysztofa.

Kinga Michalska jest artystką wizualną i aktywistką na rzecz marginalizowanych społeczności, pracującą z medium fotografii i wideo, mieszkającą między Montrealem a Warszawą. Porusza tematy tożsamości, pamięci, ciała. Od roku pracuje nad filmem dokumentalnym Energylandia, mówiącym z queerowej perspektywy o postawach współczesnych Polaków wobec Żydów

;

Komentarze