0:000:00

0:00

Sytuacja jest dość szczególna: o to, jakie konsekwencje służbowe wyciągnął Mateusz Morawiecki wobec Michała Dworczyka zapytaliśmy biuro prasowe Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Szefem całej kancelarii jest Dworczyk. To jego podwładni powinni więc odpowiedzieć na pytania. Od czterech miesięcy - łamiąc prawo - gimnastykują się, by tego nie zrobić.

Choć Dworczyk przyznał się do ujawnionych przez OKO.press błędów w oświadczeniach, a potem sprawą zajęło się CBA, 4 czerwca 2019 roku premier Morawiecki awansował go z sekretarza stanu na ministra. Tego samego dnia na ministra finansów powołał Mariana Banasia (po 3 miesiącach przerzucono go jednak do NIK).

Teraz - od ujawnienia przez "Superwizjer" TVN afery z kamienicą Banasia - Dworczyk pielgrzymuje po studiach radiowych i telewizyjnych przekonując, że szef NIK to uczciwy człowiek i że "zastrzeżeń dziennikarskich wobec wielu osób jest dużo".

Banasia również powołano najpierw na ministra, a potem na szefa NIK, mimo że znane już były wątpliwości dotyczące jego oświadczeń majątkowych i trwała kontrola CBA.

Dworczyk zapewnia jednak: "Jeśli chodzi o powoływanie wszystkich ministrów, również pana Banasia, żadne procedury nie zostały złamane".

Kara? "Bliżej nieokreślone zamierzenia"

Pytania do kancelarii premiera wysłaliśmy krótko po publikacjach dotyczących oświadczeń majątkowych Michała Dworczyka.

  • W maju ujawniliśmy na OKO.press, że 12 razy zataił on w swoich oświadczeniach majątkowych, że jest udziałowcem spółki Rodzice dla Szkoły. Dwa z fałszywych oświadczeń majątkowych złożył jako szef KPRM.
  • Później ustaliliśmy, że nie ujawnił także dochodu ze sprzedaży willi pod Falenicą i udziałów, które miał w innej działce i domu. To oświadczenie składał jednak przed zatrudnieniem w kancelarii premiera.

Dworczyk nie zaprzeczył ustaleniom OKO.press. Po naszych publikacjach ogłosił, że gdy tylko dowiedział się o „zaniedbaniu” - czyli gdy OKO.press wysłało do niego pytania w tej sprawie - złożył korektę oświadczeń.

Ale to nie zwalnia go z odpowiedzialności za złożenie nieprawidłowych deklaracji. Za zatajenie udziałów w spółce grozi odpowiedzialność karna: od grzywny do 5 lat pozbawienia wolności. W lipcu 2018 radio RMF FM poinformowało, że oświadczenia Dworczyka bada CBA.

To jednak nie wszystko. Zgodnie z art. 13 ustawy o ograniczeniu prowadzenia działalności gospodarczej przez osoby pełniące funkcje publiczne, podanie nieprawdy w oświadczeniu "powoduje odpowiedzialność służbową".

Przepis nie pozostawia wątpliwości - konsekwencje muszą zostać wyciągnięte. W zależności od tego, jakiej wagi jest przewinienie, może być to: upomnienie, nagana, obniżenie wynagrodzenia lub zwolnienie z pracy.

30 maja 2019 roku zapytaliśmy więc biuro prasowe KPRM:

  • Jakie konsekwencje wyciągnął premier Morawiecki wobec Dworczyka za zatajenie udziałów w oświadczeniach?
  • A jeśli premier nie wyciągnął żadnych konsekwencji wobec szefa KPRM - czy zamierza to zrobić? I kiedy zostanie podjęta decyzja w tej sprawie?

Prawo prasowe daje instytucjom państwowym 2 tygodnie na udzielenie odpowiedzi dziennikarzowi. Kancelaria odpowiedziała nam 22 lipca 2019, po przeszło 7 tygodniach.

Chociaż pytania wysłaliśmy w zwykłym trybie (czyli właśnie na podstawie Prawa prasowego), kancelaria w odpowiedzi powoływała się na ustawę o dostępie do informacji publicznej (dalej w skrócie: UDIP).

Różnica jest taka, że na podstawie Prawa prasowego można pytać właściwie o wszystkie sprawy związane z funkcjonowaniem urzędów i urzędników, także o oceny, stanowiska i zamiary. A na podstawie UDIP - tylko o konkretne dane i dokumenty.

Biuro prasowe KPRM pisało, że „prawo dostępu do informacji publicznej obejmuje prawo żądania udzielenia informacji o określonych faktach i stanach istniejących w chwili udzielania informacji”.

I, że trybie UDIP nie udziela informacji dotyczących "bliżej nieokreślonych zamierzeń podjęcia jednorazowych czynności”.

Skoro odpowiadając na pytanie o karę dla Dworczyka, kancelaria użyła takiego określenia, można przypuszczać, że przynajmniej do 22 lipca, premier Morawiecki nie wyciągnął wobec ministra żadnych konsekwencji.

Pytaliśmy również, jak premier ocenia fakt, że jeden z jego najbliższych współpracowników 12 razy złożył fałszywe oświadczenia majątkowe.

Znów odwołując się do UDIP, biuro prasowe odpisało, że „nie można domagać się od organu wyrażenia opinii, czy oceny i zajęcia stanowiska w jakiejś sprawie. Udostępnieniu w tym trybie podlegać może wyłącznie informacja publiczna, a więc informacja mająca walor »danych publicznych«, w tym takich, które przyjęły kształt dokumentów urzędowych”.

Biuro prasowe potwierdziło tylko, że Dworczyk „w dniu 26 kwietnia 2019 r. złożył korektę oświadczeń o stanie majątkowym składanych w KPRM, która została opublikowana w Biuletynie Informacji Publicznej Kancelarii Prezesa Rady Ministrów i przekazana do Centralnego Biura Antykorupcyjnego”.

Nie ma kary, jest nagroda

Jak już wspomnieliśmy, w międzyczasie - 4 czerwca 2019 - premier Morawiecki powołał Dworczyka na ministra bez teki.

13 sierpnia znów zapytaliśmy KPRM, czy Dworczyk został ukarany przez premiera, ale też o to, co zyskał dzięki nominacji na wyższą funkcję. Pytaliśmy:

  • Jakie wynagrodzenie miesięczne otrzymywał Dworczyk przed nominacją na ministra? I jakie otrzymuje po nominacji?
  • Czy korzysta ze służbowego samochodu z kierowcą? A jeśli tak - jakie to auto? I czy jest ono do jego stałej i wyłącznej dyspozycji?
  • Czy korzysta ze służbowej karty kredytowej? A jeśli tak -jaka była suma jego wydatków przed objęciem funkcji ministra i po?
  • Czy latał rządowymi samolotami? A jeśli tak - kiedy i dokąd leciał oraz jaki był koszt przelotów?
  • Dokąd wyjeżdżał w ramach delegacji krajowych? I jaki jest łączny koszt wyjazdów?

Mimo monitów i przypominania, że Prawo prasowe daje kancelarii na odpowiedź 2 tygodnie, dotąd nie dostaliśmy odpowiedzi. Wczoraj (26 września) usłyszeliśmy od pracownicy biura prasowego, że urzędnicy potrzebują jeszcze trochę czasu.

Wspólnota złych (d)oświadczeń

Tymczasem minister Dworczyk - jakby nigdy nic - od kilku dni w wywiadach dla kolejnych mediów daje świadectwo uczciwości szefa NIK Mariana Banasia, który także ma problemy, m.in. z oświadczeniami majątkowymi.

Przypomnijmy: "Superwizjer" TVN ujawnił, że w kamienicy, która do niedawna należała do Banasia prowadzony, jest hotelik z pokojami na godziny. Najemcą jest pasierb Janusza K., karanego w przeszłości za udział w bitwie „o wpływy na krakowskim rynku agencji towarzyskich”.

Przy okazji okazało się, że Banaś nie wpisał do oświadczenia majątkowego poręczenia, którego udzielił firmie swojego syna i wynikającej z niego hipoteki na kamienicy, w wysokości ponad 2,6 mln zł.

Kilka miesięcy przed emisją reportażu "Superwizjera" na inne nieścisłości w oświadczeniach Banasia (niskie dochody z najmu nieruchomości, brak dochodów z najmu w 2016 roku, rozbieżności w wielkości działek) zwracali uwagę pracownicy Krajowej Administracji Skarbowej.

CBA jeszcze w 2018 roku zarządziło analizę przedkontrolną oświadczeń Banasia (o czym donosiły media), a w kwietniu 2019 - zaczęło kontrolę.

Dworczyk w wywiadzie TVN24 mówił, że nie wie, czy premier, wnioskując o powołanie Mariana Banasia na ministra finansów, był świadomy, że CBA kontroluje jego oświadczenia majątkowe.

Ale zapewniał, że "jeśli chodzi o powoływanie wszystkich ministrów, również pana Banasia, żadne procedury nie zostały złamane".

Przekonywał, że „analiza przedkontrolna oświadczeń majątkowych nie jest taką procedurą, która wykluczałaby polityka z życia politycznego” - choć gdy Banaś został powołany na ministra, a potem szefa NIK, CBA prowadziło już nie "analizę przedkontrolną", lecz kontrolę w jego sprawie.

Według Dworczyka nie ma powodu, by nie wierzyć w uczciwość Banasia: "On swoim życiem, zarówno w czasach jeszcze przed 1989 rokiem, kiedy zapisał piękną kartę opozycyjną, jak i później, walcząc z różnymi patologiami, takimi jak mafie VAT-owskie czy budując system fiskalny dał dowód, że jest uczciwym człowiekiem i nie mam teraz przesłanek, żeby nie wierzyć w jego słowa" - oceniał.

W radiu TOK FM pouczał, by nie oceniać pochopnie sprawy Mariana Banasia.

"Zastrzeżeń dziennikarskich wobec wielu osób jest dużo, a fakty są takie, że pan Banaś przedstawił swoją wersję, odmienną od TVN" - mówił.
;

Udostępnij:

Bianka Mikołajewska

Od wiosny 2016 do wiosny 2022 roku wicenaczelna i szefowa zespołu śledczego OKO.press. Wcześniej dziennikarka „Polityki” (2000-13) i krótko „GW”. W konkursie Grand Press 2016 wybrana Dziennikarzem Roku. W 2019 otrzymała Nagrodę Specjalną Radia Zet - Dziennikarz Dekady. Laureatka kilkunastu innych nagród dziennikarskich. Z łódzkich Bałut.

Komentarze