0:00
0:00

0:00

"Zostałem dzisiaj poinformowany przez mojego adwokata, że sąd podjął decyzję o nadanie biegu mojej sprawie w związku z użyciem megafonu podczas Spaceru dla Przyszłości 9 grudnia 2020 roku. Sprawa więc oficjalnie już istnieje i dojdzie do rozprawy" - napisał na Facebooku Kacper Lubiewski, aktywista Młodzieżowego Strajku Klimatycznego.

Chłopak 9 grudnia 2020 przemawiał na proteście klimatycznym przez megafon, co policja uznała za łamanie ustawy o ochronie środowiska i skierowała sprawę do sądu rodzinnego. Aktywiście grozi nawet poprawczak.

Kacper Lubiewski ma 16 lat, jest licealistą, jednym z założycieli i aktywistów Młodzieżowego Strajku Klimatycznego w Opolu. Ma średnią ocen powyżej 5,6. Jest czterokrotnym stypendystą marszałka województwa za wyniki w nauce. W tym roku dostał stypendium Krajowego Funduszu na rzecz Dzieci, wcześniej wielokrotnie dostawał stypendia w szkole. Jest też członkiem Europejskiego Parlamentu Młodzieży.

Absurd tej sytuacji uchwyciła na Twitterze Marcelina Zawisza, posłanka Lewicy:

"Rozumiecie, państwo wytoczyło sprawę 17-latkowi za to, że powiedział kilka słów przez megafon, bo martwi się zbliżającą się katastrofą klimatyczną i tym, że państwo nic z tym nie robi".
View post on Twitter

Kacper cała sprawę dla OKO.press komentuje tak:

"Jestem zbulwersowany, zły i po ludzku smutny. Zbulwersowany dlatego, że to stanowiska policji i sądu są oburzające. Zły dlatego, że państwo po raz kolejny podnosi rękę na demokrację, aktywistów i młodych ludzi. Smutny, bo pewnie to nie ostatni raz. Tak jak mówiłem wcześniej, nie poddaję się i wygramy z tym absurdem".

Przeczytaj także:

"Państwo po raz kolejny podnosi rękę na demokrację, aktywistów i młodych ludzi"

Kacper ze szczegółami opowiadał o sytuacji z protestu w niedawnym wywiadzie dla OKO.press:

"Podeszli do mnie policjanci i powiedzieli, że „doszły ich słuchy”, że jestem niepełnoletni i że jestem tu sam. Nie była to prawda, bo przyszedłem z rodzicami. Poza tym mam 16 lat, więc obostrzenia związane z przemieszczeniem się podczas pandemii mnie nie dotyczyły. Jednak ja i mój tata zostaliśmy spisani – legalnie przebywając na legalnej manifestacji, co uważam za bezprawny skandal. Jakiś czas później, gdy zacząłem przemawiać przez megafon, znów podeszła do mnie policja. Tym razem dowiedziałem się, że używając megafonu łamię ustawę o ochronie środowiska. Oddałem megafon koleżance i mówiłem dalej bez niego".

Chodzi prawdopodobnie o art. art. 156. ustawy o ochronie środowiska. Czytamy w nim, że "zabrania się używania instalacji lub urządzeń nagłaśniających na publicznie dostępnych terenach miast, terenach zabudowanych oraz na terenach przeznaczonych na cele rekreacyjno-wypoczynkowe".

Z tego artykułu dwukrotnie oskarżano Martę Lempart z Ogólnopolskiego Strajku Kobiet - ona również przemawiała przez megafon.

Kilka tygodni później do domu Kacpra zapukała kuratorka sądowa. Okazało się, że policjanci nie tylko przekazali sprawę do sądu rodzinnego, ale też wyrazili przypuszczenie, że w domu może być demoralizowany. "Sąd Okręgowy w Opolu wydał komunikat, że w moim przypadku nie widzi żadnej podstawy do wszczęcia sprawy o demoralizację nieletniego, czy o ograniczenie władzy rodzicielskiej moim rodzicom" - opowiadał aktywista.

"Musimy działać, nawet jeśli policja będzie chciała ciągać nas za to po sądach"

Kacper od samego początku widział całą sprawę jako formę represji wymierzoną w aktywistów klimatycznych.

"W mojej ocenie chodzi tylko i wyłącznie o to, by zniechęcać młodych ludzi do aktywizmu klimatycznego. Byśmy nie wychodzili na ulice i nie protestowali. Chodzi też o to, by przestraszyć ich rodziców, by nie puszczali swoich dzieci na protesty. Bo nawet jeśli nie dojdzie do rozprawy sądowej, to przecież zawsze będzie zamieszanie medialne, jak w moim przypadku, które zawsze wiąże się z jakimś stresem. A tego nikt nie chce przecież doświadczać" - mówił w wywiadzie dla OKO.press.

Ostro krytykował też obecną władzę:

"Jeśli chodzi o politykę klimatyczną, to mamy do czynienia z rządem, który już od blisko sześciu lat konsekwentnie ignoruje rekomendacje największych autorytetów naukowych mówiących o zagrożeniach klimatu i konieczności zmian w naszej ekonomii i energetyce z tym związanych. Demonstracje Młodzieżowego Strajku Klimatycznego pokazują społeczeństwu, że w naszym kraju władza nie robi tego, co robić powinna: nie troszczy się o naszą przyszłość, bo przecież katastrofa klimatyczna to największe zagrożenie naszych czasów. A ona nie będzie czekać na to, aż się ogarniemy. Tym bardziej musimy działać, przypominać o tym, co nam grozi.

Nawet jeśli policja będzie chciała ciągać nas za to po sądach, bądź szykanować na inne sposoby".
;
Na zdjęciu Robert Jurszo
Robert Jurszo

Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.

Komentarze