0:000:00

0:00

W czwartek 4 października około godz. 21 Stowarzyszenie OTOZ Animals Inspektorat Warszawa otrzymało zgłoszenie, że na ulicy Niegocińskiej 1 na warszawskim Mokotowie mieszkańcy znajdują martwe ptaki. Gdy przybyli na miejsce, znaleźli 150 ptaków w ciężkim stanie. Na miejscu pojawiła się również policja i Jednostka Ratownictwa Chemicznego ze Stołecznej Państwowej Straży Pożarnej. W nocy przybyła również Służba Ochrony i Ratownictwa Zwierząt Animal Rescue Polska.

Szybko okazało się, że ptaki zostały najpewniej celowo otrute. To przestępstwo zagrożone karą nawet do 5 lat więzienia.

W pobliskim śmietniku znaleziono trzy butelki po środku owadobójczym. Najprawdopodobniej trucizna została wymieszana z wodą w poidłach dla ptaków i wysypana w miejscu gniazdowania kolonii kawek.

"Ptaki umierały w straszliwych męczarniach. Z dziobów spływała im zawiesista piana, niektóre z nich były już częściowo sparaliżowane przez truciznę. Większość ptaków jeszcze żyła, gdy przyjechaliśmy. Ginęły dosłownie na naszych oczach" - mówi OKO.press Rafał Koc z OTOZ Animals Inspektorat Warszawa.

Martwe kawki. Fot. Stowarzyszenie OTOZ Animals Inspektorat Warszawa.

"Wszystkie miały uszkodzony przewód pokarmowy, układ oddechowy oraz uszkodzone serca"

Aktywiści OTOZ próbowali ratować zatrute kawki. Płukali ptakom żołądki mieszanką soli i węgla by usunąć truciznę z ptasich organizmów.

Ze 150 ptaków przeżyło tylko 17.

Tych kilkanaście kawek przewieziono do Ptasiego Azylu Warszawskiego ZOO. Jest duża szansa na to, że większość uda się ocalić. To młode osobniki. Uratowało je to, że żerowały na końcu - w stadach kawek panuje ścisła hierarchia, zgodnie z którą zawsze jedzą najpierw osobniki starsze. Dlatego większość martwych ptaków to właśnie one. Pięć martwych ptaków zabrano, by zrobić im sekcję i ostatecznie ustalić przyczynę śmierci.

"Wszystkie miały uszkodzony przewód pokarmowy, układ oddechowy oraz uszkodzone serca" - powiedziała TVN 24 lek. wet. Karolina Kepler z gabinetu Gabor Vet w Chylicach, która przeprowadziła sekcję zwierząt.
Fot. Stowarzyszenie OTOZ Animals Inspektorat Warszawa

Powiatowy Inspektorat Weterynarii zbagatelizował sprawę

Jeszcze w czwartek aktywiści OTOZ i policja próbowali się skontaktować się z Powiatowym Inspektoratem Weterynarii w Warszawie. Jednak telefon alarmowy podany na stronie internetowej nie odpowiadał. Z instytucją udało się skontaktować dopiero rano.

"Przekazano nam, że weterynarz może przyjechać dopiero w godzinach urzędowania. Gdyby zjawił się wcześniej, to pewnie udałoby się uratować więcej ptaków. I można by farmakologicznie skrócić cierpienie umierającym w bólu kawkom" - mówi Koc.

Niestety, policja w piątek rano 5 października znalazła kolejnych zatrutych 70 ptaków, również na Mokotowie. To zwiększa liczbę ptasich ofiar do 200. Funkcjonariusze zaapelowali, by nie wyprowadzać psów i innych zwierząt domowych w miejscu, gdzie znaleziono ptaki. Co prawda teren dezynfekowano, ale nie eliminuje to całkowicie ryzyka zatrucia.

Fundacja Animal Rescue wyznaczyła 500 zł nagrody dla osoby, która pomoże w ustaleniu sprawcy prawdopodobnego otrucia ptaków.

Przeczytaj także:

W Polsce trują ptaki

Ten przypadek jest szczególny ponieważ zginęło bardzo dużo ptaków. Ale do podobnych sytuacji dochodziło już w poprzednich latach:

  • w czerwcu 2018 r. w Łomży potruto dwadzieścia gołębi i gawronów
  • w lutym 2018 r. w Jaworznie (woj. śląskie) znaleziono 30 martwych gołębi, kosów i cukrówek - przyczyną ich śmierci przypuszczalnie również było otrucie;
  • w marcu 2016 r. ktoś otruł kilkadziesiąt gawronów w Miastku (woj. pomorskie) w pobliżu ratusza miejskiego;

"Z pewnością jest tak, że Polacy nie lubią pewnych gatunków ptaków, które żyją blisko nich. Na przykład gołębi. Ale też krukowatych, do których zaliczają się m.in. żyjące w naszych miastach kawki i wrony" - mówi OKO.press Renata Markowska z Ptasiego Patrolu Fundacji Noga w Łapę.

Kawek Polacy nie lubią z kilku powodów. Bo są głośne, gdy gromadzą się w liczne stada na noclegowiska. I brudzą odchodami, co jest nieuniknione.

Za wronami z kolei Polacy nie przepadają ponieważ te bywają bojowe w okresie lęgowym, odganiając od swoich gniazd i od młodych. To sprzyja tworzeniu się histerycznych legend o agresywnych wronach.

"Nie przegonimy ptaków z naszych miast. Bo nawet jeśli przepłoszymy je z jednego miejsca, to pojawią się w innym. Ale jeśli będziemy lepiej je rozumieć, to też łatwiej będzie nam znosić ewentualne uciążliwości z ich strony. Dlatego tak ważne jest edukowanie społeczeństwa" - przekonuje Markowska.

Podkreśla również, że krukowate pełnią pozytywną role w ekosystemie miejskim:

"W sezonie lęgowym ptaki te karmią swoje młode owadami i ich larwami, które są uciążliwe dla nas oraz często szkodzą roślinom. Krukowate pełnią również rolę czyścicieli naszych ulic, żywiąc się odpadkami wyrzucanymi przez ludzi, choć często jest to szkodliwe dla nich samych".

Udostępnij:

Robert Jurszo

Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.

Przeczytaj także:

Komentarze