0:00
0:00

0:00

OKO.press na ogół nie zajmuje się sprawami bardzo lokalnymi. Nie dlatego, że są mniej ważne. Po prostu jesteśmy małym zespołem dziennikarskim. Nasza wspólna interwencja z Ptasim Patrolem Interwencyjnym Fundacji Noga w Łapę wyszła więc trochę przypadkiem.

Wieczorem 28 czerwca 2018 pisałem tekst o montażu siatki na kamienicy nieopodal Placu Teatralnego w Warszawie, w której zginęły ptaki. Jedna sprawa, ale z podobnymi mamy do czynienia w całej Polsce. Ich wspólnym mianownikiem jest brak wrażliwości na los zwierząt sprzymierzony z brakiem wyobraźni.

Pod koniec rozmowy z Renatą Markowską, prezeską Fundacji Noga w Łapę, która ujawniła sprawę feralnego montażu siatki, rzuciłem: "Jak będzie coś Pani dla mnie miała, to proszę dzwonić".

No i zadzwoniła - pół godziny później. Powiedziała łamiącym się głosem, że na budynku przy ul. Ksawerów 24 najpewniej jutro zostanie przykryte ociepleniem gniazdo wróbli.

Informowała o tym spółdzielnię mieszkaniową, ale została zignorowana. Zadzwoniła na policję. Funkcjonariusze co prawda przyjechali na miejsce, ale nic nie zrobili, choć w świetle prawa zniszczenie ptasiego gniazda jest przestępstwem.

Przeczytaj także:

Pisklakom grozi śmierć

Na budynkach Spółdzielni Mieszkaniowej "Ksawerów" są prowadzone prace związane z ich ociepleniem. Problem w tym, że trwa właśnie okres lęgowy, a ptaki wybierają ściany budynków na miejsca gniazdowania.

Tak było i w tym przypadku. Zagrożone było gniazdo wróbli na ostatnim piętrze budynku przy ul. Ksawerów 24. Było ulokowane za rurą spustową systemu rynnowego. Robotnicy rurę zdjęli, odsłaniając lęg, co równa się zniszczeniu gniazda.

Pisklakom groziła śmierć ze strony drapieżnych ptaków. W dodatku prace ociepleniowe postępowały - istniało ryzyko, że robotnicy przykryją gniazdo styropianem. Zaniepokojeni ptasi rodzice cały czas trzymali się w pobliżu gniazda.
Gniazdo przed usunięciem rury spustowej - jest zakryte, przez co ptaki drapieżne nie mogą się do niego dostać. Fot. Ptasi Patrol
Gniazdo po usunięciu rury spustowej zostało odsłonięte, co naraża lęg na niebezpieczeństwo. Fot. Ptasi Patrol

Ptasi Patrol informował o tym spółdzielnię (korespondencja udostępniona redakcji). Ale odzewu nie było.

Przypuszczalnie prace budowlane na tym budynku nie zostały poprzedzone opinią ornitologiczną.

Jest ona konieczna i wymaga jej art. 75 ust. 1 ustawy Prawo ochrony środowiska, który mówi: „w trakcie prac budowlanych inwestor realizujący przedsięwzięcie jest obowiązany uwzględnić ochronę środowiska na obszarze prowadzenia prac”.

Ocieplanie budynku w pobliżu gniazda, które znajduje się w prawym górnym roku, niedaleko okna. Widac ślad po usuniętej rurze spustowej. Fot. Ptasi Patrol

"Nie podam panu numeru telefonu!"

Na miejscu byłem 29 czerwca rano, tuż po godz. 8.00. Na ocieplanej ścianie pracowało dwóch robotników. Chwilę później pojawiła się Renata Markowska z Ptasiego Patrolu i Eko Patrol Straży Miejskiej.

Próby porozumienia się z robotnikami niewiele dały. Byli to obcokrajowcy bardzo słabo mówiący po polsku. Przy budynku nie było również tabliczki informującej o wykonawcy projektu i zawierającej dane kontaktowe (wymaga jej prawo). Poszliśmy więc do administracji spółdzielni.

Wojciech Kaniewski, kierownik administracyjny, był ewidentnie poirytowany naszą wizytą. Tłumaczył strażniczkom z Eko Patrolu, że nie za bardzo rozumie, dlaczego przyszły. Policja nie miała bowiem zastrzeżeń do prac budowlanych. Narzekał też na Renatę Markowską z Ptasiego Patrolu.

Na obecność moją, dziennikarza, zareagował nerwowo. Był opryskliwy i nie chciał mi podać numeru telefonu do spółdzielni mieszkaniowej, w której przecież pracuje.

Powiedział, że musi skonsultować się z Zarządem, którego akurat nie ma, bo przebywa na urlopie. Nie udzielił też odpowiedzi, czy spółdzielnia posiada stosowną opinię ornitologa dotyczącą prac budowlanych - o tym miał wiedzieć Zarząd. Z wyraźną niechęcią powiedział, że mam dzwonić po południu, jeśli chcę dowiedzieć czegoś więcej.

Policja się tłumaczy

Wróciliśmy, trochę zrezygnowani, przed budynek na Ksawerów 24. Chciałem jeszcze wyjaśnić sprawę przyjazdu patrolu policji, który Renata Markowska wezwała dzień wcześniej, a którego interwencja zakończyła się niczym. Zadzwoniłem na mokotowską komendę.

"Wczoraj przyjechał od was patrol w sprawie niszczenia gniazda, a dziś prace budowlane, jak gdyby nigdy nic, toczą się dalej. Dlaczego" - zapytałem rzecznika prasowego. Zapewnił, że na pewno wszystko zostało załatwione, jak należy, ale obiecał sprawdzić sprawę i oddzwonić.

Tymczasem na czyjąś wyraźną dyspozycję dwóch robotników zeszło z rusztowania. Chwilę później mignął mi jakże niesympatyczny dla mnie kierownik administracyjny.

Oddzwonił rzecznik mokotowskiej komendy. "Wysyłam drugi patrol" - powiedział. I zapewnił, że do wczorajszej interwencji policji nie można mieć zastrzeżeń. A problem leży po stronie spółdzielni.

Wstrzymanie prac

Policjanci przyjechali jakieś pół godziny po telefonie rzecznika. Wysłuchali pani Renaty, zrobili notatkę. Ponownie udaliśmy się do administracji, gdzie przyjął nas raz jeszcze Wojciech Kaniewski, już zdecydowanie w mniej bojowym nastroju.

Powiedział, że Zarząd został poinformowany o dzisiejszej sytuacji. I zdecydował o wstrzymaniu prac na ścianie, gdzie jest gniazdo - aż do momentu wyjaśnienia sprawy.

"Przepraszam, czekam na pilny telefon" - dodał i wybiegł z pokoju.

Po południu zadzwoniłem do spółdzielni - przekazano mi ponownie, że robotnicy nie pracują na rusztowaniu (potwierdził mi to potem Ptasi Patrol). A w poniedziałek 2 lipca ma się odbyć spotkanie Zarządu z inspektorem nadzoru budowlanego, by wszystko wyjaśnić. Również sprawę opinii ornitologicznej, której istnienie na razie pozostaje tajemnicą.

Będę więc trzymał rękę na pulsie. Gniazdo jest niestety odsłonięte, a ptaki wciąż są zagrożone.
;
Na zdjęciu Robert Jurszo
Robert Jurszo

Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.

Komentarze